Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komiks. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komiks. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 marca 2015

Rekonwalescent Mefisto

Z powodu choroby Hrabia Mefisto nie uczestniczy zbyt aktywnie w życiu Tawerny, tutaj prym wiodą pełni wigoru Moira i Morfeusz. Mefisto niemal ciągle śpi budząc się tylko na jedzenie oraz żeby załatwić potrzeby fizjologiczne. Staram się nie przeszkadzać mu zbytnio delikatnie wmasowując żele i maści na gojenie ran podczas jego drzemek.Trudno pisać o jego stanie zdrowia wiedząc, że trawi go to co nieuleczalne. Zdarzają się u niego lepsze dni, podczas których bywa bardziej ożywiony.


Mefisto bardzo lubi niedziele. Raz, że jestem wtedy cały dzień w domu a dwa, że zabieram go na obiad do moich rodziców. Czuje się u nich wspaniale i już od rana przebiera nóżkami pod drzwiami oczekując tej wizyty. Pierwsze swe kroki kieruje do kuchni gdzie moja mama zawsze ma przygotowane jakieś przysmaczki. Wie, że są zarezerwowane tylko dla niego i nie musi się dzielić z pozostałą dwójką. Mieszkanie rodziców nosi tylko jego nieuchwytny zapach a w słodkiej poobiedniej drzemce nikt mu nie przeszkadza, żadne kocie łapki nie będą go łapać za ogon, niczyje ząbki nie ugryzą go w uszko...



W Tawernie bywa inaczej... Moira z Morfeuszkiem są skorzy do psot i zawsze są gotowi spłatać jakiegoś psikusa wybijając nie tylko Mefisto z najgłębszego nawet snu...


Wybryki młodych i szalonych psotników można oczywiście wybaczyć (no, poza gwałtownymi pobudkami i niektórymi demolkami) bo wnoszą dużo radości do naszego życia a i czasem udaje im się rozruszać nawet statecznego Mefisto. Hrabia sam z pobłażaniem traktuje swoje młodsze rodzeństwo mając świadomość kto tu tak na prawdę króluje. A jako Pan i Władca objeżdża z honorami swoje włości w lektyce... tfu... co ja piszę... lektyka to już przeszłość - teraz na topie jest hrabiowska karoca...



... choć przyznam, że lektyką lepiej się driftowało :)


Na koniec, bardzo sympatyczny akcent. Nasz słodka rozrabiara Moira wygrała dla nas piękny notesik z kocim motywem na okładce. Braliśmy udział w konkursie z okazji Światowego Dnia Kota zorganizowanym przez Anię i Jej Rudego Kota Andrzeja we współpracy z Wydawnictwem EMG



Ten piękny notes z obrazem Ewy Mańkowskiej na okładce kusi mnie teraz by zapełnić jego stronice historyjkami i ilustracjami o kotach, które od dłuższego czasu smyrają mnie swymi wibrysami po mózgownicy.

Na konkurs, którego motywem przewodnim był "Kot i książka" posłaliśmy mnóstwo zdjęć Moiry. Jako, że jest wszędobylska najłatwiej ją było uchwycić w różnych sytuacjach i zrobić zdjęcie pasujące do konkursu. Na zdjęciach Moira prezentowała się jako zakładka do książki, pani bibliotekarka, uważny czytelnik ale też przy innych bardzo ważnych czynnościach układania książek, ścierania z nich kurzy oraz prezentacji domowej kociej biblioteczki.

Całą galerię prac konkursowych można obejrzeć u Rudego Kota Andrzeja: tutaj>>>. Na prawdę warto bo powstała cudowna galeria kotów i książek co dla takiego bibliofila i kociarza jak ja jest wspaniałym widokiem. Aniu, dziękujemy za zorganizowanie konkursu a rudemu Andrzejowi za wylosowanie karteczki z imieniem Moiry :)




PS Niezmiernie ucieszyło mnie, że gadżety zrobione przeze mnie (tj. gra "Kocie gangi" i 3 komplety zakładek "kocich główek") a przekazane na rzecz "Skarpety" sprzedały się wszystkie a kasiorka z ich sprzedaży trafi do potrzebujących zwierząt i ich opiekunów. Pomaganie jest radością!

PS 2 A dzisiejsze miny Mefisto trafiają oczywiście do naszego "Paszczowiska">>>



niedziela, 2 marca 2014

Sterylizacja

Marzec miesiącem sterylizacji zwierząt.



Powyższy PlaKOT dedykuję:
nieodpowiedzialnym opiekunom postrzegającym zwierzęta jako przedmioty lub zabawki,
samorządom nie wypełniającym swych zadań wobec bezdomnych zwierząt,
politykom i kolejnym ekipom rządzącym, które pod szumnymi hasłami ekologii pozornie i wybiórczo podchodzą do praw zwierząt i ochrony środowiska naturalnego,
fundacjom i stowarzyszeniom żerującym na dobrym sercu miłośników zwierząt defraudując na własne cele pieniądze i środki przekazywane im na rzecz zwierząt,
schroniskom, które zamieniły te przytułki w umieralnie dla zwierząt,
tym którzy w sposób nielegalny jak kłusownicy i usankcjonowany przez prawo jak myśliwi uprawiają morderczy proceder na dzikich zwierzętach,
oraz wszystkim tym, którzy w sposób bezmyślny i okrutny traktują zwierzęta…


poniedziałek, 5 listopada 2012

KOTmiks kulinarny. Słonina

Od jakiegoś czasu planowałem opisać kulinarne fanaberie Mefisto. Dziś tytułem wstępu zaległy KOTmiks, jeden z pierwszych jakie zrobiłem, ale do tej pory nie było okazji go pokazać.

PS Fortepian można zasłonić, ale czy słonia da się zafortepianić?

c.d.n.

Ogłoszenia parafialne.

Jak wiecie, zgłosiliśmy własnego Demokota w konkursie organizowanym przez Friskies. Idzie nam troszkę kiepsko - jedyne głosy jakie zdobyliśmy to te, które oddałyście Wy, drogie blogerki, za co serdecznie dziękujemy. Na naszego demokota wciąż oczywiście można oddawać głosy, pod adresem:


Jak to w tego typu konkursach, gdzie liczy się przede wszystkim liczba oddanych głosów, szansę mają ci, których dziwną ambicją jest nabijanie sobie samym punktów. Pomijając kwestie uczciwości i przyzwoitości, nie rozumiem jaka jest satysfakcja ze zdobytej w taki sposób wygranej. Zakładanie fałszywych kont, zmiany adresów IP, kolekcjonowanie "znajomych", byle tylko zdobyć jak największą ilość "lajków". Wielu posuwa się nawet do tego, że zgłasza do różnych konkursów nie swoje zdjęcia, projekty czy teksty. Nie wiem skąd to powszechne przekonanie, że skoro coś jest w internecie, to można sobie to bez skrępowania przywłaszczyć i traktować jako swoje. To co powyżej napisałem nie jest spowodowane jakąś moją frustracją czy rozżaleniem z powodu kiepskich wyników w tym konkursie, lecz wynikiem obserwacji, tego co dzieje się ogólnie w sieci. Wiem, że to duch naszych czasów, wirtualnej ułudy życia - w moim odczuciu niosącej więcej przekleństwa niż dobrodziejstwa.

Konkurs Friskies jednak zaskoczył mnie pozytywnie o tyle, że posiada dość sprytny regulamin. Wprawdzie "nabijacze" punktów mogą stosować rozmaite metody na cudowne rozmnożenie konkursowych głosów, ale nie znaczy to, że zdobędą nagrodę główną. Tą zaś przyznaje friskiesowe jury, dla "punktozbieraczy" przewidziane są zaś nagrody pocieszenia. Wydaje mi się, że to mądre rozwiązanie, łączące "głos ludu" i decyzję szanownej komisji. To dobra wiadomość również dla Ewung z przyjaznego bloga "Efka i koty". Jej Bazylek również startuje w konkursie (demokot poniżej), a głos na niego można oddać tutaj>>>.


Razem z Lui i Mefisto oddaliśmy na Bazyla trzy głosy. Udział w konkursach powinien dawać przede wszystkim radość z samego uczestnictwa. A muszę powiedzieć, że już jest miło. Od Friskies otrzymaliśmy paczuszkę niespodziankę. Nie wiem, czy takie niespodzianki  otrzymali również inni uczestnicy, czy zupełnie pozakonkursowo doceniono nas za to, że poza zgłoszeniem własnego demokota, włączyliśmy się w życie ich fanpage, komentując wpisy, oddając głosy nie na siebie tylko na demokoty innych - na te, które nam się rzeczywiście spodobały. Jakby nie było, bardzo sympatyczny gest ze strony Friskies. Dziękujemy.


Jak wiecie, Mefisto jest typowym mięsożercą (zresztą zgodnie z jego kocią naturą o czym więcej w następnym poście o jego kulinarnych fanaberiach). Przesyłka niespodzianka od Friskies zawierała kocie zabaweczki, którymi teraz Mefisto tłucze się po nocy oraz pudełko suchej karmy. Zdziwiłem się, gdy mój wybredny kocurek zaczął podniecony dreptać przy otwieraniu pudełka, bo na suchą karmę w ogóle nie reaguje. Widocznie przypadła mu do gustu, zaintrygował go nowy smak lub zapach. W każdym razie pałaszował ją z niespotykanym u niego smakiem. Mięsna dieta będzie u niego obowiązkowa nadal, ale być może skusi się teraz na bardziej urozmaicone posiłki, złożone również z tej suchej karmy. Czas jednak pokaże czy to stały kulinarny zachwyt czy po prostu była to jego kolejna chwilowa fanaberia 

W naszej blogowej kociosferze w ogóle dzieją się sympatyczne rzeczy. Pomijając możliwość przyjemności płynącej z obcowania z Wami (wirtualnie tylko, ale jednak), ciągle zaskakują nas jakieś miłe niespodzianki. Taką też sprawiła mi Ania Wrocławianka z bloga "Za moimi drzwiami".

Przesyłka przyszła do mnie już ponad tydzień temu i przez taki właśnie czas czekała na ujawnienie i opisanie.  W mailu zapowiadającym przesyłkę Ania napisała: "Jeśli chodzi o prezent, to zapomniałam dodać żebyś się nie zniechęcił i dał mu szansę. Ja po ok 10 minutach już zaskoczyłam. Ale jestem ciekawa co powiesz!!! oraz, że "Jest to coś absolutnie specjalnego - dla wyjątkowego faceta". Mogę sobie tylko wyobrazić, co przez ten tydzień przeżywała Ania "kurcze, nic nie pisze... nie spodobało mu się... odezwij się kurna dla przyzwoitości chociaż troglodyto jeden". Jesteście ciekawi co to za upominek?

Ania wysłała mi film zatytułowany "Le quattro volte". Opis na okładce mówił, że jest to historia... pasterza, młodej kozy, drzewa oraz kawałka węgla... Zaintrygowany tym wielce począłem szukać informacji o filmie i reżyserze. Z góry zaznaczam, recenzje internautów nie mają dla mnie znaczenia, a działają na mnie wręcz odwrotnie niż zamierzenia "recenzentów". Ci "recenzenci" to w większości zblazowane, znudzone i przesiąknięte popkulturową papką budyniowe dzieci, szukające miałkiej rozrywki w głupawych komedyjkach bądź nafaszerowanych efektami specjalnymi super produkcjami bez treści. Filmy, które niosą ze sobą głębszą historię, wymagają otworzenia się na obrazy czy muzykę wykraczające poza efekciarskie migawki, są uznawane za nudne. Gdy wyczytałem w jednym ze złośliwych komentarzy, że "jest to najlepszy film o kozie", wiedziałem, że ten obraz jest dla mnie. Nie zawiodłem się. 

Niełatwa w odbiorze, zrealizowana surowo (w formie paradokumentu), wręcz minimalistycznie jeśli chodzi o filmowe środki wyrazu, ale piękna, poetycka i niemal filozoficzna opowieść o przemijaniu czy nawet reinkarnacji. Niestety telewizja, nawet publiczna, która mieni się tą, która ma ambitniejszą misję niż stacje komercyjne, coraz rzadziej oferuje możliwość obcowania z tego typu sztuką. Kiedyś taką misję realizował choćby cykl "Kocham kino" lub seria "Czas na dokument", ale i te poszły troszkę w efekciarstwo, bardzo rzadko można trafić na coś wartościowego, a i te według nieprzeniknionego przeze mnie geniuszu rady programowej pokazywane są późno w nocy (zdarza się, że nawet grubo po północy), upchnięte jakby na siłę w program w godzinach, w którym rządzi wróż Maciej albo telezgadywanki z pytaniami w stylu "jak masz na imię", "ulubiony kolor" lub "czy byłeś w więzieniu tureckim". 

Dziękuję Ci Aniu, bardzo brakowało mi takiego kina. Czasem w moim mieście zachodzę do Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Filmiarnia", gdzie odbywają się projekcje filmów nieobecnych ani w telewizji ani w typowych kinach. Nieczęsto jednak, bo wolę jednak smakować je samotnie, późno wieczorem, gdy ucicha zgiełk codzienności. Tak też uczyniłem i tym razem, zgodnie zresztą z Twoimi słowami: "Polecam oglądać go w spokoju, bez ganiania po domu i np. rozmawiania przez telefon". Stąd też dzielę się tym dopiero dzisiaj. Dziękuję za filmową ucztę.


wtorek, 4 września 2012

KOTmiks spacerowy. Obciach na szelkach...

Zanim założymy kotu szelki i wyjdziemy z nim na spacer, proponuję... delikatny, zimny prysznic... Kot na szelkach nie jest powszechnym widokiem. Taki spacer często budzi w obserwatorach niezbyt sympatyczne reakcje. Złośliwe komentarze, irytujące spojrzenia, a co najmniej zdziwienie.Tysiące lat rozwoju cywilizacji i edukacji a naród wciąż ciemny i nietolerancyjny. My oczywiście sobie z tego nic nie robimy. Ignorujemy uszczypliwości i nie pozwalamy, by buractwo odebrało nam przyjemność z naszych spacerów. Mefisto dostojnie i godnie drepta przy naszej nodze, a my niczym kwiat lotosu na pieprzonej tafli jeziora dryfujemy wraz z nim ze spokojem właściwym tylko tybetańskich mnichom...



Tu muszę się troszkę wytłumaczyć i pokajać... Tak, to Wasze zwierzaki zostały zaangażowane do roli "loży szyderców". Rozpoznaliście?

Wiem, że nie pytałem o zgodę i nie negocjowaliśmy honorarium - podstępnie, bez skrupułów i wstydu - wykradłem te zdjęcia, wykorzystałem wizerunek, setki pesos na tym próbując zarobić, na waciki wydać :) KOTmiks powstał spontanicznie jako ilustracja do mojego "Spacerowego kodeksu", którego kolejne części będą publikowane wkrótce. Przymierzając się do kolejnego tekstu wpadł mi do głowy ten pomysł więc na szybko przejrzałem Wasze blogi w poszukiwaniu odpowiednich zdjęć. Przekopałem się przez setki postów, a że głowa ma gorąca, dusza niecierpliwa, skorzystałem z tego, co udało mi się znaleźć... 

Wybaczycie?

***
Kilka ogłoszeń parafialnych:

Jasna z "Klubu Kota Jasna 8" uraczyła nas serią kocich (ale też psich), comiesięcznych konkursów:

1. Wrzesień      Dziwne pozycje kocie
2. Październik   Zabawy z psem
3. Listopad       Najciekawsza mina kota
4. Grudzień      Kot w oknie
5. Styczeń        Przyjaźń psa z kotem
6. Luty             Zgadnij gdzie jest kotek
7. Marzec         Pies na spacerze
8. Kwiecień       Przyjaźń między kotami

Czeka nas więc niemal cały rok świetnej zabawy. Z pełnym regulaminem możecie zapoznać się tutaj >>> Zachęcam gorąco do udziału. Dodam tylko, że nasza Tawerna patronuje listopadowemu konkursowi na "najciekawszą/najśmieszniejszą/najdziwniejszą kocią minę" :)

***

Również Monique z bloga "Po prostu koci świat..." ma sympatyczny prezent do wygrania. Jest nim komplet śniadaniowy, w skład którego wchodzą kubeczki i podstawki pod jajka z wizerunkiem kotków:


Nie ukrywam, że chętnie byśmy się zaopiekowali tym zestawem :) Uwielbiamy z Lui kubki, pijemy tylko z kubków i aż wstyd przyznać, ale nie mamy żadnego z kocim motywem. Ponadto te podstawki do jajek wywołały u mnie taką nostalgiczną nutkę. Dzieciństwo mi się przypomniało, gdy często na śniadanie dostawałem jajca na miękko w podstawkach, tyle że nie tak pięknych, lecz takim badziewnym plastiku :) Chcę ten zestaw, pragnę go, dobrze się nim zaopiekuję, konkurencję jestem gotów brutalnie zlikwidować, ot co!


środa, 29 sierpnia 2012

Pocztówka z wakacji...

Tak sobie siedzę i przeglądam zdjęcia, którymi w okresie wakacyjnym bombardują mnie wszyscy znajomi. Zdjęcia, a jakże, wakacyjne. Wszyscy roześmiani, wypoczęci, opaleni, wyluzowani, bosko pijani. Radośnie, słonecznie i rozkosznie. Na facebooku, blogach, forach, portalach społecznościowych. Wszędzie! Znajomi nigdy nie zapomną, by cię powiadomić jak cudnie spędzają swój urlop. W mailach, opisach statusów w komunikatorach, w sms'ach z pozdrowieniami z cudownych wakacji...

Plaża, morze, góry, jeziora, europejskie miasta, egipskie piramidy lub rzymskie koloseum, palmy tropikalnych wysp, "jedzące z ręki fiordy", setki zdjęć klonów: a tu z jakimś murzynkiem w ciemnym tunelu, słoniem, wielbłądem lub żyrafą przez stalowe pręty klatki, a tu  z "podtrzymywania" krzywej wieży w Pizzie, a tu z zatrzymanym w ułożonych na kształt serca dłoniach zachodzącym słoneczkiem...

Na takim urlopie zawsze można spotkać jakiegoś celebrytę, lub osobę, która widziała kiedyś celebrytę lub przynajmniej taką, która zna osobę, która widziała kiedyś przechodzącego celebrytę lub była niedaleko miejsca, w którym celebryta mógł kiedyś przechodzić... Ileż to człowiek przywozi opowieści z takiego urlopu. Ileż można się w świecie "ju noł" nauczyć o miejscowych zwyczajach, kulturze, tradycji. Kuchni regionalnej można popróbować i koniecznie sfotografować konsumpcję: pizza po grecku, pizza po hiszpańsku, po mandaryńsku, po chorwacku, po egipsku, cóż za różnorodność smaków ("ju noł, tej włoskiej nie jedzcie, bo dziwna tak, bez keczupa"). Języka lokalnego można się nauczyć (ja, kupić, ju noł, kuuu-piiić, piłkę, piii-łkęęę, co za durny Arab, ju noł, Maradona, Pele, Ronaldo, no zakumał, ja chcę kupić piłkęęę, ju noł, do metalu")...

Dziękuję, że wszyscy każdego roku pamiętają o tym, by się ze mną podzielić swym szczęściem... Dzięki temu, czuję jakbym niemal tam był z nimi. Jakbym zjadł coś nieświeżego z tamtejszej kuchni regionalnej, bo radość taka mi się udziela, że aż pękają zajady w kącikach ust i zwieracze puszczają. Już zaciskam mocno pośladki, bo wakacyjne wspominki znajomych przeciągną się tradycyjnie do Sylwestra - potem zacznie się planowanie następnego urlopu.

To i ja się pochwalić chciałem, gdzie to ja nie byłem... No więc... w Grecji nie byłem, w Hiszpanii nie byłem, nad morzem nie byłem, w górach też nie byłem... od 10 lat na żadnych wakacjach nie byłem! Moi szefowie wiedzą, że nie lubię spoconych dziewczyn i ciepłej wódki, dlatego dla mego dobra nie puszczają mnie na urlop w lecie...

Ale wiecie co?

Nie zazdroszczę, nie narzekam. Kiedyś w delegacje czasem jeździłem i doszedłem do wniosku, że i tak... wszędzie to...


PS. Pocztówka zainspirowana utworem Elektrycznych Gitar, ale też skrótem na węgierskiej samochodowej tablicy rejestracyjnej - widocznej na zdjęciu, na którym uwieczniono mnie podczas delegacji w Budapeszcie kilka lat temu...

PPS. ... zresztą nie wyobrażam sobie już, bym mógł gdzieś wyjechać zostawiając Mefisto w domu...

PPPS. Z moimi urlopami jest tak jak u Williama Trzęsiwłóczni: "Niech z bólu ryczy ranny łoś, zwierz zdrów przemierza knieje, ktoś nie śpi aby spać mógł ktoś, to są pradawne dzieje"...


czwartek, 9 sierpnia 2012

Post żenująco-winszujący...

Część winszująca...

Na blogu Ani z "Za moimi drzwiami" pojawił się wpis, enigmatycznie zatytułowany "Ostatnie dni z czwórką z przodu". Ileż to było domysłów co się za tym kryje. Niektórzy sugerowali, że Ania straci zęby i zostaną jej "systkie tsy", ja podejrzewałem jakąś operację piersi... Sprawę rozwikłała sama zainteresowana. Choć kobiety są bardzo wrażliwe na punkcie swego wieku (najpierw chcą być uważane za starsze, potem się odmładzają) i powszechnie uważa się, że nie wypada o tych sprawach rozmawiać, ale przestało to już być tajemnicą, więc i ja podam rozwiązanie tej zagwózdki... Ania w piątek będzie obchodzić pięćdziesiąte urodziny!!!

Gdy wszystko stało się jasne, pomyślałem, że skoro z pewnością dostanie cały wór życzeń od innych, to sprawię jej przyjemność trochę inaczej. I tak powstał obrazek okolicznościowy, dedykowany Ani, a na którym widnieją Jej zwierzaki, czyli Amisia, Kayron i Rufi, plus mój Mefisto na doczepkę, bo nie wyobrażam sobie imprezy bez niego...


Myślę, że była mile zaskoczona taką nietypową "niespodziewajką", skoro umieściła ten obrazek na swoim blogu (o, tutaj>>>), wraz z naszą mailową korespondencją na ten temat. A ja z rozpędu powtórzę to u siebie, bo jak sama Ania napisała: "(...)to właśnie należy robić z dobrymi wiadomościami i emocjami: dzielić się nimi" :)

1.
"...skoro już wiem, że nie powiększasz ani nie pomniejszasz biustu... i te ostatnie dni z czwórką z przodu to z metryki wynikają a nie ze stanika wyłażą... a że ogłosiłaś to publicznie, ale trochę enigmatycznie, że już zaraz, za chwileczkę, za momencik, ale jeszcze nie teraz... a że nie wiem dokładnie kiedy... więc, żeby nie przegapić... powstrzymać się nie mogłem i przygotowałem Ci takie coś z Twymi zwierzakami w roli głównej + Mefisto na krzywy ryj... W sumie to chciałem to bardziej dopracować i rozbudować, ale powstrzymać się już nie mogłem, więc wysyłam takie jakie jest... stworzone w środku nocy, pod wpływem impulsu, więc i od serca... Przemek".

2.
"Przemku! Jesteś absolutnie kochany, wyjątkowy, cudny i  niesamowicie zdolny! Gdybyś nie był taki stary, to mogłabym pewnie się w Tobie zakochać! Niestety musisz się zadowolić tym, że bardzo Cię lubię i że sprawiłeś mi taką miłą niespodziankę, że aż mam łzy wzruszenia w oczach (że to stworzone w środku nocy i że od serca...) i jakoś mi tak lekko i fajnie, a przecież już za parę dni, za dni parę, staną się ze mną te okropne rzeczy właściwe starym babom! Będę niewidoczna dla mężczyzn, będę miała to okropne na k... poty, duszności, ataki wściekłości, lub łez, brrr….. będę wykorzystywana, jako pomoc do wnuków przez dzieci, mąż mnie rzuci dla młodszej, będę miała głodową emeryturę i będę musiała zamknąć blog z powodu braku prądu:(( Urodziny mam w następny piątek, a teraz zastanowię się kiedy umieścić na blogu Twój wyjątkowy prezent! Jest już mój, więc nie masz, co oponować! Myślę, że umieszczę go w środę, lub w czwartek:) BARDZO CI DZIĘKUJĘ! Sprawiłeś mi tak wielką radość, że aż brak mi słów! AW".


Nie zapomnijcie złożyć Ani życzeń. Ruufiiiii!!! Polewaj!!!


Część żenująca...

Wieczorkiem wyszliśmy na spacer a Mefisto dziwnie skierował się w inną uliczkę niż zwykle. Jego kocie zmysły wiedziały, gdzie go prowadzić...

Na jakiejś posesji ujrzeliśmy przycupniętą pod krzaczkiem kotkę, zupełnie nam nie znaną z poprzednich spacerów. Mefisto dziarsko ruszył do przodu, rozpoczął rozkoszne miauczenie, zainteresowana kotka przedostała się przez siatkę, podeszła do mego nicponia i rozpoczęły się flirty...

...I wtedy... niespodziewanie... podczas tych rozkosznych chwil... mój Mefisto... zrzygał się tuż przed pyszczkiem swojej panny...

Brak mi słów... pozostaje chyba tylko zacytować Kukiza...

"A tak było cudownie przed chwilą. Piękne panie. Grzane wino. Piękne panie, a w środku ja. Wtedy nagle wyskoczył mi paw!"...


środa, 1 sierpnia 2012

Kot a teściowa. KOTmiks wyjazdowy.

W dzisiejszym KOTmiksie wyruszymy za miasto...


Muszę w tym miejscu nakreślić kilka zdań wyjaśnienia.

1. KOT miks przedstawia oczywiście hipotetyczną i zupełnie dla mnie niemożliwą sytuację. Oczywistym jest, że nigdy nie wywiózłbym i nie pozostawił gdzieś w lesie Mefisto, a myśl pozbycia się kota nigdy by mi nie przyszła do głowy. Ci którzy tak postępują (a zdarza się to szczególnie często w wakacje) są godni jedynie pogardy i potępienia. KOTmiks miał ukazać przywiązanie kota do swego opiekuna nawet do tego najgorszego - nikt mi nie wmówi, że koty są na tyle indywidualistami, że nie kochają i nie tęsknią! Ci, którzy tak twierdzą (głównie psiarze) to dla mnie chomąta przepocone, ich ojcowie byli chomikami a ich matki śmierdzą skisłymi jagodami! KOTmiks mówi też o wyjątkowej orientacji kotów w przestrzeni, takim swoistym GPS-ie, który podobnie jak gołębie posiadają koty (parz choćby: Kot pocztowy).

2. Mimo różnych myśli w przeszłości, nigdy też nie zapakowałem do bagażnika owiniętą w dywanie eks-teściową i nie wywiozłem jej w odludne i dalekie miejsce... Nie udało mi się nigdy znaleźć tak obszernego a zarazem taniego dywanu...

3. Powyższy KOTmiks miał być początkowo zupełnie inny i mieć inną wymowę. Wpisując się w akcję "Nie jestem śmieciem" miał poruszać okropny temat bezdusznego pozbywania się zwierząt, szczególnie w wakacje, gdy ludzie wyjeżdżają na urlop i "nagle" ich czworonożny przyjaciel staje się przeszkodą. Wydaje mi się, że ten temat jest aktualny stale, nie tylko w sezonie urlopowym, więc prędzej czy później stworzę właściwy w serii "Mefisto - Koci Mściciel" - póki co przygotowałem dwa proste plaKOTy, które opublikuję i stosownie opiszę w następnym poście.

Na koniec informacje dla tych, których interesuje mój stan zdrowia. Wróciłem już do domu, zostałem wypisany ze szpitala wcześniej niż myślałem i chyba wcześniej niż powinienem być wypisany - praktycznie nazajutrz po zabiegu. Nie wiem, czy źle obliczono ilość przyjęć pacjentów co do ilości wolnych łóżek, czy szpital miał do wyrobienia jakąś normę, ale o świcie zarządzono masowe wypisywanie. Trochę to dziwne, bo większość z nas była średnio kumata po zabiegach, po wizycie lekarza kazano nam się pakować, a na nasze łóżka już dybali nowo przyjęci. Siedzieliśmy tacy zamotani, z opuchniętymi i krwawiącymi nosami na korytarzu - wyglądało to tak jakby doszło do zbiorowej bójki. Ten cały NFZ nazwałem Nazistowskimi Formacjami Zbrodniczymi, czyli germański najeźdźca znów gnębi polski naród, tym razem w służbie zdrowia...

