poniedziałek, 28 października 2013

Jesienne migawki spacerowe

Ależ cudnie się zrobiło. Prawdziwie piękna, złota polska jesień. Oczywiście musieliśmy skorzystać z tych być może ostatnich w tym roku słonecznych i ciepłych dni, za którymi z pewnością będziemy tęsknić gdy nastanie prawdziwie jesienna szaruga.

Bez zbędnych słów - galeria zdjęć z naszych ostatnich weekendowych spacerów:



















Też tak macie, że ciepełko sprawia, że robicie się błogo senni? Jak zauważyliście na powyższych kompilacjach Mefisto głównie wygrzewał się na słoneczku rozkosznie przy tym ziewając (miny oczywiście trafiają do "Paszczowiska"):


Morfeuszkowi jak zwykle nie udało się zrobić zbyt dużo zdjęć, bo zgodnie z jego preferencjami wychodzę z nim przeważnie po zmroku. To jedne z niewielu zdjęć Morfeuszka na spacerze w świetle dziennym:


Bardzo żałuję, że nie mogliśmy wybrać się do Parku Zamkowego - tam to dopiero jesień kolorami maluje przepiękne obrazy. Niestety, mój panzer wyzionął ducha, brak funduszy nie pozwala mi na naprawę a na nogach, z kocurami na smyczach, nigdy byśmy tam nie dotarli. 

Pozostało tylko powspominać ubiegłoroczne nasze wizyty w jesiennym Parku:








niedziela, 20 października 2013

Mefisto - dwa lata z nami

Mefisto jest już z nami dwa lata! 20 października 2011 r. adoptowaliśmy go ze schroniska dla bezdomnych zwierząt. Nie wiemy kiedy dokładnie się urodził - w dniu adopcji był około dwuletnim kocurkiem. Jeżeli był owocem marcowych uniesień miłosnych w 2010 r. to w rzeczywistości ma dziś około 3,5 roku. My jego urodziny świętujemy właśnie 20 października gdyż niejako narodził się wówczas na nowo.


Mefisto 2013:


Mefisto 2012:


Mefisto 2011 (kilka dni po adopcji, biedny, chory, wynędzniały po schronisku):


Mefisto w schronisku:


Kocham Go!!!



piątek, 18 października 2013

Remanent: Bracia patrzcie jeno...

Remanentu jesiennego ciąg dalszy. Dziś kilka zdjęć moich kocurów "zusammen do kupy" czyli wspólne zdjęcia Mefisto i Morfeusza.

Jak wiecie, lubimy z Lui Lu grać w gry planszowe i karcianki. Oczywiście nasze kocury koniecznie muszą nam przy tym kibicować:


Naszą ulubioną grą jest "Dominion. Rozdarte królestwo" (patrz tutaj>>>), w którą namiętnie łupiemy we dwójkę ale też w większej grupie - najczęściej z moim bratem i jego kobiałką, gdy tylko nas odwiedzają w Przemyślu.


Moje M&M'sy aktywnie uczestniczą w tych rozgrywkach... swoimi łapkami i noskami wprowadzając wiele elementów losowości i chaosu przez co gra staje się bardziej nieprzewidywalna i co za tym idzie ciekawsza :)



Jako, że większość gier wymaga więcej niż dwóch uczestników to staram się wynajdywać "gry na parę" tak by móc spędzić nad karcianką lub planszówką jakiś wieczór tylko z Lui bez całej tej otoczki typu "goście w dom - flaszka pusta". Ostatnio więc zagrywamy się w "Zombiaki"... Lui Lu jeszcze nie udało się ze mną wygrać (bez względu na to czy gram zombiakami czy ludźmi) ale nie dlatego, że jestem tak wytrawnym graczem... jak widać na poniższym zdjęciu w moim narożniku miałem potężne wsparcie w postaci Mefisto i Morfeusza:


Przy okazji, zaprezentuję Wam jedną z kart z gry "Zombiaki". Karta dla kociolubnych, czyli "wlazł kotek na grobek"...



Przyjaźń niejedno ma imię. Czasem po mieszkaniu fruwa futerko jednego lub drugiego, gdy ich zabawa przeradza się w bójkę. Nie są to jakieś drastyczne sceny, bo nie ma w tym agresji - ot chłopięce figle i przepychanki. 

Na co dzień kochają się jak bracia i wszędzie tam gdzie Mefisto - musi pojawić się również Morfeuszek:



Są jednak miejsca i zabawy w naszej tawernie zarezerwowane tylko dla Mefisto - jak np. wspinaczki wysokokaloryferowe...


...ale nie mogłoby być inaczej, gdyby Morfeusz nie asekurował przy tym swego starszego brata...



...a jak robić demolkę to również razem. Kartonowy domek, którym chwaliliśmy się jeszcze w ostatnim wpisie został unicestwiony na dobre przez moich łobuziaków...




Po wspólnych harcach, czas na posiłek - a jakże, również wspólny. Każdemu po równo, dla każdego wystarczy. Bez zazdrości, podkradania jedzenia czy odganiania od miski...


...oraz na spanko... Takie właśnie obrazki dwóch wtulonych w siebie M&M'sów lubię najbardziej.