środa, 15 kwietnia 2015

Szanuj Ojczymatkę swego...

Szanuj Ojczymatkę swego (...) A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość (...). (Syr 3,1-16)...

Koty to istoty bardzo wrażliwe o bardzo złożonej psychice i bogatej inteligencji emocjonalnej. Wydarzenia ostatnich dni odcisnęły piętno i wpłynęły na tawerniane relacje kocio-ludzkie.

Moira po sterylizacji nie jest jeszcze (bądź już) taka sama jak kilka dni temu. Targają nią ambiwalentne odczucia. Potrzebuje ciepła i oznak miłości w postaci głaskania, przytulenia się, ułożenia na brzuchu lub możliwości przyssania się do ojczymatczynego pępka....



... a równocześnie zdystansowała się nie mogąc zrozumieć dlaczego zostawiłem ją w lecznicy i czego tam na niej dokonano... Nawet rano nie przybiegła jak to ma w zwyczaju by ułożyć się na mych kolanach i udeptywać mój brzuch gdy zasiadam na "tronie" - tylko patrzyła na mnie z kosza na bieliznę ze smutkiem i jakąś taką obawą czy ostrożnością...


Z moich relacji wiecie, że Mefisto to prawdziwy mistrz focha ale tym razem nie jest to hrabiowska postawa lecz rzeczywisty i szczery żal. Ból jaki odczuwa, dyskomfort w poruszaniu się, dwie operacje w ciągu zaledwie czterech dni, pozostawienie go na noc i niemal następny cały dzień w lecznicy...  Po tym co przeszedł wcale mu się nie dziwię. Przestał mi ufać, odwraca się ode mnie gdy do niego przemawiam lub próbuję pogłaskać, patrzy się w ścianę lub zaszywa w szafie...

Trudno będzie odbudować nasze przyjacielskie relacje bo i dziś i jutro i bogowie niejedyni tylko wiedzą jak długo jeszcze będę "fundował" mu kolejną wizytę w lecznicy, kolejne bolesne zastrzyki, kolejne nieprzyjemne opatrywanie i zabezpieczanie ran... Nie wiem ile nam zostało wspólnie spędzonego czasu więc każdy dobrze spędzony dzień jest dla nas bezcenny...


Morfeuszek, choć nie doświadczył tylu cierpień co jego rodzeństwo, również jest nieswój. Nie bardzo potrafi się w tym wszystkim odnaleźć, nie może pojąć dlaczego w Tawernie panuje takie napięcie, dlaczego i dokąd jego rodzeństwo jest zabierane, dlaczego gdy wracam to nie ma ze mną bądź Moiry bądź Mefisto a gdy już trafiają z powrotem do domu to pachną strachem, bólem, ekskrementami i medykamentami... Przemyka bojaźliwie po mieszkaniu lub z dystansu obserwuje co się dzieje...


Smutno...


44 komentarze:

  1. Biedne kociambry... nie rozumieją, co się dzieje i z jakiego powodu muszą cierpieć... Życzę poprawy, jak najszybszej - i zdrowia, i w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę rozumieją a trochę nie pojmują bo napięcie wisi jak siekiera w powietrzu. Taka kumulacja nieprzyjemnych zdarzeń jest dla nas wszystkich trudna do ogarnięcia.

      Usuń
  2. Dobrze chociaż ,że Mefisto dochodzi do siebie .Co do Moiry,to z pewnością,będzie poważniejsza,ale też jeszcze bardziej przymilna .Wszystkim ,a szczególnie Mefiemu,życzę dużo,dużo zdrowia,bo chociaż wirtualnie,to ba......rdzo go polubiłam.Głaski dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rana Mefisia znowu się rozpękła ale dwie narkozy i operacje w ciągu czterech dni (trzy w ciągu trzech tygodni) to o wiele za dużo więc na kolejną już nie będziemy się porywać. Zresztą nie ma już za bardzo jak go zszywać bo skóra jak pergamin i naprężona jak na bębnie. A Moira... tęsknię za jej łobuzowaniem, nie chcę by była poważna :)

