poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Trawka łagodzi obyczaje

Kwiecień plecień. Wprawdzie nie przepadam za słońcem i wcale nie tęsknię za duchotą i letnim skwarem, ba, nawet lubię deszczowe dni a zimowe, snieżne dni wręcz kocham, to kwietniowe niezdecydowanie pogodowe, mocno mnie już irytuje. Jak ma padać to niech leje jak z cebra, konkretnie, z piorunami. A jak ma przygrzewać słoneczko, to niech już sobie świeci na całego, a nie że trochę posmaży, za chwilę chowa się za chmurami, jak pseudo cnotka, tu by chciała być macana a tu stawia opór macantowi. Ot co!

Takiej kwietniowej pleciugi doświadczyliśmy podczas ostatniego spaceru. Słoneczko smaliło sobie radośnie, Mefisto przeszczęśliwy tarzał się na rozgrzanym chodniku, gdy ni z gruchy ni z pietruchy, lunęło sobie bez ostrzeżenia. Gdy pierwsze krople zaczęły bombardować jego łebek, spojrzał na mnie z wyrzutem pt. "No i co robisz Patafianie?", jakbym to ja użył jakiejś zakamuflowanej sikawki! Następnie dostał przyśpieszenia lux-torpeda, co groziło uduszeniem smyczą albo moim pizgnięciem szczęką o podłoże.

Biorąc pod uwagę, takie pogodowe psikusy pogodowe, postanowiłem zasiać w domu trawkę, by podczas deszczowych dni, dać kocurkowi namiastkę podwórka. Szału nie ma, bo i być nie może, ze względu na to, że nie mamy balkonu a na parapetach królują moje kaktusy i legowisko/punkt obserwacyjny Mefisto.






Kocurek chętnie podgryza sobie trawkę (właściwie jest to owies)... tyle, że po przeżuciu kilku ździebełek, nachodzi go refleksja, że przecież na zewnątrz jest całe podwórko roślinek, więc biegnie pod drzwi i drze pyszczka jeszcze namolniej!

Przynajmniej przestał dobierać się do kaktusów, jak to bywało dotychczas:


Teraz kilka informacji "po co mięsożernemu kotu właściwie jest trawa" (nie do palenia przecież chyba, choć kto tam właściwie wie, co się kluje w głowie Mefisto):

- trawa uzupełnia dietę, bo zawiera witaminy, aminokwasy, sole mineralne,
- kot nie będzie pogryzał roślin ozdobnych, które mogą być trujące,
- trawa zawiera błonnik, który reguluje procesy trawienne,
- trawa pomaga wydalić z organizmu kulki włosów, które gromadzą się w przewodzie pokarmowym kota,
- naturalna trawa to zdrowa namiastka świata zewnętrznego dla niewychodzącego kota.

Nazwa "kocia trawka" jest trochę myląca, ponieważ do domowego wysiewu polecany jest głównie owies, pszenica, jęczmień lub ich mieszanki.


wtorek, 17 kwietnia 2012

Mr Lonely

Mefisto pozdrawia Czekoladowego Joe z zaprzyjaźnionego Klubu Kota Jasna 8 i łączy się z nim w ogólnej beznadziei szarego, smutnego i ponurego poranka. Sam w czterech ścianach. Duzi w pracy. Pusto. Nudno. Za oknem pogoda rozkoszna jak poranna sraczka. Myśli czarne jak sumienie episkopatu kłębią się w głowie. Złowieszcze skrzeki gawronów za szybą podkreślają tylko ten depresyjny stan...


Tylko te durnowate psy, beztrosko ujadają na podwórku, merdają ogonami, wywalając oślinione jęzory, majstrując kupala na chodniku, cieszą się jak zwykle niewiadomo z czego, jakby zatruły się sarinem lub innym gazem bojowym. Ich nie cechuje taka wrażliwość jak nas, koty. Prawda Czekoladowy?


Na zdjęciu Czekoladowy Joe z Klubu Kota Jasna 8

Trafnie podsumowałeś Przyjacielu:

"Nikt mnie nie kocha nikt...
Śpię w kuwetce
zwinięty w kłębek
nie wiem dlaczego
nikt mnie nie kocha nikt..."*

* Tekst:
Czekoladowy Joe z Klubu Kota Jasna 8

Choć, nie do końca tak jest, że nikt nas nie kocha, ale Duzi mogą sobie zaprzeczać ile wlezie. Co z tego, że kochają, jak my i tak się czujemy, jakby jednak i oni i cały świat odwrócił się dziś do nas tyłem i puścił w naszym kierunku wielkiego, śmierdzącego Bąka Zapomnienia. Ot co!

Lonely I'm so lonely,
I have nobody,
To call my own...


