Moi drodzy blogowi przyjaciele. Trzymaliście kciuki by maleńka Moira znalazła kochający dom. Pisaliście też, że opieka nad kotem to dla człowieka zaszczyt i nie każdy na to zasługuje. Pragnę powiadomić Was, że dostąpiłem tego zaszczytu i mam nadzieję być tego godny. Oficjalnie więc oświadczam, że Moira stała się mieszkańcem naszej Tawerny.
Moira, ta która jest nawet ponad bogami i przędzie nić żywota jest mym przeznaczeniem. Zrobiłem to dla Niej, by nikt już jej nigdy nie skrzywdził, na pamiątkę Lui, dzięki której pokochałem koty i zaznałem choć kilka lat szczęścia oraz w hołdzie Kapitanowi Morganowi - wierząc, że jego cząstka żyje w tym maleństwie.
Witaj w domu Maleńka!
Nie będę się dziś rozpisywał.Opieka nad kotem to nie tylko zaszczyt ale i obowiązek. Pędzę więc ten obowiązek wykonywać z zaszczytem.
Pokażę Wam więc tylko kilka zdjęć. A na końcu zobaczycie filmik, że to Ona dokonała wyboru domu a nie ja - w końcu to Ona jest boską Prządką...
Parapetówka czyli nocne (4 rano) kotów przy oknie przesiadywanie:
Pierwsze nieufne działania zaczepno-zapoznawcze...
..i pierwsze ukradkowe całuski...
Dzień dobry, jestem Moira, miło pana poznać panie Bucie...
Zostanę tu już z Wami bo się świetnie tutaj bawię...
Na koniec filmik o tym jak dorosły facet stał się kocią... matką...
To co widzicie na filmiku to mój pępek (wiem, wiem, trudno się rozeznać w tym gąszczu). Maleńka wdrapała się na mój brzuch, wbiła się pyszczkiem w pępek w poszukiwaniu pokarmu a skoro takowy się nie pojawił, zaczęła ugniatać brzuch by pobudzić "matczyny sutek" do działania. Rozwiązało to problem z napojeniem jej bo nie chciała w ogóle pić ani wody ani kociego mleczka czy to z miseczki, pipetki, szmatki czy palca. Ta bystra dziewczynka sama podsunęła rozwiązanie... Teraz mój rytm dnia i nocy wyznacza pojenie jej kocim mleczkiem z pępka o pojemności 3 ml mleka ;) Sami więc widzicie, że Moira wybrała mnie na swą... "ojczymatkę". Nie mogłem więc okazać się tą wyrodną.