      Usuń
  3. Przemku, serce mi się ściska jak tak smutno piszesz. Przecież z Twoim sercem i doświadczeniem wiesz dobrze, że po takiej traumie one potrzebują czasu. Ale dojdą do siebie i wszystko będzie dobrze. Niekoniecznie jak dawniej, może lepiej nawet, po prostu inaczej. Gucio po próbie obcięcia pazurków, nieudanej zresztą, nie podchodził do mnie przez trzy dni. Po pobieraniu krwi bał się męża przez tydzień. Czas, czas jest potrzebny. A Tobie odpoczynek, to pewne. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, czas leczy rany - niestety nie wszystkie a na pewno nie w przypadku Mefisto, nad którym dyszy kostucha a my ją tylko na jakiś czas przeganiamy. Moje koty, a szczególnie Mefisto, zawsze dzielnie znosiły wszelkie zabiegi - tyle, że to co teraz to jest już przegięcie i najbardziej dzielna istota miałaby po prostu dość. A ja rzeczywiście padam na ryja swego włochatego: kumulacja w pracy i w domu daje popalić.

      Usuń
  4. Ewo to najprawdopodobniej mądrość Syracha - Obowiązki względem rodziców (3.1-16). Przemek to bardzo skrócił.
    Przemek trzymajcie się. Kciuki bardzo potrzebne. TRZYMAMY!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bingo!... a właściwie Amen! Mądrość Syracha odnośnie obowiązków względem rodziców z duuużym ubytkiem w środku tekstu by pasowało do konwencji wpisu czyli taka przemaskowa licentia poetica.

      Usuń
  5. Kociaki są nieswoje i obolałe, ale na pewno dojdą do siebie i Wasze relacje wrócą do tych ze starych dobrych czasów. Przecież wszystko to tylko dla ich dobra.
    Życzę dużo siły, wytrwałości i szybkiego gojenia się ran (zarówno tych fizycznych, jak i tych odciśniętych na psychice).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby tak było i oby te "stare dobre czasy" przeszły w "nowe dobre" :)

      Usuń
  6. U nas też było poruszenie i smutek przy chorobie i śmierci Bazia plus sterylka Shimi ponad tydzień dochodzili do siebie a jeszcze nie jest tak samo. Kocice mogą różnie reagować na ten zabieg, Shimi nie była obrażona ale po ubraniu kaftana wpadała w stupor i godzinami tkwiła w jednej pozycji. Trzeba czasu, gorzej że nie widać końca tych wizyt u weta z Mefisiem. Musisz im to tłumaczyć, sporo zrozumieją. Ja nadal moim powtarzam że Bazia nie ma bo umarł i teraz będzie inaczej. Momo szczególnie go kochał i uczył się od niego. Ściskamy Was całą naszą grupą :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej z całej trójki emocjonalny jest chyba własnie Mefisto. Po śmierci Baldricka miesiącami szukał go po mieszkaniu i zaglądał w ulubione baldrickowe kąty gdzie właśnie tkwił w bezruchu czując go ale nie znajdując. Morfeusz jest inny, myślę że odpowiadała by mu pozycja lidera ale mam nadzieję, że to jeszcze długo nie nastąpi.

      Usuń
  7. Spokojnie. Moira wybaczy. Aimee wybaczyla. Dalej ciumkala itd. I po trzech dniach zaczela walczyć z kobraczkiem wiec życzę Ci by twoja nie była aż takim lobuzem. Mojej musialam ubranko wiazane ma dwa suply pożyczyć i pilnować bo cudowala wygibasy. No i dzielenie zyla w kontenerze 10dni z przerwami na spacery i siusiu. Siły życzę Ci.
    i Mefisemu. Serce mam scisnie te kilka dni. Oby było lepiej.
    Brak słów ostatnio mi doskwiera tak smutno u was...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że "poświęciłem" swoją skarpetę na marne? Wet zrobił śliczne malutkie cerowanko brzuszka. Moira zupełnie jej nie potrzebuje. Liże się bardzo intensywnie po futerku i obu dziurkach ale szwów nie rusza. Jest bardzo zawiedziona bo się z nią teraz nie bawię by się nie rozbrykała bo po zabiegu to nie wskazane. Gorzej z Mefisiem po ponownym zszyciu rany rozpękła się na nowo... rzeźnia... ale tu już nie da rady go ponownie załatać. Pozostają tylko siły natury.

      Usuń
    2. Nasz też mimo takiego ładnego szycia chciała tam wygryzac tak jak to lubi robić na łapkach. Teraz juz rok po wszystkim tez lubi sobiebwygryzac brzuszek ale teraz to już może sobie tam nawet ciumkania urządzać. a wtedy to był istny szał. No i wariatka chciała skakać brykac wiec w koszu wilkinowym siedziala.
      Nie bój się będzie znowu draniem.
      A mefisiu. ...serce mi pęka. :( ostatni raz widać było dla niego za dużo. ... wet nie powiedział ze może być problem z rana po żabiegu? Bo strasznie to wygląda. ... aż mi się zapala lampka czy wet nie pominął tego żeby uprzedzić czy też zapobiec i powiedzieć ze rana będzie otwarta i ze może lepiej nie ruszać, kurcze biedny mefisiu :(

      Usuń
    3. To nie jest wina weta. To dobry fachowiec. Chcieliśmy powstrzymać rozprzestrzenianie się nowotworu ale to też już na stole wyszło jak daleko się posunął. Wiesz, to taki wybór, że albo robisz co w danej chwili możesz zrobić choć masz świadomość ryzyka komplikacji albo zostawiasz by "obcy" zjadł Mefisia. Wybrałem to pierwsze, tyle że teraz to już stoimy przed ścianą.

      Usuń
  8. Biedny kotunio. Delikatne głaski dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny ale baaardzo dzielny i... nawet zaczął dawać się już dziś po południu głaskać ale zmykał gdy tylko zobaczył w moim ręku strzykawkę, gazę i inne "pomoce".

      Usuń
    2. O to już się Mefisiu prawie nie gniewa:) No tak, koty to cwaniaki, jak idę z tabletką albo z czymś podejrzanym do Karbo to też zwiewa gdzie pieprz rośnie:) Te nasze futerka doskonale nas rozpracowują, jak coś kombinujemy. Inteligentne bestie:)

      Usuń
  9. Przemku, nie wiem, czy słyszałeś o balsamie Szostakowskiego, myślę, że mógłby pomóc Mefisiowi; nie ma skutków ubocznych; nie zaszkodzi, nawet jeśli Mefi go zliże, bo jest stosowany przy wrzodach żołądka. Oczywiście, skonsultuj to z lekarzem, ale wiem, że weterynarze go stosują. Bardzo dobrze działa na trudno gojące się rany. Zresztą wygoogluj sobie, wystarczy wpisać "Balsam Szostakowskiego".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Ninka. Dzięki za info i maila. Każdy przypadek i pacjenta trzeba rozpatrywać indywidualnie i choć każda informacja jest cenna to zawsze konsultuję to z wetem. Jest już późno więc posłałem mu maila - zobaczymy co powie.

      Mefi przeszedł bardzo trudną operację. Powiem tak, cięty był bez sentymentu i litości bo tu kosmetyczny zabieg nie miał sensu a chodziło o usunięcie dość dużych obszarów zaatakowanych przez nowotwór i jego przerzuty. Teraz, to nie jest taka typowa rana pooperacyjna bo jest po dwukrotnym "rozpęknięciu". Z jednej strony skóra w miarę trzyma się i przylega do "mięcha" ale z drugiej jest duże rozpęknięcie i odstaje - tu może dojść do martwicy. Rana jeszcze nie ziarninuje, ropieje i syfi się. Stosowanie większości maści/żelów/środków ma działanie wspomagające gojenie czy ziarninowanie ale to nie na tym etapie i nie w tym przypadku bo tu nie mamy do czynienia z typowym szwem pooperacyjnym a nie ma tego jak "ścisnąć", "scalić" i tu musi teraz zadziałać natura. Mefisiu jest na silnych antybiotykach, które jakoś tam od środka wykonują swoją robotę. To taki bełkot co napisałem ale trudno mi to zobrazować słowami. Dam znać co powie wet na ten balsam bo ciekawy jestem jego opinii.

      Usuń
  10. No, właśnie; z tego, co wiem, w takich przypadkach ten balsam również może pomóc. Mam nadzieję, że i Mefiemu pomoże, ale oczywiście, ustalicie to z wetem. To mało popularny środek, a jest tych wszystkich leków tyle, że można zwyczajnie o nim nie pomyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie neguje, dam znac jutro co wet na to. A tak teraz od czapy: krew Mefisia jest mniej slodka od mojej. Wiem, wiem, durnym ale wiedziec chcialem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jeszcze dodać, że sama nie pomyślałam o tym balsamie, choć go stosowałam i sporo o nim czytałam. A pierwszy raz spotkałam się z nim, kiedy lekarka moich dzieci poradziła mi go właśnie na (o ile dobrze pamiętam) na rozwalone i źle gojące się kolano córki. A potem sama go używałam wielokrotnie w różnych przypadkach. Doznałam olśnienia, kiedy zobaczyłam zdjęcie tej rany Mefiego.
      PS. Piszę tylko, żeby wyjaśnić; nie musisz odpowiadać :)

      Usuń
    2. Bardzo lubię blog Przemka, sama mam kota (kiedyś był jeszcze pies). Chciałam również doradzić użycie Balsamu Szostakowskiego. Z powodzeniem stosowany niegdyś na rany wymagające zagojenia przez ziarninowanie, trochę odszedł w zapomnienie. Lekarze "starej daty" leczyli tym trudno gojące się rany, owrzodzenia podudzi, żołądka (tu już było stosowanie wewnętrzne). Był skuteczny, i to nie tylko w czasach, gdy nie było takiego wyboru środków leczniczych jak dziś. Sama testowałam go na sobie, gdy rozeszła mi się rana po cięciu po porodzie - zagoiła się świetnie. Położne polecały go położnicom w takich przypadkach,gdy nie było możliwości ponownego szycia krocza, a ubytek trzeba było wypełnić. Dziś już mamy nowoczesne opatrunki, absorbujące wydzielinę, przyspieszające ziarninowanie, z dodatkiem srebra itp. Balsam jest jednak środkiem niedrogim, łatwym w stosowaniu, ma gęstą klejącą konsystencję. Wiele środków stosowanych u ludzi z powodzeniem zdaje egzamin u zwierząt.

      Usuń
  12. Rozmawiałem wczoraj z wetem na temat tego balsamu. Nie używał go już od bardzo, bardzo dawna bo pojawiły się po prostu nowsze i skuteczniejsze środki. Nie ma też pewności czy to co jest nieszkodliwe dla człowieka nie spowoduje zatrucia kota, który to zliże. Kombinowaliśmy wczoraj w trzy osoby (ja + 2 wetów) jak zabezpieczyć ranę, np. opatrunkiem żelowym, wywracaliśmy Mefisia na różne strony ale rodzaj, rozmiar i umiejscowienie rany nie daje możliwości obwiązania, przylepienia, zabezpieczenia jakimkolwiek opatrunkiem bo trzeba brać również pod uwagę to, że Mefisiu jest pocięty nie tylko w tym miejscu ale od piersi, przez szyjkę, pachę, ramię i przedramię i łopatkę. To ogromny obszar ze świeżo odbudowaną skórką delikatną jak pergamin. Mam do dyspozycji wiele środków wspomagających gojenie i ziarninowanie jak maści, żele, srebrzanki, środki dezynfekujące i opatrunkowe ale żaden z nich w tej chwili nie nadaje się do stosowania. Rana Mefisia jest specyficzna i na te wspomagacze czy polecany przez Was balsam nie ma w tej chwili możliwości. Wyobraźcie sobie placek pita, czyli taką kieszonkę - tak mniej więcej wygląda w różnych miejscach rana Mefisia, gdzie skóra odchodzi od "mięsa". W tej chwili, przez jakiś czas jedyne co można zrobić to zastrzyki z antybiotyku i oczyszczać ranę by nie doprowadzić do martwicy a wygląda to tak: ranę obmywam rivanolem, następnie roztworem z szarego mydła, spłukuję to solą fizjologiczną i to co najbardziej nieprzyjemne: wsadzam końcówkę strzykawki pod skórę i opłukuję solą fizjologiczną. Brakuje mi przy tym rąk bo mam wokół siebie porozkładane wszystkie środki, strzykawki, czyste gazy i ściereczki, plątają się Moira z Morfeuszem, ja muszę przytrzymać Mefisia i pomajstrować przy jego ranie. Pomaga mi Lui w odganianiu Moiry i Morfeusza ale spływająca z rany Mefisia krew i widok jak wpycham strzykawkę pod skórę to dla niej za dużo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takiej ciężkiej sytuacji pozostaje myśleć : muszę przez to przejść, i cokolwiek trzeba zrobić nie mam wyboru: mam na myśl oczyszczanie ran i pielęgnację Mefika. Każdy dzień do przodu, to proces gojenia. Nie myśl o zmęczeniu, bo to i tak nie zniknie. Zaciskaj zęby i trzymaj się. Nie wiem czy to napisałam ci pomoże, ale jak tak robię w takich sytacjach: zamieniam się w 'przetrwalnik''. Bądź silny Przemo, Mefik cię potrzebuje. Przytulam was wszystkich :*

