Często pytacie, czy również z Morfeuszem będziemy uskuteczniać takie wypady. Taki jest zamysł, ale wszystko zależy od samego kocurka. Jeśli wyjście na zewnątrz i związane z nim założenie szelek ze smyczą, truptanie na uwięzi, chaos otaczającego świata będą dla Morfeusza zbyt dużym stresem lub po prostu nie spodoba mu się, to nie będę go do tego przymuszał. Zgodnie z zasadą, którą się kieruję opiekując się moimi kocurkami: nic na siłę - spacer ma być przyjemnością dla kota, a nie wymuszonym obowiązkiem.
Póki co, zakupiłem mu gustowne szeleczki i powoli staram się go do nich przyzwyczajać. Problemu z założeniem szelek nie ma - a pamiętam jak pierwszy raz Mefisto wierzgał się jak poparzony. Gorzej z poruszaniem się w nich. Morfeusz rozpłaszcza się na podłodze w przedpokoju lub próbuje zerwać je pazurkami lub ząbkami. Nie mniej jednak, fascynuje go to - zaciekawiony obserwuje z jakim spokojem a wręcz rozkoszą Mefisto pozwala sobie nałożyć szelki, jak ten cieszy się na możliwość wyjścia. Morfeusz ma jeszcze w sobie dużo dzikości, boi się głośnych dźwięków, niezrozumiałych dla niego sytuacji, ale to dzięki obserwacji swego "starszego brata" pobudzona jest jego ciekawość. Gdy siedzę na stołku w przedpokoju, ubieram buty i zakładam Mefisto szelki, Morfeusz od razu przybiega, próbuje rozwiązać mi sznurowadła, obserwuje mruczącego z zadowolenia Mefisto, kładzie się pod drzwiami, tucka łapką szelki. Przygotowania do spacerów wydają się więc rokować dobrze. Morfeusz w końcu przełamie się, pokona rozdzierający go dysonans, pomiędzy ciekawością a strachem.
Najważniejsze, by pierwsze wyjścia na zewnątrz, kojarzyły mu się pozytywnie. Teraz, gdy zimno i wietrznie, trudno oczywiście by tak było - tym bardziej, że to jego pierwsza zima i śnieg w życiu. Zaryzykowałem jednak ostatnio taką króciutką namiastką spaceru w drodze od klatki schodowej do auta:
Zaprawiony w spacerach i przejażdżkach Mefisto bardzo lubi jeździć ze mną samochodem. Często zabieram go na krótkie przejażdżki np. na stację benzynową, szybkie zakupy lub na niedzielny obiad do moich rodziców. Jest wtedy bardzo dumny i szczęśliwy, czuje się wyróżniony. Ogląda sobie przemykający za szybą świat, często wchodzi na moje kolana i "pomaga" kierować pojazdem.
Od jakiegoś czasu zabieram też ze sobą Morfeusza. Chcę, by jazda samochodem nie kojarzyła mu się tylko z wyprawą do weterynarza ale też by przyzwyczajał się do szelek - przestałem go wozić w transporterze jak jakiegoś niewolnika :)
Hah, powyższe zdjęcie po wykadrowaniu, ujawniło całkiem zabawną minę Mefisto:
Moja kochana Trójca w samochodzie: Lui Lu, dzielny Mefisto i troszkę zalękniony lecz ciekawy świata Morfeuszek:
Co Wy wszyscy z ta zima? Jaka zima? Nie ma zadnej zimy, jest wiosna. I juz!
OdpowiedzUsuńMoze i ja przygotowywalabym Miecke do wychodzenia, ale boje sie, ze kiedy w tym zasmakuje, bedzie probowala wiac przez balkon. A tak, siedzi sobie na balkonowym stole, przyglada sie swiatu i nic jej nie ciagnie badac go dalej niz w granicach mieszkania.
Jaka wiosna? Póki przebiśniegi czyt. psie kupy pokrywa biały puch i człowiek nie kroczy jak po polu minowym, znaczy się że zima jeszcze :)
UsuńOj tak, kot jak raz zasmakuje spacerów to już zawsze będzie miał na ich punkcie świra :)
Ale piękne zdjęcia :)... Super! Ja jakoś nie umiem przekonać męża by pozwolił tak luzem kotom jeździć... Ech... :(... No, ale sezon spacerowy to i tak otworzymy niedługo! (mam nadzieję).
