Poniżej przedstawione miejsce znacie - tutaj rosło drzewo, do którego usunięcia doprowadzili moi żałośni sąsiedzi. Przez kilka miesięcy po ścięciu drzewa tkwił tu jeszcze jego pień, który bardzo upodobał sobie Mefisto i traktował go jako drapak. Pnia również już nie ma gdyż sąsiadujący ze mną "esteci" postanowili postawić w tym miejscu taki badziewny klombik. Mnie jest żal drzewa - Mefisto zaś pozostałego po nim pieńka. Przychodzimy tam często i czuję, że w głowie mojej czarnej pantery rodzi się jakiś szczwany plan zemsty...
Wprawdzie udało się powstrzymać zakusy moich sąsiadów na wycięcie kolejnych trzech drzew ale ulubionej wierzby Mefisto nie udało się uratować. Los tego ponad stuletniego drzewa został przesądzony i doprowadzono do uzyskania zgody na jego wycięcie. Nie wiem co tkwi w tych ludziach... temu buractwu wydaje się, że jak wytną drzewa i zabetonują podwórko to będzie to takie wielkomiejskie...
Trudno, moja samotna walka o zieleń skazana jest na porażkę w obliczu przeważającej siły wieśniactwa...
Wróćmy zatem do naszych spacerów. Poniżej kilka migawek z ostatnich spacerów:
A na koniec, chciałbym przedstawić Wam mojego przyjaciela. Jest to mini york Rambo, z którym widuję się codziennie w miejscu mojej pracy. Uwielbiam go - szczególnie za to, że gdy tylko mnie zobaczy, przybiega w śmiesznych podskokach jak taka mała sprężynka. Muszę go kiedyś zapoznać z moimi kocurami... tylko nie wiem jak to mogłoby się skończyć... Mefisto i Morfeusz to dorodne 6-cio kilowe kocury... Rambo zaś jest niespełna półtorakilogramową kruszynką :)
Ludzie są głupi - pozbywają się drzew i nie widzą ich piękna :)
OdpowiedzUsuńFajnego masz przyjaciela :)
Tak, a powodów jest mnóstwo "bo liście lecą", bo "ptaki z gałęzi srają", "bo im widok zasłania" a argumentacja przy tym ostatecznie jest nieźle wydumana "trzeba ściąć... bo drzewo zagraża bezpieczeństwu". Rozmawiałem z konserwatorem zieleni na ten temat. Powiedział mi, że starają się wydawać jak najmniej pozwoleń na wycinki, jednak gdy pojawia się argument "niebezpieczeństwa" to często nie ma wyjścia, bo gdyby jednak doszło do jakiejś szkody to miałby przewalone, bo przecież było zgłoszenie a on je zignorował. A buractwo tnie drzewa ile wlezie.
UsuńRAMBO....małe ciałko, ale jaki w tym imieniu tkwi potencjał ;-) a jak tam świętowaliście 17 lutego w Dniu Kota??
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z Wrocławia!! (wierni czytelnicy)
Hahaha.... pasowało by do niego również imię "Pudzian" :)))
UsuńDzień Kota "świętowaliśmy" nietypowo... zabrałem kocury do weterynarza. Głównym powodem zaległej wizyty był niepokojący guzek na pyszczku Mefisto - konieczny będzie zabieg usunięcia. Mam nadzieję, że to nie jest nic złośliwego.
Trzymamy we Wrocławiu MOCNO kciuki!!!!
UsuńJak ich poznasz to Rambo dostanie bęcki, mogę się założyć.
OdpowiedzUsuńWidze, że na spacerku odbywało się małe przyczajanko na kurkę. Jeszcze ze dwa razy taki spacerek i Mefis dołoży się do niedzielnego obiadu haha ;)
Oj, jest taka obawa. Mefisto na spacerze żadnemu psu nie przepuści i na każdym już zostawił ślady swoich pazurków :)
UsuńObczajanie na kurki na spacerach obowiązkowe, tym bardziej że jest tam taki bardzo upierdliwy i głośny kogut :)
I jeszcze można by dyskutowac nt gustu tego jegomoscia od małej architektury Waszego podwórka :-(
OdpowiedzUsuńI masz rację z burakami nie wygrasz ....
Macie na szczęście piekny park ...jest gdzie pospacerkować :-)
Piesio faaaajny, marzył mi sie kiedys taki .... ale wolę moje dwa kociambry ....
Oooo tak, ten element "małej architektury" za każdym razem jawi mi się jako kuweta tyle, że przystrojona "drzewkiem" :) A do parku mamy trochę daleko - mój panzerny czołg jest popsuty więc nie ma jak podjechać. Ale jak pogoda będzie ładniejsza to oczywiście się tam wybierzemy. Rambo jest świetny ale też wolę moje kocury.
UsuńMam takie samo zdanie(post i odpowiedź na komentarz Retro) o drzewach oraz o moich sąsiadach. Jedna z jarzębin przyciętych, a raczej okaleczonych dwa lata temu chyba nie przeżyje - jest zagrzybiona, bo oczywiście nie zabezpieczono miejsc cięcia. Ech, pisać się nie chce...
OdpowiedzUsuńFajne zdjęcia Mefista, jakbym widziała Songa, są nawet robione w podobnych miejscach :)
O! to widzę że nie jestem osamotniona w walce o drzewa. U nas też burokezy tną jak leci bo im zasłania itd, ileż już razy awanturowałam się do prezesa spółdzielni ale on biedaczek jest bezradny, następna moja akcja to będzie przykłucie się łańcuchem do drzewa,chociaż pewnie by nie zwrócili uwagi,durna hołota niszczy to co podtrzymuje nasze i wielu zwierzaków życie. A jako szczwany plan zemsty podpowiadam Mefusiowi żeby szczelał Dorodne Kupale na tym pieprzonym klombie ;))
OdpowiedzUsuń@Ninka, @Anais: Właśnie. Tu nie chodzi o to by być jakimś porąbanym pseudoekologiem bo zdarzają się sytuacje, gdy wycinka jest konieczna, np. gdy drzewo rzeczywiście zagraża bezpieczeństwu lub jest chore co może przerzucić zarazę na inne drzewa. Niestety, często taki stan drzew wynika z działalności samych ludzi, którzy za wszelką cenę chcą się ich pozbyć i specjalnie doprowadzają do ich uschnięcia, złamania, chorowania. Widzę, że ten problem buraczanych sąsiadów nie dotyczy tylko mnie. Żal mi tej wierzby, przetrwała zabory, dwie wojny światowe, ponad sto lat życia a nie przetrwała zaledwie 5 lat odkąd zasiedliliśmy ten budynek. Niestety są zakusy na inne drzewa, które dają przyjemny cień, tworzą taki mini park na naszym podwórku i skutecznie odgradzają nas od ulicy, zasyfionego przystanku autobusowego i widoku na paskudne wieżowce po drugiej stronie ulicy. Niewiele można zrobić gdy się samemu walczy przeciwko tak powszechnej głupocie... ale kupala na klombiku zasadzić możemy :)
UsuńOczywiście że nie mówimy o fanatyzmie,czasem drzewo lub gałęzie trzeba wyciąć ale z tego co zauważam taka konieczność to maksimum 20% a reszta to widzimisię i nieposzanowanie natury. Może załóżmy jakąś drzewną partię ?;) na naszym starym osiedlu był prawdziwy park (teraz nieżle przetrzebiony) odgradzający od zgiełku ulic,spalin.mieszka tu mnóstwo ptaków,owadów,wiewiórki,nawet nietoperze(nieraz mam takich gości na balkonie)nawet pszczoły zrobiły sobie mini ul w mojej szafce balkonowej :),no i dzikie koty a ludzie coraz bardziej im ograniczają środowisko ;( bez sensu. dużo zdrówka dla Mefusia i Morfiego też. A kupala zasadżcie :)
OdpowiedzUsuńJasne, fanatyzm i nadgorliwość są gorsze od porannej sraczki :) Ale w miastach jest już tak niewiele zieleni. Gdy konieczne jest wycięcie jakichś drzew to przynajmniej powinna panować zasada "drzewo za drzewo" czyli wycinasz - posadź nowe. Ech, analogicznie powinno też obowiązywać zniszczyłeś-napraw, zaśmieciłeś-posprzątaj, itd. ale niewielu żyje według takich zasad.
UsuńKawał kota z tego Mefista :-))
OdpowiedzUsuńA ten maleńki york jest świetny :-D
Koty miałyby ubaw ;)
Oj, to prawda. Waga u weta pokazała 6 kilo! Taki york to na jedno chrupnięcie :)
UsuńUroczy kocurek. Widać, że lubi spacerki. Tylko nie uważasz że ma za krótką smycz? Ja moją kotę wyprowadzam na 3m smyczy, czasem 5m lince i zastanawiam się czy nie kupić flexi 8m. Na takiej krótkiej smyczy to moim zdaniem trochę niewygodnie, kot się nie może nawet oddalić troszkę a w niektórych miejscach to w ogóle się nie da chodzić z człowiekiem na drugim końcu 1,5m sznurka ;).
OdpowiedzUsuńWitaj. Oj tak, Mefisto uwielbia spacerować i przemierzyliśmy z nim już wiele zakątków naszego miasta. Szczególnie lubimy zwiedzać Park Zamkowy. Możesz zobaczyć tutaj:
Usuńhttp://baldricksclaw.blogspot.com/2012/07/spacerkiem-po-przemyslu-park-zamkowy.html
http://baldricksclaw.blogspot.com/2012/07/spacerkiem-po-przemyslu-park-zamkowy_18.html
http://baldricksclaw.blogspot.com/2012/07/spacerkiem-po-przemyslu-park-zamkowy_21.html
Smycz jest zdecydowanie dopasowana - nie za krótka i nie za długa. Zresztą, mamy wypracowaną technikę wspólnego chodzenia tak by sobie nawzajem nie przeszkadzać. A ja kroczę za Mefisto tak by nie czuł mojej obecności.
Opisałem to w naszym "kodeksie" spacerowym, tutaj:
http://baldricksclaw.blogspot.com/2012/09/spacerowy-kodeks-cz-1-dlaczego.html
http://baldricksclaw.blogspot.com/2012/09/spacerowy-kodeks-cz-2-zakadamy-kotu.html
http://baldricksclaw.blogspot.com/2012/09/spacerowy-kodeks-cz-3-jak-prawidowo.html
Kodeks spacerowy już czytałam, bardzo fajnie opisane :). Pozostałe wpisy spacerkowe na pewno obejrzę. Jak tak patrzę na wasze zdjęcia to jednak się cieszę, ze Lu nie potrafi wspinać się po drzewach ;). Chociaż ja nie mam nigdy problemu z upilnowaniem jej i odplątywaniem z jakichś zakamarków.
OdpowiedzUsuńWłaśnie cały "urok" spacerów z kotem tkwi w tym, że poruszają się nie tylko w poziomie ale również w pionie :) Przeglądam właśnie Twego bloga. No, no, cyrkowe porady :) Dodałem Cię do listy kocich blogów na prawym pasku.
UsuńBardzo dziękuję :). Mam nadzieję, ze będziesz czasem zaglądać. Przed chwilą dodałam twojego bloga do obserwowanych i na pewno będę podczytywać. A wracając do spacerków to moja jest właśnie takim nietypowym kotem, bo spaceruje głównie w poziomie. Oczywiście, czasem wskoczy na coś (bardzo lubi chodzić pod daszkiem na drewno w ogrodzie) ale raczej tylko chodzi, biega, obwąchuje i drapie. No i się ociera. Czasem nasyczy na psa, ostatnio nawet jednego pogoniła, takiego kundelka 2-3 razy od niej większego.
OdpowiedzUsuńPewnie, że będę zaglądał. Nie zawsze coś tam skomentuję czy zostawię ślad swej wizyty na Twym blogu ale podczytywać będę jak najbardziej. U mnie to Morfeusz jest "poziomym" spacerowiczem :) A Mefisto zarówno w pionie jak i poziomie, jak mu fantazja podpowie. Psów w ogóle się nie boi, czasem patrzy na nie z pogardą, czasem się nastroszy żeby pokazać swoją "pudzianowatość", a i z pazura potrafi pociągnąć po nosie gdy jakiś piesek zbytnio sobie pozwala :) Ciekawe te spacery są :)
Usuń