czwartek, 2 maja 2013

Kocury na spacerze

Znów troszkę nas nie było na blogu. Nie dziwcie się, tak długo czekaliśmy na "wiosnę", że korzystamy teraz z każdej chwili, by poprzebywać na świeżym powietrzu. Nie ukrywam, że nasze codzienne spacery wynikają nie tylko z naszej chęci wyjścia z domu lecz często są też wymuszone donośnym miauczeniem naszych kocurków. Mefisto - wiadomo, doświadczony wędrowca, z którym wydreptaliśmy po naszym mieście setki kilometrów w ubiegłym roku. Teraz dołączył do niego Morfeusz, który posmakował spacerowej przygody i razem ze swoim starszym "braciszkiem" urządzają zgodnie gorzkie żale pod drzwiami w przedpokoju.

Dziś, sporo zdjęć z ostatnich spacerów. Szykuje się cała seria spacerowych wpisów na blogu. Czy będzie monotonnie? Chyba nie. Nie dreptamy w tych samych miejscach, zawsze coś ciekawego się zdarzy, a to awantura z jakimś pieskiem lub innym kocurem, a to nieśmiałe zaloty do napotkanej kotki. Docieramy też do niezbadanych przez nasze kocury części miasta - postaramy się też odwiedzić bliższe lub dalsze jego okolice.

Mój kodeks spacerowy, czyli zbiór porad i wskazówek jak prawidłowo wyprowadzać kota na spacer, sprawdził się również w przypadku Morfeuszka. Pamiętajmy tylko, że to co dla Mefisto jest już rutyną - dla Morfeuszka to nowość. Młodziak poznaje dopiero otoczenie, oswaja się z chaosem zewnętrznego świata.

Początkowo Mefisto dreptał za Morfeuszem krok w krok. Troszkę przez zazdrość, że zabraliśmy na spacer również młodego, a to przecież terytorium hrabiego Mefisto!




Nie opanowaliśmy sztuki wyprowadzania dwóch kotów naraz (tzn. jeden opiekun z dwoma kotami na smyczach). Ale jak widać na zdjęciach poniżej próby podejmowaliśmy :)





Nie wydaje mi się, by było to możliwe przy dwóch tak różnych kocich temperamentach - choć i tak jak obserwuję matki z rozwydrzonymi bachorami to myślę, że w porównaniu do nich - nam z kocurami idzie zdecydowanie lepiej :).

Wychodzimy więc z kocurami na zmianę lub po prostu ja biorę Mefisto a Lui Morfeusza. To daje nam większy komfort spacerowania a i smyczki się nie plączą gdy jeden ciągnie w jedną stronę a drugi w przeciwną. Morfeusz rejestruje nowe doznania, czasem się czegoś przestraszy i ciągnie do domu a doświadczony Mefisto w tym czasie z dumą obchodzi swoje rewiry. Co jakiś czas jeden albo drugi postanawia sprawdzić co porabia braciszek lub pragnie podzielić się jakimś znaleziskiem lub obserwacją. Podbiegają wtedy do siebie, ocierają noskami, by wymienić informacje i sprawdzić czy u drugiego wszystko w porządku.




Morfeusz coraz lepiej radzi sobie na spacerach. Jest bardzo ciekawy świata i coraz odważniejszy. Początkowo dreptał tylko w jednym zakątku, w którym czuł się bezpieczniej. Teraz zapuszcza się coraz dalej, by zwiedzić niepoznane okolice naszego domu. Ciężko go tylko uchwycić na zdjęciach, bo jest troszkę jeszcze nieobliczalny jeśli chodzi o utrzymanie jednego kursu i często zmienia kierunki :)





Myślę, że to kwestia jeszcze kilku spacerów i jego przekonania się, że z nami jest bezpieczny. Za niedługo będzie takim starym wyjadaczem spacerowym jak Mefisto. Moja czarna pantera na spacerach wreszcie jest w swoim żywiole. Obchodzi znajome mu rewiry, sprawdza każdy zakątek - w końcu ponad pół roku nie miał nad nimi kontroli z powodu przedłużającej się pseudo zimy. Znów z rozkoszą, jak widać na poniższych zdjęciach, trupta sobie po okolicy, tarza w piasku, podgryza trawkę, ociera o murki, drapie drzewka, zagląda w zakamarki i odwiedza dobrych znajomych z ubiegłorocznych spacerów.















17 komentarzy:

  1. No to ładnie się Morf zaadaptował do nowej sytuacji. Mądry kotek. :) Fajnie wyglądacie z tymi futrami na smyczach. Oglądając fotki, cały czas myślałam o tym, jak zareagowaliby autochtoni z naszej wsi, gdybym tak zaczęła sobie spacerować z naszymi kotami. I tak nas tu już chyba mają za cokolwiek ekscentrycznych... :)

    Życzę Wam pięknej pogody na spacery. Pozdro. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie w ogóle dziwnie reagują na widok kota na smyczy, choć sami chadzają z psami podobnymi do szczura albo takimi co nie wiadomo gdzie morda a gdzie dupa :) A Morfeusz pozytywnie mnie zaskoczył - wydawało mi się, że będzie z nim problem na spacerach, bo taki dzikusek :)

      Usuń
  2. Piękne kociszcza zwłaszcza w tej bujnej trawie :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, choć jeszcze nie zdążyło się po zimie pięknie zazielenić - kurcze a mówimy o maju, gdzie powinno już wszystko pięknie kwitnąć. Zajrzymy z kocurkami do Parku Zamkowego jak tam radzą sobie roślinki i wiewióry po tak długiej zimie.

      Usuń
  3. Ale ja tym kocurkom zazdroszczę .
    Balkon!!! Balkon się może schować...
    Nie ma to jak własnymi łapinkami dotykać ziemi i roślinek ....wszystko obniuchać nosem, a i czasami spróbować zębami.
    Piękne lato przed Wami , oby kociaki zdrowe były :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, dzięki kocurom i ja własnymi "łapinkami" badam czasem to co przeważnie pod nogami :) Ale w przeciwieństwie do nich to do buzi nie biorę tego co przypełznie :))) A balkon i tak by się przydał, bo nie jestem w stanie spędzać z nimi na powietrzu całych dni, czyli tak jakby chcieli :)

      Usuń
  4. Mnie tam na pewno nie znudzą dalsze relacje ze spacerków. Miło patrzeć jak są szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemek, określenie "budyniowy świat" robi zawrotną karierę na blogowsiku. Jego autorstwo jest przypisywane a to mnie, a to innym osobom, a przecież jest Twoje. Przybywam z wnioskiem abyś, jeśli Ci na tym zależy, napisał na ten temat post, czy w jakiś inny sposób przyznał się do autorstwa. Zawsze będę mogła odesłać zainteresowanych do Ciebie, do posta i sprawa będzie jasna ;-)
      (tak było np. u Igi http://japoziomka.blogspot.com/2013/05/cisza-jak-makiem-zasia.html?showComment=1367665359348#c1971672802694787800)
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
    2. Hah, a niech sobie używają, hasło nośne i idealnie odwzorowujące moje spojrzenie na internetową rzeczywistość :)

      A wiesz skąd się wzięło? Wiele lat temu pomagałem takiej młodej grupie chłopaków, którzy kręcili kiczowate parodie horrorów. Ich "produkcje" były totalnie głupie ale dobrze się przy tym bawili. W jednej z takich parodii główny bohater mordował budyniową młodzież - koszt filmu: 5 zł, czyli tyle ile butelka keczupu udającego krew i batonik zjedzony na planie filmowym :) Nasza współpraca zaczęła się, gdy nakręcili parodię teledysku jednego z zespołów, któremu wtedy menedżerowałem. Pamiętam jak skontaktowali się ze mną mailowo, bo chcieli się spotkać i zaprezentować ten teledysk. Ja dla jaj odpisałem im, że wieczorem będą w jakimś tam miejscu i żebym wiedział, że to oni, to mają do mnie podejść i podać hasło: "pamiętaj ty stara raszplo aby nie brać rozgrzanej lutownicy do ust". Wyobraź sobie, że przejęli się tym razem, ale nie mogli zapamiętać hasła i rzeczywiście podeszli do mnie w umówionym miejscu i wyrecytowali to "hasło" z kartki :))). Polubiłem ich i zacząłem jakoś tam pomagać. Trafiliśmy nawet do ogólnopolskiego wydania jakiegoś takiego tabloida "Twój weekend" albo coś. Na okładce była Britney Spears a w środku te chłopaki z plastikowymi mieczykami na rowerach i ja... grający pałkami na pralce Frani jak na perkusji na tle gustownego ręczniczka z delfinkiem :))))

      Usuń
    3. Fajna historia, choć brakuje mi jeszcze ideologii, która sprawia, że określeniem "budyniowy" nazywasz blogowy świat :)

      Usuń
    4. Hah! Obserwowałaś kiedyś ludzi jedzących budyń? Człowiek jedząc cokolwiek wygląda śmiesznie, ale pałaszując budyń jakoś szczególnie - trochę jak upośledzony w kaftanie :) Internet dawno już przestał być źródłem wiedzy czy też zbiorem ważnych, potrzebnych i ciekawych informacji. Zamienił się w wielki garnek budyniowej papki, którą internauci łykają bezrefleksyjnie, bez zastanowienia, bez sprawdzenia innych źródeł. Tak widzę mózgi współczesnych internautów: jak rozgrzebaną łyżeczką miseczkę budyniu. Oczywiście, sam też stosuję to określenie choćby dla naszego kocio-blogowego świata, tyle że w tym przypadku z przymrużeniem oka i jako sympatyczne określenie internetu :)

      Usuń
  5. Piękne te Wasze wyprawy :). My też byliśmy na spacerze z kotami, ale na razie tylko jeden raz. U nas też trzeba dwa na raz, więc musi być dwoje opiekunów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, wczoraj na spacerze Morfeuszek przeżył traumę. Mam durnych sąsiadów. Debil jeden wypuścił psa i zaczął go szczuć na Morfeusza. Bidulek do dzisiaj siedzi za firanką w domu, a Lui ma całą rozoraną twarz. Jak wrócę po pracy do domu to zrobię w bloku rozpizduchę!

      Usuń
  6. Super zdjęcia! Widać, że spacer sprawia przyjemność obu kocurkom! Postaram się zmobilizować któreś dziecko, żeby zrobiło zdjęcia Songa na spacerze.
    Dorwałam druida! Cztery pierwsze tomy! Właśnie zaczęłam czytać; kiedy skończę to napiszę, jak mi się podobało.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, obiecujesz i obiecujesz a fotki Songa na spacerze dalej nie ma :P

      Super, że dorwałaś Druida, mam nadzieję że Ci się spodoba, to bardzo lekka i sympatyczna lektura. Daj znać po przeczytaniu. Ciekawy jestem, czy zostaną wydane pozostałe części, bo czasem wydawnictwa przerywają w środku cyklu co mnie wnerwia straszliwie.

      Usuń
  7. Przeczytałam wszystkie posty spacerowe i obejrzałam zdjęcia - są świetne, koty takie szczęśliwe i pięknie spacerują :)
    Ciekawe jak będzie z Andrzejem, czy też tak ładnie będzie chodził i czy będą serenady pod drzwiami.Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Jeżeli Andrzej zacznie uprawiać serenady pod drzwiami to razem z Mefisto i Morfeuszem dołączy do grupy trzech tenorów :)

      Usuń