poniedziałek, 27 października 2014

Pozdrowienia od Piszczałka

W ubiegły czwartek odebraliśmy Piszczałka z lecznicy. Można powiedzieć, że gdy go tam umieściłem na początku października był to dla niego ostatni dzwonek. Zapalenie oskrzeli, orkiestra w płuckach, katar, zatkane kanaliki nosa, krwawiące dziąsła, ropiejące i krwawiące oczko, pchły, świerzb uszny, pasożyty wewnętrzne, osłabiony system odpornościowy i znaczna niedowaga.To repertuar przypadłości charakterystyczny dla zwierząt bezdomnych, który fundują im warunki w jakich żyją, kontakty z innymi zarażonym zwierzętami, niedożywienie, zimno i poniewierka. Pewnego dnia po prostu przestał by się zjawiać na miejscu naszych codziennych spotkań gdzie mu towarzyszyłem i dokarmiałem - marnie zakończyłby żywot tak jak wielu jego porzuconych pobratymców.


Burasek przebywał w lecznicy prawie 2 tygodnie. Został przebadany, odrobaczony i odpchlony. Leczyliśmy jego oskrzela, skutki kociego kataru i świerzba, który był tak potężny, że spowodował krwawe rany we wnętrzu ucha. Zrobiliśmy mu testy na FeLV i FIV, których wynik na szczęście wyszedł negatywny.


Za kilka dni zostanie poddany kastracji. Wtedy pod narkozą będzie możliwość porządnego przeczyszczenia uszu - teraz to jest niemożliwe nie tylko ze względu na codziennie zapuszczanego tam leku ale też ran, które krwawią przy najmniejszym podrażnieniu np. patyczkiem do uszu. Podczas narkozy przepcha mu się też nos i kanaliki co również jest nieprzyjemnym zabiegiem - trudno sobie wyobrazić by kot "na trzeźwo" ścierpiał wsadzanie "drutu" w nos aż po oko i zatoki.

Umieszczam raz jeszcze te zdjęcia z lecznicy, bo nie każdy z Was zaglądał do wcześniejszych wpisów ale też dlatego, że oprócz planowanej kastracji, kontrolnych wizyt i szczepień mam nadzieję nie korzystać z usług weterynarzy tak w przypadku Piszczałka jak i moich domowych kotów. A tego chyba życzy sobie każdy opiekun kotów - aby rosły i rozwijały się zdrowo, bez żadnych przypadłości chorobowych czy urazowych.




Piszczałka zawiozłem do mojej koleżanki Sylwii, która zobowiązała się przygarnąć go tymczasowo... Z pewnością nie odstawimy go z powrotem na ulicę ale też nie chcę szukać mu innego domu na siłę, by nie trafił do nieodpowiedzialnej osoby. Mam więc wielką nadzieję, że zostanie jednak u niej na stałe bo to ciepły, pełny miłości i zrozumienia dla zwierząt dom.




Ten przemiły kocurek zanim trafił na ulicę musiał być kiedyś udomowiony - potrafi korzystać z kuwety, ma również świetne rozeznanie do czego służy klamka u drzwi i okien :) Ludzcy domownicy już go polubili a i sympatyczna gromadka zwierząt Sylwii przyjęła go trochę z zazdrością ale bez agresji. Była obawa, że zżyte ze sobą od lat 2 psy i 2 koty mogą nie zaakceptować nowego przybysza a okazało się, że to Piszczałek pokazał swój charakterek i już drugiego dnia zaczął łobuzować, zagonił koty pod wannę inie wypuszczał ich z łazienki a psów nie dopuszczał do misek :)

Może po kastracji troszkę spotulnieje ale myślę, że też potrzeba troszkę czasu by zwierzęta same między sobą ułożyły relacje, by Piszczałek przekonał się, że nie musi tak jak na ulicy walczyć o każdy kęs a pozostali domownicy nie widzieli w nim zagrożenia bo dla każdego znajdzie się miska strawy a i każdy jest tu na równi obdarzany miłością i opieką.


On po prostu musi ugruntować swoją pozycję, szuka swojego miejsca w tej gromadce a i che być najbardziej słodkim i kochanym ze wszystkich zwierząt w domu :)


Mam nadzieję, że Sylwia wytrzyma jeszcze trochę zanim to wszystko się ułoży i nie będzie chciała oddać go komuś innemu. Po tych zdjęciach nie widać, że Piszczałek "chuligani" bo bardzo stara się też ukazać swe oblicze aniołka. Z pewnością podbił serce mamy Sylwii, w którą wtula się jakby chciał jej przekazać że pragnie z nią już zostać na zawsze...


To ogromna dla mnie radość, że Piszczałek nie trafił do kogoś przypadkowego tylko do osoby, którą znam i ufam a ja zastrzegłem sobie prawo do częstych odwiedzin. Dla nas koniec tygodnia przyniósł jeszcze jedną sympatyczną niespodziankę. Braliśmy udział w candy organizowanym przez Alison (http://kotki-ziutkidwa.blogspot.com) i otrzymaliśmy nagrodę pocieszenia:



Paczuszka pełna była przysmaków zarówno dla kotów jak i Ojczymatki a do tego piękna dwudzielna miseczka porcelanowa w kształcie kota:


Ta pięknie wykonana ceramiczna miseczka, którą zaprojektowała szwedzka artystka Ylva Olsson jest idealna do serwowania drobnych przekąsek. I teraz mamy dylemat... wrzucamy tam przekąski dla kotów czy np. słodkości dla nas :) A może ze względu na dwie komory to do jednej np. chrupki Felixa a do drugiej czekoladowe drażetki? :)

A tak poważnie, sugerując się zdjęciem na opakowaniu od razu wsypałem tam kolorowe M&M'sy. Tu ukłon w stronę Alison za przesłane drażetki bo tym samym puściła do nas oko wiedząc, że moje koty nazywam M&M'sami :) Zdjęcia ze słodkościami w miseczce nie zdążyłem zrobić bo wszędobylska Moira rozprawiła się w mgnienie oka z taką aranżacją. Miseczka przetrwała w jednym kawałku ale kolorowe drażetki rozsypały się po całym pokoju :)



Ogłoszenie parafialne

Wprawdzie Piszczałek znalazł (mam nadzieję stały) dom ale jest jeszcze wiele kotów w potrzebie. Ja wciąż szukam miejsca dla szóstki kociąt i ich matki a i wiem, że inni również robią co mogą w obliczu wielu kocich nieszczęść.

Zaglądnijcie do Amyszki, tam czeka cudny rudasek z oklapniętym uszkiem, które dodaje mu niezwykłego uroku. Zapraszam na jej blog, gdzie poznacie historię tej cudnej rudej kulki:



Dzięki Amyszka za tabletki (na dniach powinny dojść) - myślę, że za ich pomocą wreszcie pozbędziemy się wrogiej inwazji.

Chciałbym też podziękować wielu innym osobom: Monique za wielkie paczki dla Tawerny (przyznam, że korzystają na tym również bezdomniaczki), Efce za "pesos", które umożliwiły opłacenia części badań Piszczałka, Basi i Orce również za pesos na Morgana i Moirę, Drewnikocurkowi i Sowie za sympatyczne mailowanie, Atenie-Olimpii za pogaduchy, drobne upominki i zainteresowanie... a to tylko osoby z ostatniego okresu, które wsparły nas w różny sposób! Rany, będę musiał dopisać tu jeszcze kilka osób, które w pośpiechu pominąłem. Dziękuję!


środa, 22 października 2014

Wybierz mądrze. Głosuj na zwierzolubnych.

Zbliżają się kolejne wybory. Biorący w nich udział kandydaci używając populistycznych haseł mamią wyborców,  składają obietnice i deklaracje bez pokrycia,  unurzani w hipokryzji kłamią i bez mrugnięcia okiem wciskają nam przedwyborczy kit. A my kupujemy te kłamstwa i przekonani o tym, że pójście na wybory to nasz patriotyczny obowiązek, oddajemy głos na jakąś kreaturę z plakatów i spotów wyborczych. Wierząc, że nasz głos coś znaczy i może coś zmienić oddajemy go nierozsądnie i czasem bezrefleksyjnie.



Głosujemy na tych, których znamy mimo, że nie sprawdzili się już jako burmistrzowie/prezydenci lub radni, a którzy czasem też są uwikłani w podejrzane działalności, skorumpowani, nieefektywni bo uważamy, że znane zło jest lepsze od nieznanego. Głosujemy też nie za kimś i jego programem ale przeciwko komuś kogo nie lubimy a bardzo często nasz wybór jest podyktowany… brakiem wyboru. Z masy miernot, kłamców i cwaniaków wybieramy tzw. mniejsze zło jakby nie rozumiejąc, że zło jest zawsze złem. Owszem, zdarzają się kandydaci prawi, uczciwi, nieskażeni, z pomysłami, doświadczeniem, mogący się pochwalić rzeczywistymi dokonaniami czy działalnością na rzecz społeczności lokalnej ale wadliwa ordynacja wyborcza stawia takie osoby na straconej pozycji. Co z tego, że zagłosujemy na takiego kandydata skoro znajduje się on np. na piątej pozycji na danej liście i wszystkie oddane na niego głosy trafiają do lidera, którym z reguły jest ten sam od lat burmistrz/prezydent/radny.

W ulotkach wyborczych znajdziemy przeważnie te same hasła co zwykle: walka z bezrobociem, pozyskiwanie inwestorów, rozwój tego, wspieranie tamtego, bla bla bla. To wszystko sprawy ważne ale przedstawione jako ogólniki bez wskazania realnego planu działania i możliwych rozwiązań, to kalki programów, które można w zasadzie przypisać do każdego kandydata bez względu na opcję polityczną. Ja dokonując wyboru kandydatów zaczynam od prześledzenia ich dotychczasowych dokonań oraz tego jakimi ludźmi się otaczają. A kampania polegająca u nas przeważnie na krytykowaniu swoich poprzedników lub dotychczasowe władze również mnie mierzi. Nie mów cwaniaku, że to lub tamto jest złe i że ty byś zrobił inaczej lub lepiej. Pokaż co zrobiłeś ty jako mieszkaniec i nie mów, że nie miałeś możliwości bo świat jest pełen wyzwań ale i ludzi, którzy te wyzwania podejmują, pomagają w ich realizacji, widzą coś więcej niż czubek własnego nosa.

Oczywiście w wyborach startują również ludzie nowi, siłą rzeczy nie mogący posiadać doświadczenia politycznego czy samorządowego, jak np. młodzi niezależni czy ci pochodzący z młodzieżówek partyjnych. Ale to też nie są przecież ludzie bez przeszłości. Dlatego chcę wiedzieć co zrobili dla społeczności lokalnej jako uczniowie, studenci, członkowie stowarzyszeń, grup zainteresowań, wreszcie jako po prostu mieszkańcy, czy wykazywali się jakąkolwiek działalnością i inicjatywą na swoim podwórku, osiedlu, dzielnicy, w szkole. Jak może coś obiecywać ten, który będąc np. członkiem rady osiedla na tym osiedlu nie zrobił do tej pory nic godnego odnotowania, jak mogę poprzeć tego, który mówi o kulturze, turystyce, gospodarce lub sprawach społecznych a który się na tym  nie zna, nigdy nie wsparł żadnej inicjatywy w tym temacie i nie brał udziału w żadnych działaniach podejmowanych choćby przez organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, wolontariuszy czy pasjonatów. Mocni w słowach lecz nieskalani czynem!


Nie namawiam do bojkotu wyborów ale do oddania głosu mądrze po dokładnym przeanalizowaniu sylwetek kandydatów i ich programów. I tu chciałbym przejść do właściwej intencji mojego dzisiejszego wpisu. Jako, że miarą człowieka jest jego stosunek do zwierząt oczekiwałbym od kandydatów również planu i działań na rzecz naszych braci mniejszych. Nie wiem jak jest w waszych miejscowościach ale ja jakoś nie mogę sobie przypomnieć by ktokolwiek przez lata choć raz poruszył temat zwierząt w swym programie wyborczym. Z pewnością wśród kandydatów znajdują się zwierzolubni ale albo nie zauważają problemu ochrony bezdomnych zwierząt albo uważają, że zwierzaki nie przyniosą im głosów wyborców.


