W ubiegłym roku zwiedziliśmy z Mefisto niemal cały Park Zamkowy. Przeszliśmy go wzdłuż i wszerz (patrz:
Park Zamkowy), przemierzaliśmy urokliwe alejki, odpoczywając w parkowych altankach, dotarliśmy do Ciurka (patrz:
Park Zamkowy. Ciurek), odwiedziliśmy Pastuszka i Domek Ogrodnika (patrz:
Park Zamkowy cz.3), dzielny Mefisto dreptał z nami nawet jesienią wśród kolorowych liści (patrz:
Jesień w Parku), kiedy to wdrapaliśmy się aż na Wzgórze Trzech Krzyży (patrz:
tutaj).
Teraz dołączył do niego Morfeusz:
Byłem ciekawy jak na Park zareaguje strachliwy Morfeuszek - w końcu to zupełnie nowy, nieznany i znacznie oddalony od domu teren. Pamiętacie jakiego pietra miał Mefisto, gdy po raz pierwszy zabraliśmy go na przemyskie Zniesienie i Kopiec Tatarski? Był przerażony otwartą przestrzenią i pikującą nad naszymi głowami motolotnią, która jawiła mu się jako atak jastrzębia (zobacz:
tutaj).
Okazało się, że Morfeusz spisał się świetnie, polubił Park i jego tajemnice, zadowolony dreptał po alejkach i zaglądał do szczelin w wiekowych drzewach. Był bardzo zadowolony i nie chciał w ogóle wracać do domu.
Wydaje mi się, że nie tylko urzekło go bogactwo przyrody wokół ale czuł się zdecydowanie bardziej bezpieczny i zrelaksowany niż podczas wyjść wokół naszego domu - tutaj nie spotkał rozwrzeszczanych, hałaśliwych i nieprzewidywalnych dzieciaków z ich średnio rozwiniętymi matkami!
Niewiele zrobiliśmy wspólnych zdjęć naszych kocurków podczas tego spaceru, bo... Morfeusz poszedł zwiedzać jedną część Parku (czy też bardziej poznawać Park)...
...a Mefisto drugą, odkrywając jego niepoznane dotąd zakątki, jak np. strumyczek, który interesująco szumiał i dał okazję do zabawy w przeskakiwanie z jednego brzegu na drugi:
Do Parku wrócimy jeszcze nie raz - tym bardziej, że nie widzieliście jeszcze znajdującego się tam Zamku Kazimierzowskiego.