niedziela, 11 grudnia 2016

Czy macie kudłate serca?

Chciałbym Wam dziś krótko opowiedzieć o mojej pracy w Schronisku dla Bezdomnych (BEZCENNYCH) Zwierząt w Orzechowcach, zainteresować pewną inicjatywą a tym samym poprosić o wsparcie.


Obecnie mam pod opieką ponad 200 zwierzaków (około 130 psów i 70 kotów). Pełna miska, w miarę przestronny boks, codzienna możliwość wybiegania się po sektorze czy weekendowego spaceru z którymś z wolontariuszy to zdecydowanie za mało dla tych wrażliwych istot. Codziennie spogląda na mnie dwieście par tęsknych oczu zwierząt, w większości pamiętających, że jeszcze niedawno miały dom i opiekuna, stanowiły część jakiejś rodziny, ktoś zapewniał im towarzystwo, głaskał, bawił się, wyprowadzał na spacery, po prostu był. Wiele z tych oczu jest też smutnych i przerażonych, ponieważ nigdy dobrego domu nie miały. Trafiły do nas wygłodzone, skatowane, chore, odebrane ludziom, którzy w swym okrucieństwie i bezmyślności wypaczyli definicję istoty rozumnej i mimo milionów lat ewolucji i tysięcy lat rozwoju cywilizacji udowadniają, jak zdegenerowanym i niedoskonałym jesteśmy gatunkiem.

Bez względu na to, czy te zwierzaki rzeczywiście do tej pory zaznały ciepła i miłości, czy ktoś się nad nimi znęcał, każde z nich zostało skrzywdzone przez człowieka, który porzucił je jak niepotrzebną rzecz. Naszą misją jest nie tylko zapewnienie jak najlepszych warunków pobytu zwierząt w schronisku ale również poszukiwanie dla nich nowego domu. Każda udana adopcja jest największą naszą radością, jednak za każdym razem napawa nas obawą, czy rzeczywiście wydaliśmy zwierzaka odpowiednim osobom.

Bez względu na to ilu darczyńców udało mi się pozyskać i ile jeszcze dodatkowego wsparcia będę mógł zorganizować to jest to zaledwie kropla w morzu potrzeb. Musimy zapewnić godny byt dwustu przebywających tu zwierzętom, zakupić im karmę, zapewnić bardzo kosztowną lecz niezbędną opiekę weterynaryjną, poprawić warunki bytowania, szczególnie w zimnych miesiącach poprzez remont boksów i zakup bud, itd. Oprócz karmy potrzebna nam jest blacha, winklówki, siatka ogrodzeniowa, panele, deski, styropian, płytki chodnikowe, itd. Nadmienię, że prace, które wykonujemy w Schronisku dokonywane są systemem gospodarczym przez naszych pracowników z materiałów pozyskanych z inwestycji i rozbiórek od instytucji miejskich oraz osób prywatnych. Tak naprawdę to po prostu uprawiam "żebractwo", stukając od drzwi do drzwi dla pozyskania wsparcia czy finansowego czy materialnego dla Schroniska oraz działam na zasadzie "gratowozu", czasem przeszukując śmietniki, pustostany, place budowy, itp. w poszukiwaniu niepotrzebnych komuś a dla mnie cennych materiałów, które mógłbym wykorzystać do remontów czy wykonać z nich niezbędne elementy wyposażenia psich czy kocich sektorów. Często, ze względów formalno-prawnych stoję pod ścianą ponieważ obowiązują mnie różne nieprzystające do schroniskowych realiów i potrzeb przepisy, wisi nade mną szereg jednostek nadzorujących i kontrolujących a umiejscowienie tego Schroniska w strukturach samorządowych blokuje mi w wielu przypadkach możliwości pozyskania funduszy czy wykorzystania ich na to co w danej chwili jest nam niezbędne do funkcjonowania.

Znalazłem jednak pewne rozwiązanie zainicjowałem powstanie stowarzyszenia, którego celem statutowym jest wyłącznie wsparcie dla naszego Schroniska.

Z radością i dumą pragnę Was więc poinformować o powstaniu Stowarzyszenia "Kudłate serce", którego celem statutowym jest szeroko pojęte wsparcie i działalność na rzecz naszych podopiecznych Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Orzechowcach, poprzez m.in organizowanie zbiórek pieniężnych i rzeczowych, organizowanie bazarków dla schroniska oraz realizowanie wszelkich pomysłów, które pomogą naszym zwierzakom lepiej znosić oczekiwanie na nowe domy.