I'm so lonely, I'm mr. Lonely
I have noboooody,
To call my ooooowwnnn!!!






czwartek, 12 kwietnia 2012

Na pochyłe drzewo koty skaczą!

Mefisto, szelma, nicpoń, ladaco, birbant, spryciula i kombinator!

Polubiliśmy wspólne spacery, które stały się już naszym niemal codziennym rytuałem. Zresztą ten terrorysta i tak, by mnie zmusił swym niemiłosiernym darciem pyszczka pod drzwiami.

Na spacerku niby spokojnie, tu sobie skubnie ledwo co wyrosłej po zimie trawki, tam sobie przycupnie pod krzaczkiem jakimś, ptaszki poobserwuje, wytarza się na chodniku, pyszczek o murek poociera zostawiając informacje dla innych kotów, drzewko sobie podrapie. A cały czas czujność rewolucyjna zachowana, radarek włączony, rozpoznanie terenu cichaczem przeprowadzone, dziura w siatce zanotowana, wysokość i pochyłość drzewek zarejestrowane...

I czmychnął był sobie na drzewo. Tu niby obwąchiwać kolejne drzewko zaczął, korę niby od niechcenia pazurkami drapnął, czujność moją uśpił! Ja z twarzą wbitą w drzewo, ręką jedną wysoko wyciągniętą smycz próbuję utrzymać, drugą ręką macam niezgrabnie po tyłku, telefon wyciągnąć próbując. Dzwonię po Lui: "Kot na drzewie, pomóż go ściągnąć!". Lui: "Jak to na drzewie? Ty to już całkiem porąbany jesteś!". Zbiegła w kapciach na podwórko, wdrapała mi się na plecy. A Mefisto zadowolony mruczy sobie na drzewie, lekce sobie waży moje "Złaź chujago na ziemię!", coraz wyżej wdrapać się próbuje, smycz naprężona maksymalnie, uduszeniem go grozi. Nie puszczę przecież, zaraz obok siatka, ulica, miasto i tyle byśmy go widzieli....

Widok kota prowadzonego na smyczy dla wielu jest wystarczająco komiczny. Wiele osób reaguje śmiechem lub przynajmniej zdziwieniem. Sąsiedzi też się ze mnie podśmiechują, za plecami pewnie pukają w głowę, że z kotem na spacer, w szelkach.  Choć sami mają jakieś szczekające dupą chyba łajłajki, w każdym razie ja nie wiem, gdzie przód to ma a gdzie tył. To cóż to dla nich był dopiero za cyrk: stojący w rozkroku, z przyciśniętą do drzewa i rozpłaszczoną na korze twarzą długowłosy świr, na jego ramionach w jednym kapciu póbująca złapać równowagę dziewoja, a w konarach drzewa kot-szyderca, drący się w niebogłosy, głośno protestujący wobec prób ściagnięcia go z wierzby.

PS. Powtórka, choć nie tak karkołomna, była podczas wspólnej nocnej wyprawy po szlugi na stację Statoil. Tym razem, wdrapał się na siatkę, bo chciał sobie skóty do domu zrobić. Szkoda, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia, bo wyglądał super mroczno, czarny, uczepiony jak nietoperz siatki, niemal z wampiryczną szybkością piął się w górę....






sobota, 7 kwietnia 2012

Pavarotti...

Mefisto - głośniomiauczący zestaw multimedialny:

Model: "Meow" Pavarotti z 2010 roku
Wbudowane funkcje głosowe: playlista miauknięć różnych w trybie "repeat"
Tryb pracy:  "od zmierzchu do świtu" i "od świtu do zmierzchu".
Aktywność: całodobowa (24h/d),
Uruchamianie: automatyczne
Wyłącznik: brak
Funkcja "mute/wycisz": brak

Krótka prezentacja możliwości głosowych Mefisto, który otrzymał od nas nową ksywkę "Mefisto Pi...ny Pavarotti". Włączcie głośniki, zaproście na projekcję swoje koty... będą zachwycone...



Dla wszystkich melomanów, miłośników kocich arii i bywalców Tawerny "Koci Pazur Baldrick'a" dedykacja od Mefisto/Luciano "Meow" Pavarottiego:



niedziela, 1 kwietnia 2012

Psy i koty. KOTmiks

Miło mi przedstawić nowego bohatera moich KO(T)miksów, Makulę, gekona mojego brata, którego poznaliście w poście "Gadzina".

Dziś w dosyć niewdzięcznym charakterze, ale jak na debiutanta, to i tak duża i znacząca rola. Na tyle brawurowo zagrana, że z pewnością dostanie angaż w kolejnych KO(T)miksach.


Aby lepiej oglądać na ekranie, podzieliłem na dwie części.

Strona 1:


Strona 2: