poniedziałek, 24 marca 2014

PudełKOT z transporterka

Kolejna odsłona pudełKOTów czyli ulubionego przez wszystkie koty na świecie gadżetu. Tym razem pudełko-domek zrobiony z kociego transporterka.



Jako, że mój krążownik szos odmówił kilka miesięcy temu współpracy a nie stać mnie na jego naprawę to do weterynarza muszę udawać się pieszo. Z Mefisto nie ma z tym problemu,  po prostu biorę go na smycz i dreptamy sobie do lecznicy. Dla Morfeuszka jest to jednak zbyt daleka i długotrwała droga a odgłosy miasta, hałasy i ludzie przerażają go za bardzo.

Posiadam świetny, profesjonalny transporter ale jest on dosyć duży i sporo waży. Idealnie nadaje się na podróże samochodem lub samolotem ale na dłuższe piesze drałowanie z kocią zawartością w środku już nie bardzo:



Dodatkowo moje M&M'sy przekroczyły wagę sześciu kilo każdy!

Kartonowy transporterek dostaliśmy od naszego weterynarza podczas ostatniej wizyty. Jest lekki, bardziej poręczny a przy tym wytrzymały. Początkowo miał on służyć zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Ale wiedząc jak bardzo moje kocurki lubią domki jako miejsce kryjówki, snu czy zabawy, nie mogłem się powstrzymać i powycinałem w nim drzwiczki i okienka.


Chłopaki pokochali ten domek - prześcigali się, który z nich ma go zasiedlić i doszło nawet do bójki o niego. Ciekawe jak długo przetrwa ich wybryki - poprzednie domki zostały unicestwione jak chatki trzech świnek przez wilka.






Na koniec... zagadka... Czy nie widzicie na poniższym zdjęciu czegoś dziwnego?


Do pudełKOTów wrócimy pewnie jeszcze wielokrotnie, bo to koci temat wszechczasów...



środa, 19 marca 2014

Testowanie kocich produktów

Przeglądając kocie blogi często można natknąć się na nich na wpisy dotyczące testowania różnych kocich produktów, które zostały przesłane blogerom przez firmy lub sklepy zoologiczne. Jest to niewątpliwie dobra praktyka firm, które docierają do bezpośrednio zainteresowanych, dają możliwość spróbowania naszym zwierzakom np. jakichś nieznanych przysmaków czy nowych, wchodzących na rynek produktów a tym samym zapewniają sobie reklamę wśród potencjalnych odbiorców.

Jeśli chodzi zaś o blogerskie wpisy umieszczane na taką okoliczność mam jednak dosyć mieszane uczucia. Mechanizm wygląda mniej więcej tak: ktoś dostaje przesyłkę --> tym samym czuje się zobowiązany do wyrażenia wdzięczności wobec ofiarodawcy --> bez względu na jakość czy przydatność produktu stara się ogłosić swój zachwyt na blogu --> rozpoczyna się eksplozja ochów i achów okraszona serią pozowanych zdjęć. Jak chyba wszyscy lubimy dostawać prezenty. Jednak inaczej postrzegamy te otrzymywane od przyjaciół, znajomych bądź przychylnych nam ludzi a inaczej te ofiarowane nam przez firmy. Te pierwsze to dawane od serca, z sympatii - te drugie zaś, choć również miłe a nawet czasem pożyteczne i użyteczne, tak naprawdę są przesyłkami marketingowymi. Skoro nazywane są prezentami nie powinny pociągać za sobą żadnych zobowiązań. Z wielu propozycji współpracy zrezygnowaliśmy, gdyż wymuszały np. zamieszczenie czołobitnej (ale nie podpartej rzeczywistym "zachwytem" moich kocurów) recenzji jakiegoś produktu.

Podziękowałem też kilkukrotnie za propozycję wymiany banerów lub linków bo niby dlaczego miałbym za darmo czynić reklamę komercyjnych sklepów jeśli nie sponsorują mojego bloga bądź nie sprezentują moim kocurkom jakiejś niespodzianki. Przy sporej oglądalności mego bloga, sama wymiana linkami to chyba trochę za mało. Nie zależy mi na nabijaniu licznika odwiedzin bo najbardziej szanuję tych, którzy poszukują na mym blogu konkretnych informacji (np. na temat chorób, leczenia czy żywienia), prowadzą merytoryczną dyskusję a nie zamieszczają jedno wyrazowe lub jednozdaniowe komentarze typu "śliczny kotek".

Trafiają się też zupełnie nietrafione przesyłki, na temat których ciężko napisać coś pozytywnego poza tym, że je dostaliśmy za darmo. Koty to specyficzne zwierzęta, mają swoje przyzwyczajenia, upodobania, potrzeby, charaktery ale też widzimisię. To co uwielbia jeden kot, przez drugiego może być traktowane z obojętnością bądź pogardą. Czasem coś co było przeznaczone dla moich kocurów nie spotkało się z ich dobrym przyjęciem ale za to skorzystały na tym inne koty. I tak kilkukrotnie np. sprezentowaną bądź kupioną karmą wykarmiłem mniej wybredne niż moje, bezdomne koty, worek naturalnego żwirku (przez który moje kocurki dwa dni omijały kuwetę) trafił do domu z trzema kotkami, które preferują wyłącznie właśnie taki, itd. itp.

Pozostaje jeszcze kwestia uczciwości i wiarygodności zamieszczanych tekstów. Moje kocury, jak to typowe mruczki, lubią próbować nowości ale mają też swoje wymagania. Znam swoje koty na tyle, że wiem o ich kulinarnych "widzi mi się" i nie każdy "smakołyk" będzie przez nich tolerowany. Kocham swoje koty i staram się opiekować nimi odpowiedzialnie. Zanim im coś podam, dużo czytam o jakimś produkcie, zadaję pytania, chcę poznać ich skład czy opinie innych. Moja "Tawerna" znana jest z tego, że piszę uczciwie, czasem kontrowersyjnie i "pod prąd" ale zawsze uczciwie i dzięki temu mam stałe grono wiernych odbiorców. Nie mogę więc komukolwiek obiecać pełnej zachwytu recenzji na moim blogu jeżeli będzie ona nieprawdziwa bądź naciągana.

Umieszczając dzisiejszy wpis prawdopodobnie skazuję się na ostracyzm ze strony przyszłych "sponsorów".

Są jednak tacy, którzy przyjęli moje podejście ze zrozumieniem. I tak otrzymaliśmy ostatnio przesyłkę ze sklepu NaszeZoo.pl.



W korespondencji mailowej wyjaśniłem, że nie składam czczych deklaracji i przedstawiłem swoje spostrzeżenia dotyczące różnych ofert współpracy. W przeciwieństwie do wielu innych firm, nie zraziło ich to a być może nawet ujęła szczerość. To co mi się bardzo spodobało, to indywidualne podejście do klienta. Zanim NaszeZoo wysłało nam prezent zostaliśmy "przepytani" na temat preferencji żywieniowych naszych kocurków. A skoro słuchają swoich klientów (co bardzo cenię) to postanowiłem więc, że akurat o nich warto napisać kilka słów.

Wyjaśniłem, że moje kocury, jako istoty iście kotowate o zawartości 100% kota w kocie, są bezwzględnymi mięsożercami i chowają się głównie na diecie mięsnej. Gotowe karmy podaję im również, ale jako uzupełnienie i np. gdy wiem, że dłużej mnie nie będzie w domu lub rano, gdy spieszę się do pracy bo przygotowanie dla nich mięska jest dość czasochłonne. Jeśli chodzi o gotowe karmy, to moje kocurki mają różne preferencje: Mefisto jada tylko mokre karmy i gardzi suchymi a Morfeusz zupełnie przeciwnie - zajada się "chrupkami" (czego staram się go oduczyć).



Sklep NaszeZoo starał się jak najlepiej dostosować prezent do naszych sugestii i w efekcie Mefisto otrzymał pasztecik w tubce a Morfeusz suchą karmę ale jak widać na poniższych zdjęciach nie odmówili sobie wymiany i spróbowania jedzonka brata.




Sprezentowane żarełko smakowało M&M'som ale z oceną jestem ostrożny. Wprowadzanie nowej karmy do kociej diety trwać powinno co najmniej tydzień. Nigdy nie można się napalać, że skoro coś posmakowało kotu to na pewno stanie się jego ulubionym daniem. Pewnie znacie to z doświadczenia, gdy wydawało się wam, że wreszcie utrafiliście w gust swego wybrednego sierściuszka, zakupiliście większą partię specyfiku  i potem niejedna puszka kupiona na zapas poszła w kubeł bo mu się odwidziało. Moje chłopaki w ostatnich dniach nie są też zbytnio wiarygodnymi testerami. Są świeżo po szczepieniu i przeważnie po tym bywają przez kilka dni nieswoi, osowiali i grymaśni. Ale skorzystał na tym kot-pirat, którego poznaliście we wpisie "Kapitan Morgan". Ten sympatyczny łobuz nadal nas odwiedza i spędza z nami czas na spacerach. Staram się zawsze mieć przy sobie jakiś smakołyk dla podobnych jemu wędrowców a tubka z pasztetem jest bardzo poręczna - nie zostawia okruchów i kawałków jakichś kocich smaczków, na które zawsze natykałem się grzebiąc w swoich kieszeniach :)

A jakie są Wasze doświadczenia we współpracy ze sklepami zoologicznymi lub firmami oferującymi produkty dla zwierząt? Korzystacie z zakupów w internetowych sklepach zoologicznych?


niedziela, 2 marca 2014

Sterylizacja

Marzec miesiącem sterylizacji zwierząt.



Powyższy PlaKOT dedykuję:
nieodpowiedzialnym opiekunom postrzegającym zwierzęta jako przedmioty lub zabawki,
samorządom nie wypełniającym swych zadań wobec bezdomnych zwierząt,
politykom i kolejnym ekipom rządzącym, które pod szumnymi hasłami ekologii pozornie i wybiórczo podchodzą do praw zwierząt i ochrony środowiska naturalnego,
fundacjom i stowarzyszeniom żerującym na dobrym sercu miłośników zwierząt defraudując na własne cele pieniądze i środki przekazywane im na rzecz zwierząt,
schroniskom, które zamieniły te przytułki w umieralnie dla zwierząt,
tym którzy w sposób nielegalny jak kłusownicy i usankcjonowany przez prawo jak myśliwi uprawiają morderczy proceder na dzikich zwierzętach,
oraz wszystkim tym, którzy w sposób bezmyślny i okrutny traktują zwierzęta…