wtorek, 26 sierpnia 2014

Kolejny kwitnący patefon

To miał być wpis spacerowy. Mój urlop miał stać pod znakiem spacerów z moimi kotami, wędrówek z Mefisto po ciekawych zakątkach mego miasta i okolic, wreszcie chciałem zrobić plenerową sesję Moirze, bo dopiero w świetle słonecznym uwidacznia się jej prawdziwy kolor oczu i nie tak jednoznaczne umaszczenie. Tylko gdzie to słoneczko? Odkąd mam wolne leje i wieje. Nie muszę chyba dodawać jakie arie wyprawia pod drzwiami Mefisto, któremu kolejny dzień obiecuję spacer...

Jakby na pocieszenie, zakwitł mi kolejny kaktus. Równie pięknie i bardzo podobnie do pierwszego "patefonu" (Echinopsis subdenudata), którego zdjęciami cudownych kwiatów raczę Was co jakiś czas.

Prawdopodobnie jest to Acanthocalycium klimpelianum ale nie mam pewności. Kaktusy, które posiadam są podobnie jak moje koty "znajdami". Nie wybieram najpiękniejszych okazów z jakiejś "rasowej" hodowli. Najczęściej są to bezimienne, stłoczone gdzieś na sklepowej półce, ledwie żywe biedy. Tym większa dla mnie radość i duma, gdy udaje się je zreanimować i otoczyć taką opieką, że odpłacają mi po latach takim cudownym prezentem.


Proces wypuszczania "świderka" i kwitnienia również przebiegł podobnie jak u Echinopsisa:



Na pierwszy rzut oka trudno byłoby rozróżnić oba kwiaty. Oba nazwałem "patefonami" ale jednak budowa i wygląd zarówno pręcików jak i płatków jest inna. Dla porównania, nowo zakwitły (bardziej różowy) Acanthocalycium klimpelianum...


... oraz "weteran" kwitnienia Echinopsis subdenudata:


To co ich łączy, to niestety bardzo krótki czas kwitnienia - zaledwie jedne dzień. Ale to i tak radość dla mnie wielka móc obserwować to cudo natury. Echinopsis zakwitł mi w tym roku już trzeci raz i to w sposób zadziwiający, bo wypuścił jeden kwiat, za jakiś czas dwa kwiaty i wreszcie rekordowo, aż trzy równocześnie. Liczę, że Acanthocalycium "przypatefoni" mi podobnie :)

Morefusz i Moira z nowym "patefonem":




Dobra wiadomość dla tych, którzy mają kaktusy ale narzekają, że im nie kwitną jest taka: moje kaktusy zakwitły dopiero po 7-10 latach i to po zmianie ich dotychczasowego stanowiska. Cierpliwości a będzie Wam dane!

PS Moc ciepłych myśli kieruję ku Monice ("Po prostu koci świat"). Wyrazów wdzięczności za wsparcie oddać w sposób właściwy nie potrafię. Tym bardziej, że wiem, że borykasz się teraz z poważnym kłopotem. Dziękuję! A Rudziowi przekaż od nas Moniko kojące szepty. Trzymamy kciuki i wierzymy, że przy Twojej dobrej opiece, leczeniu przez fachowych i kompetentnych lekarzy oraz jego własnej kociej sile, będzie dobrze.




piątek, 22 sierpnia 2014

Wypoczyn

Mam dość. Potrzebuję odpoczynku. Od kilku lat powtarzał się taki sam schemat jak z dawnego dowcipu:

Przychodzi pracownik do pracodawcy z podaniem o urlop:
- Lubisz spocone kobiety?
- Nie bardzo...
- A ciepłą wódkę?
- Też nie...
- No widzisz, to po co ci urlop w lecie?

Kolejny rok bez urlopu? Nie tym razem. Niech się wali, niech się pali ale udaję się na dwutygodniowy wypoczyn. Właściwie to nigdzie się nie udaję bo zamierzam spędzić urlop w domu. Nigdzie nie wyjeżdżam nie tylko ze względów finansowych ale też dlatego, że nie wyobrażam sobie bym mógł zostawić na dłużej moją kocią gromadkę samą. Spędzając wolne po domowemu chcę im też wynagrodzić czas, którego z powodów obowiązków i pracy nie poświęcałem im odpowiednio dużo. Mam nadzieję, że pogoda będzie znośna, bez męczących upałów ale i bez deszczu, tak by wykorzystać ten czas na jak najczęstsze i najdłuższe spacery.


Mina Mefisto oczywiście trafia do naszego Paszczowiska>>>.




poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kaktusiara

Maleńka Moira już dość dobrze poznała nasze mieszkanie, zagląda do każdego kąta i wszędzie jej pełno. Gdy zmęczy się po harcach najczęściej można spotkać ją śpiącą na parapecie, owiniętą w doniczce wokół wysokiego aloesa.


Aloes jest nie tylko miejscem jej drzemek. Moira jest zwinna, skoczna i radosna. Można ją często przyłapać jak niczym wiewióreczka wdrapuje się na tego sukulenta.



Widać, że to jej ulubione miejsce bo na parapet przynosi swoje zabaweczki.


Rośnie moje maleństwo (waży już 800 gramów), co można zauważyć porównując poniższe zdjęcie...


.. z tymi zrobionymi dwa tygodnie wcześniej...



... ale wciąż jest kruszyną na tle któregoś z moich M&M'sów...


... ciekawe kiedy i jej dupalek przestanie mieścić się w doniczce...



Acha, mój wspaniały Echinopsis zakwitł ponownie. Z boku wypuścił też"potomstwo", które na wiosnę przesadzę do innej doniczki, by móc się cieszyć dwoma lub trzema kwitnącymi "patefonami".


Wyjątkowo zielono tu dziś u mnie. Na koniec wprowadzę więc troszkę więcej kolorów:




piątek, 8 sierpnia 2014

Moira - pierwsze tygodnie

Moira jest z nami dopiero dwa tygodnie. Wydaje się to być krótkim okresem ale to stanowi aż 1/3 jej dotychczasowego życia. Jest radosna, bardzo towarzyska i co najważniejsze zdrowiutka. Wczoraj przeszła swoje pierwsze szczepienie a za miesiąc je powtórzymy by nabrała pełnej odporności.

Ciągle jest maleńka ale na pewno urosła, nabrała trochę ciałka (przybyło jej około 300 gramów i waży teraz tych gramów 745), pokrywa się ładnym futerkiem (na początku była trochę wyliniała i sterczały jej włoski jak u jeżozwierza).

W świetle dziennym (w drodze do weterynarza) dostrzegłem, że nie jest smoliście czarna jak Mefisto. Jej futerko pokrywają prążki więc można powiedzieć, że jest czarno-czarniejsza :). Jestem ciekawy czy te prążki będą w przyszłości nadal widoczne czy znikną pod przykrywą czarnej sierści. Co raz bardziej są widoczne białe włoski pod szyjką tworząc niewielką koloratkę.

Po raz pierwszy w życiu mam pod opieką tak małego kotka i jest to cudny widok obserwować jej przemiany, których zanim stanie się dorosłą panną czeka ją jeszcze sporo. Urzeka mnie poznawanie kociego świata na nowo i odkrywanie jego tajemnic związanych z kocim dzieciństwem.

Dziękuję Wam za ciepłe słowa i myśli, motywację i wsparcie. Chciałbym przekazać szczególne ukłony w stronę Barbary z Lublina i Teresy ze Szczecina za wsparcie finansowe. Prezentuję Wam kilka zdjęć naszego nowego domownika a cały wpis chciałbym dedykować Wam moim blogowi przyjaciele.