OdpowiedzUsuńHah, to nie jest tak, że zupełnie luzem kocurki popylają po wnętrzu samochodu. Końcówkę smyczki przypinam do klamry pasów na tylnym siedzeniu - ale mają dużo swobody. Mogą śmiało wchodzić na tylną półkę, oglądać świat przez tylną i boczne szyby, wchodzić na siedzenie z przodu lub moje kolana, ale np. na kokpit czy pomiędzy moje nogi, gdzie za przeproszeniem pedały, to już nie. Zresztą, Mefisto jest bardzo mądrym i roztropnym kocurkiem. Potrafi słuchać i gdy mówię, że coś nie wolno, to nie wolno. Czasem nie jest pewien czy mówię poważnie czy żartuję i jak mimo wszystko próbuje coś przeskrobać, wystarczy że powiem "powiedziałem, że nie wolno, chyba chcesz zapoznać się z kapciem". :)
UsuńWspaniałą masz rodzinkę :-))
OdpowiedzUsuńFoty cudne ,a ja też czasem wykadrowuję całkiem nieciekawe ujęcie ,a tam coś fajnego ! :-)
Twoje chłopaki to prawdziwi globtroterzy ;))
Nom, mam nadzieję, że Morfeusz tak pokocha spacery jak Mefisto, bo nie chciałbym go "więzić" w domu, podczas gdy będziemy sobie hasać na świeżym powietrzu.
UsuńPiękna jest ta Twoja Lui Lu.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBo to są po prostu Moto Koty :D
OdpowiedzUsuńMoje do takiej rodziny nie należą ;) Kiedy przeprowadzaliśmy Mruczki do Holandii, jechałam z nimi sama. Pierwsze 30min było ok, bo myślały ze to na miejscu. Następne 9 godzin nie były już takie fajne. Myszkin sie spompował do kontenerka. Musiałam go wyciągnąć, umyć dupsko, umyć kontenerek (na przydroznej stacji WC). Same atrakcje :). Jak już wszystko było czyste Myszkin odmówił współpracy i nie chcial wejsc z powrotem do kontenerka. Zapiełam go więc w szelki, szelki wpiełam w zapięcie do pasów po stronie pasażera, i jechał tak koło mnie półdupkiem na mnie, troche na skrzyni biegów. Jak poprawiał się i wiercił, parę razy włączył mi awaryjki na autostradzie... ech mogłam go przyzwyczajać za młodu tak jak to to robisz ze swoimi chłopcami :)
Hah, szczerze mówiąc, nie zaliczyliśmy jeszcze jakiegoś dalekiego wypadu i nie wiem jak zniosłyby dłuższą podróż. Kilka godzin w aucie, pewnie skończyłoby się takimi przygodami jak u Ciebie. Mam porządny transporter, taki przeznaczony do podróży lotniczych, ale zdecydowanie wolę wozić kocurki luzem niż w skrzyni.
UsuńMefisto nie włączał mi mrygaczy ani wycieraczek, ale na początku próbował ładować się na kokpit, tyle że przy hamowaniu wywinął koziołka i już więcej nie próbuje :) Ostatnio przestał wchodzić na tylną półkę, bo się wystraszył jak znienacka włączyłem wycieraczkę :)
Wstydz sie, trzeba ostrzegac przed "znienackim" wlaczaniem wycieraczek...
UsuńPrzyjąłem. Było to przedostatni raz :)
UsuńOkna otwarte?? O rany! Ja bym zaraz panikowała, że któryś wyskoczy!
OdpowiedzUsuńCzy Morfi wie, jakim jest szczęściarzem, że trafił do takiej rodziny? :)
No Panic! W samochodzie kobiety mają zakaz panikowania :)
UsuńNie wiem, czy Morfi wie o swoim szczęściu, on jeszcze taki dzikusek jest. Myślę, że to jakaś trauma z jego przeszłości, z której swoją miłością do niego postaram się wyleczyć :)
Zawsze podziwiam tych Twoich, teraz dwóch, podróżników!:))
OdpowiedzUsuńFantastycznie się prezentują razem z Lui w czasie tego wyjazdu:)))
Ja obstawiam, że Gacek też mógłby się przyzwyczaić do podróży, ale potem chyba nie miałabym już życia, bo chciałby jeszcze i jeszcze, i jeszcze;)) A nie dałabym rady wychodzićc najpierw z psem a potem jeszcze z kotem;)
Też mi się wydaje, że Gacenty mógłby to pokochać, ale jest dokładnie tak jak piszesz: potem już nie ma zmiłuj się, arie pod drzwiami, domaganie się kolejnych spacerów. Z Mefisto zdarzało się, że i po 2-3 godziny popylaliśmy po Parku. Psa raczej nie chciałbym mieć, ale ostatnio rozważałem... świnkę wietnamską :)
UsuńMorfeusz wygląda raczej na zainteresowanego światem więc coś czuję, że będziecie spacerować z dwoma kotami :-)
OdpowiedzUsuńTylko kto będzie robił Wam spacerowe zdjęcia :-)
Hah, to prawda :) Trochę trudno sobie wyobrazić dwa kocurki na smyczy równocześnie. Sąsiedzi znów będą wyglądać zza firanek i pukać w czoło :)
UsuńMefisto to już ma swoje miejsce obok Lui w samochodzie. Stały bywalec :-))) Fajna wyprawa, niech chłopaki poznają świat ... :-)))
OdpowiedzUsuńHah, nie tylko koło Lui, na przednim siedzeniu również - pomaga mi nawigować mój czołg :)
Usuń