Przypomnę w czym rzecz. Kilka miesięcy temu wyczułem na jego pyszczku zgrubienie, które początkowo wyglądało jak niewinny strupek. Powiększało się jednak, przybierając brzydką formę czarnego guzka, na którym wyczuć i dostrzec można było grudkowate twory (taki paciorkowaty/perełkowaty pierścień z suchym czopem po środku).
8 kwietnia wykonaliśmy zabieg usunięcia tego guza. Mefisto zabieg zniósł bardzo dobrze, rana goiła się szybko i ładnie więc po 10 dniach mogliśmy usunąć szwy bez żadnych komplikacji.
Bez specjalistycznych badań trudno było jednak orzec z czym właściwie mamy do czynienia.Wycięta tkanka została wysłana do badania histopatologicznego na Uniwersytet Przyrodniczy - Katedra Anatomii Patologicznej - Wydział Medycyny Weterynaryjnej w Lublinie.
Protokół badania:
Materiał: guz z okolic policzka kota. Kierunek badań: histopatologiczny.
Wyniki badania: W badaniu mikroskopowym wycinka guza stwierdzono zmianę nowotworową o charakterze raka przypodstawnokomórkowego (carcinoma basocelullare / basalioma) wykazującego niski stopień złośliwości (miejscowa złośliwość). Guz usunięty w całości z zachowanym marginesem tkankowym.
W zależności od punktu widzenia są to średnio dobre lub średnio złe wieści. Pocieszające jest to, że charakterystyczną cechą tego nowotworu jest tylko wyjątkowe występowanie przerzutów a jego złośliwość jest niskiego stopnia i ma charakter raczej miejscowy. Można jednak o nim powiedzieć, że jest nowotworem półzłośliwym. W zasadzie nie daje on przerzutów ale inwazyjny wzrost w głąb tkanek niektórych jego form może być przyczyną wznowy pooperacyjnej. Dlatego chirurgiczne usuwanie guza powinno przebiegać z wycięciem sporego marginesu zdrowej tkanki - wznowa miejscowa może być następstwem niecałkowitego wycięcia. W przypadku Mefisto wycięcie zostało wykonane prawidłowo z zachowaniem odpowiedniego marginesu tkankowego.
Ten rodzaj nowotworu jest dość często występującym u psów i kotów ale dotyczy głównie zwierząt starych lub w średnim wieku (Mefisto ma około 4,5 roku). Jest to zazwyczaj pojedynczy, niewielki, twardy i wolno rosnący guz umiejscowionym w skórze właściwej oraz tkance podskórnej głowy lub szyi. Skóra nad guzem może ulegać owrzodzeniu. Niektóre guzy zawierają dużą ilość melaniny i w związku z tym mogą być mylone z czerniakami --> taki wygląd guza Mefisto poddał pierwszą myśl, że może to być czerniak.
Jakie są przyczyny? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Dowiedziałem się jednak, że np.długotrwała ekspozycja skóry na promienie UV sprzyja rozwojowi takiego właśnie guza podstawno komórkowego. Czyżby nasze słoneczne spacery miały wpływ na rozwój tego nowotworu? Główka jest bardziej wystawiona na działanie promieni słonecznych ale byłaby to bardziej prawdopodobna odpowiedź gdyby dotyczyło kota białego. Z pewnością jednak ograniczymy spacery w pełnym słońcu - nowotwór ten choć o teoretycznie niskiej złośliwości budzi obawy przed nawrotem a słońce może stanowić dodatkowy stymulant do jego rozwoju...
Nie ukrywam, że jestem zły na siebie, że trochę wcześniej nie zdecydowałem się na zabieg. Dobrze, że nie zwlekałem dłużej bo za kilka miesięcy mogłoby być już bardzo, bardzo źle. Dokładnie obserwuję okolice pyszczka po zabiegu by w razie nawrotu szybko zareagować. Gdy spojrzeć w książeczkę zdrowia Mefisto to trudno uwierzyć ile on już w swoim krótkim jak dotąd życiu przeszedł ("Karta pacjenta - Mefisto")...
bidulek...
OdpowiedzUsuńoby juz wiecej chorobsk sie nie przypaletalo :)
Nie ukrywam, że ciągle drżę na myśl co go jeszcze może spotkać. Mefisto to taki szczególny przypadek - od samego początku wymagał długiego leczenia. Gdy coś zaleczyliśmy to ujawniało się coś nowego. To wszystko wynik pobytu w schronisku gdzie praktycznie był już na zmarnowanie.
UsuńPiszesz, że już był na zmarnowanie, a dzięki temu, że dałeś mu DOM i swoją miłość to naprawdę WIELKI SZCZĘŚCIARZ i mam nadzieję, że szczęście i tym razem go nie opuści :)))) naprawdę aż przyjemnie teraz patrzeć na jego zdjęcia!!!!
UsuńDzięki! A ja wciąż zachodzę w głowę jak ktoś mógł się pozbyć tak cudownego kotka jakim jest Mefisto. Idąc dalej, jak można było go tak zmarnować w schronisku i to w zaledwie kilka tygodni doprowadzić do stanu krytycznego. Pozdrawiamy Cię serdecznie i obiecujemy mu dawać codziennie porcję prawdziwego szczęścia.
UsuńNajważniejsze że już po wszystkim i to są dobre wieści - brawo za czujność i szybką reakcję, myślę że wiele jest takich ludzi co nawet by nie zwrócili uwagi na "coś" na pyszczku kota. Zdrowia dla Mefisto i oby więcej wpisów w karcie pacjenta nie musiało być, poza standardowymi szczepieniami i odrobaczaniem.
OdpowiedzUsuńJa bardzo dokładnie obserwuję swoje koty. Gdy zauważam jakąś zmianę w ich zachowaniu lub ich codziennej rutynie włącza mi się lampka ostrzegawcza. Dobrą okazją do zbadania futrzaka jest ich codzienna pielęgnacja. Podczas czesania czy głaskania zawsze sprawdzam czy nie mają jakichś strupków, guzków, robala, kleszcza, badam węzły chłonne czy nie są powiększone, zaglądam pod ogon, itd. itp. Warto wyrobić taki nawyk by podczas rutynowych czynności zrobić choćby pobieżny "przegląd" kota. Ja również mam nadzieję, że "karta pacjenta" obu chłopaków będzie zawierać tylko podstawowe, kontrolne wpisy.
UsuńDobrze, że tak się skończyło, i że zapowiada się lepiej. A może Mefisto powinien nosić "apaszkę" tak jak niektóre psy, do obroży mają przyczepioną? Chroniłaby może trochę te newralgiczne miejsca. :) Przy okazji będę zwracać uwagę na szyje i łebki moich futer, bo przyznam szczerze, że nigdy nie słyszałam o tego typu kocim nowotworze.
OdpowiedzUsuńZ tą apaszką to nie bardzo bo i tak nie osłoni pyszczka a chusty jak u baby co na targu jajca sprzedaje mu nie założę :) Po prostu mniej słoneczne pory dnia będziemy wybierać na spacery. Ja też nie wiedziałem nic wcześniej o takim nowotworze a gdy zacząłem "grzebać" to włos się jeży ile różnych nowotworów skóry występuje u kotów i psów.
UsuńMaluski:/ nasza pani wet kazala smarowac uszka Zuzy kremem z filtrem Zuzia ma biale koncowki uszu. Trzymamy kciuki za Mefista. Musi byc dobrze.
OdpowiedzUsuńA Zuza nie zlizuje czy tam nie ściąga oblizaną łapką tego kremu? Kiedyś smarowałem poparzoną łapkę Baldricka maścią szpitalną i nie było szans żeby tego nie wylizał.
UsuńZ diagnozy nie wyglada to najgorzej. Z nasza Kira jest znacznie bardziej pesymistycznie, rak bardzo zlosliwy i dwie operacje w ciagu pol roku. Nie rob sobie wyrzutow, Przemek, tak czasem bywa, ze zwierzaki choruja i nie jest to nasze zaniedbanie. Robimy wszystko, zeby poprawic ich byt i przedluzyc zycie.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie sie wszyscy!
Trochę sobie robię wyrzuty. Co prawda na początku wyglądało to jak strupek jakich czasem ma wiele po bójkach z Morfeuszem. No i charakter tego nowotworu jest taki, że rozwija się bardzo powoli, tak jakby zdradziecko "udawał" przez długi czas jakąś niewielką rankę czy zmianę skórną. Nie mniej jednak wyczuwałem, że rośnie a i Mefisto nadstawiał ten policzek do masowania. Długo potrwało zanim zrobiliśmy zabieg bo po drodze było odrobaczanie profilaktyczne i szczepienie a tu i kolejność powinna być zachowana i odpowiedni odstęp czasowy. Przykro czytać o Twojej Kirze. Nigdy wcześniej nie myślałem, że takie przypadłości mogą dotykać zwierzaki. Wiem ile to teraz Ciebie kosztuje nerwów, zmartwień a i finansowo jest to bardzo kosztowne. Trzymam kciuki i liczę na pomyślne wieści od Ciebie. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
UsuńJestem w szoku :(
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się że to nic groźnego , a jednak o mały włos ...
Jednak jest nadzieja że już nie wróci i za to trzymam kciuki.
Uściski dla Was i M M M ;)
Też nas to zaskoczyło. Nawet mój wet obstawiał początkowo jakąś niegroźną zmianę skórną. Tego bez badania nie dało się jednoznacznie określić czy postawić właściwą diagnozę. A badania z kolei nie dało się zrobić bez wycięcia tego czegoś i wysłania do specjalisty. Oby nie było nawrotu a oba moje chłopaki są teraz jeszcze dokładniej przeze mnie obserwowani.
UsuńTeż byłam pewna, że to nic takiego poważnego. Mocno trzymam kciuki za Mefisto aby to był już koniec jego kłopotów zdrowotnych!
OdpowiedzUsuńWszyscy chyba tak myśleliśmy. Podchodziłem do tego z pewną obawą ale bez paniki. Badanie wykazało jednak inaczej. Mam nadzieję, że wycięliśmy guza w odpowiednim momencie i na tyle dokładnie, że ta franca już się nie pojawi.
UsuńDobrze, że szybko zareagowałeś. Kciuki za to żeby Kociasty widział weta już tylko na szczepieniach i odrobaczaniu :).
OdpowiedzUsuńMefisto lubi naszego weta i bez oporu chodzi ze mną do lecznicy pooglądać inne zwierzaki ale mimo tej sympatii to rzeczywiście wolimy by wizyty tam były jak najrzadsze i tylko na podstawowe badania kontrolne.
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNieśmiało zapytam, czy margines też został zbadany?
Pytam, bo też niedawno moja kotka miała usuwany guzek na listwie mlecznej i wetka nie napisała żeby zbadać margines. Kosztowało to nas niestety dodatkowe badania i sporo nerwów. Onkolog powiedział, że gdyby margines został zbadany i opisany to obeszło by się bez badania tomograficznego (pomijam już koszty),który przysporzył nam i Kotce dużo stresu:(
pozdrawiam
Witaj. Z Lublina dostałem tylko ten dokument, który zamieściłem powyżej. Myślę, że wiedzą co robią ale dopytam mojego weta albo zadzwonię bezpośrednio na ten Uniwersytet bo zasiałaś wątpliwość.
UsuńNie było moim zamierzeniem zasianie wątpliwości. Życie mnie jednak nauczyło, że czasami trzeba dmuchać na zimne. Zwłaszcza jak się bierze kota z TOZ-u i nikt nie mówi, że kota miał już jednego guzka wycinanego. Tak przynajmniej można by się było przygotować, jeżeli na coś takiego w ogóle można być kiedykolwiek gotowym.
OdpowiedzUsuńAle to "zasianie wątpliwości" daje mi chęć jeszcze większego zgłębienia tematu. Nowotwór Mefisto to dla mnie zupełnie nowy temat, który jak wszystko co dotyczy moich kocurów bardzo dokładnie rozeznam. Tak więc dzięki za zwrócenie uwagi o co jeszcze dopytać, każda wiedza jest ważna.
UsuńCo za franca znowu dopadła Mefisia, ale nie jest tak źle, to rak podstawnokomórkowy i wcześnie usunięty więc są wielkie szanse że już nie wróci. czujnym jednak być trzeba i słoneczka unikajcie. Uściskaj pacjenta i Morfeuszka też. Trzymcie się chopy! ;)
OdpowiedzUsuńChoróbska to jakaś misja mego Mefisto a myślałem, że już mamy za sobą różne paskudztwa. Jest nadzieja, że to już nie powróci a Mefiśka obserwuję uważnie, Morfeusza zresztą też. PS Słoneczka nie musimy na razie unikać bo ono samo unika nas :) PS II Acha, uważajcie na kleszcze, mnóstwo ich teraz. Piratowi co chwilę jakiegoś wyciągam.
UsuńMyślmy pozytywnie; dobrze, że to nic gorszego. Ale pilnować, oczywiście, trzeba.
OdpowiedzUsuńPilnuję, pilnuję. Pyszczek Mefisto jest wręcz obsesyjnie przeze mnie teraz codziennie obmacany, zresztą na obu chłopaków mam ciągle oko.
UsuńZuch kotek i Pańcio !!!!
OdpowiedzUsuńOby to był ostatni taki RAZ ...
Zdrówka chłopaki :-)
Dzięki Alison! Nie chcemy więcej dodatkowych wpisów w Jego historii choroby. Już dość takich i innych przypadłości. Liczymy, że Mefisto zaliczył już na tyle dużo, że więcej go nic już złego nie spotka.
Usuń