Mefisto i Piszczałek przeszli bardzo trudne operacje. Rokowania co do przyszłości obu chłopaków są niepewne. Nikt nie może dać gwarancji, że nowotwory nie dokonają przerzutu ale zrobiliśmy wszystko by tę, mam nadzieję nigdy nie powracającą ewentualność, odsunąć jak najdalej w czasie. Nie myślę teraz o tym, staram się nie katować ponurymi scenariuszami. Najważniejsze jest teraz wyleczenie pooperacyjnych ran, które nie goją się najlepiej, oraz przywrócenie komfortu życia obu łobuzów do normalności.
Poprzedni wpis nie będzie już aktualizowany ponieważ stan Mefisto i Piszczałka jest różny (jednego dnia jest lepiej, drugiego znacznie gorzej) i trudno tak opisywać codzienne zmagania, tym bardziej że potrwa to jeszcze długie tygodnie lub nawet miesiące. Po prostu pragnąłbym pewnego dnia poinformować was o pozytywnym przełomie . Na każde pogorszenie sytuacji reagujemy na bieżąco. Obaj są pod stałą, codzienną, kontrolą weterynaryjną oraz oczywiście domową opieką ich Ojczymatki. Przyjmują odpowiednie leki i zastrzyki, opatrywane są im rany i dokonywane zabiegi pielęgnacyjne mające na celu jak najszybsze zagojenie jątrzących się ran.
O stanie zdrowia i bieżących działaniach będę informował w ich kartach pacjenta (zakładka Mefisto tutaj>>> a karta Piszczałka tutaj>>>) oraz w nowych wpisach.
Chcę obu widzieć, nie okaleczonych i cierpiących jak ma to miejsce obecnie, lecz pełnosprawnych, zdrowych i szczęśliwych.
Moje życzenie noworoczne pozostaje wciąż takie samo: móc zakończyć kolejny rok i powitać nowy w tym samym lub powiększonym gronie.
I to jest moje największe pragnienie...
Równocześnie chcę dokładać wszelkich starań by być najlepszym i najbardziej odpowiedzialnym Ojczymatką dla wszystkich moich podopiecznych...
Pozwolę sobie na komentarz dla rozweselenia: a cóż to za zbiorowe wąchanie kleju się odbywało?? ;-)
OdpowiedzUsuńBeata Wrocławianka
P. S. Karty już dotarły i coś jeszcze :) dziękuję!!!!
sdf897893u89%^&^%$%fgiopr9087978HUI&^$%#$HJIOio()7876**&&^^*_#$*(*(%^
UsuńUps! Wybacz powyższy komentarz, faza po kleju jeszcze trzyma :) Miłość, przyjaźń, paranoja, siostro!
UsuńCieszę się, że karty dotarły. Mam nadzieję, że nie uszkodzone. Życzę wielu sympatycznych chwil przy rozgrywkach. Po bliższym zapoznaniu prosiłbym o opinię tutaj lub na maila.
UsuńNiezmiennie trzymam kciuki. Za zdrowie chłopaków ale i za to byś miał siłę by się nimi opiekować. I z całych sił piąchy zaciskam żeby to wielkie pragnienie się spełniło. Też takie miałam. Ale los bywa przewrotny... Nie wiem kto wymyślił nowotwory ale miał nieźle narąbane w głowie:(
OdpowiedzUsuńSiły mi nie brak. Jedynie odpowiednio dużo czasu, który chciałbym poświęcić moim małym przyjaciołom a chciałbym być dla nich pełnoetatowym Ojczymatką.
Usuń"Miarą człowieczeństwa nasz jest stosunek do zwierząt"
OdpowiedzUsuńJesteś WIELKIM CZŁOWIEKIEM
Dziękuję Tom. Nie uważam się za takiego bo mam świadomość swoich wad. Ale me oddanie moim podopiecznym jest bezgraniczne.
UsuńTo właśnie te drobne wady czynią nas wyjątkowymi. Jak dzisiaj rekonwalescenci? Serdeczności dla Was obojga i tradycyjna porcja "głasków" :)
UsuńChłopaki dzielnie się trzymają. W sumie to wiedzieliśmy na co się piszemy i że gojenie będzie długotrwałe. Rany troszkę ropieją i nie są zbyt szczęśliwi z powodu kołnierzy ale widzę poprawę. Piszczał ma delikatnie czyszczone uszko a Mefiemu mam zamiar przybić język do podłogi bo jak tylko na chwilę zdejmuje mu kołnierz np. do jedzenia to rozlizuje rany.
UsuńPotwierdzam❤
OdpowiedzUsuńDzięki Ciociu Ateno... i Omimpio?
UsuńMy tez trzymamy kciuki i zaciskamy lapki, przeciez nasi bracia sa w potrzebie. Oby byli z nami jak najdluzej :*
OdpowiedzUsuńWiem, że to niemożliwe ale wyobrażam sobie czasem siebie w długiej siwej brodzie z tą moją kochaną gromadką przy boku :)
UsuńOczywiście, że będą,. co rusz będą w nowych futerkach napływać :)
Usuńzdrowka dla dzieciakow!
OdpowiedzUsuńZdrowie jest najważniejsze - wszystkie inne przeszkody czy problemy bledną gdy choróbsko wyniszcza a kostucha ostrzy kosę...
UsuńPrzemek, wczoraj puscilam przelew. Daj prosze znac, czy i kiedy dojdzie.
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki i lapki. :*
Dziękuję Panterko. Ale pisałem Tobie, abyś nie przelewała, wylewała, olewała, ulewała bo masz swoje własne naczynie, któremu trzeba naprawić pęknięcia i rysy. Dam znać. Buźka.
UsuńPrzemku ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNinko... buźka!
UsuńPrzemku, życzę Ci, żeby to Twoje największe pragnienie się spełniło.
OdpowiedzUsuńMoże nie powinienem go "wypowiadać na głos"? Ech, te przesądy, człowiek niby bliski racjonalizmowi a jakiś lęk tkwi w podświadomości.
UsuńŚciskamy wszystkie pazury za rekonwalescencję chłopaków zawadiaków. Ojczymatka tyż musi się trzymać kupy ;)
OdpowiedzUsuńOjczymatka trzyma się... może nie kupy bo te regularnie sprząta ale trzyma się i nie rozkłada rąk. Ot co! :)
UsuńPrzede wszystkim spokoju nam i Wam życzę.
OdpowiedzUsuńO tak! Jak ja marzę o wieczorze z książką. Jestem uzależniony od czytania ale od ponad miesiąca nie miałem na to siły i oczy się same zamykały ze zmęczenia.
UsuńJa też mam takie postanowienie! Bo nawet w serii kot który utknęłam na 13 tomie :(
UsuńI ja oczywiście też sił i spokoju życzę.
OdpowiedzUsuńPoobkładam się dzisiaj kotami i mam zamiar robić zupełnie nic :)
UsuńI jak - dały się urwisy potraktować jako okłady?
UsuńDały :) Az ma wszystko ścierpnięte i skurcze mnie łapią bo przygwoździły mnie w jednej pozycji :)
UsuńCały czas myślę o Was , wysyłam ciepłe myśli ...
OdpowiedzUsuńMoc kciuków za gojenie i zdrowienie ! ! !
Dziękuję Amyszko. Od wczoraj nie tylko Piszczałek żyje z kołnierzem ale również Mefisto by go powstrzymać od rozlizywania ran. Duży to dyskomfort dla niego ale nie ma wyjścia.
UsuńJak trza to mus , ważne żeby sobie krzywdy nie zrobili ...
OdpowiedzUsuńKarmel kiedyś 6 tygodni nosił i dał radę ;)
Piszczał sobie świetnie radzi w kołnierzu, chodzi w nim, śpi, je i załatwia się w kuwecie. Dla Hrabiego Mefisto to jednak większa trauma, siedzi wpatrzony w ścianę w jeden punkt a z kuwety korzysta tylko jak mu na chwilę zdejmuję. Staram się go przekonać, że to chomąto to nie kara jakaś tylko wyróżnienie i niech traktuje to jako koronę :)
UsuńPrzemku cały czas próbuję ogarnąć maila do Ciebie i jakoś nie idzie - mam ostatnio bardzo ograniczony dostęp do komputera... Tak tylko na szybko rzucę - Ozonella - to oliwa nasycona ozonem, podobno działa cuda. Na moje "pokrojenne" rany polecił mi ją chirurg, podobnie mojemu małżowi jak rozbił sobie czerep - po zdjęciu szwów polecał przemywać Ozonellą. Może pomogłaby Mefiemu? Zapytaj weta. A jak się trochę ogarnę - napiszę i nie tylko ;)
OdpowiedzUsuńCześć Olena. "Ogarnij się" więc i czekam na maila. Spytam weta o Ozonellę - czytam, że to naturalny wynalazek ale nie chcę przesadzić z kombinacją różnych specyfików. Najważniejsze aby Mefi tego nie rozdrapywał i nie lizał - przestałem się więc nad nim rozczulać i zapakowałem go w kołnierz.
Usuń