czwartek, 20 grudnia 2012

Choinka minimalistyczna i trans-syberyjskie kolędowanie...

Po ubiegłorocznej demolce, dokonanej przez Mefisto na choince, zapowiedziałem, że w tym roku rezygnujemy z przystrojonego drzewka w naszej Tawernie. Choinkę sprezentowałem swojej babci. Łyso jednak jakoś bez świątecznych akcentów, więc postanowiliśmy, że zawiesimy girlandę, stroik i choineczkę, tyle że w wersji mini...




Nie przepadam za tradycyjnym i nieodzownym w okresie świątecznym kolędowaniem. Od lat, zamiast kolęd, zapuszczam sobie orkiestrę rockową Trans-Siberian Orchestra, założoną m.in. przez muzyków rewelacyjnego Savatage. Zespół łączy elementy rockowo-metalowe z muzyką poważną (płyta: "Beethoven's Last Night") a znany jest głównie z aranżacji kolęd i utworów o klimacie świątecznym (płyty: "Christmas Eve and Other Stories", "The Christmas Attic", "The Lost Christmas Eve" składające się na tzw. "Christmas Trilogy").

Trans-Siberian Orchestra "Christmas Canon Rock"
Utwór pochodzi z płyty "The Lost Christmas Eve". Jest rockową wariacją utworu Kanon D-dur Johanna Pachelbela skomponowanego około 1680 roku.


Trans-Siberian Orchestra "Christmas Canon"
Ten sam Kanon, tyle że w wersji śpiewanej przez chór dziecięcy na płycie "The Christmas Attic". W tej wersji znalazł się w filmie dvd zespołu "The Ghosts of Christmas Eve".


Trans-Siberian Orchestra "Christmas Eve (Sarajevo 12/24)"
Wspaniały utwór instrumentalny, który pierwotnie znalazł się na płycie Savatage "Dead Winter Dead". Zaadoptowany przez Trans-Siberian Orchestra, również znalazł się we wspomnianym filmie, z którego także pochodzi poniższe wideo:



Trans-Siberian Orchestra "Wizards in Winter"
Utwór instrumentalny z płyty "The Lost Christmas Eve". W poniższym wideo, użyty jako podkład muzyczny i zsynchronizowany ze świąteczną iluminacją świetlną jakiegoś domu:


Mam marzenie, by kiedyś móc uczestniczyć w koncercie Trans-Siberian Orchestra. Zobaczyć na żywo spektakl  w ich wykonaniu, usłyszeć tych wszystkich instrumentalistów, zastępy wokalistów, chóry i zobaczyć niesamowitą oprawę świetlną, to musi być prawdziwa uczta dla zmysłów. Mam nadzieję, że wydadzą choćby dvd, dokumentujące ich wspaniałe show. Poniżej namiastka takiej uczty - filmik zapowiadający jedną z ich tras koncertowych:



Na koniec, przypomnienie demolki z poprzedniego roku i odpowiedź na pytanie, dlaczego w tym roku zrezygnowaliśmy z postawienia dużej choinki...


Z policyjnej kartoteki - Mefisto i choinka



Bladym wtorkowym świtem dnia 20 grudnia 2011 posadami budynku przy ul. Zawiszy Czarnego wtrząsnął donośny huk wyrywając domowników ze snu. Brutalnie zbudzeni mieszkańcy usłyszeli przenikliwy głos: "Ja p..., no i ch... w bombki strzelił"(*). Przybyły na miejsce zdarzenia patrol odnotował zniszczenie mienia prywatnego dokonane przez niewiadomego sprawcę.


Zebrane w toku oględzin ślady, materiał genetyczny oraz dowody popełnienia przestępstwa, jednoznacznie wskazywały na wielokrotnie notowanego za drobne przewinienia Mefisto (Mefistofelis) znanego też w Schronisku dla Nieprzystosowanych Zwierząt jako Heweliusz.




Błyskotliwa akcja poszukiwawcza zakończyła się pełnym sukcesem. Sprawnie i szybko zlokalizowano miejsce pobytu podejrzanego, którym była znana w przestepczym światku dziupla "Pod Taboretem", w której zamelinowanym personom wydaje się, że stają się niewidzialni.

Ze względu na niewielkie straty materialne oraz niską społecznie szkodliwość czynu, odstąpiono od wymierzenia kary. Wobec M. zastosowano pouczenie słowne.

Na koniec ("last but not least") wirtualna choinka wykonana przez Abigail z bloga "Koty, pies i węże", na której znalazły się bombki z wizerunkami zwierzaków zaprzyjaźnionych blogerów. Nazbierała się tego spora zwierzęca gromadka. Jesteśmy dumni, że znaleźliśmy się w tak zacnym gronie - jak się dobrze przypatrzycie to odnajdziecie wśród tej masy bombek moje trzy kocury. Przed Abigail chylimy czoła za włożone serce w wykonanie tej choinki. Aby zobaczyć choinki w pełnym rozmiarze i tym samym ułatwić sobie odszukanie konkretnego zwierzaczka - najlepiej otworzyć obrazek w nowym oknie.




poniedziałek, 17 grudnia 2012

Hrabia w lektyce

Wraz z pojawieniem się u nas Morfeusza miesiąc temu niepodzielne władztwo w naszej "Tawernie" Jaśnie Hrabiego Mefisto z Sierocińca zostało zagrożone. Wciąż jest niezmiennie obrażony - ma szczególny żal do mnie. Dotychczas był moim oczkiem w głowie i choć nic się nie zmieniło w tej materii, bo nadal nim jest, lecz jego kocia duma podpowiada mu inaczej.

Staram się przekonać moją czarną panterę, że jego młodszy "braciszek" nie jest żadnym konkurentem. Stosuję jednak pewne triki, by Hrabia Mefisto poczuł się lepiej. Czyszcząc uszka wciąż chorego Morfeusza, robię to również Mefisto, by nie czuł się pominięty.  Podając Morfeuszowi jakieś lekarstwo równocześnie podaję Mefisto pastę witaminową, by nie miał wątpliwości, że jeden coś otrzymuje a drugi nie. Nawet jadąc do weterynarza razem z Morfeuszem zabieram również Mefisto dla towarzystwa...

To wciąż za mało. Mefisto wodzi za mną oskarżycielskim wzrokiem "zdrajca! zdrajca!". Jest szczęśliwy dopiero wtedy, gdy poświęca się uwagę tylko jemu, gdy Morfeusza nie ma w pobliżu i ten nie może w czymś uczestniczyć. W domu jest to szczególnie trudne, bo tam gdzie Mefisto pojawia się ciekawski Morfeusz, więc moja uwaga i opieka siłą rzeczy rozdziela się na nich dwóch. Gdy wieczorem lub w nocy kończą mi się szlugi i jadę na stację benzynową zabieram ze sobą Mefisto. Uszczęśliwiony, że jesteśmy tylko we dwóch, pakuje mi się na kolana, mruczy z zadowolenia i tak sobie jeździmy po mieście.

W domu natomiast jedynym miejscem, gdzie wciąż czuje się panem i władcą na szczycie świata jest kaloryfer drabinkowy. Jego wspinaczki pokazywałem już w filmiku: CATsassin's Creed, czyli Mefisto na wysokościach). Jest jeszcze jedna czynność zarezerwowana tylko dla Mefisto... obwożenie Hrabiego w "lektyce" po domu... Zobaczcie filmik:


A co Morfeusz na to? Ot biega za lektyką, jak to plebs, próbując capnąć Mefisto za ogon, by choć trochę otrzeć się o Jaśnie Pana i jego Hrabiowską światłość... Za plecami jednak, po plebejsku, jak cham prosty bez herbu i wychowania, naigrywa się z Hrabiego, strojąc głupie miny:


Za co często dostaje od Mefisto łomot...


Tu male wyjaśnienie do powyższych scenek, jako że pały podejrzenia o tęczowe skłonności moich chłopaków muszę sprostować, że to co na zdjęciu wygląda na "giejowskie trykanie" - nim nie jest. W ten sposób Mefisto dyscyplinuje upierdliwego Morfeusza. Gdy Mefisto sobie drzemie ta mała menda zawsze go capnie w ogon, albo próbuje zepchnąć z legowiska. Mefisto rzuca się wtedy na niego wściekły, bo rozbudzony gwałtownie, łapie kłami za kark i przydusza do podłoża.

Pospólstwo potrafi się jednak odgryźć arystokratycznemu ciemiężcy...




wtorek, 11 grudnia 2012

Cztery Pory Roku. Parapetówka 2


Cztery pory roku... Mefisto...




Morfeusz...

Jest z nami dopiero od trzech tygodni... ale jego "okno na świat" ukazało mu już aurę jesienną i zimową...




Na parapecie słoneczny Meksyk... a za oknem... mroźna Skandynawia :)



Mefisto i Morfeusz. Parapetówka...



Mr Baldrick...



PS Po niedzielnej Wielkiej Paradzie Mikołajowej w moim mieście, podczas której rozdaliśmy z Lui 5 tys. woreczków z cukierkami, jesteśmy zziębnięci i lekko chorzy.

Parada Mikołajowa wygląda u nas tak:



To akurat migawki z ubiegłorocznej. W tym roku Mikołaj nie wjechał na Rynek saniami lecz za przeproszeniem spuścił się efektownie na linie z gmachu urzędu miejskiego.

Ze złotych myśli tegorocznego Mikołaja: "Ho!Ho!Ho! Pragnę serdecznie powitać wszystkie dzieci! Te małe, te duże i te... nienarodzone..." :)))

PS2 W związku z brakiem poprawy w stanie zdrowia Morfeusza oraz wątpliwościami co do prawidłowego procesu leczenia i podawanych leków zmieniliśmy mu weterynarza na tego, który opiekuje się od początku Mefisto. Objawy takie same jak w dniu adpocji, czyli: objawy kociego kataru, świerzb uszny, krwawiące dziąsełka, brzydki zapach z pyszczka i "orkiestra" w płuckach + powiększone węzły chłonne. Mój weterynarz stwierdził, że sposób leczenia tego "schroniskowego" i podawane leki mogły go zabić. Teraz jest w dobrych rękach.  Morfeusz przeszedł wczoraj zabieg kastracji. Przy okazji zrobiliśmy mu morfologię i rtg. Wyniki morfologi nie są złe, zaś rtg wykazało nacieki okołoskrzelowe i zmiany śródmiąższowe w płatach doogonowych i dogłowowych płuc o charakterze przewlekłym i średnim nasileniu. Kontynuujemy leczenie antybiotykiem.

czwartek, 6 grudnia 2012

Wyzysk elfich niewolników w mikołajowych obozach pracy

Grudzień. Czas prezentów, świątecznych i rodzinnych spotkań. Magia świąt... tyle, że gdzie ona jest naprawdę? Każdy o niej mówi, ale niewielu już dziś potrafi ją wytworzyć, cieszyć się nią, radośnie przeżywać. W tym całym zagonieniu, szale przedświątecznych zakupów, porządków i przygotowań, starań by wszystko wypadło miło, jesteśmy często sfrustrowani, zmęczeni, rozczarowani. Sami sobie tworzymy takie piekiełko, choć na naszą kondycję psychiczną w znacznej mierze wpływa nasza mizerota finansowa będąca efektem podłych, grabieżczych i zakłamanych działań polityków typu rudego Pinokia.

Tego ostatniego przypomina mi trochę Mikołaj, zwany tak nietrafnie świętym jak niejaki W. Bartoszewski profesorem, a w aktach IPNu figurujący jako TW Dziadek Mróz. Gdzieś tam, daleko, na mroźnej Północy sprytnie zaprzągł do niewolniczej pracy rzesze Elfów, samemu spijając miód pochwał i honorów. Nie mam i nigdy nie miałem zbyt wielkich oczekiwań wobec tego jegomościa, zresztą odbieranie od niego prezentu, który powstał w wyniku wyzysku, byłoby niegodne i moralnie obrzydliwe. Na wszelki wypadek jednak, gdyby  zechciał podrzucić mi prezent, spinam nocą pośladki i odwracam się nimi do ściany, bo jakoś spaślak w czerwonych rajtuzach zjawiający się w środku nocy przy łóżku budzi we mnie skojarzenia z czymś niesympatycznym.

Zima to jednak moja ulubiona pora roku. Czekam na tą prawdziwie śnieżną i siarczyście mroźną. Uwielbiam wirujące w powietrzu płatki śniegu, chrzęst zmarzliny pod butami, malowidła z kryształków lodowych na szybach, białe kopuły pokrywające brzydotę codzienności i... psie kupy, widok ludzi fikających koziołki na śliskiej nawierzchni. Jedynie trochę mniej odpowiadają mi przemoczone buty, drapanie szyb w samochodzie i zamarznięte gluty na wąsach i brodzie...

Nie każdy jest zimnolubny. Ja cierpię latem ale Lui Lu potrzebuje ciepełka. Moje gorące i kochające ją serce czasem nie wystarcza - musi się więc w coś ciepłego a zarazem modnego opatulić. A cóż może być bardziej wystrzałowego niż fatałaszek z kocimi motywami?




Nic tak chyba też nie cieszy kobietę niż nowy ciuszek, prawda? Mi do szczęścia za to wystarczy tylko dobra książka, przy której mógłbym odpłynąć w inne światy. Lui Lu sprawiła mi ogromną niespodziankę i samodzielnie wykonała dla mnie zakładkę - kocią główkę z ząbkami, za które sprytnie zahacza się stronicę:


Lui okazała się też być... mistrzynią Painta... Kochana dziewczyna, prawda?



Wróćmy jeszcze do wyzysku i niewolniczej pracy Elfów... Wizerunek Mikołaja zwanego Świętym jest powszechnie znany. Nikt natomiast nie wie jak naprawdę wyglądają Elfy zamknięte w jego obozach pracy. Spiczaste uszka i czapeczki, śmieszne kubraczki, buciki z zagiętym noskiem - wszystko to popkulturowa bzdura! Uwaga... Odtąd Wasze święta nigdy już nie będą takie same... Oto chwila prawdy...


W ciągu kilku ostatnich dni wykonaliśmy z Lui Lu 5 tysięcy takich paczuszek ze słodkościami, które zostaną rozdane dzieciakom w imieniu tego #%@^$%#!!! podczas niedzielnej Wielkiej Parady Mikołajowej w moim mieście... :)

Ogłoszenia parafialne

Wykonane przez Abigail (z bloga "Koty, pies i węże") Wunderbomben i choinka z naszymi kotami trafiły do jej "Bombkowa". Właściwie to Bombkowo jest naszym wspólnym dobrem kociosfery, bo znajdują się tam również choineczki z kotami innych zaprzyjaźnionych blogerów. Abigail przesyłamy moc uścisków za stworzenie najcudowniejszego, bo kociego, świątecznego lasu :) Dziękujemy pięknie! Po ubiegłorocznej demolce w wykonaniu Mefisto nie planujemy raczej prawdziwej choinki w domu, ta więc będzie jedyną w naszej Tawernie:



środa, 5 grudnia 2012

Catssassin's Creed, czyli Mefisto na wysokościach...

Niedaleko pada kot od kocimiętki, więc i młodziutki Morfeusz podąża śladami starszego i wszędobylskiego kolegi (patrz: Mefisto Wszędobylski>>>). Jako nowy lokator naszej Tawerny zwiedza wszystkie jej zakątki, upatrując w nich dogodnych miejsc jako legowisko czy punkt obserwacyjny. Co więcej, ta mała zadziora próbuje przejąć je we władanie i wykurzyć stamtąd Mefistofelisa.

Jest jednak jeszcze jedno miejsce, do którego Morfeusz nie dotarł. Jest nim wysoki kaloryfer drabinkowy, na który Mefisto z upodobaniem się wspina i czuje się na nim jak Pan i Władca na Szczycie Świata.



Niestety nie udało mi się nigdy uchwycić wspinania się w górę, gdyż Mefisto robi to znienacka i z niezwykłą sprawnością. Poniższy filmik prezentuje więc jego zejścia ze szczytu z wysokości prawie trzech metrów ukazane z różnych ujęć (również od wewnętrznej strony - kaloryfera a nie kota :). Zobaczycie z jaką gracją i alpinistycznym profesjonalizmem porusza się moja czarna pantera... choć, czasem zdarzają się poślizgi przy takich akrobacjach (dla cierpliwych na końcu filmiku).



Filmik nazwałem Catssassin Creed jako nawiązanie do gry komputerowej Assassin Creed, w której główny bohater Altair wykonuje akrobacje godne współczesnych parkour'owców, tyle że w scenerii średniowiecznej.

Jako ścieżki dźwiękowej użyłem tym razem własnej "kompozycji". Bzyczy to i popiskuje, ponieważ powstało prawie 15 lat temu, w czasach gdy po raz pierwszy miałem do czynienia z komputerem, a że moja głowa była pełna różnych melodyjek to musiałem jakoś je utrwalić, by mi nie rozsadziły czaszki :) Muzyczka stworzona została w jakimś trackerze, gdzie poszczególne dźwięki, "instrumenty", ich barwa, głośność, długość wybrzmiewania wklepywało się ręcznie jako ciąg cyfr ustawionych w kolumnach odpowiadających za ścieżki. To nawet nie był mój komputer. Pomieszkiwałem wtedy w Stalowej Woli wynajmując stancję u pewnego sympatycznego Roberta. Podkradałem się pod jego nieobecność do jego pokoju, by rozpracować tą nieznaną mi diabelską maszynę, z której wyciskałem rojące się w mojej głowie dźwięki. Tytuł... "Cat, Mad, Bad" :). Proszę więc o wyrozumiałość lub oglądanie z wyłączonym dźwiękiem...


W poście "Mechaniczna mrówka" prezentowałem Wam figle moich kocurków z elektronicznymi mróweczkami. Filmiki zrobiły u Was furorę a niektórzy(e) z Was nawet takie zabaweczki sobie zakupili(ły). Tak zrobiła m.in. Amyszka (zobaczcie jej filmik: tutaj>>>). Z tego co wiem, była troszeczkę rozczarowana zakupem, bo jej kotki z mniejszym entuzjazmem przyjęły te mechaniczne robalki. Starsze kotki uciekły w popłochu - jedynie najmłodszy Mikesz wykazał najwięcej odwagi. Cóż, koty to często nieprzewidywalne zwierzęta - to co ukocha jeden kot, niekoniecznie musi sprawdzić się u innego. Różne są ich charaktery i temperament. Prawdą jest, że przy naładowanych bateriach mróweczki te wydają mnóstwo łoskotu, co niektóre koty może po prostu wnerwiać. Starsze koty niejedną zabawkę już w swym życiu rozpracowały na części, więc i są bardziej wybredne. Nic dziwnego więc, że to młody Mikesz wykazał się największą ciekawością, w końcu to wiek figli i hulanek.

Zresztą zobaczcie sami jak różni się podejście do zabawy starszego Mefisto od rozbrykania Morfeusza.
Na poniższym filmiku, ciekawski Morfeusz dobiera się do innej mechanicznej zabawki - szczekającego pieska, przy asyście spokojnie czy wręcz z obojętnością obserwującego to Mefisto:


Poniżej, ten sam mechaniczny piesek i Mefisto. Gdzie ten zapał? Gdzie ciekawość jak u Morfeusza? Statecznemu kotu nie wypada już figlować? Rozpieszczony jest ten nasz Hrabia jeden i tyle!


Te mechaniczne pieski zostały zakupione na bazarze... z litości. Jakaś kobiecina w chuście na głowie miała na swym stoliczku całe stadko tych piesków. Wszystkie włączone, mrugające oczkami i piskliwie szczekające. Żal mi się zrobiło i tej kobieciny i innych handlujących obok niej - mi by plomby wypadły a mózg eksplodował przy tym jazgocie...

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Mefisto Wszędobylski

Przez ostatni rok funkcjonowania naszej Tawerny kocur Mefisto był jej najważniejszą i najjaśniejszą gwiazdą. Wraz z przybyciem nowego lokatora będzie musiał troszeczkę tym splendorem podzielić się z Morfeuszem. Już tak jest, że gdy ktoś pnie się wysoko, to im wyższe osiągnie szczyty to po upadku bardziej d..a boli...

Oto reakcja Mefisto na przygarnięcie Morfeusza... Niecenzuralnych miauknięć nie przytoczę...


Pragnę jednak uspokoić Czytelników, a przede wszystkim samego Mefisto. Ta moja czarna pantera zawsze będzie moim przyjacielem - Morfeusz się nim dopiero staje. Te kochane istotki będą po równo obdarzane gorącą miłością i troskliwą opieką i wierzę, że niedługo sami pokochają się jak bracia.

Dziś jednak, foto-wpis jedynie o Mefisto, by troszkę podnieść go na duchu. Przypomnimy sobie różne miejsca i sytuacje, na których został przyłapany wszędobylski Mefisto...

Jak każdy ciekawski kot, Mefisto, wszędzie podąża tam, gdzie jego opiekun. Poza łóżkiem (tak wspaniale wygrzanym przez personel) i kuchennym blatem (gdzie zawsze można zwędzić jakiś smaczny kąsek), ulubionym miejscem jest biurko. Komputer jako narzędzie pracy czy relaksu ludzi zawsze będzie stanowić potencjalne zagrożenie dla kota. "Co oni tyle czasu robią przy tym komputerze?", "Muszę przypomnieć o swoim istnieniu", "Rozłożę się wygodnie na klawiaturze lub poprzechadzam się tam i z powrotem przed monitorem" - to typowe dla kota zachowanie sygnalizujące "Jestem tutaj, nie zapominaj o mnie"...



W kocim odczuciu, ludzie zdecydowanie za dużo spędzają czasu na jakichś czynnościach, nie związanych z kotem. Takie moczenie kupra w wannie to przecież strata czasu, który można spożytkować np. na zabawianie Jego Ekscelencji...


Trzeba wziąć sprawę w swoje łapki... i w ogóle uniemożliwić napełnienie wanny wodą...



...dotyczy to też umywalki...


Gdy mimo wszystko ludzki personel przechytrzy kota i zdąży napełnić wannę np. podczas jego drzemki... można się wczołgać pod nią i trochę pomajstrować przy odpływie...


Największym pożeraczem czasu jest dla dużego coś co on nazywa Świątynią Dumania. Tu rodzą mu się najlepsze (ja uważam, że dość posrane) pomysły  i projekty. Ba! Czytelnię sobie nawet urządził! Jako sprytny kot, jestem zawsze gotowy, by zająć strategiczną pozycję uniemożliwiającą przejęcie jej przez wrogie siły. Dodam tylko, że latryna to bardzo fajny wynalazek - jak się spuszcza wodę, to robią się takie śmieszne wiry... A oni tylko coś o tych rachunkach, że skąd takie zużycie.. a co ja wróżka jestem?


Muszę przyznać, że Ci duzi to mają jednak łby na karku. Zapewnili mi tyle miejsc do leniuchowania i zwiedzania...





Wybieracie się gdzieś może? Beze mnie? Zapomnijcie, albo popylajcie boso...


Oooo, lodówka! Sezamie otwórz się... cóż za rozczarowanie... Światło i lód jedynie...


Zajmę lepiej pozycję blisko stołu i poczekam jak podadzą na nim coś pysznego...


... a nie mówiłem? Grunt to strategiczne planowanie, cierpliwość i wyczucie czasu...


Moi opiekunowie mają wiele ciekawych (ich zdaniem) zainteresowań... Uważam je za stratę cennego czasu, który można poświęcić tylko mojej osobie...



Jasne, jak coś się popsuje to zaraz, że "kot to, kot tamto". Remont to remont, fajna zabawa i tyle...