Pamiętacie, jakiemu niewolniczemu wyzyskowi byliśmy poddani z Lui Lu przed ubiegłoroczną Gwiazdką (patrz:
tutaj>>>), by cały splendor za dziecięce uśmiechy spłynął na tego brodatego grubasa w rajtuzach? Tak to jednak w życiu bywa, że czasem uczynione komuś dobro do Ciebie kiedyś wróci (czasem z takim pędem, że świeżo zaplombowane zęby trzeba z podłogi zbierać) w myśl zasady "pracuj, pracuj a przynajmniej się spocisz".
Jakiś czas temu przyszedł do nas mail o intrygującym tytule "Prezent dla Mefisto i Morfeusza" z podchwytliwym pytaniem "czy chcemy otrzymać przesyłkę dla naszych kotów zupełnie niezobowiązująco". Człowiek podejrzliwy się na starość robi, ostrożnie podchodzi do różnych ofert ("Tylko teraz! Powiększ sobie... powiększacz") i coraz częściej zdaje sobie sprawę, że niezobowiązująco to się co najwyżej można samemu pomiętolić. Nie włączyła by się Wam żaróweczka ostrzegawcza? To tak jakby brać udział w teleturnieju i w finałowych trzech pytaniach o milion otrzymać takie: "1. Imię i nazwisko, 2. Ulubiony kolor, 3. Czy byłeś w więzieniu tureckim?" z nielimitowanym czasem na odpowiedź... Tak więc, doświadczenie, rozsądek i godna naśladowania ostrożność kazała mi się powstrzymać aż trzy do czterech sekund zanim odpisałem: "Tak!".
W oczekiwaniu na przesyłkę zachodziłem w głowę cóż to za niespodzianka, bo podpisana pod mailem Magdalena tajemnicę trzymała do samego końca a i ja jakoś śmiałości nie miałem, by dopytywać. Wiem, że darowanej kobiecie nie zagląda się w różne otwory więc i prezenty powinno się odbierać z wdzięcznością jakie by one nie były, ale ja szczery chłopak jestem. Raz mi zakołatała taka myśl: a co jeśli to będzie promocyjny zestaw WC-Sryci? A o takowym wynalazku dobitnie wypowiedziałem się w poście
"Latryna" lub też gdy przedstawiłem wizję świata, w którym koty zamieniają się z ludźmi rolami zmuszając tych drugich do korzystania z "WC-Ludzik" czyli zestawu do nauczenia ludzi sikania do kuwety (
patrz: tutaj>>>)... To mój wrodzony "ostrożny optymizm" każe mi rozpatrywać różne scenariusze - ale nie takie skrajne, że radocha gdy szklanka do połowy jest pełna lub gorzkie żale, gdy naczynie to okazuje się od połowy puste - tylko zmusza do ostrożnego powątpiewania, czy w tej szklance oby na pewno jest dobrze zmrożona wódeczka...
Paczkę otrzymałem wczoraj późnym wieczorem. Pokaźna! Super... A może jednak nie super, bo co może być w takim dużym pudle jak nie WC-Sryci? Ufff.... pudło, kryło w sobie kolejne pudło (taka matrioszka tyle, że z dwoma levelami)... a w środku...
... ta joj! Toż to szok!!!! (że mi się tak po przemysku z baciarska zakrzyknęło)... tyle dobra, tyle dobra...
Czegóż w tym pudle nie było!!! (WC-Sryci na szczęście nie... flaszeczki też nie - ale to akurat żal trochę). Prawdę Magdalena pisała, że prezent sprawi przyjemność zarówno mi jak i moim kocurkom. Prawdziwa Gwiazdka dla kotów, tyle że w czerwcu!!!
W tym całym sympatycznym, niespodziewanym i jakże miłym misz-maszu, znaleźliśmy:
Coś dla ciała (sadełka): saszetki z mokrą karmą FELIX ("wybór mięs" i "uczta oceanu", kuraka, łososia i inne) oraz przysmaki Party Mix również od FELIXa (najróżniejsze smaki). Wchłanianie tych ostatnich, poza oczywistym łasuchowaniem, dostarczy moim kocurkom trochę zabawy z jedzeniem... (Nie, nie takiej zabawy jak to robią psy, które wyliżą, wyplują, wytytłają w kupie, połkną). A to dzięki dołączonemu Snack Box - pudełko z trzema otworami, przez które kotki wyławiają przysmaki.
A do tego: miotełka "pawie pióro" aby spalić kalorie po łasuchowaniu oraz legowisko do leniuchowania na kaloryfer, by tych kalorii jednak nie tracić. Prawdziwy zawrót głowy od tylu prezentów (ten kociokwik ujawnił się w zawieszeniu legowiska nie tak jak potrzeba co widać na poniższym obrazku :)
Co więcej, samo pudło, w którym mieściły się te wszystkie cudowności, również jest atrakcją samą w sobie... po wycięciu otworków i złożeniu zagięć, powstał z niego gustowny domek z daszkiem :)
A teraz, coś co mnie urzekło najbardziej... Spersonalizowany list do moich kocurków... Niezwykle sympatyczny, pisany przez osobę rzeczywiście bywającą w naszej Tawernie i znającą naszych łobuzów (No własnie, podejrzewacie kto to? Ja maszyna prosta jestem i od dociekania dymić się zacznę). Nie ukrywam, że wspomnienie nieodżałowanego Baldricka bardzo nas wruszyło. Dziękuuujeeemyyy!!!!
W następnym wpisie, przetestujemy przesłane gadżety i podzielimy się z Wami wrażeniami. Napiszemy czy smakowało, co smakowało, czy gadżety spotkały się z zainteresowaniem naszych kocurków. Dziś, już jedno jest pewne... pudło, w którym dotarła do nas przesyłka od razu stało się kocim hiciorem :))))
Magdalenie, ekipie FELIXa i wszystkim osobom zamieszanym w tą niespodziankę dziękujemy z całego serca.
PS Naiwnością lub zuchwalstwem byłoby myśleć, że tylko my zostaliśmy wyróżnieni. Wiem, że podobną niespodziankę otrzymała również Alison - łączymy się z nią w radości i pozdrawiamy... chłodno (to "chłodno" to nie z braku sympatii, bo dobrze wie, że ją lubimy, tylko w te okropne upały taka orzeźwiająca bryza od nas jest jak najcenniejszy prezent :)))