Ja osobiście zniosłem bardzo dobrze zabieg, inni przespali cały dzień i noc po narkozie, potrzebowali środków nasennych lub przeciwbólowych, mamrotali coś bez sensu i ogólnie zachowywali się jak zombie, a mnie jakoś nosiło. Nie przespałem nocy, bo po salach rozlegało się okropne chrapanie (nic dziwnego, każdy miał w nosie świeże rany i tampony/bandaże). Nawet przyłapano mnie i zrugano podczas mojej wyprawy do Biedronki, w kapciach, opatrunkiem na twarzy i gustownej pidżamce - cholerny nałóg (papierosy)!. Dziś czuję się tylko trochę gorzej, kręci mi się w głowie, nie odespałem zabiegu i narkozy, jeść też za bardzo mi się nie chce, bo nie czuję zapachów a więc i smaku, gardło mam podrażnione przez rurę, którą tłoczyła tlen do płuc podczas zabiegu. Jest też bardzo upalnie i duszno, więc i jakieś takie zamroczenie a i gojenie gorzej przebiega (z nosa wciąż kapie krew). Choć to zdjęcie mocno chrystusowo-cierpiętnicze to da się przeżyć - nie mogę się tylko doczekać, gdy odetchnę wreszcie pełną piersią.

Rozczulanie się nad sobą zresztą i tak nie jest w moim stylu, a i nie mogę sobie na to pozwolić, bo mój bidny Mefisto wciąż jest chory. Lui Lu nie bardzo radziła sobie z podawaniem tabletki, o zrobieniu zastrzyku to wogóle nie było mowy. Stresowała się przy tym bidulka bardzo - uznałem  więc, że pod moją nieobecność lepiej już zapłacić weterynarzowi (mimo, że u nas kiszka finansowa straszliwa), by wykonał aplikację i iniekcję w tych dniach, niż by się męczyli i Mefisto i Lui. Dziś już sam pojechałem do weterynarza, obadaliśmy Mefisto, pęcherz powoli wraca do normy, sika już w miarę poprawnie, gorzej z kupką, liczymy że unormuje się to wkrótce, po antybiotyku, zastrzykach i witaminkach, które mu już sam będę podawał. Dobra wiadomość jest taka, że Mefisto utrzymuje stałą wagę oraz to co widzimy na USG jako dziwną masę nie powiększa się, a nawet lekko się zmniejszyło - cały czas zakładamy, że są to "tylko" powiększone węzły chłonne krezkowe a nie (tfu, tfu, odpukać, odpluć) jakiś nowotwór...

Na dzisiaj to tyle wieści, muszę się położyć na chwilę, bo złapałem karuzelę przed oczami. Mój Mefisto dzielnie asystował mi przy pisaniu tego posta, leżąc przede mną na biurku i wlepiając we mnie swe kochające i wierne oczęta...



piątek, 6 lipca 2012

Ławeczka. KOTmiks spacerowy.

Dziś króciutki kotmiks o tym, co może się przydarzyć podczas spaceru. Niektórzy powiadają, że to przynosi szczęście, ja po prostu mówię... "Shit happens"...

Wersja pionowa:


Wersja pozioma:



Przy okazji tworzenia tego kotmiksu, przypomniałem sobie projekty okładek, które kiedyś wykonałem dla zespołu Pigs Like Pigeons:



Jako ciekawostkę podam, że basista tego zespołu, jest z zawodu lekarzem weterynarii, pracującym w zakładach mięsnych. Któregoś dnia przyglądając się dreptającym świnkom wyobraził sobie, że nagle dostają skrzydeł i odlatują... I tak powstała ta absurdalna ale nietuzinkowa nazwa zespołu...



wtorek, 5 czerwca 2012

Narodziny Mściciela (KOTmiks)

Zapowiadając kilka dni temu wizję mojej nowej serii kotmiksowej i publikując plaKOT z nowym bohaterem, niejako rzekłem przysłowiowe "A". Słowo się rzekło, konsekwencja wymaga, by od "A" przejść dalej, np. do słów "kultywator zbożowy", "warząchew" czy "durszlak"... Przedstawiając pierwszy zarys wizerunku Mściciela należało nadać mu jakąś historię, swoiste genesis, przekuć w byt...odebrać poprzednie życie, by powołać do nowego... Zresztą zobaczcie sami...

Obrazki na tym blogu po kliknięciu otwierają się w lightboxie, który ma ograniczone rozmiary. Aby uzyskać lepszy, bo większy widok możecie kliknąć prawym przyciskiem myszy na obrazek i nacisnąć "otwórz w nowym oknie lub karcie".


Dotychczasową serię kotmiksową "Świat według kota" będę nadal tworzył, póki będziecie chcieli je nadal oglądać. Nowa seria trafi zaś do osobnego działu: "KOTmiksy - Avenger/Koci Mściciel".  Tak dla rozróżnienia dwóch serii (zamiast dotychczasowego baneru Tawerny) kotmiksy te opatrzone też będą innym nagłówkiem:


Dziękuję wszystkim bywalcom mojej Tawerny za wspieranie moich pomysłów, podtrzymywanie wiary, że robienie tych moich kotmiksów ma jednak jakiś sens (pewnie tak głęboko ukryty, jak klucze do domu, gdy spieszę się do pracy). Szczególne podziękowania dla Mraux za pomysł ze szramą, dzięki czemu Mściciel Mefisto zyskał bardziej zawadiacki wygląd.


piątek, 1 czerwca 2012

Mephisto Avenger - Koci Mściciel (nowa seria kotmiksowa)

Ten blog jest poświęcony moim dwóm kocurom, Mefisto i nieodżałowanemu Baldrickowi, więc tym samym traktuje wyłącznie o kocich sprawach. Pojawiają się tu wpisy mniej lub bardziej poważne  - z przewagą tych na luzie i często z przymrużeniem oka. Jest jednak wiele rzeczy i zjawisk na tym naszym padole, które smucą, drażnią, złoszczą, przerażają. Takie, wobec których, nie potrafię przejść obojętnie. Dręczące myśli zsyłają, spać spokojnie nie pozwalają, wzburzenie wywołują, głośno krzyczeć i protestować każą. Rzeczy podłe, okrutne, odrażające... choćby takie jak przedstawione przeze mnie w poście "Okrutnicy - Miłośnicy". Zdarzają się na co dzień i wokół nas, więc choć pragnąłbym, aby było jak najmniej okazji do wywoływaniu tematu, z pewnością nieraz jeszcze będą przeze mnie opisywane, piętnowane, nagłaśniane.

