MOIRA

MOIRA vel MORGANA

Płeć: kotka
Data urodzenia: ok. 30.05.2014
Data adopcji: 24.07.2014
Rasa: europejska
Umaszczenie: czarne z wyraźnymi pręgami i cętkami oraz niewielkim białym medalionem

PitaPata Cat tickers




Moira została znaleziona 24 lipca 2014 r. pod budynkiem Urzędu Miejskiego w Przemyślu (podrzucona razem ze swoim bratem). Stan jej uzębienia wskazywał na wiek około 7-9 tygodni. Przyjęliśmy, że urodziła się około 30 maja 2014 r.

W biały dzień, na ruchliwym Rynku Starego Miasta pod budynek Magistratu podrzucono dwa małe kociaki. Panie z kancelarii, które usłyszały żałosne miauczenie pod oknami zabrały te wystraszone biedactwa do biura. Straż miejska nie przyjęła zgłoszenia a telefonicznie poinformowano je ze schroniska, że kociaków tam również nie przyjmą. Ktoś szybko skojarzył mnie z kocią sferą i zadzwoniono do mnie czy nie zaopiekował bym się małym kotkiem. Odpowiedziałem, że to wykluczone, że nie jestem przygotowany na to ani finansowo ani psychicznie, przechodzę ciężki dla mnie okres w życiu a muszę samotnie utrzymać siebie i sam zapewnić opiekę moim dwóm kocurom. Mój opór został jednak złamany po drugim zdaniu, że jednego z tych podrzutków już ktoś przygarnął ale tego drugiego nikt nie chce. Biegnąc po Schodach Rycerskich w kierunku głównego budynku Urzędu Miejskiego pomyślałem, że zaopiekuję się kociakiem chwilowo próbując znaleźć mu jakiś dobry dom. Zabrałem więc malotę do swego biura:



Kotek zaczął dokazywać w biurze - urwałem się więc z pracy i popędziłem do domu. Choć niosłem go na rękach to nie wiem jakim cudem zrobił mi po drodze solidnego kupala do kieszeni kurtki co wyszło dopiero podczas wyciągania z niej kluczy do mieszkania.Stawiałem, że podrzutek (kotek a nie kupal) jest kocurkiem ale już po pierwszych chwilach w domu zacząłem podejrzewać, że jest to kotka... Na wstępie zrobiła piekielną awanturę witającym ją Mefisto i Morfeuszowi.

Zabrałem ją do zaprzyjaźnionego weterynarza by zrobił ogólny przegląd jej stanu. Nie wiem jak to interpretować ale zawsze w szczególnych, nagłych i pilnych przypadkach trafiam na burzę lub raczej burza trafia na mnie. Gdy niosłem Mefisto oberwaliśmy kulami gradowymi, pędząc z wykrwawiającym się Morganem zlał nas wodospad deszczu. Nie inaczej było tym razem. Może to patron dnia, w którym się urodziłem, gromowładny Thor ciska we mnie z jakiegoś powodu piorunami. No tak, dziś jest czwartek - Jego dzień...

Weterynarz potwierdził, że jest to kotka i ocenił jej wiek na około 8-10 tygodni. Nie zawyżajmy damie wieku więc przyjmijmy, że było to 8 a nie 10 tygodni a datę jej urodzenia ustalmy na 30 maja 2014 r.. Odrobaczyliśmy ją i umówiliśmy na następne wizyty. Mała dama ważyła 0,475 kg czyli pewnie tyle co jedna łapka moich M&Msów. W porównaniu z nimi jest maciupka i muszę ją wyciągać z najsekretniejszych kątów, o których nawet nie miałem pojęcia, że istnieją w moim mieszkaniu, starając się przy tym jej czymś nie przygnieść.




Przez grzech zaniechania zginął Kapitan Morgan i nie mógłbym popełnić już takiego błędu. Opieka nad kotem to dla człowieka zaszczyt i nie każdy na to zasługuje. Dostąpiłem tego zaszczytu i mam nadzieję być tego godny - kotka stała się mieszkańcem naszej Tawerny. Zrobiłem to dla Niej, by nikt już jej nigdy nie skrzywdził, na pamiątkę Lui, dzięki której pokochałem koty oraz w hołdzie Kapitanowi Morganowi - wierząc, że jego cząstka żyje w tym maleństwie.




Nadałem jej imię... MOIRA... jako tej, która jest nawet ponad bogami i przędzie nić żywota stając się mym przeznaczeniem.




Na koniec filmik o tym jak dorosły facet stał się kocią... matką...


To co widzicie na filmiku to mój pępek (wiem, wiem, trudno się rozeznać w tym gąszczu). Maleńka wdrapała się na mój brzuch, wbiła się pyszczkiem w pępek w poszukiwaniu pokarmu a skoro takowy się nie pojawił, zaczęła ugniatać brzuch by pobudzić "matczyny sutek" do działania. Rozwiązało to problem z napojeniem jej bo nie chciała w ogóle pić ani wody ani kociego mleczka czy to z miseczki, pipetki, szmatki czy palca. Ta bystra dziewczynka sama podsunęła rozwiązanie... Teraz mój rytm dnia i nocy wyznacza pojenie jej kocim mleczkiem z pępka o pojemności 3 ml mleka ;) Sami więc widzicie, że Moira wybrała mnie na swą... "ojczymatkę". Nie mogłem więc okazać się tą wyrodną.


Określenie Ojczymatka jest wynikiem roli jaką dla tego maleństwa teraz pełnię ale zaczerpnąłem je z bardzo pokręconej gry komputerowej Zeno Clash:



1 komentarz:

  1. ojtam, ojtam, nie ma się co maleństwu dziwić :-) pozdrawiam, Ulka

    OdpowiedzUsuń