Ustawa o ochronie zwierząt z 21 sierpnia 1997 r., jej nowelizacja z 16 września 2011 r. oraz ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach nakładają na samorządy pewne obowiązki w tym zakresie.

Niestety sama ustawa jak i jej nowelizacja jest niedoskonała a narzucone przez nie obowiązki samorządy przyjęły niechętnie co rzutuje na prawidłowość ich respektowania. O tym, że w zakresie ochrony zwierząt a zwłaszcza opieki nad zwierzętami bezdomnymi jest źle nie wynika tylko z moich obserwacji ale jest źródłem alarmujących sygnałów stowarzyszeń, prozwierzęcych organizacji pozarządowych, ludzi którym los niechcianych zwierząt nie jest obojętny a znajduje to też odzwierciedlenie w niepokojących raportach NIK.

Oto cytat ze strony Najwyżej Izby Kontroli:

„Zeszłoroczny raport NIK pokazał, jak bardzo ułomny w Polsce jest system opieki nad bezdomnymi zwierzętami. Wiele psów i kotów znika po odłowieniu przez hycli. Nikt nie jest w stanie powiedzieć, gdzie się podziały, bo brak skutecznego systemu identyfikacji zwierząt. Istniejące schroniska są przepełnione i umiera w nich co czwarty zwierzak. Aż w 86 proc. skontrolowanych przez NIK miejsc przetrzymywania psów i kotów nie zapewniono im właściwych warunków.

Odławianie zwierząt i tworzenie pseudoschronisk stało się dla niektórych intratnym biznesem. Wskazują na to zarówno doniesienia prasowe, jak i raporty organizacji pozarządowych. Samorządy płacą prywatnym firmom za opiekę nad bezdomnymi psami i kotami, ale - jak  wykazała NIK -  połowa ze skontrolowanych gmin w ogóle nie sprawdzała, co się działo z dostarczonymi do schroniska zwierzętami. Samorządy zainteresowane były głównie wyłapywaniem bezdomnych psów i kotów. Wydały na to 80 proc. wszystkich pieniędzy przeznaczonych na opiekę nad zwierzętami. W następstwie takiego postępowania ponad 60 proc. skontrolowanych gmin zlecało wyłapywanie psów i kotów „donikąd” (bez zapewnienia im miejsc w schroniskach, na które zabrakło pieniędzy). Przy braku znakowania (czipowania) psów otwierało to drogę do ich uśmiercania albo umieszczania w przepełnionych i nie zawsze zapewniających właściwe warunki schroniskach”.

Samorządy zostały zobowiązane do uchwalania każdego roku programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania ich bezdomności. W programie tym musi znaleźć się: zapewnienie bezdomnym zwierzętom miejsca w schronisku dla zwierząt, opieka nad wolno żyjącymi kotami (w tym ich dokarmianie), odławianie bezdomnych zwierząt, obowiązkowa sterylizacja albo kastracja zwierząt w schroniskach dla zwierząt.

Przejrzałem programy różnych miejscowości z terenu całego kraju i przeanalizowałem jak one są realizowane. I wyszedł taki obraz:

Pieniądze w większości przeznaczane są na odławianie zwierząt i prowadzenie schronisk. Dokarmianie i sterylizacja jest w większości fikcją na papierze. Pieniądze w schroniskach idą w większości na utrzymanie schroniska tj. głównie na pensje.

Większość  samorządów nie zapewnia "opieki" nad zwierzętami (co nakazuje im ustawa), lecz jedynie "ochronę" przed nimi (takie zadanie nakłada ustawa o przestrzeganiu porządku i czystości w gminach) co oznacza jedynie odławianie zwierząt bez zapewnienia im miejsca w schroniskach i utylizację martwych zwierząt jako odpady komunalne.

Niektóre samorządy uznają z góry wszystkie bezdomne zwierzęta za "zagrożenie", korzystając z furtki prawnej: takie zwierzę nie musi mieć zapewnionego miejsca w schronisku. W praktyce oznacza to, że można je po odłowieniu zabić.

Obowiązek sterylizacji wykonuje się w niewielu schroniskach i to głównie zwierząt idących do adopcji. A przecież sterylizacja najlepiej i najtaniej zapobiega bezdomności psów i kotów.

Za samorządy wykonują pracę wolontariusze lub stowarzyszenia często przeganiani i wyszydzani zarówno przez mieszkańców danej miejscowości jak i urzędników.


Co proponuję? Idź na wybory i wybierz mądrze. Ale zanim zagłosujesz na jakiegoś kandydata przeprowadź małe rozpoznanie: 

Sprawdź czy twój kandydat jest “zwierzolubny”.

Dowiedz się co dany kandydat zrobił/robi lub zamierza zrobić na rzecz bezdomnych zwierząt.

Sprawdź jak w twojej gminie realizowany jest program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania ich bezdomności.

Sprawdź czy twój samorząd zapewnia bezdomnym zwierzętom miejsca w schronisku dla zwierząt i dowiedz się jakie tam panują warunki.

Dowiedz się czy w twojej miejscowości oprócz odławiania, umieszczania bezdomnych zwierząt w schronisku i utylizacji martwych zwierząt prowadzi się rzeczywistą opiekę nad wolno żyjącymi zwierzętami (w tym ich dokarmianie, sterylizację, pomoc w zimnych miesiącach poprzez udostępnianie schronienia).

Sprawdź jak gospodaruje się pieniędzmi, które powinny być przeznaczane na rzecz bezdomnych zwierząt, jakie to są kwoty i czy większość z nich nie idzie wyłącznie na pensje “odławiaczy” zwierząt i pracowników schronisk.

Sprawdź czy samorząd prowadzi edukację lokalnej społeczność na temat szacunku dla zwierząt oraz problemu bezdomności.

Dowiedz się czy samorząd współpracuje z miłośnikami zwierząt, organizacjami i wolontariuszami pomagającymi bezdomnym i wolno żyjącym zwierzętom i czy takie osoby mogą liczyć na wsparcie

Dowiedz się jak służby reagują na przypadki złego traktowania zwierząt.


To nie wyczerpuje oczywiście wszystkich problemów ani nie podaje na tacy gotowych rozwiązań ale od czegoś trzeba zacząć aby móc pobudzić dyskusję nad tematami dotychczas zamiatanymi pod dywan, zaktywizować ludzi do działania a przede wszystkim uruchomić myślenie. 

Wybierzcie mądrze! Głosujcie na zwierzolubnych!

O to prosi Was Ojczymatka...

PS Nie startuję w wyborach, nie reprezentuję żadnej listy czy opcji i za nikim nie agituję.


poniedziałek, 20 października 2014

Filmy dla kotów

Nie znam zbyt wielu ludzi, którzy lubią sprzątać.Nie wiem jak to jest u innych facetów ale mnie domowe porządki relaksują. Włączam sobie głośno muzykę, jakiś koncert na DVD albo audiobooka i "jadę na szmacie" :) Przyznam jednak, że ostatnio mocno mi to zbrzydło z powodu wciąż trwającej u nas inwazji , która wymogła na nas częstsze i intensywniejsze gruntowne sprzątanie, odkurzanie, mycie, pranie, przesuwanie mebli i zaglądanie w kąty i szparki z odkurzaczem, mopem, szmatką, nożem, sprayem...

Do tego nasze wszędobylskie koty, które to zaglądną do wiaderka z wodą, to wskoczą za przesuwany mebel to ukradną szmatkę lub wrzucą swoją zabawkę za dopiero co dosuniętą do ściany szafę... Trochę spokoju jest gdy włączam odkurzacz. Jak każdemu kotowi to urządzenie kojarzy im się  z ryczącym potworem, który chce ich pożreć. Czmychają przed nim i skulone bunkrują się w przerobionych na domki pudełkach. Trudno jednak samemu zaakceptować jego świdrujący dźwięk dłużej niż powinno się a i o słuchaniu muzyki w tym czasie nie ma przecież mowy.

Znalazłem jednak rozwiązanie jak i czym zająć koty by w czasie sprzątania i niebezpiecznego dla nich przesuwania mebli nie przeszkadzały i aby przypadkowo nie zrobić im krzywdy. Znalazłem w internecie wiele filmików nie o kotach ale przeznaczonych dla kotów. Dziobiące ziarno ptaki, biegające wiewiórki, pływające rybki czy mrowie świerszczy to dla kotów niemal oscarowa produkcja a gdy okraszone to jest rzeczywistym dźwiękiem i naturalnymi odgłosami "aktorów" to mamy pełne zauroczenie kocich widzów.




Puszczonymi w pętlę filmikami "kupiłem" sobie u moich kotów ponad pół godziny spokoju :) Poniżej znajdziecie próbki takich filmików:


 

 


Ostatni raz widziałem taką fascynację moich kotów filmem gdy oglądaliśmy historię... pasterza, młodej kozy, drzewa oraz kawałka węgla... czyli "Le quattro volte" przesłanym nam na DVD przez Gosiankę Wrocławiankę.

Swoją drogą, intryguje mnie, jak koty odbierają obraz z ekranu telewizora lub monitora i czy tak bliskie, niemal z nosem przy ekranie, przesiadywanie przed tymi urządzeniami ma podobnie jak dla ludzi zły wpływ na ich wzrok.


Dziś, tj. 20 października, przypada trzecia rocznica odkąd przygarnęliśmy Mefisto ze schroniska. Był wówczas około 2-letnim kocurkiem:


Tak więc, dziś możemy świętować jego teoretycznie piąte urodziny. Mefisto przygotował nawet listę spodziewanych prezentów ale porwała ją Moira :)



Wątek adopcyjny c.d.

Jak już zapewne wiecie, Łowca znalazł dom:



...a Burasek Piszczałek przebywa teraz w lecznicy tak by trafił do kogoś kto zechce się nim zaopiekować całkiem zdrowy oraz wysterylizowany. Odbieram go w środę. Tymczasowo trafi do mojej koleżanki ale wciąż szukam dla niego domu na stałe.


To wspaniały, sympatyczny i bardzo przyjazny kocurek. Każdy kto się z nim zetknął jest nim zauroczony ale co z tego skoro na samych zachwytach się kończy.

Pragnę tutaj coś wyjaśnić. Rozpocząłem akcję adopcyjną dla Łowcy i Piszczałka ponieważ te koty znałem, doglądałem je, dokarmiałem, zżyłem się z nimi i niejako przyjąłem na siebie za nich odpowiedzialność. Stąd nie tylko intensywne poszukiwanie dla nich domu ale też znalezienie możliwości podleczenia ich z typowych dla bezdomnych kotów przypadłości i dbanie o to by nie trafiły do kogoś przypadkowego lecz rzeczywiście kochającego koty, tzn. rozumiejącego ich potrzeby i będącego świadomym obowiązków.

Przyjmując pod mój dach Mefisto, Morfeusza i Moirę wziąłem na siebie wielką odpowiedzialność za ich byt, zdrowie i rozwój. Przygarnięcie kolejnego zwierzaczka to nie tylko obciążenie finansowe ale też czynnik wpływający na jakość opieki nad moimi kotami. Zawsze poświęcałem im mnóstwo uwagi, by oprócz zapewnienia im podstawowych potrzeb również być dla nich kompanem, stymulować ich rozwój psychiczny i zachowania socjalne. Muszę więc określić jakąś granicę bo nie mogę być Ojczymatką dla każdego napotkanego kota kierować się należy nie tylko sercem ale również rozsądkiem. 

Oczywiście, w miarę możliwości będę nadal dokarmiał bezdomne koty czy pomagał przy znajdowaniu im domów (czego dowodem jest poniższy apel). 

Przechodząc do rzeczy, jeśli chodzi o adopcje to najważniejszy jest dla mnie los Piszczałka i zapewnienie mu szczęśliwej przyszłości. Każda dodatkowa akcja będzie rozsądnie przeprowadzona, by realnie i namacalnie pomóc ale by obyło się to bez wyrzeczeń i na pewno nie kosztem moich podopiecznych. Jeśli będę w stanie załatwić środki na leczenie i żywienie innych kotów to z pewnością to uczynię - teraz mogę jedynie rozpropagować apel sześciu przemyskich kociąt.



Kocięta trafiają oczywiście do zakładki "Przygarnij mnie..."
czyli:


oraz dodane do wydarzenia "Koty z Przemyśla poszukują domu" na facebooku:

https://www.facebook.com/events/1489780181291731

Matka z sześcioma kociętami pojawiła się na ul. Malawskiego w Przemyślu w lipcu. Od tej pory koczuje na balkonie pani Teresy, która dokarmia je i dogląda. Nie ma jednak możliwości zabrania całej szóstki (plus matka) do domu. Matka wymaga sterylizacji by co kilka miesięcy nie wydawała na świat równie bezdomnych kociąt...




W tej rozkosznej gromadce 4-5 miesięcznych kotków jest... 

...czarna kotka..


... biało bura kotka...


...biało czarny kocurek...


... a także czarny kocurek, prawdopodobnie biało czarna i czarno biała kotka...



poniedziałek, 13 października 2014

Ojczymatka zastępcza...

Przerywam chwilowo tawernianą kwarantannę blogową bo temat ważny i pilny. Wprawdzie od kilku dni mamy polską złotą jesień z całkiem sympatycznym słoneczkiem ale nic nie powstrzyma nadchodzących zimnych i deszczowych a potem mroźnych i śnieżnych miesięcy. My i nasze udomowione koty zagrzejemy swe dupalki przy kaloryferku lub zagrzebiemy się pod kocykami ale dla bezdomnych czy wolno żyjących zwierząt nadchodzi trudny okres a chłód i mróz jak co roku zbierze swe okrutne żniwo.

Jak wiecie, jestem Ojczymatką dla trzech cudownych kotów, które wypielęgnowane, wypieszczone, zdrowo odżywiane i otoczone opieką żyją w najlepszych jakie mogłem dla nich stworzyć warunkach. Jak każde z Was, codziennie spotykam jednak jeszcze inne istoty, którym nie dane jest zaznać ciepła domu i miłości, porzucone, niechciane, często okaleczone i chore. Mimo moich skromnych możliwości nie potrafię przejść obok nich obojętnie, zawsze przystanę choć na chwilę, dotrzymam im towarzystwa, nakarmię ale wiem, że to zdecydowanie za mało. Owszem, wśród nich są i takie koty, które świetnie radzą sobie w środowisku miejskim, oprócz tego, że są dokarmiane przez przychylnych im ludzi, to potrafią też same o siebie zadbać, urządzając polowania i nocując w przyjaznych im miejscach. Grzechem byłoby wyrywanie ich z tego świata i udomowianie na siłę. Są jednak i takie, które zostały porzucone jak niepotrzebna rzecz, nieporadne, skrzywdzone, wystraszone po traumatycznych przejściach lub wręcz przeciwnie zbyt ufne a tym samym podatne na krzywdy, które mogą doznać od ludzi.

Chcę Wam dziś zaprezentować moją gromadkę ulicznych kotów, z którymi się przyjaźnię, z wiarą, że może któryś z nich znajdzie dzięki Wam dom zanim mrozy wyciągną po nie śmiertelne pazury  lub spotka je krzywda od ludzi...


Łowca...

Przesympatyczny kot, który od kilku miesięcy biega po przemyskim rynku starego miasta. Jest wytrawnym łowcą, który nie przepuści żadnemu gołębiowi. Lubi mi siadać na kolanach, czasem też wskakuje na plecy skąd ma najlepszy widok na te "latające szczury miejskie".




Zbyszek Kieliszek...

Drugi z kotów rynkowych jest bliźniaczo podobny do Łowcy. Mają taką samą "fryzurę" i są podobnie towarzyscy. Początkowo myślałem, że to jeden i ten sam kot ale po bliższym zapoznaniu widzę występujące między nimi różnice. Przypuszczam, że są rodzeństwem. Jest to kot, którego poznałem w... pubie. Podszedł do mojego stolika, wskoczył na kolana i rozkosznie mrucząc towarzyszył mi przy paru kolejkach. Widzieliśmy się tak kilkukrotnie ale od jakiegoś czasu go nie spotykam.


Burasek Piszczałek...

To mój ulubieniec. Czeka na mnie codziennie rano pod kamienicą, w której mam biuro. Na mój widok wydaje donośne odgłosy paszczowe. Jest gadatliwy, miaucząco referuje mi swoje przygody lub żałośnie gani za moją nieobecność. Jest młody a po jego zachowaniu można wnosić, że ktoś się go po prostu pozbył. Jemu w pierwszej kolejności pragnę znaleźć dom bo okolica jest niebezpieczna a ściąłem się też z paniami, które go ciągle przeganiają ze skwerku, krzycząc na niego, tupiąc i próbując go kopnąć. Staram się go karmić będąc przy nim tak by nikt go nie skrzywdził ale zdarza się, że się mijamy i wtedy zostawiam mu jedzenie w miseczce, które niestety ciągle mi te panie wyrzucają. Jest mniej zaradny od Łowcy a przez to, że przyjazny i ufny to szczególnie podatny na skrzywdzenie.Rewiry Buraska i Łowcy częściowo się pokrywają i czasami dochodzi między nimi do bójek.







Rudasek...

To kot, teoretycznie posiadający jakichś opiekunów. Wspominam o nim bo należy do mojej przyszywanej gromadki "moich" kotów. To pieszczoch, który lubi jak się koło niego kładę na chodniku :)



Bengal...

To kot, który podobnie jak Burasek wymaga jak najszybszej adopcji.To  jednoroczny kot z hodowli.  Przebywa w nieodpowiednim domu ale nie będę tu wchodził w szczegóły. Jego tzw. "opiekunowie" chcą się go pozbyć. Jest zestresowany ale to piękny i miły kot, który potrzebuje ciepła i serdeczności.



PS Przyjęcie kolejnego kota do Tawerny jest poza moimi możliwościami a same dokarmianie przeze mnie tych cudownych istot to zdecydowanie za mało wobec zbliżających się zimnych miesięcy oraz okrucieństwa czy bezmyślności ludzi.

Proszę o udostępnianie moich banerków i podlinkowanie ich do zakładki
"Przygarnij mnie..."
czyli:




link do tego banerku tutaj >>>

link do tego banerku tutaj >>>

Wydarzenie "Koty z Przemyśla poszukują domu" na facebooku:

https://www.facebook.com/events/1489780181291731

Wątek na forum Miau:

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=165325



Aktualizacja!

16.10.2014. Miło mi poinformować, że Łowca znalazł dom. Zupełnie niezależnie ode mnie trafił do podprzemyskiej miejscowości Pikulice. Moja dobra koleżanka Gosia przekazała mi zdjęcia Łowcy w jego nowym domu Przy najbliższej okazji udam się tam do niego z wizytą:


Burasek Piszczałek przebywa teraz w lecznicy tak by trafił do kogoś kto zechce się nim zaopiekować całkiem zdrowy. Jest pod dobrą opieką weterynaryjną pana Barketa a leczenie go z typowych dla bezdomnych kotów przypadłości jest możliwe dzięki wsparciu Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt "Nadzieja". Zostanie jeszcze wykastrowany a ja szykuję wyprawkę dla niego i jego przyszłego opiekuna.Odwiedzam go tam codziennie ale wciąż szukam dla niego domu.






23.10.2014 Odebraliśmy Piszczałka z lecznicy i odwieźliśmy do mojej koleżanki Sylwii, która zobowiązała się przygarnąć go tymczasowo... ale już teraz czuję, że zostanie u niej na stałe :) To ogromna radość bo ten przemiły kocurek zanim trafił na ulicę musiał być kiedyś udomowiony, potrafi korzystać z kuwety, ma również świetne rozeznanie do czego służy klamka u drzwi i okien :) Ludzcy domownicy już go polubili a i sympatyczna gromadka zwierząt Sylwii przyjęła go bez agresji. W nowym, ciepłym domu szybko stanie na nogi, będzie do końca wyleczony z jego przypadłości a w przyszłym tygodniu poddamy go sterylizacji.