Ulubione miejsce Moiry. Gdy nie wiadomo gdzie się podziała to szukam jej właśnie na parapecie za zasłoną, gdzie sypia owinięta wokół dorodnego aloesa.


Moira jest cudną iskierką co rozświetla każdy mrok.



Jest radosną i psotną kotką...




...czasami aż za bardzo psotną...
...w anihilacji kaktusów jest tak samo skuteczna jak Mefisto i Morfeusz...


... jednak gdy śpi nie wygląda jak kotek-demolka...




Dobrze czuje się w towarzystwie starszych "braci". Szczególna więź zaczęła ją łączyć z Morfeuszem. Bawią się razem, ganiają, biją na kocie łapki, nawet siadają i wylegują blisko siebie i w podobnych pozycjach.



Mefisto, jest trochę jakby z boku, ale ta jego hrabiowska postawa to jedynie fasada niewzruszonego twardziela. Chwile gdy bawi się cała trójka napawają mnie szczęściem.



Na dzisiaj to tyle i aż tyle. Dziękuję, że jesteście.


środa, 6 sierpnia 2014

Starszaki na spacerze

Wyprowadzka Lui Lu i niemal równoczesne pojawienie się Moiry dokonały małej rewolucji w naszej Tawernie. Koty cenią sobie stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Każda zmiana w ich najbliższym otoczeniu jest dla nich stresująca. Koty wyczuwają również nasze nastroje - one bardziej "słyszą" nasze myśli niż słowa i bardzo przeżywają nasze kryzysy, poirytowanie, frustrację, złość, agresję czy smutek. Staram się traktować całą gromadkę z jednakową uwagą, nie szczędzić żadnemu z nich pieszczot, zabaw, kontaktu ale siłą rzeczy najwięcej czasu i troski poświęcam malutkiej i nieporadnej Moirze.

Wprawdzie jej zadomowienie przebiega bez niemiłych ekscesów oraz nawiązuje się przyjaźń ze starszymi kocurami (szczególnie z Morfeuszem) ale cała sytuacja odbiła się na kocurach, które zrobiły się trochę smutne i osowiałe, swoją postawą i wzrokiem dając mi do zrozumienia, że trochę ich zawiodłem. Stronią teraz od głaskania, nie pozwalają wziąć się na ręce, potrafią nawet na mnie nasyczeć, warknąć lub rozdzierająco nakrzyczeć. Chcę im udowodnić, że owszem nasza gromadka pomniejszyła się i powiększyła równocześnie ale moja miłość do nich jest równie wielka i niezmienna.

Najlepszym sposobem jest wspólny spacer. Gdy zabieram na włóczęgę Mefisto i Morfeusza są bardzo szczęśliwi bo w tej chwili jestem tylko ja i któryś z nich. To nasz męski wypad, podczas którego moja uwaga jest skupiona wyłącznie na jednym z nich. Mamy tylko pecha do pogody. Gdy jestem w pracy żar leje się z nieba a po powrocie, gdy chcę zafundować starszym M&M'som spacer, przeważnie burza niweczy te plany. Gdy tylko to jest jednak możliwe zabieram chłopaków na spacer (nawet w nocy gdy przestanie padać) albo gdy nadal pada urządzamy z Mefisto przejażdżkę samochodem po mieście. Wtedy z dumą rozsiada się na fotelu pasażera lub moich kolanach i obserwuje przemykający za szybą świat.

Zatem dziś ukłon w stronę starszaków i prezentacja wyłącznie ich zdjęć z naszych spacerów.

Mefisto na spacerze:












Morfeusz na spacerze:









Jedno z niewielu zdjęć obu chłopaków razem na spacerze:


Nie mam pojęcia, jak czasowo wyrobię, gdy do moich spacerowiczów dołączy jeszcze Moira. Myślę, że wyznaczę każdemu z kotów inny dzień na spacer. Będą wychodzić rzadziej ale za to na dłużej. Tylko, że już wyobrażam sobie te potrójne arie pod drzwiami :)