środa, 28 maja 2014

Wyniki badań Mefisto

Po półtora miesiąca oczekiwań otrzymaliśmy wreszcie wyniki badań wyciętej tkanki z pyszczka Mefisto.

Przypomnę w czym rzecz. Kilka miesięcy temu wyczułem na jego pyszczku zgrubienie, które początkowo wyglądało jak niewinny strupek. Powiększało się jednak, przybierając brzydką formę czarnego guzka, na którym wyczuć i dostrzec można było grudkowate twory (taki paciorkowaty/perełkowaty pierścień z suchym czopem po środku).

8 kwietnia wykonaliśmy zabieg usunięcia tego guza. Mefisto zabieg zniósł bardzo dobrze, rana goiła się szybko i ładnie więc po 10 dniach mogliśmy usunąć szwy bez żadnych komplikacji.




Bez specjalistycznych badań trudno było jednak orzec z czym właściwie mamy do czynienia.Wycięta tkanka została wysłana do badania histopatologicznego na Uniwersytet Przyrodniczy - Katedra Anatomii Patologicznej - Wydział Medycyny Weterynaryjnej w Lublinie.

Protokół badania:



Materiał: guz z okolic policzka kota. Kierunek badań: histopatologiczny.

Wyniki badania: W badaniu mikroskopowym wycinka guza stwierdzono zmianę nowotworową o charakterze raka przypodstawnokomórkowego (carcinoma basocelullare / basalioma) wykazującego niski stopień złośliwości (miejscowa złośliwość). Guz usunięty w całości z zachowanym marginesem tkankowym.

W zależności od punktu widzenia są to średnio dobre lub średnio złe wieści. Pocieszające jest to, że charakterystyczną cechą tego nowotworu jest tylko wyjątkowe występowanie przerzutów a jego złośliwość jest niskiego stopnia i ma charakter raczej miejscowy. Można jednak o nim powiedzieć, że jest nowotworem półzłośliwym. W zasadzie nie daje on przerzutów ale inwazyjny wzrost w głąb tkanek niektórych jego form może być przyczyną wznowy pooperacyjnej. Dlatego chirurgiczne usuwanie guza powinno przebiegać z wycięciem sporego marginesu zdrowej tkanki - wznowa miejscowa może być następstwem niecałkowitego wycięcia. W przypadku Mefisto wycięcie zostało wykonane prawidłowo z zachowaniem odpowiedniego marginesu tkankowego.

Ten rodzaj nowotworu jest dość często występującym u psów i kotów ale dotyczy głównie zwierząt starych lub w średnim wieku (Mefisto ma około 4,5 roku). Jest to zazwyczaj pojedynczy, niewielki, twardy i wolno rosnący guz umiejscowionym w skórze właściwej oraz tkance podskórnej głowy lub szyi. Skóra nad guzem może ulegać owrzodzeniu. Niektóre guzy zawierają dużą ilość melaniny i w związku z tym mogą być mylone z czerniakami --> taki wygląd guza Mefisto poddał pierwszą myśl, że może to być czerniak.

Jakie są przyczyny? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Dowiedziałem się jednak, że np.długotrwała ekspozycja skóry na promienie UV sprzyja rozwojowi takiego właśnie guza podstawno komórkowego. Czyżby nasze słoneczne spacery miały wpływ na rozwój tego nowotworu? Główka jest bardziej wystawiona na działanie promieni słonecznych ale byłaby to bardziej prawdopodobna odpowiedź gdyby dotyczyło kota białego. Z pewnością jednak ograniczymy spacery w pełnym słońcu - nowotwór ten choć o teoretycznie niskiej złośliwości budzi obawy przed nawrotem a słońce może stanowić dodatkowy stymulant do jego rozwoju...

Nie ukrywam, że jestem zły na siebie, że trochę wcześniej nie zdecydowałem się na zabieg. Dobrze, że nie zwlekałem dłużej bo za kilka miesięcy mogłoby być już bardzo, bardzo źle. Dokładnie obserwuję okolice pyszczka po zabiegu by w razie nawrotu szybko zareagować. Gdy spojrzeć w książeczkę zdrowia Mefisto to trudno uwierzyć ile on już w swoim krótkim jak dotąd życiu przeszedł ("Karta pacjenta - Mefisto")...


poniedziałek, 19 maja 2014

Na luzie

Na dobry (mam nadzieję) początek tygodnia oraz z życzeniami (być może wreszcie) ładnej pogody, kilka fotek.

Zaczynamy od najbardziej wyluzowanego towarzysza z naszej gromadki, czyli Kapitana Morgana:



A teraz kilka min moich paszczaków. Więcej śmiesznych, żałosnych lub żenujących fotek na naszym Paszczowisku >>>




Mój Echinopsis Subdenudata, którego nazywam patefonem zakwitł po raz trzeci i to znów podwójnie.


Kolejne etapy kwitnięcia:





Szkoda, że te pięknym widokiem obdarza nas tylko przez dobę...


