środa, 19 marca 2014

Testowanie kocich produktów

Przeglądając kocie blogi często można natknąć się na nich na wpisy dotyczące testowania różnych kocich produktów, które zostały przesłane blogerom przez firmy lub sklepy zoologiczne. Jest to niewątpliwie dobra praktyka firm, które docierają do bezpośrednio zainteresowanych, dają możliwość spróbowania naszym zwierzakom np. jakichś nieznanych przysmaków czy nowych, wchodzących na rynek produktów a tym samym zapewniają sobie reklamę wśród potencjalnych odbiorców.

Jeśli chodzi zaś o blogerskie wpisy umieszczane na taką okoliczność mam jednak dosyć mieszane uczucia. Mechanizm wygląda mniej więcej tak: ktoś dostaje przesyłkę --> tym samym czuje się zobowiązany do wyrażenia wdzięczności wobec ofiarodawcy --> bez względu na jakość czy przydatność produktu stara się ogłosić swój zachwyt na blogu --> rozpoczyna się eksplozja ochów i achów okraszona serią pozowanych zdjęć. Jak chyba wszyscy lubimy dostawać prezenty. Jednak inaczej postrzegamy te otrzymywane od przyjaciół, znajomych bądź przychylnych nam ludzi a inaczej te ofiarowane nam przez firmy. Te pierwsze to dawane od serca, z sympatii - te drugie zaś, choć również miłe a nawet czasem pożyteczne i użyteczne, tak naprawdę są przesyłkami marketingowymi. Skoro nazywane są prezentami nie powinny pociągać za sobą żadnych zobowiązań. Z wielu propozycji współpracy zrezygnowaliśmy, gdyż wymuszały np. zamieszczenie czołobitnej (ale nie podpartej rzeczywistym "zachwytem" moich kocurów) recenzji jakiegoś produktu.

Podziękowałem też kilkukrotnie za propozycję wymiany banerów lub linków bo niby dlaczego miałbym za darmo czynić reklamę komercyjnych sklepów jeśli nie sponsorują mojego bloga bądź nie sprezentują moim kocurkom jakiejś niespodzianki. Przy sporej oglądalności mego bloga, sama wymiana linkami to chyba trochę za mało. Nie zależy mi na nabijaniu licznika odwiedzin bo najbardziej szanuję tych, którzy poszukują na mym blogu konkretnych informacji (np. na temat chorób, leczenia czy żywienia), prowadzą merytoryczną dyskusję a nie zamieszczają jedno wyrazowe lub jednozdaniowe komentarze typu "śliczny kotek".

Trafiają się też zupełnie nietrafione przesyłki, na temat których ciężko napisać coś pozytywnego poza tym, że je dostaliśmy za darmo. Koty to specyficzne zwierzęta, mają swoje przyzwyczajenia, upodobania, potrzeby, charaktery ale też widzimisię. To co uwielbia jeden kot, przez drugiego może być traktowane z obojętnością bądź pogardą. Czasem coś co było przeznaczone dla moich kocurów nie spotkało się z ich dobrym przyjęciem ale za to skorzystały na tym inne koty. I tak kilkukrotnie np. sprezentowaną bądź kupioną karmą wykarmiłem mniej wybredne niż moje, bezdomne koty, worek naturalnego żwirku (przez który moje kocurki dwa dni omijały kuwetę) trafił do domu z trzema kotkami, które preferują wyłącznie właśnie taki, itd. itp.

Pozostaje jeszcze kwestia uczciwości i wiarygodności zamieszczanych tekstów. Moje kocury, jak to typowe mruczki, lubią próbować nowości ale mają też swoje wymagania. Znam swoje koty na tyle, że wiem o ich kulinarnych "widzi mi się" i nie każdy "smakołyk" będzie przez nich tolerowany. Kocham swoje koty i staram się opiekować nimi odpowiedzialnie. Zanim im coś podam, dużo czytam o jakimś produkcie, zadaję pytania, chcę poznać ich skład czy opinie innych. Moja "Tawerna" znana jest z tego, że piszę uczciwie, czasem kontrowersyjnie i "pod prąd" ale zawsze uczciwie i dzięki temu mam stałe grono wiernych odbiorców. Nie mogę więc komukolwiek obiecać pełnej zachwytu recenzji na moim blogu jeżeli będzie ona nieprawdziwa bądź naciągana.

Umieszczając dzisiejszy wpis prawdopodobnie skazuję się na ostracyzm ze strony przyszłych "sponsorów".

Są jednak tacy, którzy przyjęli moje podejście ze zrozumieniem. I tak otrzymaliśmy ostatnio przesyłkę ze sklepu NaszeZoo.pl.



W korespondencji mailowej wyjaśniłem, że nie składam czczych deklaracji i przedstawiłem swoje spostrzeżenia dotyczące różnych ofert współpracy. W przeciwieństwie do wielu innych firm, nie zraziło ich to a być może nawet ujęła szczerość. To co mi się bardzo spodobało, to indywidualne podejście do klienta. Zanim NaszeZoo wysłało nam prezent zostaliśmy "przepytani" na temat preferencji żywieniowych naszych kocurków. A skoro słuchają swoich klientów (co bardzo cenię) to postanowiłem więc, że akurat o nich warto napisać kilka słów.

Wyjaśniłem, że moje kocury, jako istoty iście kotowate o zawartości 100% kota w kocie, są bezwzględnymi mięsożercami i chowają się głównie na diecie mięsnej. Gotowe karmy podaję im również, ale jako uzupełnienie i np. gdy wiem, że dłużej mnie nie będzie w domu lub rano, gdy spieszę się do pracy bo przygotowanie dla nich mięska jest dość czasochłonne. Jeśli chodzi o gotowe karmy, to moje kocurki mają różne preferencje: Mefisto jada tylko mokre karmy i gardzi suchymi a Morfeusz zupełnie przeciwnie - zajada się "chrupkami" (czego staram się go oduczyć).



Sklep NaszeZoo starał się jak najlepiej dostosować prezent do naszych sugestii i w efekcie Mefisto otrzymał pasztecik w tubce a Morfeusz suchą karmę ale jak widać na poniższych zdjęciach nie odmówili sobie wymiany i spróbowania jedzonka brata.




Sprezentowane żarełko smakowało M&M'som ale z oceną jestem ostrożny. Wprowadzanie nowej karmy do kociej diety trwać powinno co najmniej tydzień. Nigdy nie można się napalać, że skoro coś posmakowało kotu to na pewno stanie się jego ulubionym daniem. Pewnie znacie to z doświadczenia, gdy wydawało się wam, że wreszcie utrafiliście w gust swego wybrednego sierściuszka, zakupiliście większą partię specyfiku  i potem niejedna puszka kupiona na zapas poszła w kubeł bo mu się odwidziało. Moje chłopaki w ostatnich dniach nie są też zbytnio wiarygodnymi testerami. Są świeżo po szczepieniu i przeważnie po tym bywają przez kilka dni nieswoi, osowiali i grymaśni. Ale skorzystał na tym kot-pirat, którego poznaliście we wpisie "Kapitan Morgan". Ten sympatyczny łobuz nadal nas odwiedza i spędza z nami czas na spacerach. Staram się zawsze mieć przy sobie jakiś smakołyk dla podobnych jemu wędrowców a tubka z pasztetem jest bardzo poręczna - nie zostawia okruchów i kawałków jakichś kocich smaczków, na które zawsze natykałem się grzebiąc w swoich kieszeniach :)

A jakie są Wasze doświadczenia we współpracy ze sklepami zoologicznymi lub firmami oferującymi produkty dla zwierząt? Korzystacie z zakupów w internetowych sklepach zoologicznych?


26 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dobre doświadczenia.

      Usuń
    2. Kto się wpisuje i to kasuje, ten eee... no... hmm.... się w piekle gotuje? :)))

      Usuń
  2. Ja na ten temat nic nie moge powiedziec, bo nawet nie wiem, czy w Niemczech takie dzialania sa popularne, w koncu pisze bloga po polsku, wiec tak czy tak, nikt mnie tu jako kociary nie znajdzie :))) Od polskich firm tez nie dostaje propozycji, pewnie wysylka bylaby dla nich za droga. Tak wiec zyje sobie, skazana na kupowanie kotom jedzenia :)))
    Czy Ty juz wiesz, ze mam drugiego kota? Adoptowalam od Anki W. i moje ostatnie posty to praktycznie wylacznie opisy drogi przez meke dokocania. Juz jest prawie dobrze, choc o przyjazni trudno na razie mowic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo musiałaś gdzieś w tych germańskich ostępach się zaszyć :)
      Świeżą Bułkę widziałem i u Ciebie i u Anny. W sumie jakichś chyba większych mąk dokoceniowych nie masz ale podróż, dostarczenie/odebranie "przesyłki" było dość brawurowe. Może póki co przyjaźni nie ma ale na to potrzeba czasu. Być może nigdy do jakiejś wielkiej miłości nie dojdzie - no wiesz, ponoć pomiędzy dwiema kobietami nie ma prawdziwej przyjaźni a co najwyżej tymczasowe zawieszenie broni :)

      Usuń
    2. Chyba chlopaki sa latwiejsze w obsludze, zarowno te ludzkie, jak i kocie. Z dziewczynami zawsze problemy :)

      Usuń
  3. Mi jeszcze nikt nie proponował takiej 'współpracy" (wcale się nie dziwię ;)). Sama nie wiem, czy bym skorzystała. HappyCatem mogłabym nakarmić okoliczne bezdomne kotki i pieski, ale np. taki felix (widziałam na paru blogach że ludzie dostawali paczki z saszetkami, przysmaczkami itp.) - to po co mi? Chyba tylko żeby mieć fajne pudełko i legowisko. Mojej marketówek nie daję, a bezdomne koty jedzą wystarczająco dużo odpadków, żeby nie potrzebowały już takich karm.

    Większość kocich rzeczy kupuję w sklepach internetowych. Niestety tylko w jednym jest jej ulubiony żwirek (Tigerino Canada; następnym razem zamierzam przetestować Golden Grey, trochę droższy ale dużo lepiej dostępny). W tym samym sklepie (zoo+) kupuję część puszek. A pozostałe rzeczy to różnie. Suchą karmę najrzadziej kupuję, bo biorę większe opakowania albo kilka rodzajów. Ostatnio kupowałam w zwierzakowo, kupiłam suche PoN mix 2kg i małe opakowania Orijena rybnego, Applawsa kurczak&łosoś, Acany grasslands i Pronature Holistic z kaczką, do tego 25 puszek i saszetek, większość to filetowe. No i jakieś zabawki, przysmaczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...a mi pewnie po tym wpisie już nikt nigdy nie zaproponuje :)
      Na strony internetowych sklepów zoologicznych zaglądam bardzo często w poszukiwaniu różnych ciekawostek ale nie korzystam. Ceny w nich nie są aż tak atrakcyjne (plus koszt przesyłki), że opłaca się ewentualnie robić jakieś większe zamówienie. Tyle, że nie widzę sensu robienia zapasów, bo ani tu wojna, ani potop, ani inna klęska i wszystko można kupić bądź zamówić na bieżąco, np. w zaprzyjaźnionym stacjonarnym sklepie lub u swojego weta. Moja główna uwaga dotyczy jednak braku informacji, np. o dokładnym składzie danej karmy, wymiarów gadżetów, itd. Nie chodzi mi tylko o składniki analityczne bo mieszając bułkę i bibułkę też można otrzymać procentowo poprawne proporcje. Chcę wiedzieć jakiego mięsa użyto, ile jego tak naprawdę jest w składzie, czy są zboża lub inne zapychacze. Rozczarowują mnie też gadżety, wszędzie są podobne, mało zróżnicowane, wyglądają jak chińskie badziewia. Koty są tak fascynującymi zwierzętami, że prosi się by projektanci i producenci wykazali się większą pomysłowością.

      Usuń
    2. Co do cen to nie do końca się zgadzam. Niektóre produkty można w sklepach stacjonarnych dostać taniej, ale przeważająca większość jest po prostu dużo droższa niż w sklepach internetowych. Przykładowo - saszetka Miamor Ragout Royale w "moim" zoologicznym stacjonarnym kosztuje 3zł, w zooplusie 1,5 - 1,7zł. Obroża z chaby 1/30cm zwykła czarna na zoohurtowo niecałe 3zł, w sklepiku 7zł.

      Ale większość rzeczy które kupuję jest po prostu niedostępna w sklepach stacjonarnych, a tym bardziej u wetów (u wetów widziałam tylko RC). W stacjonarnych to tylko Purina, RC, jakieś whiskasy, gourmet, sheba, bozita. czasem Animoda vom feinstein.

      Sklepy internetowe mają jeszcze jedną ważną dla mnie zaletę, czyli możliwość długiego zastanawiania się nad karmami ;). Mogę sobie policzyć białko, tłuszcz i węglowodany w suchej masie, sprawdzić skład u producenta, policzyć dawkowanie i porównać z innymi karmami, zastanawiać się nad smakami i jakie karmy wziąć żeby były dobre proporcje podrobów do mięsa itp itd.

      A co do samego składu, to w Polsce jest z tym tragedia. Nikogo nie obchodzi, że na nalepce z polskim składem i opisem (zwykle zakrywa oryginalny) pisze zupełnie co innego, niż jest naprawdę. Tak jest min. z tymi saszetkami miamora i tackami sheby, na nalepce polskiej pisze "50/60/70% mięsa", a na oryginalnej tylko "produkty pochodzenia zwierzęcego", a wszyscy wiedzą co to znaczy. :/

      Usuń
    3. To prawda, że u wetów RC rządzi - zdaje się, że nawet otarło się to o złamanie zasad konkurencji. Co do składu różnych karm również się zgadzam. Opis produktu mówi o mięsożerności kotów i o ich potrzebach a po tym doczytujesz info o samych niemal zbożach w składzie, że o braku tauryny nie wspomnę (zresztą skąd miałaby się znaleźć przy śladowych ilościach mięsa w karmie i to na tyle przetworzonego chemicznie lub termicznie, że "wyparowała" całkowicie). Schizofrenia na całego.

      Usuń
  4. Ja jeszcze nigdy nie współpracowałam, w sumie nie dziwne, chyba jestem za świeża ;) ale zastanawiałam się jak to jest z późniejsza recenzją. Tak jak piszesz koty są różne, i niekoniecznie "prezent" musi być trafiony. Chyba dlatego wolę recenzję u innych :) A kocie zakupy robię w zooplusie, czasem coś kupię w sklepie stacjonarnym - ale to raczej tak dodatkowo. Różnica w cenach i w ilości produktów do wyboru jest kolosalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotrą i do Ciebie :) Prowadzisz bloga, udzielasz się na innych. Pewnego dnia na skrzynkę mailową trafi nie jedna propozycja. A ja wolę stacjonarnie, bo jakoś tak lubię sobie podotykać, pooglądać, poczytać produkt - no wiesz< towar macany należy do macanta :)

      Usuń
  5. No my też żadnych propozycji póki co nie mamy ale nasz blog jest młody i nie ma takiej popularności a i tak byłby problem z tymi recenzjami bo ja też kitu wciskać nikomu nie lubię a poza tym Baziu jest na diecie renal a Momo jemu podjada bardzo mu smakuje ale też dostaje czyste gotowane mięso a czasem jakieś gotowce nawet te marketowe ale jak coś mu nie pasi to nie ruszy. Kupuję karmy szczególnie dietę i żwirki oraz neutralizatory wcetowe w sklepie internetowym. całusy dla M&M i pozdrówki dla personelu Tawerny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest! Bo kit to ewentualnie do uszczelniania okien a nie wciskania innym :) Wolę być takim naiwnym Przemaskiem z Przemyśla niż chytrą babą z Radomia :))) PS Co do karm wszelakich to i tak muszę wziąć się za odchudzanie moich M&M'sów. Jak zważyłem ich u weterynarza to lekkie przegięcie: Mefisto 6,10 kg a "maluśki" Morfeusz... 6,25!!!

      Usuń
    2. E to jeszcze nie jest źle, dorodny kocur może tyle ważyć a M&M są raczej z tych większych. Grunt żeby nie przekroczyć 7 -ki ;)

      Usuń
    3. Oj, gdy sobie przypomnę jak Mefisto ważył niecałe 3 kg - tyle że po schronisku był taką chudzinką. A Morfeusz jest z tych "większych", jak go przygarnąłem maił ok. 7 miesięcy a i tak choć też chory to był masywniejszy od Mefisto.

      Usuń
  6. Nie zdarzyło mi się żeby ktoś kto wysyła nam prezenty zobowiązywał nas do wystawiania recenzji. Jest to zazwyczaj forma nie zobowiązująca. Tylko ode mnie zależy czy coś napiszę czy nie. Ale cenię sobie gest i piszę i choć moje koty nie zawsze z wszystkiego korzystają z przyczyn zdrowotnych , to też mam komu przekazać dary i nic się nie marnuje.
    Co do propozycji zamieszczania banerów i linków do innych kocich i nie kocich stron i portali które żyją z reklam (!) i tzw.wymiany barterowej -to oczywiście odmawiam. Albo podaję kwotę minimalną ;)) Jakoś te grube ryby nie bardzo chcą płacić , więc niech spadają !
    Nie będę zaśmiecać swojego bloga za darmo ;)

    A tak bym chciała żeby moje koty zarobiły na swoje żarełko ;))

    Fajnie się spisał sklep że tak Wam dopasował prezenty .
    Pozdrawiam ciepło .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, u nas też się nie marnuje. Jeśli nie moje kocury to korzystają na tym inne zaprzyjaźnione bestyjki. Koszty utrzymania zwierzaczków nie są małe a ja do zamożnych ludzi nie należę, więc teoretycznie powinienem przyjmować wszystko gdy jest okazja. Tyle, że tak jak nie chcę zaśmiecać bloga reklamami tak nie zrobię śmietnika z brzuszków moich pupili.

      Jeśli chodzi o NaszeZoo, to zdecydowałem się ich pochwalić własnie za indywidualne podejście, spersonalizowanie prezentów i ciepły list pisany "pod nas". Pozdrówka.

      Usuń
  7. Muszę przyznać, że NaszeZoo zaskoczyło mnie swoją otwartością i zrozumieniem. Po tym wpisie nie było żadnego focha a wręcz podziękowania za szczerą wypowiedź i upublicznienie na ich fanpage:

    https://www.facebook.com/MiloscDoZwierzaka?ref=ts&fref=ts

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę, że takie współpracę powinno się traktować jak każde inne. Firmy na tym zarabiają nie ma co ukrywać. Dlatego według mnie jeśli firma Ci nie płaci to nie masz żadnego obowiązku nawet wspomnieć na blogu o tym prezencie. Jeśli płaci ja ustalałabym warunki, że moja ocena będzie jak najbardziej subiektywna i szczera. Poza tym myślę, że trzeba selekcjonować oferty jeśli się pojawiają nie rzucać się na pierwszą lepszą propozycję, a wybierać te które dla naszego bloga będą najlepsze, a w tym przypadku również dla naszych kotów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też właśnie robimy a ustawiane "ocho-achowate" wpisy na innych blogach omijamy bo nie lubimy wciskania kitu a i też nie będziemy eksperymentować na naszych kocurach.

      PS Widziałem na Twoim blogu upieczonego "samotnika" - jako fan gier gratuluję, tyle że myślałem, że da się ją schrupać :)

      Usuń
  9. Ja dopiero zaczelam przygode z blogiem, po rocznych namowach przyjaciolki, ale mam takie samo zdanie co do 'darmowych' ofert produktowych - mysle ze wiele osob mysli podobnie. Choc nie sadze ze ktos kiedys mi cos zaproponuje, nawet nie wiem jak to w Irlandii i UK wyglada, zreszta i tak moglabym ewentualnie 'przetestowac' tylko zabawki albo zwirki, bo moje koty jedza surowizne (dokladnie BARFa - surowe mieso z suplementami). Zwirek i zabawki kupuje w zoo+ (irlandzkim).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Aleksandro. Miło, że do nas zajrzałaś. My też wolimy testować gadżety i zabawki niż karmę. Koty mają swoje przyzwyczajenia, indywidualne potrzeby ale i należy wziąć pod uwagę specyfikę układu pokarmowego więc eksperymentowanie z pierwszymi lepszymi karmami nie jest wskazane. Widzę, że uruchomiłaś aż dwa blogi: polsko i angielskojęzyczny. Życzę wytrwałości w prowadzeniu blogów i dużej oglądalności. Mam nadzieję, że będziesz się dzielić nie tylko wieściami o swych zwierzętach ale też jak się zwierzęce sprawy mają w kraju, w którym obecnie mieszkasz. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. No cóż, można mieć mieszane uczucia, co do takiej współpracy. Jednak po niektórych wpisach po prostu widać, że są szczere - nawet jeżeli mówią w samych superlatywach o produkcie.
    Staram się wierzyć opiniom blogowym, nie ukrywam, że są bardzo przydatne. W końcu każdy chce znać opinię o danym produkcie, zanim go kupi. :)

    Pozdrawiam,
    http://jak-pies-z-kotami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nachalność czy nieszczerość bardzo łatwo wyczuć gdy czyta się niektóre wpisy na blogach a przecież reklamę można tak sprytnie ukryć między wierszami operując słowami. Kwestia uczciwości czy indywidualnego podejścia - wielu takich blogowiczów co łapią każdą okazję by coś za darmo dostać od firmy czy sklepu, więc u nich wszystko będzie "milusie", "fantastyczne", "jejku jejku" :)

      Usuń