Czyżby to specyfika mojego miejsca zamieszkania - przygranicznego miasta, w którym duch Wschodu i Zachodu wciąż się przenika - sprawiła, że czasem świętujemy tu różne okazje podwójnie? Święta nasze - święta współmieszkańców wschodniego obrządku, nasza Wigilia - ich Wilija, nasz Sylwester - ich Małanka, nasza Sobótka - ich Kupała... tyle, że w odstępie dwóch tygodni od siebie (przedstawiciele wschodnich obrządków obchodzą święta według kalendarza juliańskiego).
Minęło zaledwie kilkanaście dni...a do drzwi naszej Tawerny zastukał kolejny "Św. Mikołaj" z równie pokaźną paczką, do której otworzenia od razu przystąpiły moje kocurki.
Wydostające się z wnętrza paczki zapaszki sugerujące, że w środku znajduje się coś smakowitego, powodowały, że przesyłka została niemal rozerwana na strzępy przez moje kocurki w trakcie gorączkowego odpakowywania...
Konkurs był organizowany przez "Bardzo Rasowy Sklep bdkarma.pl".Polegał on na wymyśleniu hasła reklamującego zdrowe żywienie kotów i napisaniu kilku zadań na temat takiego żywienia.
Proste zadanie? Proste! Phiii... łatwe jak przyrządzenie myszki z masłem! To co właśnie napisałem, nie wynika z mojej próżności i samozachwytu nad głębią mego umysłu. Wystarczyło spojrzeć na moje kocurki i napisać prawdę.
Kot to zwierzę bezwzględnie mięsożerne i taka własnie dieta króluje w menu moich kocurów. Nie napycham ich kolorowymi kulkami - kocham moje kocury, więc i karmię je z sercem. Zresztą kiedyś nawet oddałem głos w tej sprawie mojemu Mefisto, który w jednym z wpisów na blogu wyraźnie i dobitnie wykrzyczał: "Jestem stuprocentowym kotem, a nie jakąś tajwańską podróbką. Jako stuprocentowy kot z zawartością 100% kotowatości w kocie potrzebuję 100% mięsa!".
Ale przejdźmy do samego konkursu. Wysyłając zgłoszenie, zrobiłem tak jak zalecał Christopher Smart:
"A zatem spojrzę z uwagą na mego kota...
Ponieważ pierwszy promień boskiej chwały na
wschodzącym niebie wielbi po swojemu (...)"
Spojrzałem więc uważnie, najpierw na Mefisto, potem na Morfeusza i wstukałem konkursowe hasło...
"Jak mnie kochasz - karm mnie mądrze!"
, które... zajęło I miejsce!!!
Do wymyślonego hasła dołączyłem wymagany tekst (oczywiście po uważnym spojrzeniu na moje M&M'sy):
Mięsożerne ze mnie zwierzę,
w sztuczne karmy ja nie wierzę.
Tak stworzyła mnie Natura,
Polepszacze - toż, to bzdura!
Nie chcę kiełków ani zbóż,
zapamiętaj to i już!
Karm mnie mądrze i rozsądnie,
bym futerko miał porządne,
czuły słuch i bystry wzrok
bym był zdrowy cały rok!
... wiem, wiem... Stanisław Klimek to to nie jest... T.S. Eliot tym bardziej nie. Ponoć poziom rozwoju umysłowego dorosłego kota odpowiada rozwojowi trzyletniego dziecka. A któż może bardziej lubić takie rymowanki niż dziecko? Słowa ta zostały wymruczane przez moje kocury i trudno z ich wydźwiękiem się nie zgodzić. Ot co!
A cóż takiego stanowiło naszą nagrodę?
Otrzymaliśmy zestaw składający się z:
2 kg Power of Nature Active "Cookies Choice"
2 kg Power of Nature "Meadowland"
2 x Power Of Nature Natural - kurczak, jagnięcina, puszki 400g
1 x Ziwipeak dziczyzna i miruna (puszka 170g)
1 x Thrive kurczak (puszka 75g)
1 x Moonlight Dinner nr 3 (puszka 80g)
1 x smakołyki Thrive wołowina (18 g)
...o wartości... 300 zł!!! A do tego moje chłopaki dostali zabawkę-myszkę z kocimiętką. Jak można się domyśleć, w przypadku każdego chyba kota, samo pudełko, w którym zapakowane były nagrody również stanowiło atrakcję...
Nic dziwnego więc, że moje łobuzy, tak szalały już przy otwieraniu paczki a potem przy miseczce.
Muszę jednak uczciwie coś przyznać a zwracali na to uwagę też producenci tych karm:
"Jedzenie o doskonałych składach i często odmiennych kształtach od dotychczas serwowanych jest niezwykle bogate w mięso i białko, zatem organizm kota potrzebuje czasu, by zaadaptować się do zmiany. Warto przeczekać kilka najtrudniejszych dni związanych z "grymaszeniem" kota, wynikającym z jego przyzwyczajeń smakowych, by potem cieszyć się pełnią satysfakcji z jego dalszego zdrowego i harmonijnego rozwoju".
Tak też było z moimi kocurkami. Nieroztropnie rozpocząłem ich ucztę od dużej puszki (400g). Rzuciły się na nią jak wygłodniałe wilki. Ale karma jest na tyle sycąca i bogata we wszelkie niezbędne dla życia i zdrowia składniki, że miały jej na długi czas dość, tak że pierwsza niedojedzona puszka poszła po kilku dniach na zmarnowanie. Mój błąd - przyznaję. Inaczej było z mniejszymi puszkami.
Mefisto, który jest baaaardzo wybrednym kotem a jego kulinarne fanaberie nieraz już opisywałem, dostaje szału, gdy tylko ściągam puszeczkę z lodówki. Wciąga karmę jak odkurzacz paproszki, nie pozwalając spróbować Morfeuszkowi chociaż kawałka.
Temu drugiemu krzywda się jednak nie dzieje - w przeciwieństwie do Mefisto jest maniakiem suchej karmy. Tu otrzymaliśmy w sumie aż 4 kilogramy takowej, więc Morfeusz jest zadowolony.
Tak więc po powyższych testach, mogę szczerze powiedzieć, że duże puszki na razie odpuszczę ale przymierzam się do zakupu:
- dla Mefisto małe puszeczki z mokrą karmą (wszystkie z nam przesłanych pokochał),
- dla Morfeuszka worek suchej karmy + przysmak w tubce Thrive (100% wołowiny!!!) - w jego oczach widzę szaleństwo, gdy otwieram tubkę.
Zapraszam do zapoznania się z ofertą sklepu bdkarma.pl. Uprzedzam, że ceny nie są niskie ale i jakość produktów przecież coś znaczy. Z pewnością znajdziecie coś dla swoich pupili o ile mądrze i odpowiedzialnie dokonacie wyboru.
"Konserwa? Nie, dziękuję! Czy widziałeś kiedyś mysz w puszce? Nawet w średniowieczu żadna mysz nie biegała zakuta w stalową zbroję! Substancje zapachowe, wynalazki wzmacniające smak, sztuczne barwniki, tfu, paskudztwo, obrzydlistwo! Żywa myszka pachnie i smakuje wystarczająco pysznie, a jej wnętrzności jak dla mnie są w zarąbiastych kolorach - nie widzę więc powodu, by ją faszerować jakimś chemicznym paskudztwem. Sucha karma? Czy widziałeś, by na egipskich hieroglifach przedstawiano boginię Bastet wsuwającą chipsy? Zaprzężone w rydwan nordyckiej Freji koty zrzuciłyby ją na pierwszym lepszym wirażu, gdyby przyszło jej do głowy karmić je tym świństwem. Sam więc sobie wcinaj trociny, lub wymość nimi klatkę chomikowi (mniam, mniam, taki chomik to musi być smakowity).
Mówisz, że jestem niewdzięcznym, wybrednym sierściuchem, złościsz się, gdy kolejna puszka ląduje w koszu lub gdy pierdzę ogólnie w kierunku miseczki napełnionej tymi wynalazkami. Czy ja Ci kazałem słuchać tych durnowatych reklam? Przecież to nie koty tworzą te reklamy, tylko takie stwory jak Ty, to do Ciebie one mają trafić, to od Ciebie wyciągnąć pieniądze, ale to nie Ty będziesz to jadł, prawda? Opiekany kurczak, pachnąca wątróbka w galaretce, wołowina w smacznym sosie. Akurat! To coś w ślicznym opakowaniu nawet koło kurczaka nie leżało. Śladowa zawartość mięsa w mięsie. To tak jakbyś sobie kupił dmuchaną lalę i chwalił się, że masz nową dziewczynę! Ot, co! Że niby suche kąski czyszczą mi ząbki i usuwają spomiędzy nich pozostałości jedzenia? A Ty zamiast mycia zębów wcinasz krakersy?
Jestem stuprocentowym kotem, a nie jakąś tajwańską podróbką. Jako stuprocentowy kot z zawartością 100% kotowatości w kocie potrzebuję 100% mięsa - czytaj powoli i ze zrozumieniem, wkońcu skończyłeś studia, nie? STO PROCENT MIĘSA!!! Nie wierzysz swemu kotu? Z pewnością zaś przyjmiesz bez żadnych zastrzeżeń to co mówią podobni Tobie, równie dwunożni jak Ty i homo sapiący ignoranci, których zwiesz naukowcami.
Wszystkie znane mi podręczniki to jakieś nędzne wypociny pseudo znawców kotów - czy ktoś konsultował ze mną lub innym równie mądrym kocurem zawartość merytoryczną takiego podręcznika? Wszystkie zaczynają się tak samo: "chcesz poznać swego kota i jego potrzeby, koniecznie musisz to przeczytać", "kochamy koty, uwielbiamy je, damy Wam wspaniałe rady, kotek lubi to, nie lubi tamtego, kotek uwielbia, kotek pragnie, kici kici, pierdu pierdu, bla bla bla" i tak kilkaset stron, bogato ilustrowanych zdjęciami "szczęśliwych kotków", tak "szczęśliwych", że aż dziw, że nie porobiły im się zajady w kącikach pyszcza od uśmiechania się do fotografa. Ja to od takiej szczęśliwości dostałbym chyba sraczki.
Pozwól, że o tym co lubię, co mi smakuje, a przede wszystkim czego potrzebuje mój organizm, zadecyduję sam. Gdyby mnie ktoś pytał, a nie pytał nigdy, to mój podręcznik o kotach zawierałby jeden tylko akapit: "Kot domowy (łac. Felis catus, również Felis silvestris catus lub Felis (silvestris) domesticus) – udomowiony gatunek małego, mięsożernego ssaka z rzędu drapieżnych z rodziny kotowatych. Koty są zoofagami, ich układ pokarmowy przystosowany jest tylko do pokarmów mięsnych (krótkie jelito cienkie)". Z wyraźnie podkreślonym, wytłuszczonym, wydrukowanym wielkimi jak dla niedowidzących i w oczojebliwym kolorze ostatnim zdaniem. Jeśli będę miał, od czasu do czasu, ochotę na jakieś inne, bezmięsne fanaberie (jajeczko, mleczko, śmietanka), to dam Ci o tym znać. Ok? A teraz, czy mógłbyś mi przyrządzić kurczaczka, tak smakowitego jak tylko Ty potrafisz przygotować? Pamiętaj, nie jestem wybrednym sierściuchem, poprostu jestem baaaaardzo mądrym kotem. Łubu, dubu, łubu dubu! To pisałem ja, Twój Mefisto Mefistofelis".
Monolog Mefista bezcenny! :)))
OdpowiedzUsuńMefisto swe monologi okrasza jeszcze miną Hrabiego :)
UsuńŁubu, dubu - Napisałeś super tekst :)
OdpowiedzUsuńDzięki, fajno, że się podoba. Buźka!
UsuńDrogie M&M'sy! Gratulacje z posiadania takiego łebskiego pańcia co to Wam taką ładną paczuchę wygrał :D Przytulcie go kotem z tej okazji :)
OdpowiedzUsuńMraaauuu!!! Spoglądamy z uwagą na swego kluskowatego opiekuna i choć ma wiele błędów konstrukcyjnych to fajny z niego gość :) M&M
UsuńWygląda rzeczywiście dobrze :)... Świetny wierszyk :D.
OdpowiedzUsuńAj, zapomniałem napisać co z myszką-zabawką. Morfeusz ma taką właściwość, że ulubione zabawki chowa gdzieś po kątach, za szafy, pod łóżko lub w miejsca, do których trudno mi zajrzeć. Tak było z myszką. Poszukiwania trwają :)
UsuńSuper, super! Koty mają radochę! Ale przecież zasłużyły, skoro Ci tak skutecznie podpowiadały!
OdpowiedzUsuńA Songo jadł karmę wysokobiałkową (ze względu na chorobę), ale zaczęły mu wysiadać nerki i musiał przejść na niskobiałkową dietę(: Ale mięsko i tak czasem dostaje,przynajmniej troszkę, jako przysmak.
Ninka.
Mefisto to niemal wyłącznie mięsożerca - czasem tylko dostaje jakieś inne kąski. W moim domu pojawiają się jednak i puszki i sucha karma ze względu na Morfeusza, który póki co woli takie bardziej "śmieciowe" jedzenie. Dietę kocurków wspomagam pastą witaminową a Morfeuszek wspomaga się sam, bo zjada wszystkie muchy, komary, pająki, ćmy i gąsienice jakie zaglądają czasem do naszego domu :)
UsuńZasłużyliście w 100 procentach :-))
OdpowiedzUsuńCieszę się że znowu Mikołaj do Was zawitał i choć trochę odciąży budżet domowy , nie mówiąc już o samej frajdzie z wygranej i patrzenia na radość kociastych :-)
Ten przysmak w tubce brzmi bardzo ciekawie :-D
Super foto relacja :-)
A to prawda, że nagroda odciążyła trochę budżet, bo kiszka u nas finansowa straszliwa. Ten przysmak jest rewelacyjny - Morfeusz szaleje za nim. To takie wysuszone kawałki wołowiny, zero jakichś wynalazków, 100% wołowinki.
UsuńNo to takie smakołyki nie strach dawać ;))
UsuńGratulacje :)))
OdpowiedzUsuń