Wiem, że często obraz bardziej przemawia do widza niż słowo. Biorąc pod uwagę moje epistoły i niezatrzymywalną słowną sraczkę, pomyślałem że jako narzędzia, poza słowem, użyję również moje kotmiksy.

Postanowiłem więc powołać do życia nową serię kotmiksową "Mephisto Avenger - Koci Mściciel". Oczywiście, dotychczasowe kotmiksy, nazwijmy je obyczajowo-humorystyczne, nadal będę płodził, gdyż sprawia mi to mnóstwo frajdy i mam w zanadrzu jeszcze kilka pomysłów. Nowa seria, według tego co mi wstępnie chodzi po głowie, będzie poważniejsza, mroczniejsza, może też czasem smutna i skłaniająca do refleksji, lub w charakterystyczny dla mnie sposób również humorystyczna, lecz mówiąca o rzeczach ważnych, poważniejszych, trudniejszych.

Na początek, pragnę zaprezentować Wam plakat reklamujący nową serię.

Koci Mściciel. Przeciwko aktom okrucieństwa wobec zwierząt.
Mephisto Avenger. Against Cruelty to Animals. You will be Punished.
Jak zauważyliście postać "mrocznego" Mefisto pojawiała się już u mnie wcześniej, jak choćby w kotmiksie "Przebiśniegi" znanego bardziej jako "CHWDPsom...", czy plaKOTów "Bij Bolszewika...":

 

Ale, po raz pierwszy, świadomy i zaplanowany Mefisto otrzymuje (niczym duet Dr Jeckyll i Mr Hyde) swoiste alter ego w postaci Mściciela w planowanej nowej serii kotmiksowej. Co więcej, zmieniłem "herb" naszego bohatera. Dotychczas, czaszka na piersi Mefisto, była stylizowaną na ludzką czaszką Punishera. Mściciel otrzymał zaś swój własny koci "skull & bones".

Tym samym, postanowiłem rozdzielić moje KO(T)miksy na dwa osobne działy:
"KOTmiksy - Świat według kota", czyli dotychczasowa kotmiksowa seria o Mefisto i przyjaciołach,
"KOTmiksy - Avenger, Koci Mściciel", gdzie jako pierwszy trafi (zostanie przeniesiony z poprzedniego działu) kotmiks "CHWDPsom" jako prekursor serii...


poniedziałek, 21 maja 2012

Joga różne dziwa czyni... KOTmiks


"JOGA - człowiek, co sztukę zwaną jogą uprawia. Wielce ci on lubi źwierza wszelkiego małpować.

Jak krowę widzi, to tak se nogi zaplecie, że krowi pysk udaje, a w on czas krowę, co stoi w wielkim osłupieniu, łatwiej mu wydoić (...)

Kobiet zażywają. Siedzi Joga, jeno dziurkę uchyli, a winniczka wypuści i czeka, aby go któraś dosiadła (...)

Pojadają Jogi jedynie korzonków, bulw, olpuchów, a bobu lubią wielce. Jak taka Joga poje, a czuje, że go wzdymie, to on u dołu zawrze, a gazu nie puści, wdech tęgi powietrza zrobi, a gardło zatka językiem, niby korkiem. Jak gaz z dołu i powietrze z góry się spotkają, to Joga pęcznieje i lekko z ziemi się unosi, a jak wiatru dostanie, to się i przemieszcza.  Lewitacyją to się zowie (...)"

Różne Joga dziwa robi. Ale ludzie dobre są, a jak ukontentowani w kupie się zbiorą, to buczą cicho jak pszczółki. A miłe ci to dla ucha, jeno miodu z tego ni ma (...)




W dzisiejszym moim KO(T)miksie po raz pierwszy występuje Lui Lu. Przyznacie, że udany debiut?

Sam komiks powstał na podstawie pewnego rysunku, który zauważyłem na jakimś kocim blogu. Nie było tam jednak podane źródło, ale gimnastykując się mocno i zadając komputerowi pytań mnóstwo, dotarłem jakoś do Marty Zabłockiej - autorki tego rysunku i jej bloga.

Skontaktowałem się z nią i dostałem błogosławieństwo na wykorzystanie pomysłu w moim komiksie. Za co serdecznie dziękuję.

Oryginalny rysunek Marty prezentuję obok.

Zapraszam również na jej bloga, gdzie znajdziecie mnóstwo jej świetnych i mocno pokręconych rysunków i komiksów:

http://zycie-na-kreske.blogspot.com/



Motto komiksu o joginach pochodzi ze starej księgi z 1746 r. Ks. Benedykta Chmielowskiego "Nowe Ateny" - uznawanej za pierwszą polską encyklopedię powszechną.

"Nowe Ateny" od lat są dla mnie źródłem dobrego humoru, a z tekstów tam zawartych można by tworzyć skecze na miarę Monty Pythona. Tak, tak, to właśnie z tamtej księgi pochodzi definicja konia, czyli "Koń jaki jest każdy widzi".

Mnóstwo tam innych definicji, które przyprawiają mnie o napady śmiechu. Wspomnę tylko o "Koza - śmierdzący rodzaj zwierząt", czy moje ulubione "Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba" :)))

Niestety, nie znalazłem tam definicji kota. Myślę, że brzmiała by podobnie do definicji psa, którą wymyślił Baldrick, bohater mojego ulubionego serialu "Czarna Żmija"... czyli "Pies - nie kot".



środa, 2 maja 2012

Nie szata zdobi zwierzaka. KOTmiks

Długi weekend majowy. Jak ktoś (czyli większość) dobrze zakombinował z wolnym w pracy lub (również jak większość) brzydzi się pracy i wogóle nie zhańbił się zatrudnieniem gdziekolwiek  to korzysta właśnie z dziewięciodniowej, słonecznej, pięknej majówki. Większość... czyli znowu kurde nie ja!

Tymczasem za oknem radośnie przygrzewa słoneczko. Ci co nie wyjechali gdzieś poza miasto, smażą tyłki nad Sanem lub siedzą pod parasolkami w Rynku sącząc beztrosko chłodne piwko. Uśmiechnięci, radośni, wyluzowani. A niech im wszystkim zajady w kącikach ust popękają z tej radochy!

Mimo mnóstwa zaległego urlopu gniję sobie w nieklimatyzowanym biurze. Stary ruski wiatrak mieli duszne powietrze. Na kim tu wyładować rosnącą frustrację? Za oknem wyfiokowana pańcia stuka w bruk koślawo na niedopasowanych szpilkach. Na smyczy piesek. Równie "cudny inaczej" jak jego pańcia, równie pokracznie dreptający na kaczych łapkach. Kokardka na szyi, druga na ogonku. Jak to się ślini, jak merda tym chwastem. I co się tak cieszysz, ty ciotowaty, dupą szczekający łaj łajku!

Dziś KO(T)miks o... modzie, czyli "Być psem to brzmi du...r...nie".  W rolach głównych oczywiście Mefisto oraz wskrzeszona na Waszą prośbę gadzina mego brata, gekon Makula.

Wersja pierwsza, krótsza:


Wersja druga, dłuższa. Nie mogłem się oprzeć... znów troszkę się oberwie Makuli. Sorry, gadzino:


PS. Znalazłem w necie fajny obrazek. Tak mi się spodobał, że postanowiłem zrobić na jego podstawie KO(T)miks. Skontaktowałem się z autorką, dostałem błogosławieństwo, więc opublikuję go następnym razem.


niedziela, 1 kwietnia 2012

Psy i koty. KOTmiks

Miło mi przedstawić nowego bohatera moich KO(T)miksów, Makulę, gekona mojego brata, którego poznaliście w poście "Gadzina".

Dziś w dosyć niewdzięcznym charakterze, ale jak na debiutanta, to i tak duża i znacząca rola. Na tyle brawurowo zagrana, że z pewnością dostanie angaż w kolejnych KO(T)miksach.


Aby lepiej oglądać na ekranie, podzieliłem na dwie części.

Strona 1:


Strona 2:


sobota, 3 marca 2012

Przebiśniegi...

Tęskniliście za wiosną? Ja nie bardzo. Kocham zimę, surowe i mroźne krajobrazy, siarczyste mrozy. Może dlatego, że to właśnie w pewną zimową, grudniową noc, obwieściłem światu swe nadejście. Zima ma w sobie jakąś magię, kojarzy mi się z czystością i nieskalaniem. Pierwsze ciepłe dni natomiast ukazały całą szkaradotę naszych miast, miasteczek i wiosek, którą do tej pory litościwie przykrywała śnieżna kopuła. Spod topniejącego śniegu, niczym na stanowisku archeologicznym, zaczęły ujawniać się artefakty naszego (nie)dorozwoju cywilizacyjnego. Sterty śmieci, błoto i pierwsze oznaki wiosny - przebiśniegi, czyli wszędzie walające się psie odchody. Nie ukrywam, że chętnie wytarzałbym twarze właścicieli psów w odchodach ich pupilków. Może to nauczyłoby te wszystkie pańcie z pieskami sprzątania po sobie.



wtorek, 7 lutego 2012

Świata urządzenie według Mefisto

Odkąd człowiek udomowił koty, wiele się zmieniło. Z dzikiego drapieżcy, kot stał się domowym zwierzakiem użytkowym (nigdy nie tracąc przy tym swego indywidualizmu), by z kolei z wielkiego łowczego myszy, przejąć zupełną kontrolę na człowiekiem. Mówienie, że jest się "właścicielem kota" jest niedoskonałym i z gruntu fałszywym stwierdzeniem. Przypomina to trochę próbę filozoficznego rozważania "czy my mamy mózg, czy mózg ma nas".

Świetnym przykładem wyjaśnienia relacji kot-człowiek, jest porównanie postrzegania świata i człowieka przez kota, z postrzeganiem go przez innego domowego zwierzęcia, za przeproszeniem kotów, psa:

Pies:
"Człowiek daje mi jedzenie, mieszkam w jego domu, mogę spać w jego łóżku, zabiera ze sobą na spacer – jest moim bogiem!"

Kot:
"Człowiek daje mi jedzenie, mieszka w moim domu, może spać w moim łóżku, czyści mi kuwetę – to ja jestem jego bogiem!


Świata urządzenie oczami Mefisto widziane:


"Świata urządzenie..." w wersji KO(T)miksowej:



niedziela, 5 lutego 2012

Siedem życzeń - KOTmiks

"Siedem życzeń" to świetny serial z lat 80-tych. Jednak... Mefisto to wie, Wasze kocury też to wiedzą, a i my sami po cichutku musimy przyznać, jakaż to bujda na resorach. I nawet nie chodzi tu o to, że nie ma gadających kotów. W realnym świecie bowiem...



środa, 25 stycznia 2012

KOTmiks kulinarny

Poruszaliśmy ostatnio temat żywienia naszych kotów, o tym jak producenci karmy czy to puszkowej czy suchej kuszą swymi reklamami (wątki: Jadłodajnia i Konserwa? Sam jesteś konserwa!). Dziś wracam do tematu. Jako, że obrazy łatwiej przemawiają niż słowa - pierwszy KOTmiks kulinarny (a w związku z tym i nowy dział "KO(T)miksy"). W roli głównej, oczywiście Mefisto:

Nowy Whiskas...


w wersji poziomej:



Sam pomysł nie jest nowy. Wykorzystałem go na jednym z pierwszych PlaKOTów, którego jednak jeszcze nie prezentowałem, a do którego "pozował" mi Mr Baldrick: