środa, 7 grudnia 2011

Mefisto imprezowicz

Zadziwa mnie niespożyta energia, która drzemie w Mefisto. Taka z niego niby chora chudzinka, wciąż w trakcie leczenia, które potrwa jeszcze kilka miesięcy. Co za figlarny demon w nim siedzi, że ciągle ma ochotę na zabawę. Zadaje to tym samym kłam powszechnej opinii, że koty to leniuchy śmierdzące, przesypiające większość dnia.

Mefisto budzi mnie już o świcie proszącym miauczeniem zachęcając do zabawy. Gdy wracam z pracy to zastaję mini demolkę, poprzesuwane pudła, porozrzucane wszędzie kocie zabawki, świadczące o tym, że również podczas naszej nieobecności, świetnie bawi się sam ze sobą. Na powitanie znacząco drapie swoją wycieraczkę, kładzie się w pozycji przyczajonego łowcy, zmuszając mnie tym samym do przynajmniej kilkunastominutowej zabawy.

Ten nasz wspólny rytuał odprawiamy kilka razy dziennie, często nawet późno w nocy jakaś mini gonitwa, szybka partyjka ping ponga (zobaczycie na poniższym filmie) lub polowanie przez szparę pod drzwiami, na dobranoc obowiązkowo musi się odbyć. Daję się porywać tym jego "imprezowym" zapędom, mając świadomość tego, że nawiązujemy dzięki temu bliższą więź, kocur rozwija się fizycznie i psychicznie też (choćby poprzez wymyślanie nowych gierek, korzystanie z nowych gadżetów, opracowywanie nowych technik polowań), nie zabija go nuda, a co za tym idzie z braku nudy nie porywa się na demolowanie mieszkania czy drapanie mebli.

Świetne jest to, że potrafi się też sam bawić, gdy jestem czymś innym zajęty lub poprostu nie mam już siły. Ma wprawdzie wtedy do mnie żal, który sygnalizuje żałosnym miauczeniem lub chwilowym fochem, ale wie chyba, że i tak nadrobimy zaległości we wspólnej zabawie kiedy indziej... np. za chwilę ;)

Poniżej filmik - taka kompilacja ulubionych zabaw Mefisto:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz