czwartek, 8 stycznia 2015

Kot na planszy. Gramy w Strife

Dziś zaprezentuję Wam karciankę "Strfie", o której wspominałem w poprzednim wpisie sylwestrowym.


Strife: Legacy of the Eternals (bo tak brzmi jej pełny tytuł) to świetna i pięknie wydana dwuosobowa gra karciana. Od strony graficznej i estetycznej prezentuje się bardzo dobrze: w poręcznym, kompaktowym pudełku otrzymujemy duże karty (wymiarowo zbliżone do kart Tarota) z ładnymi i klimatycznymi ilustracjami postaci i miejsc biorących udział w grze. Tych kart wydawało by się jest niewiele: dwie talie po 10 kart czempionów i 10 kart miejsc (lokacji) plus klika kart punktacji. Ich mała liczebność nie wpływa negatywnie na rozgrywkę ponieważ dzięki rewelacyjnej mechanice oferują one niezliczone możliwości kombinacji taktycznych.



Każdy z graczy dysponuje identycznym zestawem kart czempionów, na których poza wizerunkiem postaci widnieje wartość ich siły oraz dwie zdolności (zdolność bitewna i zdolność dziedzictwa). Czempioni biorą udział w walce o miejsca, które przedstawione są na kartach lokacji leżącymi przed graczami. Karty miejsc mają różne wartości punktowe oraz dają różne bonusy dla biorących udział w danej bitwie czempionów.



Punkt wyjścia stanowią trzy lokacje (miejsca/krainy). Po jednej stronie rzędu kart lokacji wykładani są czempioni dziedzictwa a po drugiej czempioni bitewni. Gracze wybierają ze swojej talii czempionów, których chcą wystawić do bitwy w danej lokacji. Ten, który posiada większą siłę pierwszy aktywuje i rozpatruje swoją zdolność bojową. Po rozpatrzeniu zdolności czempionów bitewnych możemy dostać wsparcie czempionów leżących na stosie kart dziedzictwa poprzez aktywowanie ich zdolności. Daną lokację przejmuje gracz kontrolujący najsilniejszych czempionów i uzyskuje ilość punktów wskazanych na karcie danej krainy. Do gry włączane są kolejne miejsca, o które będzie toczyć się następna walka a czempioni bitewni opuszczają daną lokacją - lądując na stosie dziedzictwa i stając się tym samym postaciami wspierającymi bohaterów bitewnych.



Chociaż zawsze wiemy jakie karty czempionów ma do dyspozycji przeciwnik to główkowania jest co nie miara. Musimy pomyśleć jakiego czempiona bitewnego najlepiej użyć w danej lokacji, która daje pewne profity określonym wojownikom, przekalkulować czy użyć danej zdolności bitewnej mając na względzie czempionów wspomagających i ich zdolności dziedzictwa (nie tylko swoich ale i przeciwnika), pamiętając że obecny czempion bitewny po rozegranej bitwie w danej lokacji staje się czempionem dziedzictwa w następnej turze (nowy czempion bitewny wybierany jest przez graczy "z ręki"), wreszcie czy nie lepiej odpuścić daną lokację mając w zanadrzu jakieś rozwiązanie taktyczne w następnej turze dającej nam więcej punktów.



Różni czempioni mają swoje unikalne zdolności: jedni blokują użycie zdolności przeciwnika, inni potrafią przenosić ich do innej lokacji, jeszcze inni zwiększają lub osłabiają siłę bojową czempionów biorących udział w walce, itp.  Do tego dochodzi ciekawy sposób rozstrzygania remisów. Służy do tego dziesięciościenna kostka przeznaczenia - gracz będący w danym momencie w jej posiadaniu każdy remis "odczuwa" jako przegrany... chyba, że przekaże kostkę przeciwnikowi. Wydawałoby się, że kolejne remisy skłaniałyby graczy do ciągłego przekazywania kostki bo przecież nikt nie chce przegrać danej bitwy. I tu jest kolejny smaczek - każde przekazanie kostki przeciwnikowi aby dany remis przekuć w swoje zwycięstwo wiąże się  z obróceniem kostki na ściankę z jej wartością liczbową o oczko wyższą. Na koniec gry ten jej uczestnik, który posiada kostkę przeznaczenia otrzymuje dodatkowo tyle punktów ile na niej widnieje.


Może brzmi to trochę wszystko skomplikowanie ale takim nie jest. Reguły gry da się przyswoić już po pierwszej rozgrywce a sama gra daje dużo frajdy dzięki niezliczonym możliwościom rozwiązań taktycznych i co najważniejsze każda kolejna rozgrywka nigdy nie będzie taka sama. Występuje tu znikoma losowość i tak naprawdę jak potoczą się kolejne batalie zależy tylko i wyłącznie od nas, od tego jaką kartę zagramy, jak przewidzimy ruch przeciwnika i jakiego blefu zastosujemy. Polecam!

Ten opis gry byłby bardziej strawny gdybym mógł zilustrować go zdjęciami przedstawiającymi rozłożenie kart i przebieg rozgrywki ale tradycyjnie już moje koty rozłożyły swe dupalki na kartach a Moira przejęła kostkę przeznaczenia :)

 PS Morfeusz zaprasza na rozgrywkę kolejnej naszej gry - "Mr Jack Pocket", o której napiszemy wkrótce...



26 komentarzy:

  1. Gra wygląda ciekawie a w ogóle to dzięki, że ją zaprezentowałeś. Jakiś czas temu szukałam (na prezent) gry dla dwóch osób i teraz już będę wiedziała. Moira to mądry kotek, wiedziała co najlepiej wybrać ;) /MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Bardzo nam się ta gra podoba zarówno ze względu na jakość wydania jak i przyjemności z rozgrywki. Jak na karcianki nie jest droga. Można ją kupić za pięćdziesiąt parę złotych. Mnie się udało nabyć ją za połowę tego bo część zapłaciłem punktami payback :) Teraz jest trend wśród projektantów gier na takie kompaktowe z niewielką ilością komponentów bez pierdyliarda kart, pionków, znaczników - za to stawiają bardziej na ciekawą mechanikę. Przykładem jest np. "List miłosny" - gra z zaledwie szesnastoma kartami ale dającymi kupę frajdy, kombinowania i śmiechu :)

      Usuń
    2. PS No tak, Moira - boginka losu, nie mogła przecież być obojętna na kostkę przeznaczenia :)

      Usuń
  2. OOO Morfeuszek przymrużył oczka - obmyśla strategię, Moira przejęła rozgrywkę a Mefisto gdzie? No tak gówniarze grają to on się poszedł spokojnie przespać:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morfeusz ostatnio często mruży oczka i obmyśla jakieś cwane plany. A Mefisto ostatnio z powodu choroby mniej bierze udział w życiu Tawerny, częściej śpi i szuka spokojniejszych miejsc. My mu w tym nie przeszkadzamy - oprócz łotrzyka Morfeuszka.

      Usuń
  3. Zainteresowałeś mnie Przemku tą grą. Co prawda wolę gry na większą ilość osób ale pomysł 2 vs. 2 nawet mnie przekonuje. A strategie lubimy, co prawda przede wszystkim komputerową klasykę HoMM ale widzę, że Strife jest też w tym klimacie :). Oczywiście zapytałam o nię wujka Gugla i znalazłam całkiem fajny blog, może nie znasz i Cię zainteresuje: http://miroslawgucwa.znadplanszy.pl/2014/10/13/strife-legacy-of-the-eternals-kiedy-wiem-wszystko-o-moim-przeciwniku/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze względu na trudność w skompletowaniu paczki kilku graczy najczęściej wybieram gry dwuosobowe lub takie, które są przeznaczone dla dwóch i więcej osób. Sprawdzam wcześniej czy gra przeznaczona dla większej liczby graczy jest równie dobrze skalowalna na dwie osoby bo jest z tym różnie. I tak np. świetnie nam się gra np. w Dominion lub Cytadelę zarówno w dwie osoby lub trzy/cztery jak ktoś nas odwiedza. Dobra recenzja w linku, który podałaś. Zgadzam się z nią całkowicie. Przed zakupem jakiejś gry zaglądam na różne blogi i recenzje na yt by zebrać jak najwięcej informacji o danej grze. Przeważnie czekam aż miną pierwsze zachwyty nad jakąś grą bo często po jakimś czasie wychodzą jakieś jej negatywne strony, jak np. kulejąca mechanika.

      Usuń
    2. Ja tak samo. Postanowienie noworoczne się urodziło dzięki twemu wpisowi:) tylko skrzynki na listy nie mam...
      ale obiecałam sobie, że z odkładania co jakiś czas będziemy sobie brać właśnie jakaś niedroga dwuosobowa grę planszowa :)
      Tak dla nas dla relaksu jak juz się uporamy z amberkiem i salemem bo Salem uparcie liczę ten ogon chowa się i go dobija mimo smarowania i antybiotyków.
      Nie chce żeby prezentem na długowieczność 10 lecie był ogon krótszy o 1/3 :(

      Usuń
    3. Ale magica Ci polecam znaczy mtg. W weekend przysiade to może uda mi się napisać ci na czym to dokładniej polega. Może uda się zrobić jakieś zdjęcia kotów na kartach :)

      Usuń
    4. Olena: Ja też bardzo lubiłem HoMM - najbardziej III i V, w VI już nie grałem bo wpadłem na długie miesiące w King's Bounty: The Legend. A wiesz, że istniej planszówkowe wydanie HoMM? Nie grałem w nią bo jest koszmarnie droga.

      Usuń
    5. Wiewióra: Mam coraz większą chęć na MTG. Tylko muszę ogarnąć od czego zacząć. Gubię się bo tyle jest boosterów, core setów, rozszerzeń, itd. Ale wyczytałem, że dostępne są tzw. Intro packi, które mogą być jakimś początkiem.Wgryzę się w temat i jak coś to będę pytał co i jak :)

      Usuń
    6. My kupiliśmy sobie po boosterze. Meg wampiry, ja Natures Fury. I do kupiliśmy takie duuze pudło z losowymi kartami i ladami. Ono kosztuje chyba ze 100zl pamiętam ze z pierwszej wyplaty zamówiłam. I sobie dzięki temu przerobilysmy decki; ) Wcześniej kupowały my boostery ale rzadko się w nich coś fajnego trafiło. Ja mam oparty na elfach. Mówię sobie ze kiedyś w necie poszukam więcej elves ale póki co gram zwierzakami i elfami zmiksowanymi :)
      No to milej zabawy życzę :D

      Usuń
    7. PS. Salem jutro ma weta bo ogon chyba jednak lepiej nie wygląda a on się chowa i tak lizac z uporem maniaka.
      A jak wet z Mefim?

      Usuń
    8. Z MTG jest jeszcze jedne problem - wszystko wydawane jest tylko po angielsku. Ja sobie dość dobrze radzę z tym językiem ale tłumaczenie opisu kart komuś kto nie bardzo zna angielski w trakcie gry gdy chce zagrać jakąś kartę to porażka :)

      PS Z Mefim jest bardzo źle - stąd moje milczenie - bo muszę ogarnąć to co nas czeka.

      Usuń
    9. Ja tez z angielskim ciężko ale jak mi ktoś raz wytłumaczył co karta robi to nauczyłam się ich wszystkich na pamięć na zasadzie kojarzenia obrazka. A nie są skomplikowane. Jak są to wywalamy je z talii żeby mieć takie konkretne.

      Glaski dla Mefiego

      Usuń
  4. O, nie wiedziałam, że jest planszówka, U nas też najbardziej grywalna jest III, co prawda "przelecieliśmy" wszystkie ale wracamy przede wszystkim do III. King's Bounty: The Legend powiadasz... też nie wiedziałam, że jest - grałam tylko w to pierwsze-pierwsze jako ciekawostkę ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie to o tych wszystkich grach musisz Przemku napisać. Poszerze swoją półkę z grami o planszowki jak tylko finanse pozwolą. Ale najpierw zrobię listę i przyczepie sobie nad biurkiem :)

      Usuń
    2. Olena: Też pamiętam pierwsze King's Bounty - jakie to nieporadne było ale i tak miało klimat.

      A po latach wydali KB: The Legend, która totalnie mnie zauroczyła. Rosjanie zrobili przepiękną, bajkową grafikę i piękną ścieżkę dźwiękową. W 2008 r. nabyłem nawet edycję kolekcjonerską: oprócz płyt z grą i ścieżką dźwiękową dostałem ładnie wydany artbook, talię kart w klimatach gry, skórzany bukłak na wodę i miecz a wszystko to zapakowane było w drewnianą skrzynię!

      Zobacz tutaj:

      Klik

      Teraz mnie już nie stać na takie rzeczy. W sumie wtedy też nie bardzo ale chciałem chociaż raz mieć coś fajnego, zupełnie tylko dla siebie :)

      Wiewióra: Pewnie o wielu grach nie raz jeszcze napiszę bo to sympatyczna rozrywka. W komputerowe nie gram już od kilku lat bo to pożeracze czasu ale planszowe i karciane uwielbiam nadal.

      Usuń
    3. Ja ostatnio n komputer czasu nie mam. Gdyby nie tablet to bym maila musiała na nim sprawdzać i blogi, a tak to przynajmniej mam taki na szybko dostęp.
      Na komputer mam simsy 3, wspomniana Alice madness i wow'a zamrozonego od ponad dwóch lat. Podobnie minecraft jest ale zamrozona tam stoję w jakiejs jaskini i szukam motywacji żeby się zalogowac i wyzyc się tym kilofem dalej. Na razie wyzwaniem jest danie amberkowi codziennie imunoglukan. Bo już mu się znudził mimo,że mu smakował. :(

      Usuń
    4. Przemku wygląda zacnie! A bukłaczek to chyba wisi u Ciebie na ścianie :) Czasami trzeba zrobić przyjemność samemu sobie, odrobina egoizmu jest podobno wskazana ;)

      Wiewióra ja na gwiazdkę dostałam pierwszego w życiu smartfona (jakoś nie odczuwałam potrzeby posiadania gadżetu, telefon miał służyć tylko do rozmów i smsów - oznaka starości???), od kiedy go mam też już nie siedzę tak jak wcześniej przy kompie :)

      Usuń
    5. Tak, tak, ten bukłaczek wisi na ścianie i widać go na niektórych zdjęciach a mieczyka używam do rozcinania kopert :)

      Co do komputerów, to używam tylko do pracy, muzyki i oczywiście prowadzenia bloga. Ja nie jestem maniakiem nowinek technicznych i też długo wzbraniałem się przed smartfonami, upierając się, że do końca życia będę używał "cegły" z przyciskami :) Ale jak cegła wyzionęła ducha to czas przyszedł na zmianę i chwalę sobie smartfon głównie za wygodniejszy dostęp do internetu bez konieczności włączania komputera.

      Usuń
    6. Tez się broniłam. Ale przyszedł moment przedłużenia umowy. Popatrzyłam dają za grosze to zobaczę co to jest. No i kurcze jak wyczailam bazę to następnym razem wzięłam lepszy procek w smartfonie. I tak sobie mogę teraz z wanny pisać kokentarze :D

      Do kompa bo się przywiązuje i nie lubię zmieniać komputerów to mu kupiłam rok temu kartę graficzną bo się spaliła tamta. Ohy i ahy gtx 650 Ti omy i w ogóle. Simsy smigaja, inne gry tez. Secred do którego mam sentyment aż wzięłam sobie teraz złota edycję w biedronka za 8.99 myślę odstresuje się. Gdzie tam.

      Gra zainstalowana a ja przed spaniem walking dead oglądam. Na weekend planuje american horror, a potem falling skies nadrobić.
      I nie mam czasu grać ;)

      No chyba ze w mini gore 2 zombie na smartfonie.
      chory świat.

      No a pomiędzy praca i obowiązkami kuweta żarcie i u młodego karmić i bawić się z nim i z kotami i razem i oddzielnie te wszystkie internety i martwienie się o koty swoje i nieswoje i zaprzyjaźnione.

      Salem miał rtg dzisiaj. Opis i foto do odebrania będzie. Ehhh. ...

      Usuń
    7. U mnie też tak było, że zmieniłem z klawiaturki na "dotykacza" jak przyszło do przedłużenia umowy. Pani mi tak długo wierciła dziurę w brzuchu, że uległem. Ale do dziś nie mogę się przyzwyczaić do macania paluchem po ekranie a pisanie smsów mnie dobija.

      Grałem trochę w Sacred 2 bo w tej grze wystąpił jeden z moich ulubionych zespołów Blind Guardian. W jednym z zadań zbierało się instrumenty, które chyba ukradziono zespołowi i w nagrodę odkrywało się ukryty koncert Blind Guardian. Chodził tam też bard, który podśpiewywał utwór BG. Super frajda dla fana zespołu. Sama gra mnie jakoś nie powaliła bo więcej tam było siekania niż przygody.

      Trzymamy kciuki za Salemka!

      Usuń
    8. Niestety zerwany nerw, nie ma czucia w tej końcówce, ogon trzeba skrócić o 1/3 bo kot dlatego właśnie ma behawioralna depresję i nie rozumie traktuje jak ciało obce dlatego gryzie martwa koncowkę :(

      Usuń
    9. Oj, skrócenie antenki to dla kota duża strata ale "tnij" bo innego wyjścia nie ma a o wiele gorsze są zaburzenia behawioralne, depresja i stres z tym związany, który wpłynie na coraz większe pogorszenie jego kondycji. Stratę kawałka ogonka jakoś przeboleje. Kiedy zabieg?

      Usuń
    10. Właśnie muszę rozplanować kiedy wziąć urlop. :3

      Usuń