Wizyty u weterynarza, mimo że to bardzo przyjazny i rzetelny fachowiec, nie należą do przyjemności: aplikowanie kolejnych medykamentów, kolejne golenie łapek celem pobrania krwi, wywracanie na różne strony, by zrobić zdjęcia rtg, itd. itp. - nic dziwnego, że Mefisto też ma dość. Gdy ściągam z szafy transporter, Mefisto już wie co go czeka i jak strzała pędzi, by skryć się w jakimś bezpiecznym miejscu. Nie ukrywam, że ten fakt wykorzystuję czasem, gdy Mefisto natarczywie i głośno urządza śpiewy pod drzwiami - pozoruję wtedy, że wyciągam transporter i mam na jakiś czas spokój.
Zastanawiam się czasem jak postrzega mnie mój Mefisto. Z jednej strony to glównie ja się nim opiekuję, majstruję mu jakieś zabawki, zapewniam rozrywkę, karmię i rozpieszczam. Z drugiej zaś strony mogę jawić mu się jako kat i dręczyciel, aplikując mu tabletki, zastrzyki, zakraplając oczka czy zapuszczając mazidłami uszka. Czasem kocur ucieka lub kuli się zalękniony, gdy widzi mnie zbliżającego się z jakimś "narzędziem tortur" w ręce. No cóż, taka niewdzięczna rola.
Choć Mefisto wydobrzał, nabrał ciała i jest pięknym kocurem to niestety powikłania po choróbskach sprawiły, że ma bardzo słabe płucka. Prawdopodobnie z tym problemem (przewlekłe zapalne/pozapalne zmiany w oskrzelach i płucach) będziemy walczyć jeszcze długo, być może już zawsze. Mefisto dusi się czasem i kaszle jak przy astmie. Stąd jestem zmuszony poddawać go kolejnej kuracji. Tym razem inhalować specyfikiem, który ma za zadanie pobudzić i wzmocnić jego płucka.
Istnieją "profesjonalne" inhalatory dla kotów, ale niedość że trudno dostępne, to są bardzo drogie, a ich wygląd i konstrukcja nie do końca jest przemyślana - są zbyt duże, niewygodne i odstraszają już i tak zestresowanego kota. Stworzyłem więc własnego wynalazka: pojemnik z lekiem do doustnego stosowania wziewnego połączyłem z plastikowym pojemnikiem (może być okrągły pojemnik po sałatce), wycinając odpowiedni otwór i uszczelniając taśmą.
Nie jest to przyjemne dla kota, dlatego po kilku niezbyt miłych próbach, czekam na odpowiedni moment, gdy Mefisto jest zrelaksowany, nie przenoszę go jak na powyższym filmiku w jakieś specjalne miejsce, tylko łagodnie głaszcząc i przemawiając aplikuję mu dawkę np. gdy sobie spokojnie leży na łóżku. Ważne jest też, by nie psikać kotu prosto w pyszczek: raz, że kot się wystraszy a dwa, dawka pod ciśnieniem pryska mu prosto w oczka. Przed przyłożeniem "aparatu" do pyszczka, zakrywam pojemnik dłonią, pryskam, preparat rozchodzi się po pojemniku w łagodną mgiełkę, którą potem w miarę spokojnie Mefisto sobie wdycha.
Płucka Mefisto:
29.10.2011
25.11.2011