KAKTUSY

Bywalcy naszej Tawerny wiedzą, że mam fioła nie tylko na punkcie moich kocurów ale równie troskliwą opieką obdarzam kaktusy. Wprawdzie część moich kolczastych przyjaciół przegrała walkę z futrzakami o miejsce na parapecie i musiała się przenieść z domu na korytarz ale ustaliliśmy strefy wpływów i jedno okno zajmują kocury a drugie kaktusy.

Do moich ulubieńców należy Echinopsis subdenudata zwany przeze mnie patefonem. Niedawno donosiłem na blogu, że zakwitł ponownie ale śpieszę podzielić się moją radością po raz kolejny. Po zaledwie dwóch tygodniach od poprzedniego kwitnienia znów eksplodował pięknymi kwiatami. Tym razem przeszedł samego siebie i rozwinął aż trzy kwiaty równocześnie!


Obserwowałem go od kilku dni i spodziewałem się rozkwitu bladym świtem ale jeszcze przed snem zajrzałem na parapet na korytarzu. Kwiaty zaczęły rozwijać się już po północy. Wiedząc, że utrzymują się one zaledwie kilka godzin i nie chcąc przegapić tego widowiska przystąpiłem do nocnej sesji fotograficznej, która oczywiście wzbudziła zainteresowanie moich kocurków:



Nie udało mi się utrafić w moment gdy wszystkie trzy były maksymalnie rozwinięte, ale przyznacie że i tak są piękne:




O świcie wyglądały jeszcze tak jak poniżej (jeden kwiat już oklapł) ale gdy wróciłem z pracy kwiaty obumarły. Cudowny kaktus ale nie rozumiem planu Natury - ileż to energii taka roślinka musiała zużyć by tak pięknie zakwitnąć a ta wspaniałość dana jej jest na tak krótko.


Przypomnę w skrócie poprzednie kwitnięcia:

Rok temu zakwitł po raz pierwszy. Wypuścił wtedy dwie główki ale nie zakwitły one równocześnie:





Kolejne kilka razy przyniosły również dwugłowego smoka ale od tej pory zakwitały one podwójnie i w tym samym czasie:


Rozkwit kwiatów następował przeważnie grubo po północy i związane z tym radosne zamieszanie udzielało się również naszym kocurom:





Czasem udawało się uchwycić w pełni rozwinięte oba kwiaty:





Ciekawy jestem czy tegoroczne potrójne zakwitnięcie to ostateczny rekord mojego patefona czy zaskoczy mnie jeszcze większą ilością kwiatów?



Acanthocalycium klimpelianum

Zakwitł mi kolejny kaktus. Równie pięknie i bardzo podobnie do pierwszego "patefonu" (Echinopsis subdenudata), którego zdjęciami cudownych kwiatów raczę Was co jakiś czas.
Prawdopodobnie jest to Acanthocalycium klimpelianum ale nie mam pewności. Kaktusy, które posiadam są podobnie jak moje koty "znajdami". Nie wybieram najpiękniejszych okazów z jakiejś "rasowej" hodowli. Najczęściej są to bezimienne, stłoczone gdzieś na sklepowej półce, ledwie żywe biedy. Tym większa dla mnie radość i duma, gdy udaje się zreanimować i otoczyć taką opieką, że odpłacają mi po latach takim cudownym prezentem.


Proces wypuszczania "świderka" i kwitnienia również przebiegł podobnie jak u Echinopsisa:



Na pierwszy rzut oka trudno byłoby rozróżnić oba kwiaty. Oba nazwałem "patefonami" ale jednak budowa i wygląd zarówno pręcików jak i płatków jest inna. Dla porównania, nowo zakwitły (bardziej różowy) Acanthocalycium klimpelianum...


... oraz "weteran" kwitnienia Echinopsis subdenudata:


To co ich łączy, to niestety bardzo krótki czas kwitnienia - zaledwie jedne dzień. Ale to i tak radość dla mnie wielka móc obserwować to cudo natury. Echinopsis zakwitł mi w tym roku już trzeci raz i to w sposób zadziwiający, bo wypuścił jeden kwiat, za jakiś czas dwa kwiaty i wreszcie rekordowo, aż trzy równocześnie. Liczę, że z Acanthocalycium "przypatefoni" mi podobnie :)




Dobra wiadomość dla tych, którzy mają kaktusy ale narzekają, że im nie kwitną jest taka: moje kaktusy zakwitły dopiero po 7-10 latach i to po zmianie ich dotychczasowego stanowiska. 


Inne moje kaktusy:


Moje kaktusy (ale też inne sukulenty) są ze mną od kiedy były jeszcze małymi, góra kilkucentymetrowymi roślinkami. Lubią głośny heavy i folk metal, rozrastają się w coraz dziwaczniejsze kształty, potrafią zakwitnąć nawet zimą. Gdy się tak zastanowię, to kwitną mi głównie zimą :) Jakimś cudem przeżyły me liczne przeprowadzki. Nie wiem, czy przeżyją zainteresowanie jakim obdarzyły je moje kocury :)


Mammilaria gracilis




























Meksyk na parapecie... Skandynawia za oknem :)



Kaktusy kontra koty... 

 Na nic misternie godzinami budowane przeze mnie domki i legowiska. Nasze kocury odkryły istotę przyokiennej parapetowości usilnie przepychając swe dupale przez moją kolekcję kaktusów. Nie mam sumienia przeganiać ich stamtąd, widząc jaką frajdę sprawia im obserwowanie świateł przejeżdżających samochodów, poruszających się na wietrze liści drzew, zdążających do i z pracy ludzkich zombiaków czy obsrywających wszystko gawronów. Śpią tam, spoglądają na świat i gdyby nie posiłki czy konieczność wykreowania kupala, to w ogóle by się stamtąd nie ruszały. Jako, że mam tylko dwa okna, to połowa mych dumnych kaktusów tak pieczołowicie hodowanych przez lata wylądowała na parapetach na klatce schodowej...

Po dewastacji choinki w wykonaniu mojego kocura Mefisto...


... również Morfeusz dołączył do Ligii Niecnych Dżentelmenów..





... dokonując zniszczenia kaktusów, dorobił się "pamiątkowych" zdjęć w policyjnych aktach i trafił na listę FBI (skrót ten rozszyfrowałem jako Feline Bureau of Investigation) jak i CIA (co z kolei rozwinąłem jako: Cat's Intelligence of Investigation)...


Mimo, że pozbyłem się już części moich zielonych ulubieńców, aby zrobić kocurkom legowisko i punkt obserwacyjny na parapecie, to i tak jest ich sporo. Rozrosły się skubańce, niektóre zaczną niedługo kwitnąć a kilka zaliczyło wywrotkę z wysokości za sprawą moich M&M'sów. 

Czas był więc najwyższy, by przesadzić je do nowych doniczek i wymienić wyjałowioną już ziemię na świeżą, reanimować te połamane przez moje kocury, część wyekspediować na parapety na klatce schodowej, tak by nie ruszać ich już w okresie kwitnienia. 

Brzmi to prosto i nieskomplikowanie... a próbowaliście przesadzać kwiaty przy swoich kotach, które wszędzie muszą wepchać swoje ciekawskie noski, pogrzebać w worku z ziemią, podgryźć jakiś listek? Poniżej zaledwie kilka zdjęć - nie dało rady zrobić więcej, trzymając w  ręce kłującego kaktusa i odganiając jednego kocurka, który w misce z ziemią próbował urządzić kuwetę, a drugiemu wyciągać z pyszczka na wpół przeżutego już aloesa...




Parapetówka...






















1 komentarz:

  1. Kochana Kaktusiarko,
    Gratuluję wspaniałej kolekcji:) O kaktusach wiem tyle, że są ja piękne kobiety. Dostałam w prezencie pewien cudny okaz, nie mam pojęcia jak się nim zajmować i jak się zwie ta piękność, ale widzę, że wypuszcza pąki i będzie kwitł :) Cieszy mnie to niezmiernie. Ale zastanawiam się czy mogłabyś mi pomóc i może znasz nazwę tego cudnego dziwoląga...
    Cudak stoi na mocnej nozce o przekroju trójkąta i jest ukoronowany mnóstwem kulek na czubku, wielkich, dużych, małych i tycich, jedna na drugiej. Nie ma kolcy, na kulkach znajdują się maleńkie brązowe wypustki z tycimi kolcami, wyglądające jak maleńkie pajaczki... Jest zjawiskowy. Może po tym opisie jakże profesjonalnym ;) jesteś w stanie mi podpowiedzieć z czym mam doczynienia?
    Pozdrawiam Kaśka :)

    OdpowiedzUsuń