czwartek, 12 kwietnia 2012

Na pochyłe drzewo koty skaczą!

Mefisto, szelma, nicpoń, ladaco, birbant, spryciula i kombinator!

Polubiliśmy wspólne spacery, które stały się już naszym niemal codziennym rytuałem. Zresztą ten terrorysta i tak, by mnie zmusił swym niemiłosiernym darciem pyszczka pod drzwiami.

Na spacerku niby spokojnie, tu sobie skubnie ledwo co wyrosłej po zimie trawki, tam sobie przycupnie pod krzaczkiem jakimś, ptaszki poobserwuje, wytarza się na chodniku, pyszczek o murek poociera zostawiając informacje dla innych kotów, drzewko sobie podrapie. A cały czas czujność rewolucyjna zachowana, radarek włączony, rozpoznanie terenu cichaczem przeprowadzone, dziura w siatce zanotowana, wysokość i pochyłość drzewek zarejestrowane...

I czmychnął był sobie na drzewo. Tu niby obwąchiwać kolejne drzewko zaczął, korę niby od niechcenia pazurkami drapnął, czujność moją uśpił! Ja z twarzą wbitą w drzewo, ręką jedną wysoko wyciągniętą smycz próbuję utrzymać, drugą ręką macam niezgrabnie po tyłku, telefon wyciągnąć próbując. Dzwonię po Lui: "Kot na drzewie, pomóż go ściągnąć!". Lui: "Jak to na drzewie? Ty to już całkiem porąbany jesteś!". Zbiegła w kapciach na podwórko, wdrapała mi się na plecy. A Mefisto zadowolony mruczy sobie na drzewie, lekce sobie waży moje "Złaź chujago na ziemię!", coraz wyżej wdrapać się próbuje, smycz naprężona maksymalnie, uduszeniem go grozi. Nie puszczę przecież, zaraz obok siatka, ulica, miasto i tyle byśmy go widzieli....

Widok kota prowadzonego na smyczy dla wielu jest wystarczająco komiczny. Wiele osób reaguje śmiechem lub przynajmniej zdziwieniem. Sąsiedzi też się ze mnie podśmiechują, za plecami pewnie pukają w głowę, że z kotem na spacer, w szelkach.  Choć sami mają jakieś szczekające dupą chyba łajłajki, w każdym razie ja nie wiem, gdzie przód to ma a gdzie tył. To cóż to dla nich był dopiero za cyrk: stojący w rozkroku, z przyciśniętą do drzewa i rozpłaszczoną na korze twarzą długowłosy świr, na jego ramionach w jednym kapciu póbująca złapać równowagę dziewoja, a w konarach drzewa kot-szyderca, drący się w niebogłosy, głośno protestujący wobec prób ściagnięcia go z wierzby.

PS. Powtórka, choć nie tak karkołomna, była podczas wspólnej nocnej wyprawy po szlugi na stację Statoil. Tym razem, wdrapał się na siatkę, bo chciał sobie skóty do domu zrobić. Szkoda, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia, bo wyglądał super mroczno, czarny, uczepiony jak nietoperz siatki, niemal z wampiryczną szybkością piął się w górę....






17 komentarzy:

  1. Dzielny kotek zrobił sobie zwiedzanie z przeszkodami :) Wyobrażam sobie jak to wyglądało :))

    OdpowiedzUsuń
  2. No to tubylcza gawiedź miała niemałą rozrywkę :)) A Mefisto musiał być bardzo z widowni zadowolony :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba! Dumny był niczym Krzychu Jeżyna ze Szczecina, szef wszystkich szefów :)

      Usuń
  3. Buhahahahaha - to dopiero spacer - ja się niezle uśmiałam - Tobie pewnie do śmiechu nie było - swoją drogą - super piszesz :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuję :) Takiego jakiegoś rozwolnienia słownego dostaję pisząc cokolwiek. W pracy nawet normalnej korespodencji często poprowadzić nie potrafię, bo zwykłe podanie o urlop wychodzi mi: "Kornie padam do nóżek i uprzejmie się zapytowywuję, o urlopu dni kilka wzięcie możliwość w terminie przeze mnie podanym". Dodam, że zrozumienia w ludziach przeważnie, ni chu chu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja bym chciała taki "wniosek urlopowy" u nas zobaczyć, ale niestety ludziom jakoś brakuje inwencji.

      Usuń
    2. Zero zrozumienia panie ;))

      Usuń
  5. Ale się uśmiałam :-))))))
    Niezły to musiał być widok :-)
    Możecie częściej takie przedstawienia dawać ??

    OdpowiedzUsuń
  6. :)))))))))))))
    Też żałuje że tak daleko ;))
    :)))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany :D Musieliście wyglądać przekomicznie :) Piramida z ludzi i zadowolony kot na drzewie. Szkoda ze nikt Wam w takiej pozycji zdjecia nie zrobił :D

    OdpowiedzUsuń