      Usuń
    2. Przemku, podpisuję się pod tym, co napisała Monique, trzymaj się, przetrwasz, a my postaramy się pomóc!!
      Beata Wrocławianka

      Usuń
    3. Monique & Beata: Al e ja własnie tak myślę, to że opisuję nasze zmaganie to nie na zasadzie jojczenia czy żalenia. Ten blog to taki swoisty koci pamiętnik i archiwum moich łobuziaków. Pewnie, że chciałbym tutaj znów przedstawiać zabawne historyjki ale jest jak jest. W walce o życie Mefisia nie poddaję się a muszę przyznać, że to jest prawdziwy twardziel i jest tak samo cierpliwy jak ja. Przechodzimy to razem a Mefi nawet nie zamiauknie przy tych codziennych domowych zabiegach a w lecznicy budzi podziw swoją godną postawą. Jest niesamowity!

      Usuń
  13. adifeed.eu/nauka/?p=12
    adifeed.eu/nauka/?paged=2
    forum.miau.pl › Forum Miau.PL › Koty - znalazłam, że z powodzeniem stosowany jest u kotów na nadżerki i owrzodzenia jamy ustnej. Rozumiem Twoje obawy. Nie chcę, żebyś pomyślał, że próbuję jakoś przeforsować swoje zdanie, po prostu szukam i przesyłam informacje, bo nie mogę przestać o tym myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i doceniam troskę. Póki co stosowanie jakichkolwiek wspomagaczy nie wchodzi w grę i pozostają zabiegi pielęgnacyjne, o których pisałem wyżej. PS We wtorek ściagamy szwy Moirze - pięknie jej się brzusio zagoił.

      Usuń
  14. Któregoś dnia napiszesz - część się zasklepiła, jest lepiej. Wierzę w to. Najważniejsze żeby jak najmniej go bolało 😯

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mefi jest dobrze pielęgnowany, rana w niektórych miejscach zaczyna ziarninować ale najważniejsze by pozostałe "skleiły" się, wtedy doprowadzimy to do porządku wspomagaczami na gojenie. Potrwa to długo dlatego pewnie kilka następnych wpisów to będą takie tematy zastępcze bo i życie w Tawernie toczy się dalej. Buźka.

      Usuń
    2. wiem, my czekamy na takie tylko krótkie - halo, robimy co musimy, podpieram się nosem ale chodzę itp.
      trzymaj się

      Usuń
    3. U nas w pracy ciężko i sprawy roznego rodzaju do zalatwiania w mieście 5h stąd, wiec tez trochę jestem wycięta z rzeczywistości....
      Mefisiowi życzę jak najlepiej, a Ciebie rozumiem, że chcesz porobić wpisy z tematami zastępczym. Wiec chętnie poczytam o jakiś karciankach w jakie grasz albo kaktusach ;)
      zastanawiam się jak uzielenic dom czymś czym koty się nie interesują i nie zjedzą mi.
      znasz się może coś w tym temacie?
      Usciski i dużo siły dla Was i Mefisia.

      Usuń
    4. Mefisiu prawdopodobnie w przyszłym tygodniu znów trafi na stół. Ranę trzeba będzie wyłyżeczkować i na nowo podszyć. Pragnę nieść nim dobre newsy ale takowych nie mam. Zdjęć też nie umieszczam bo rana wygląda okropnie --> ewentualnie dorzucę do jego wirtualnej karty pacjenta. Stąd też albo zrobię przerwę w blogowaniu lub na ten czas porobię wpisy z innej bajki. A o karciankach chętnie napiszę choć teraz nie miałem za bardzo czasu by coś rozegrać. Ale muszę się pochwalić, że od czytelniczki Kariny otrzymałem wspaniałą i pięknie wydaną grę, na którą miałem od bardzo dawna ochotę. Zanim przegryzę niuanse rozgrywki chętnie zrobię o tej grze wpis w stylu "unboxing" bo jest co pokazać.

      Usuń
    5. A co do roślinek to wiesz,że jestem kaktusowo zakręcony. Jak obserwuję swoje koty to wiem, że nie ma takiej roślinki, której nie chciałyby podgryźć lub z

      Usuń
  15. O rany. Trzymam kciuki za Mefiego.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaglądam ciągle po nowe wieści; trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń