środa, 28 sierpnia 2013

M&M'sy spacerowe

Przyzwyczailiście się już do tawernowych relacji z naszych wspólnych spacerów z dzielnym Mefisto. Niezbyt często natomiast mieliście okazję podziwiać Morfeuszka, który wychodzi rzadziej i nie zaliczył jeszcze tylu przygód co jego starszy "brat".

Wciąż napawają go lękiem odgłosy miasta, przejeżdżające samochody a szczególnie hałaśliwi ludzie. Ciekawość jest jednak silniejsza od strachu i od jakiegoś czasu Morfeusz domaga się spacerów równie głośno jak Mefisto. Zacząłem więc częściej wychodzić z nim nie tylko późnym wieczorem, gdy gwar miasta jest lżejszy, ale również o innych porach. Do niczego go nie zmuszam, kocurek sam czatuje i jęczy pod drzwiami w przedpokoju lub sugestywnie rozkłada się na butach, jakby ponaglając mnie do wyjścia. Sam też potrafi przynieść mi smycz z szelkami do założenia, choć w jego przypadku zaprzęgnięcie go w to chomąto nie jest takie proste. Morfeusz ma zupełnie inną budowę ciała i kości niż Mefisto. Obaj oczywiście mają swoje własne i odpowiednio dopasowane szelki ale Morfeuszek jakoś dziwnie wysuwa i wygina łopatki, które wystają mu jak pokaźne skrzydła i muszę się trochę nagimnastykować by nie sprawić mu bólu przy zakładaniu "uprzęży".


Morfeusz zaczyna spacery od zwiedzania klatki schodowej, obwąchania drzewek w doniczkach, wycieraczek pod drzwiami i sprawdzenia widoków za oknami.


Ale prawdziwe ciekawostki czekają na zewnątrz - Morfeusz upodobał sobie kratki ściekowe, z których czasem dochodzą odgłosy popiskujących szczurów lub myszy oraz samochody, których opony i tablice rejestracyjne noszą ślady zapachowe pozostawione przez inne zwierzęta.




Morfeuszek coraz dzielniej drepta po podwórku ale chyba nigdy nie będzie tak wytrawnym wędrownikiem jak Mefisto. Gdy tylko czegoś się wystraszy, czmycha szybko do domu. Zdecydowanie woli poruszać się po parku miejskim, gdzie jest o dziwo spokojniej niż na naszym podwórku. 


Z Mefisto już drugi rok wypuszczamy się na bliższe lub dalsze wyprawy. Zwiedziliśmy już kawał naszego miasta, w tym tak cudne miejsca jak Park Zamkowy czy Kopiec Tatarski. W tym roku jednak nasze spacery są jakby "nudniejsze" bo zawężone do najbliższej okolicy.


Mieszkamy na terenie dawnych XIX wiecznych austro-węgierskich koszar wojskowych. Nasz budynek jako jedyny został zaadoptowany na potrzeby mieszkalne - reszta niszczeje jako mienie wojskowe. Z terenu przyległej jednostki wojskowej przechodzi na nasze podwórko pewien kocur, bezczelnie łazi po terytorium Mefisto, pozostawia swoje ślady zapachowe i drze się pod oknami. Myślę, że to dlatego Mefisto zamiast zapuszczać się gdzieś dalej by poznawać nowe okolice, skupił się na patrolowaniu swego terytorium.

Jest jeszcze jeden powód. Zmiany. Nie lubimy zmian. Na terenie naszej wspólnoty co chwilę pojawia się coś nowego, a to ławka, a to huśtawka, a to trampolina. Dziś stoi w jednym miejscu by ktoś jutro doszedł do wniosku, że przestawi jakieś ustrojstwo w inne. Irytujące to bardzo ale jeszcze gorsze są te zmiany, które dewastują ulubione miejsca Mefisto.

Najpierw wycięto drzewo, które części naszej społeczności bardzo przeszkadzało, choć ja nie pojmuję jak mieszkając w betonowym mieście można likwidować coraz rzadsze okazy przyrody. Po wyciętym drzewie pozostał wystający pieniek, który bardzo upodobał sobie Mefisto - na każdym spacerze ostrząc sobie pazurki jak na drapaku.


Niedawno pieniek został zastąpiony przez jakiś $%#%#^$^!!! klombik. Może komuś się takie kwietniki, kwiatki, rabatki podobają... mnie tam jak na to patrzę brakuje, by wsadzić tam jeszcze figurkę Niepokalanej MB ze świecącą aureolą. Mefisto nie może przeboleć tamtego "drapaka" - teraz za każdym razem na spacerze smutno przygląda się temu czemuś co powstało na jego ulubionym pieńku. W ramach zemsty urządzimy sobie chyba tam... kuwetę.


Kilka dni później zniknął krzew róży, wykopano dół, różę połamano i pocięto a w jej miejsce zasadzono kolejne "cudo"...



Tak więc, patrolujemy razem nasze podwórko, by w razie kolejnych niefortunnych pomysłów sąsiadów, móc interweniować. 


Na koniec, nowy kolega Mefisto - bezdomny, całkiem pocieszny kocur, którego spotykamy tylko późnymi porami:



sobota, 24 sierpnia 2013

Prezenty od Maskotki i Lucyfera

Już kilka dni temu chciałem się pochwalić prezentami od Kasi, która zorganizowała na swym blogu (http://maskotkaipieska.blogspot.com/) konkurs fotograficzny pn. "Gdzie diabeł nie może, tam kota pośle". Jesteśmy dumni z otrzymanego w tym konkursie wyróżnienia i dziś prezentujemy przesłane nam nagrody:


Maskotka nagrodziła nas dość pojemną bawełnianą torbą na zakupy... w wersji dla zapominalskich. Widniejący na torbie kot, przypominający o zakupie kocich przysmaczków jawi mi się jako mój kochany i nieodżałowany Baldrick. Do nagrody dołączone zostały dodatki-niespodzianki: dwie piłeczki z wyhaftowanymi inicjałami - po jednym "M" dla każdego z moich M&M'sów oraz ręcznie malowana zawieszka kota-eleganta. Wszystkie te rzeczy zostały wykonane przez Kasię (Maskotkę) - tym bardziej cieszą i większą mają dla nas wartość. Te i inne produkty Kasi możecie podziwiać i oczywiście kupować w sklepiku KotLand, którego motto brzmi (jakby miało być inaczej): "Przedmioty tworzone z miłości do kotów". Adres sklepiku: http://srebrnaagrafka.pl/sklep/kotland.

Do rozpakowywania prezentów zabrał się Morfeuszek:


Trudno było zrobić zdjęcia, bo po wstępnym obwąchaniu i obejrzeniu gadżecików, kocurki strategicznie porozkładały się na nagrodach, skutecznie broniąc do nich dostępu.



Morfeuszek postanowił zająć się torbą, w której były zapakowane prezenty a Mefisto przejął kontrolę nad wygraną torbą-przypominajką.


Gdy już ustaliły, która torba jest czyja, rozpoczęły bliższe zapoznanie z gadżetami:






Wszystkie te cudowności sprawiły nam i naszym kocurom wiele radości. A do tego Kasia napisała nam kilka sympatycznych zdań, które zacytuję poniżej:


"Drogi Przemku,

Mam nadzieję, że torba będzie Ci dobrze służyła.
Przesyłam również dwie filcowe piłeczki dla Twoich M&M'sów, bo to w końcu one są najważniejsze :)
A dla Ciebie załączam jeszcze kocią zawieszkę. Jak założysz jej czerwoną czapeczkę to zimą może imitować św. Mikołaja :)
Ubolewam, że nagrody są mało "męskie", ale robiąc kocie gadżety myślę samolubnie o sobie. A że nie jestem facetem to jest jak jest.
Uściski przesyłam dla Ciebie, Lui i M&M'sów.

Kasia i Maskotki"

Uwierz Kasiu, że przesłane nam "pierduszki" będą służyły zarówno mnie jak i moim kocurkom. Z taką torbą z dumą będę  buszował po sklepach w poszukiwaniu kocich przysmaków. Moje kocurki uwielbiają piłeczki - szczególnie Morfeusz - tyle że on lubi swoje zabawki chować w tajne miejsca i na potrzeby tej sesji fotograficznej musiałem rozejrzeć się trochę po kątach, pozaglądać w zakamarki, pod szafy i łóżka, bo chwycił jedną z tych piłeczek i dobrze ją ukrył. Zawieszka prawdopodobnie znajdzie swe miejsce na ścianie obok zdjęć moich kocurków ale jest już po północy więc nie chciałem wyskakiwać z młotkiem o tej porze :)

Dzięęęęękuuuuujemy!!!



niedziela, 18 sierpnia 2013

Metamorfozy pewnego kaktusa cz. 2

Moja przytulna i gościnna Tawerna jest nie tylko przytuliskiem dla bezdomnych kotów i samotnych kobiet. To miejsce, w którym znalazły swój dom i opiekę również nieszczęśliwe kaktusy i inne sukulenty. Nigdy nie wybieram jakichś dorodnych okazów. Zawsze, gdy jestem w którymś ze sklepów, supermarketów czy centrów handlowych nie mogę oprzeć się, by nie przytargać do domu jakiejś roślinki.

Poupychane gdzieś na sklepowych półkach, marniejące z braku światła, wody i nawożenia, ściśnięte w mikrych plastikowych pojemniczkach, najczęściej bezimienne i zapomniane, proszą by je ratować. Wiele z nich jest już ze mną kilka lat, przeżyły liczne me przeprowadzki, na moich oczach odżywały i rosły. Dbam o nie, podlewam, nawożę, przesadzam i rozmawiam z nimi.

Niegdyś zabiedzone, rosną dziś dumnie i cieszą oko swą wspaniałością. Tak, tak, kaktusy są wspaniałe! To nie są kujące i nie wymagające troski zielepuchy jak się powszechnie uważa. Za dobrą opiekę potrafią się odwdzięczyć cudownie kwitnąc.

Miesiąc temu, prezentowałem Wam metamorfozy jednego z moich kaktusów (patrz tutaj>>>). Nie spodziewałem się, że po tak krótkim czasie zakwitnie ponownie i to podwójnie!



Pamiętając, jakie przeobrażenia przechodził ostatnim razem, gdy z włochatej kulki, wysunął czerwonawy świderek, by otworzyć piękny, biały kwiat, obserwowałem go bacznie przez kilka ostatnich dni. Tym razem, niespodzianka, kaktus zakwitł w środku nocy! Jakież to szczęście, że nie spałem ani że tej nocy nie balowaliśmy gdzieś z Lui, bo ten kaktus kwitnie zaledwie przez niecałą dobę, więc mogliśmy przegapić ten cud a po przebudzeniu zastalibyśmy tylko żałośnie zwisające kikuty łodyżek.

Przeniosłem go prędko z korytarza do mieszkania, by uwiecznić jego przemianę. Nocne zamieszanie wzbudziło żywe zainteresowanie moich kocurków:






Ten cudny kaktus nazywa się Echinopsis subdenudata i pochodzi z Ameryki Południowej (Paragwaj, Boliwia). Jestem pod wielkim wrażeniem jego kwiatów i będę starał się go rozmnożyć, podobnie jak moje inne kaktusy, poprzez ukorzenienie dorostów bocznych.










czwartek, 15 sierpnia 2013

Gdzie diabeł nie może... tam prezenty pośle

Wzięliśmy udział w konkursie fotograficznym zorganizowanym przez zaprzyjaźnionego bloga "Maskotka i pieska". Konkurs nosił rewelacyjny i stawiający na pomysłowość tytuł "Gdzie diabeł nie może, tam kota pośle" i związany był z urodzinami kocura Lucyfera, któremu stuknęły dwa latka. Mitologiczny Lucyfer przyniósł ludzkości światło a nasz solenizant postanowił uczcić swoje urodziny rozdając prezenty innym.

Na konkurs wysłaliśmy zdjęcie Mefisto wyczyniającego wysokościowe akrobacje podsufitowe w stylu "CATssassin's Creed":


Głównych nagród wprawdzie nie zdobyliśmy - kompletujemy właśnie listę winowajców, by pogrzebać ich w nieposprzątanej kuwecie. Ale niezmiernie miło nam donieść, że ambitnie przedzieraliśmy się przez poszczególne etapy konkursowe, trafiając najpierw do czołowej piątki, którą kociolubne jury wybrało jako najbardziej pasujące do tematu konkursu.

Ostateczną decyzję pozostawiono kotom Maskotki, czyli Lucyferowi i Gackowi. Ponoć nie obyło się bez problemów, bo pierwsze losy zostały pożarte przez psa Sama. Ostatecznie otrzymaliśmy wyróżnienie w tym konkursie - głównie dzięki Gackowi, który wylosował karteczkę z imieniem mojego Mefistofelisa i dopilnował, aby nikt jej nie podmienił.


Na poniższym filmiku możecie obejrzeć przebieg losowania i brawurową ucieczkę Gacka z wylosowaną karteczką w ząbkach:


Wielce kreatywnej Maskotce i wszystkim uczestnikom konkursu dziękuję za zabawę. Szanownemu zaś jury za wyróżnienie i nagrodę - torbę przypominajkę. Nagroda cieszy szczególnie, bo została własnoręcznie wykonana przez Maskotkę. Super! Zajrzyjcie koniecznie na KotLand, gdzie możecie popodziwiać i zakupić inne kocie rzeczy wykonane przez Maskotkę (sklepik tutaj>>>).

Pozostaje nam tylko jeszcze raz podziękować za wyróżnienie i cierpliwie oczekiwać na przybycie listonosza z paczuszką. Moje kocury już strategicznie obstawiły okna wypatrując doręczyciela:





PS W mojej Tawernie nastrój oczekiwania panoszy się również za sprawą jednego z moich kaktusów, który szykuje się po raz kolejny do metamorfozy:



Ciekawe czy zakwitnie tak pięknie jak ostatnio (tym razem mam nadzieję na dwa kwiaty równocześnie):