Inicjując powstanie tego Stowarzyszenia postawiłem na przyjaciół, ludzi pomysłowych, którzy bezinteresownie i z wielkim zapałem angażowali się w realizację wielu form wsparcia naszego Schroniska, m.in. zbiórki karmy i akcesoriów dla zwierzaków, organizację rewelacyjnego konkursu powiatowego "Zwierzęta czują", wystawy fotograficzne o naszych zwierzętach, kiermasze szkolne, z których dochód był przeznaczony na rzecz naszych zwierzaków, pozyskanie grantu pieniężnego umożliwiającego wyposażenie naszej kociarni w drapaki, domki, legowiska, i wiele innych działań.

Wspierając "Kudłate serce" macie pewność, że każda złotówka czy rzecz materialna trafi tam gdzie powinna, czyli do Schroniska a każda akcja czy działanie będą ukierunkowane na poprawę bytowania schroniskowych zwierzaków. To również ogromne wsparcie dla moich pomysłów dotyczących rozwoju Schroniska, których ze względów finansowych lub formalnoprawnych nie mogłem realizować.

Proszę o polubienie strony i wpieranie stowarzyszenia.Tylko dzięki wspólnemu zaangażowaniu Stowarzyszenie "Kudłate serce" będzie mogło w pełni rozwinąć skrzydła i pomagać orzechowskim bezdomniakom.

Stowarzyszenie "Kudłate serce" jest obecne w internecie na fanpage:

https://www.facebook.com/kudlate.serce/

oraz na oficjalnej stronie:

http://www.kudlate-serce.pl/

Darowizny można wpłacać na konto Stowarzyszenia:

Stowarzyszenie "Kudłate serce"
NR KONTA: 82 1750 0012 0000 0000 3545 9887

Wpłaty zagraniczne (Donations from other countries):

BIC (SWIFT) RCBWPLPW
IBAN PL 82 1750 0012 0000 0000 3545 9887





środa, 7 grudnia 2016

Mistik

Tęskniliście? ... bo ja bardzo! Brakuje mi tych naszych blogowych spotkań, przekomarzań, rozmruczanych historyjek, moich KOTmiksów, kontaktu z równie zakręconymi zwierzolubami jak Wy. Niestety, praca w Schronisku dla Bezdomnych (tfu... BEZCENNYCH) Zwierząt w Orzechowcach stała się moim życiem i pochłania mnie bez reszty. Wpadłem tutaj na chwilę... by udowodnić, że żyję i rozwiać plotki o mym piekłowstąpieniu :)

Hmmm... właśnie sobie uświadomiłem, że nie "odkurzałem" Tawerny już ponad rok... a ostatni mój wpis był o dokoceniu się w postaci Mjölnira... Nie wiem, czy stanie się to tradycją, że każdy mój nowy wpis będzie traktował o nowym kocie w domu... ale tym razem również chcę Wam donieść, że znów się dokociłem... Jakiś czas temu do Moiry, Morfeusza i Mjölnira dołączyła kolejna bida Mistik.

Jeśli do tej czwórki M&M&M&M'sów dodacie już ponad 70 kotów i 150 psów ze Schroniska, którymi się opiekuję to  zrozumiecie, że powinienem się po kilkakroć się sklonować aby znaleźć czas na blogowanie...

A więc, króciutka prezentacja mojej Mistik (Mystic Mist) - w Schronisku zwanej Dworek...


Maleńka koteczka Dworek została znaleziona w Przemyślu na ul. Dworskiego w tragicznym stanie, z niewładnym tyłem, złamaną miednicą i obrażeniami wewnętrznymi. Przepuklina brzuszna była tak rozległa, że wypływały jej wnętrzności. Nie dawano jej wielkich szans na przeżycie... a jednak przeżyła bo jest waleczna jak walkiria i mimo że przesunięta miednica i konsekwencje obrażeń będą towarzyszyć jej już zawsze to gdy przyniosłem ją do domu cwałowała po nim jak chmura, jak mgła, jak Mist. Witaj w domu, cudowna, waleczna Walkirio!

