Mr BALDRICK

Mr Baldrick (2004-2011)

 


Płeć: kocur
Rok urodzenia: 2004
Rasa: europejska
Umaszczenie: czarno-białe
Data śmierci: 21.11.2011
Przyczyna śmierci: Przewlekła niewydolność nerek (PNN)


Przygarnięty w wieku około 6-ciu lat przeze mnie razem z jego właścicielką Lui Lu. Przez 6 lat nazywany przez Nią Jazzem, gdy pod koniec sierpnia 2011 r. zagościł w mojej norce, ochrzciłem go mianem Dekla. Dekiel (ex Jazz) jako, że rodziły mu się różne szczwane plany (tak szczwane, że gdyby im doczepić ogon, mogłyby udawać lisa) został oficjalnie i ostatecznie namaszczony przeze mnie jako Mr Baldrick, na cześć Baldricka - jedynego syna hodowcy świn i kobiety z brodą - mojej ulubionej postaci z serialu "Czarna Żmija".

Całe życie miałem alergię na koty - tą rzeczywistą, objawiającą się kichaniem, zatkanym nosem, załzawionymi oczami, ogólnym złym sampoczuciem plus szczególne wyczulenie na specyficzny koci zapach. W zadymionej i zatłoczonej knajpie czy na ulicy potrafiłem wyczuć, że w pobliżu jest jakiś właściciel kota, mimo że nikt inny poza mną tego nie wyczuwał. Początkowo mocno się wzbraniałem przed przygarnięciem Baldricka, ale serce nie pozwoliło mi pozostawić go w jego dotychczasowym, pustym i zimnym domu. O dziwo, bardzo szybko się zaprzyjaźniliśmy. 

Zmienił się też mój stosunek do kotów, przez ten krótki czas z Baldrickiem uczyłem się patrzeć na świat kocimi oczami. Nawet taki ja - wydawałoby się "lajkonik" w kocich tematach, miałem świadomość tego, że opieka nad kotem to przede wszystkim obowiązek i rzeczywista odpowiedzialność i troska o tą istotę, dbanie o jego nie tylko oczywiste potrzeby jak spanie, jedzenie czy latryna, ale też ciągła obserwacja, regularne kontrolowanie stanu zdrowia poprzez choćby wizyty u weterynarza, dbanie o jego rozwój psychofizyczny czy zwykłą potrzebę zabawy. Zupełnie jak z dzieckiem. Stąd te wszystkie domki, legowiska, tunele, tory przeszkód i inne "atrakcje", które samodzielnie wykonałem. Stąd też decyzja o przygarnięciu Mefisto, jako kompana dla Baldricka.

Baldrick, gdy zbroił coś bardzo niedobrego i kapcia w ręku mym obaczył, stawał się mistrzem kamuflażu.

Lui, nie akceptując moich metod wychowawczych prowadziła wtedy ze mną taki dialog:
– Panie, jak możesz? Biedny kotek, co on ci zrobił?
– Taki już jest ten świat: pomiatany zawsze mści się na słabszym od siebie. Ja jestem wściekły, kopię kota, kot skacze na mysz, a mysz gryzie cię w tyłek.
– Au! Za co?
– Za nic. Jesteś ostatnia w łańcuchu mszczeniowym. No chyba żebyś chciała się na jakiejś wszy wyżyć.

Baldrick udał się do Krainy Wiecznych Łowów w dniu 21 listopada 2011 r. Czy żyłby jeszcze, gdyby trafił do mnie wcześniej? Niewydolność nerek nie pozostawia złudzeń. To smiertelna choroba - jest tylko kwestią czasu, tygodni, dni, może nawet miesięcy. Niektóre koty żyją nawet jeszcze z tym kilka lat, gdy odpowiednio wcześnie się zareaguje. Zniszczonych nerek nie ma szansy odbudować, jedynie co można to powstrzymać rozwój choroby. Te trzy miesiące pobytu Baldricka u nas, pozwoliły mi dostrzec, że mimo teoretycznie pięknego i zdrowego wyglądu, nie do końca jest z jego kondycją dobrze. Jednak wizyta u weterynarza zaskoczyła nas aż tak tragicznym wyrokiem. Niestety codzienne kroplówki, zastrzyki, medykalia nie mogły pomóc, wobec zatrucia organizmu toksynami, na tyle, że Baldrick przestał sam walczyć o swoje życie i przyjmować posiłki.

Będzie brakować mi przede wszystkim tego spokoju, który dawała mi opieka nad nim, tego jak witał mnie codziennie w progu słysząc, jak wstukuję kod do swego mieszkania, oraz jego porannych pobudek. Nauczył się rozróżniać dźwięk dzwoniącego telefonu od komórkowego budzika, przybiegając po drugiej dzwoniącej "drzemce" trykając mnie w policzek noskiem lub łapką (niestety nie odróżniał dnia roboczego od weekendu ;)

Przyroda chyba dba o równowagę. Życie za życie. Uczynię wszystko, by życie Mefisto było jak najdłuższe, zdrowe i szczęśliwe. Umarł król, niech żyje król!

Mam nadzieję, że knując swe najcwańsze z cwanych planów odnajdzie w Krainie Wiecznych Łowów swą wymarzoną rzepę. Baldricku, gdy spotkasz tam Franciszka z Haszyszu, przekaż mu, że chomąto z niego przepocone a nie Patron.

Poniżej zdjęcia Baldrick'a, które czarnożmijowy syn hodowcy świn i kobiety z brodą określiłby jako wyidealizowane przedstawienie romantycznych ideałów z uwzględnieniem realistycznego odzwierciedlenia idiosenkratycznych cech osobowych modela.



Siepień-Listopad 2011:




















8 komentarzy:

  1. Pięęęęęęęękny kotek, swoją obecnoscia napewno sprawił Wam wiele radosci. ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny. To on nauczył mnie miłości do kotów... Nigdy go nie zapomnę...

      Usuń
  2. Wcale nie wyglądał na chorego . Tak jak mój Filipek jeszcze parę dni temu :((
    U mojego A. miłość do kotów zapoczątkował pewien maleńki czerwony jak marchewka kotecek ,przyniesiony przez moją koleżankę z pracy o 5-ej nad ranem ;)
    To było ponad 20 lat temu . Niestety mieszkaliśmy wtedy na parterze i kotek wymknął się mojej mamie na podwórko. Zginął pod kołami auta - na chodniku . Dzieci które to widziały mówiły że facet zrobił to celowo !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyglądał, ale obserwowałem jak "zapada się" w sobie, stracił ochotę do wszelkich zabaw, bidny spał już tylko albo ganiał do kuwety co chwilkę, apetytu nie miał już wcale i przestał jeść cokolwiek. Nie mogę o nim zapomnieć i ciągle mam wyrzuty, że przynosząc do domu chorego Mefisto tym samym skróciłem życie Baldrickowi...

      Jak przeczytałem posta o Filipku, to aż mnie zmroziło. Nie chciałem się tam u Ciebie rozpisywać, żeby Cię nie dołować. Sama dobrze wiesz jak to się skończy. To co jednak daje jakiś pozytyw, to że Filipek jest "wszystkożerny", więc trzymajcie się bezwzględnie tej specjalistycznej diety niskobiałkowej.

      Co do tego kotka, o którym piszesz, nie jest to wymysł dzieciaków, że kierowca zrobił to celowo. Niestety z tego co słyszę wielu skurwieli celowo przyśpiesza przed zwierzęciem na drodze, a mało który w ogóle podejmuje się hamowania...

      Usuń
  3. Wspaniała asymetryczna mordka :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baldrick był cudownym kocurem. Na początku nie mogłem się przyzwyczaić do tej asymetrii ale dawała mu taki niesamowity urok. Gdyby wystąpił w kociej wersji Batmana mógłby zagrać Baldricka Dwie Twarze :)

      Usuń
  4. Śliczny Kociaczek i włascicielka również i te oczy mające głebie ,spojrzenie jak u mojego. Miałm jako dziecko takiego podobnego u babci na wsi jezdziłam co wakacje do niego przez całą Polskę.
    Zastanawiam się jak osoba mająca taką alergie ma tyle kotów,nie wspomne o tym blogu ile czasu pracy ,pomocy obcym osobom.Podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że z tą alergią to było tak, że póki nie było u nas żadnego kota, to kichałem, smarkałem, oczy łzawiły wszędzie tam gdzie wyczułem kota lub kogoś kto ma kota. Odkąd pojawił się najpierw Baldrick potem Mefisto i Morfeusz - jak ręką odjął. Nie wiem, czy wytworzyły się jakieś antyalergeny ale nie mam już z tym problemu :)

      Usuń