Piękny kaktus ale moim ulubionym jest Mammilaria, który urzeka mnie mrowiem malutkich, cudnych kwiatuszków - rozkwitają mi kilka razy rocznie i utrzymują się długimi tygodniami...



Niestety są to jego ostatnie zdjęcia... bo ktoś się mym kaktusem "zaopiekował" (czyt. ukradł)... Dodam tylko, że aby ten kaktus osiągnął taki poziom kwitnięcia musiałem go pielęgnować 7 lat...





wtorek, 13 maja 2014

Morfeusza zdjęć kilka

Jutro wybieram się do lecznicy po odbiór wyników badań wycinka tkanki, którą pobraliśmy z pyszczka Mefisto (patrz: Mefisto po zabiegu cz. 1 i cz. 2). Nie ukrywam, że skręca mi żołądek z nerwów ale wierzę, że wszystko będzie dobrze. Dziś, aby odsunąć od siebie niepokojące myśli, kilka nie prezentowanych jeszcze zdjęć Morfeusza.



Morfeusz, parapet i moje kaktusy. Mimo, że chłopaki mają w drugim pokoju wolny parapet, cały dla siebie, ze specjalnie przygotowanymi dla nich legowiskami, to Morfeusza nieustannie można przyłapać podczas próby usadowienia jego dupalka pomiędzy doniczkami na parapecie w sypialni.


Morfeusz ostatnio odkrył, że frajdę sprawia nie tylko obserwowanie wirów jakie tworzą się podczas spuszczania wody w kibelku, kapiąca woda z kranu w wannie czy prysznica ale również umywalka, do której można wrzucić piłeczkę, pobawić się korkiem lub poprzestawiać szczoteczki do zębów.


Uwielbiam go w roli śpiocha...



...najbardziej lubię gdy zasypia pomiędzy moimi udami - tak robi zawsze gdy oglądam jakiś film lub koncert na DVD.


Jak każdego kota, ciekawi go wszystko co ma związek z jedzeniem, nawet gdy jest to niejadalna dla niego zielenina.



Morfeusz to stały kibic podczas naszych rozgrywek karcianych, planszówkowych czy przy próbach ułożenia puzzli.


Jego wszędobylskość to kolejna bardzo kocia cecha.


Na koniec, coś z zupełnie innej beczki. Refleksja po obejrzeniu tegorocznej Eurowizji...




czwartek, 8 maja 2014

Spacery z Kapitanem Morganem cz.3

Nie wiem jak spędziliście długi weekend - zapewne jak większość sympatycznie. Ja i moi współpracownicy przez te cztery dni byliśmy w pracy, niemal całodobowo każdego dnia. Choć to dla nas nie pierwszyzna, jesteśmy zmęczeni, sfrustrowani, niewyspani. Od poniedziałkowego poranka zaczął się normalny tygodniowy kierat a i szykują się kolejne pracowite weekendy. O urlopie pewnie znów mogę zapomnieć lub jak co roku zaledwie wziąć kilka dni wolnych... w zimie. Z powodu charakteru mojej pracy ale też zmiennej i kapryśnej pogody nasze spacery z kotami są ostatnio bardzo nieregularne (podobnie jak wpisy na moim blogu).

Bez względu jednak na aurę, Mefisto i Morfeusz wydzierają się pod drzwiami paszczowo domagając się spacerów, a gdy już na nie wyjdziemy obowiązkowo towarzyszy nam Kapitan Morgan...


...jak zwykle totalnie wyluzowany i swobodny w naszym towarzystwie :)


Poniżej garść zaległych fotek spacerowych z udziałem naszego przyjaciela luzaka:













PS Dzisiejsza fotogaleria spacerowa miała być bez komentarza ale nerw mnie ruszył bo szykuje się kolejna kosa z sąsiadami... Ponoć ktoś tam wdepnął w kocią kupę. Z pewnością zadam im pytanie, czy widzieli wypróżniającego się... psa. Oczywiście, setki razy każdy z nas widział taki obrazek: srający pies na podwórku, na ulicy, na chodniku, schodach, skwerku - często nawet w asyście swego ludzkiego opiekuna. Nie sądzę jednak, czy ktokolwiek z nich widział chociaż raz załatwiającego w naturze swe potrzeby fizjologiczne kota. Kot nie "skasztani się" na otwartej przestrzeni, jeśli tylko ma taką możliwość to szuka miejsc odosobnionych, spokojnych i bezpiecznych a na pewno takich, gdzie mógłby zakopać swe odchody a nie zostawić je na publicznym widoku. A tak przy okazji chciałbym zapytać dlaczego takie niemilce wypowiadają się na temat porządku na podwórku. To nie kot zostawia porozrzucane reklamówki, papiery, opakowania po czipsach, butelki, chusteczki... a nawet kotlety! Sąsiadce, która przekazała mi "ostrzeżenie" wskazałem leżące zaledwie kilka kroków od nas kotlety schabowe, które chyba nikomu przez przypadek nie wyskoczyły z patelni na podwórko?