Staram się przekonać moją czarną panterę, że jego młodszy "braciszek" nie jest żadnym konkurentem. Stosuję jednak pewne triki, by Hrabia Mefisto poczuł się lepiej. Czyszcząc uszka wciąż chorego Morfeusza, robię to również Mefisto, by nie czuł się pominięty. Podając Morfeuszowi jakieś lekarstwo równocześnie podaję Mefisto pastę witaminową, by nie miał wątpliwości, że jeden coś otrzymuje a drugi nie. Nawet jadąc do weterynarza razem z Morfeuszem zabieram również Mefisto dla towarzystwa...
To wciąż za mało. Mefisto wodzi za mną oskarżycielskim wzrokiem "zdrajca! zdrajca!". Jest szczęśliwy dopiero wtedy, gdy poświęca się uwagę tylko jemu, gdy Morfeusza nie ma w pobliżu i ten nie może w czymś uczestniczyć. W domu jest to szczególnie trudne, bo tam gdzie Mefisto pojawia się ciekawski Morfeusz, więc moja uwaga i opieka siłą rzeczy rozdziela się na nich dwóch. Gdy wieczorem lub w nocy kończą mi się szlugi i jadę na stację benzynową zabieram ze sobą Mefisto. Uszczęśliwiony, że jesteśmy tylko we dwóch, pakuje mi się na kolana, mruczy z zadowolenia i tak sobie jeździmy po mieście.
W domu natomiast jedynym miejscem, gdzie wciąż czuje się panem i władcą na szczycie świata jest kaloryfer drabinkowy. Jego wspinaczki pokazywałem już w filmiku: CATsassin's Creed, czyli Mefisto na wysokościach). Jest jeszcze jedna czynność zarezerwowana tylko dla Mefisto... obwożenie Hrabiego w "lektyce" po domu... Zobaczcie filmik:
A co Morfeusz na to? Ot biega za lektyką, jak to plebs, próbując capnąć Mefisto za ogon, by choć trochę otrzeć się o Jaśnie Pana i jego Hrabiowską światłość... Za plecami jednak, po plebejsku, jak cham prosty bez herbu i wychowania, naigrywa się z Hrabiego, strojąc głupie miny:
Za co często dostaje od Mefisto łomot...
Tu male wyjaśnienie do powyższych scenek, jako że pały podejrzenia o tęczowe skłonności moich chłopaków muszę sprostować, że to co na zdjęciu wygląda na "giejowskie trykanie" - nim nie jest. W ten sposób Mefisto dyscyplinuje upierdliwego Morfeusza. Gdy Mefisto sobie drzemie ta mała menda zawsze go capnie w ogon, albo próbuje zepchnąć z legowiska. Mefisto rzuca się wtedy na niego wściekły, bo rozbudzony gwałtownie, łapie kłami za kark i przydusza do podłoża.
Pospólstwo potrafi się jednak odgryźć arystokratycznemu ciemiężcy...
Prawie się popłakałam ze śmiechu oglądając jak Mefisto jeździ na wycieraczce! :)))) Filmik rewelacja! :D
OdpowiedzUsuńSpróbuję doczepić do tej wycieraczki drugą, żeby była lektyka tandemowa dla obu kocurków :)))
UsuńNiczym SFINKS !!!
OdpowiedzUsuńFrajde miał chłopak, a dla Was trochę gimnastyki :-)))
Teraz będzie chcial tak zawsze :-)))))))))))
Powinien jeszcze w wielkopańskim geście pozdrawiać tłum :) Oj, z tą gimnastyką to rzeczywiście by się człowiekowi przydała - jak tak ciągniemy Mefisto w "lektyce" to plecy nawalają :)
UsuńHahahahahah - ostatni ruchomy obrazek super śmieszny. Wycieraczka zaje....a.:))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńBo to wycieraczka - model "Torpeda" :)))
UsuńNieźle się Mefisto urządził! Sama bym pojeździła w takiej lektyce ;-))) No, trochę większa by musiała być... ;-
OdpowiedzUsuńAch, gdyby tak koty ciągnęły wycieraczkę, to byłby niemal rydwan bogini Freji :)
UsuńMefista dopadl syndrom starszego brata, ma typowe objawy. Sama to przezylam ze swoimi dziecmi ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze kotecki maja w Was madrych rodzicow, wiec nie bedzie specjalnie duzej traumy.
Też tak to odbieram, ale żal mi go, gdy taki smutny i obrażony. Na żadne zabawy nie da się go wyciągnąć, robi wtedy minę "łaski bez, baw się z tym gówniarzem" :)
Usuń:)) Cudowne! Mefisto jako Jaśnie Pan wypada bezbłędnie:)) U mnie do dziś jest taki podział, że Jaśnie Książę ma humory, które ma za zadnie znosić jego służka pokorna Amisia:)
OdpowiedzUsuńObserwuję u Ciebie tą hierarchę dworską, ale Amisia chyba też księżniczka puderniczka :) W każdym razie jeśli ma jakieś "kompleksy" wobec Księciunia Kayrona to odbija to sobie na gapowatym Rufim :)
UsuńTo już nie lektyka a latający dywan ;)))
OdpowiedzUsuńOdważny ten Mefisto !
A co to chłopaki mają ciągoty letko gejowskie ?;))
Minki świetne :-)
Hahaha! A wiesz, że czasem się zastanawiałem nad ich "giejowatością" :) Ale raczej nie, po prostu ciekawi są swoich zapachów, szczególnie po kastracji Morfeusza: "były jajca, nie ma jajców" :)))
UsuńDodam jeszcze, że to co na zdjęciu wygląda na "giejowskie trykanie" nim nie jest. W ten sposób Mefisto dyscyplinuje upierdliwego Morfeusza. Gdy Mefisto sobie drzemie ta mała menda zawsze go capnie w ogon, albo próbuje zepchnąć z legowiska. Mefisto rzuca się wtedy na niego rozbudzony gwałtownie i mega wk..., łapie kłami za kark i przydusza do podłoża.
UsuńNo to już wszystko jasne, no... ;))
UsuńOd razu tak trzeba było mówić :-)
Rzeczywiście, wyglądają na miłośników czekoladowej rozety, dodałem więc wyjaśnienie pod zdjęciem :)
Usuńha ha :)! Jaka fantastyczna zabawa dla kota i... gimnastyka dla ludziów :D... Super! A Młody też ma przy okazji frajdę... (ps. wreszcie udało mi się zamówić mrówkę (jedną, bo jedna została w sensownej cenie) i dwa robaki! o! - ciekawe, czy się nadadzą...)
OdpowiedzUsuńDaj znać, czy mróweczka i robaki podpasowały Twoim kotom. Ufam, że będą miały frajdę jak moje. A te robaczki to jakiś inny wynalazek niż mrówka, bo nie widziałem?
UsuńRobaczki są większe i nie świecą. Jeszcze ich nie testowaliśmy. O mrówce będzie jutro.
UsuńZaje...ty!! :) Zajefajny znaczy sie:) Jezdzi jak basza, a jak spadnie z lektyki jak szybko gramoli sie z powrotem ;))
OdpowiedzUsuńA Morfik cap za ogon! Taki przejazd bez capniecia to sie nie liczy :)
Masz rację :) Coś jak sztafeta, albo zaliczenie okrążenia: capniesz-zaliczone, nie capniesz - karne okrążenie :)
UsuńWitam cieplutko w ten zimowy wieczór.Jesteś szczęściarzem bo-masz koty,które robią wszystko żebyś się nie nudził i poświęcał im każdą minutę.
OdpowiedzUsuń-a w dopieszczaniu milusińskich pomaga Tobie dobra kobieta.
Fajnie się czyta i ogląda Twój blog,będę tu zaglądać:)
A witam, witam, miło Cię gościć w naszej Tawernie. Masz rację, moje kocurki i Lui Lu to największe szczęście, więc z radością i bez znużenia poświęcam im każdą chwilę i swe myśli. Co prawda, dają nieźle popalić (łącznie z Lui) i wysysają mą żywotność, ale jest mnie jeszcze tak dużo, że wystarczy im na całe życie :))) Pozdrawiam serdecznie. Muszę zapoznać się z Twoim blogiem i kociako-miziakowym zwierzyńcem. Zaczynam więc zwiedzanie Twego bloga. Buźka!
Usuń