Moja domowa kociarnia wygląda teraz tak...


... a schroniskowa tak...




O Schronisku i przebywających tam mordeczkach napiszę za kilka dni a teraz wróćmy do Mistik i kilku migawek z jej udziałem...















Na koniec, krótki filmik z moją Czwórką wspaniałych M&M&M&M'sów...



niedziela, 23 sierpnia 2015

Mjölnir.

Witajcie po kolejnej dłuższej przerwie. Praca w moim Schronisku dla Bezcennych Zwierząt pochłonęła mnie całkowicie. Będące pod moją opieką zwierzęta stały się najważniejszą częścią mego życia i staram się zapewnić im jak najlepsze warunki pobytu w naszym Schronie. Czy to dzień powszedni, świątek, piątek czy niedziela doglądam moich podopiecznych (prawie 180 psów i ponad 30 kotów) a jeżeli  w jakiejś chwili nie jestem obecny ciałem w Schronisku to może oznaczać jedynie tyle, że jestem w drodze do lecznicy z jakimś wymagającym niezbędnej pomocy weterynaryjnej zwierzaczkiem lub pukam od drzwi do drzwi starając się zdobyć jakąkolwiek formę wsparcia dla Schroniska od firm, instytucji czy osób prywatnych.

Wiem, że muszę nabrać trochę dystansu do tego co robię bo życie poza Schronem już praktycznie dla mnie nie istnieje, gdy wracam do domu jestem potwornie zmęczony, opadam już z sił a problemy z którymi muszę się mierzyć każdego dnia nie pozwalają mi zasnąć. Nie znajduję już czasu na przyjemności, nie pamiętam już kiedy czytałem jakąś książkę, co najgorsze mocno na tym cierpią moje domowe futrzaki, którym mogę dać jedynie namiastkę tego co zapewniałem im do tej pory. Zarówno one jak i ja tęsknimy za wspólnym towarzystwem, czułościami, zabawami i choć staram się po powrocie do domu poświęcić im jak najwięcej uwagi to jest to zaledwie ułamek dotychczasowej naszej komitywy...

Będę starał się jakoś zbalansować życie schroniskowe i prywatne bo długo tak nie pociągnę a i kocham moje domowe koty, którym obiecałem przecież, że zawsze będę o nie dbał... A do tego dokociłem się... niechcący... Śliczny kocurek skradł moje serce. .. to nic nadzwyczajnego jeśli pracuje się w miejscu takim jak schronisko dla bezdomnych zwierząt... Jego brat znalazł nowy dom a ja nie mogłem zostawić go samego w izolatce. W schronisku on i jego rodzeństwo nazywane było Maltankami ale jego prawdziwe imię dopiero objawiło mi się w domu...

Mefisto, Morfeusz, Moira, Morgan... a teraz do naszej Tawerny dołączył schroniskowy Maltanek, którego nazwałem... Mjölnir. Pewnie pomyślicie, że mam jakiś fetysz związany z imieniami na "M"... Zapewniam, że również i tym razem swoje imię wyjawił mi sam kociak. Mjölnir to Młot Thora, skandynawskiego boga burzy i piorunów a zarazem patrona dnia mych narodzin. Mjölnir, symbol siły Thora, młot mielący na pył wrogów, krzeszący błyskawice... zupełnie jak mój kociak, którego równie dobrze mógłbym nazwać Piorunkiem ponieważ mieszkanie po jego harcach wygląda jak po burzy a on sam jest jak nieuchwytna błyskawica.

To największy łobuziak z dotychczasowych moich kotów, wspina się po zasłonach, chodzi po szafach, co chwilę słychać stukot czegoś co Mjölnirek strącił z wysokości, zdobył wszystkie najwyżej położone miejsca w domu, przydybałem go próbującego pohuśtać się na żyrandolu, nieustannie zaczepia Moirę i Morfeusza, co chwilę prowokuje ich do bijatyki, atakuje wystające spod kołdry stopy... jest z nim wesoło. Mam nadzieję, że znajdę czas by opisać jego wyczyny bo proszą się o barwną historyjkę. Póki co zapraszam do oglądnięcia grzecznych zdjęć mego kotka-demolki.

Acha, wiem, że wielu ma problem z wymówieniem jego imienia... więc możecie mówić na niego Mirmił :)