Jako Heweliusz przybył do nas z podbitym okiem ze schroniska, w którym na do widzenia wdał się w bójkę z innymi kotami. Opuchnięte oko, zbójeckie kły, czarny jak w habicie ksiądz, od razu dostał nową ksywkę operacyjną Mefisto.
Mr Baldrick powitał go ostrzegawczymi dźwiękami, zaś nam się odwdzięczył generalnym fochem, który już mu powoli przechodzi. Pierwsze spięcie z udziałem pazurów koty mają już za sobą - ja też nie lubię, gdy ktoś przeszkadza mi w stawianiu parującego klocka w latrynie.
Mefisto trafił do nas w fatalnym stanie, potargany, z ropiejącymi oczkami, zapaleniem ucha, kocim katarem, wygolonymi łatkami na kolanach po jakimś zabiegu wymagającym kroplówki lub narkozy. Od tygodnia dbamy o to, by wrócił do zdrowia - niestety musimy aplikować mu bolesne zastrzyki - mam nadzieję, że nas za to nie znienawidzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz