wtorek, 16 lipca 2013

Migawki spacerowe

Przeważnie relacjonując nasze wspólne spacerowe wypady staram się ująć je w jakąś większą opowiastkę. Szczególnie, gdy zwiedzamy z kocurem Mefisto tak ciekawe miejsca jak magiczny przemyski Park czy gdy zaglądamy w zakamarki Zamku. Niestety, znów muszę troszkę poutyskiwać na pogodę, która od dłuższego czasu nie pozwala nam wybrać się na jakąś większą wyprawę.

Dziś więc, zamiast dłuższej historyjki, zaledwie migawki zebrane z kilku naszych ostatnich spacerów, na które wykorzystujemy każdą chwilkę, gdy pozwoli na to kapryśna pogoda.

W ulubionym przez moje kocurki Parku nie byliśmy już dość dawno. Ostatnim razem, udało mi się zrobić zaledwie te kilka zdjęć, bo zamiast rozkoszować się dreptaniem parkowymi alejkami... zaangażowaliśmy się z Mefisto w poszukiwanie zaginionego kota naszej znajomej.


Ta gruba (mowa oczywiście o zaginionym kocurze a nie znajomej), dziesięcio kilowa menda, zerwała się ze smyczy i zaszyła się w parkowych krzakach, drwiąc z nas i naigrywając się z naszych poszukiwań. Kuba (ja ze względu na jego wagę nazywam go Panzer) sam w końcu wrócił do domu, ale skutecznie pokrzyżował nam plany odkrywania niepoznanych jeszcze parkowych zakątków.

Gdy tylko niebo się choć na trochę przejaśnia lub nie zniechęci nas ani burza ani skwar (ostatnio taką huśtawkę pogodową mamy kilka razy dziennie) - drepczemy sobie w najbliższych okolicach naszego domu.


Gdy z nieba, o dziwo, zamiast deszczu leje się żar, Mefisto urządza sobie leniuchowanie na trawce...







... a korzystając z nieobecności dzieciarni, chętnie wypróbowuje urządzenia na placu zabaw...



... właz do kanału też jest wart zbadania - tym bardziej, że czasem dochodzą z niego popiskiwania szczurów...


Spacer, zawsze jest świetną okazją, by poobserwować przyrodę, nawet gdy jawi się ona jako poruszający się i drgający głaz...


Pierwszy raz, widziałem takie skupisko pluskwiaków. W tym roku jest ich prawdziwa plaga. W mojej okolicy opanowały murki, kamienie, słupy telegraficzne a w Parku pnie drzew. Potrafi być ich w jednym miejscu naprawdę sporo.

Mefisto najbardziej ceni spacery, gdy może nawiązać kontakt lub zacieśnić więzi z innymi przedstawicielami jego rasy. Lafirynda, kocica Kicia-Micia, którą adorował przez cały ubiegły rok, poszła już w niepamięć. Mefisto ma nową miłość - szarą, trochę stukniętą kotkę. Ma jakiegoś takiego bzika, że gdy widzi dużego psa (czy to bezpańskiego czy na smyczy) puszcza się za nim w pogoń i zaczepia go. Śmieszna jest, ale obawiam się, że przez takie kamikadze, może źle skończyć.


Czasem, spotykamy jeszcze śmieszniejsze zwierzaki. Oooo, np. takie coś:


Spytacie, a co z Morfeuszkiem? Wychodzimy z nim również, ale rzadziej. Już tak ładnie spacerował, ale niesympatyczna przygoda z psem, o której kiedyś wspominałem, sprawiła, że przystosowanie go do spacerów muszę zaczynać od początku. Boi się, napawają go lękiem odgłosy miasta, ryk samochodów, tupanie i wrzaski dzieciarni. 

Wychodzę z nim dopiero wieczorem, gdy miejski gwar trochę cichnie, gdy jest większa szansa, że nie natkniemy się na żadnego gumbasa, który wydaje nieartykułowane ryki, wykonuje nieobliczalne ruchy czy przejawia durne i niezrozumiałe zachowania. Morfeusz jest wtedy spokojniejszy (choć cały czas czujnie nastawia uszka i jest w gotowości do ucieczki do domu). Poluje sobie na pająki na murach i łapie ćmy. Niestety, nie mogę za bardzo zrobić wtedy zdjęcia, bo raz że zmierzch lub ciemno już całkiem, a dwa że w jednej ręce trzymam smyczkę a w drugiej latarkę, którą oświetlam Morfeuszka, sprawdzając co on tam znowu upolował i co bez przerwy przeżuwa i ciamka w pyszczku :)


Na koniec, chciałbym abyście poznali dwie osoby.

Wujek Staszek, mój ojciec chrzestny, mieszkający w sercu Bieszczad. On nauczył mnie czytać książki, rysować i słuchać muzyki. Ponoć odziedziczyłem po nim wiele cech. Zapalony kociarz, choć on akurat  zawsze opiekował się kotkami a ja jakoś preferuję kocury. Tu na zdjęciu, podczas spaceru z moim Mefisto koło bloku moich rodziców:


Zawsze chwaliłem swego weterynarza, dzięki któremu udało się postawić na nogi zabiedzonych Mefisto i Morfeusza po przygarnięciu ze schroniska oraz wyleczyć ich z paskudnych choróbsk i przypadłości, których się tam nabawili. 

Na zdjęciu, pan Kamil... a właściwie jego tekturowa wersja. Jak wielu przemyślan, pan Kamil interesuje się historią, pierwszą wojną światową oraz oczywiście Twierdzą Przemyśl. Jest członkiem Grupy Rekonstrukcji Historycznej GRH Artyleria Przemyśl. 

To zdjęcie zostało zrobione podczas jednej z naszych imprez plenerowych, Święta Fajki. Przemyśl jest znany jako stolica polskiej fajki i dzwonów ze względu na stare tradycje fajczarskie i ludwisarskie oraz najlepszych rzemieślników w tym fachu. Jak Święto Fajki, no to sobie zajaraliśmy, tyle że szluga. Tekturowy pan Kamil, na szczęście nie spłonął...


Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli wyruszyć z Mefisto na jakąś większą wyprawę, bo z takowych najbardziej lubię Wam zdawać relacje a przy okazji zaprezentować atrakcyjne i ciekawe miejsca mojego zabytkowego miasta.


12 komentarzy:

  1. Uwielbiam oglądać te Twoje relacje z kocich spacerów. Mefisto wygląda tak fantastycznie w czasie tych wojaży, pełen luz i stoicki spokój. Mój Lucek przy nim to mały dzikusek, który walczy ze swoimi wyimaginowanym strachami;))
    Te zdjęcia z rysunkami wyglądają tak jakby Mefisto je narysował ;)))
    A wujek Staszek i pan Kamil sprawiają wrażenie fajnych gości:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo dumny z mojego Mefisto. Na spacerach budzi podziw tym właśnie swoim spokojem, taką hrabiowską postawą.

      A mi te zdjęcia z kredowymi rysunkami przypominają jakoś Małego Księcia :)

      Usuń
  2. Witamy wujka Staszka i pana Kamila w Twojej Tawernie. :)
    Nie mogę przeżyć, że Morfeuszek miał taką stresującą przygodę i nie może cieszyć się spacerami jak Mefisto.

    W dzisiejszym moim poście wspominam o Tobie, więc jakby co, to zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałem Twój wpis i wstrzymałem się z komentarzem do dziś będąc ciekawy jak rozwinie się dyskusja.

      No cóż, budyniowy świat rządzi się budyniowymi prawami. Głównie opiera się na budyniowej interakcji, polegającej na tym, że jeśli dasz komuś budyniowego lajka to ten ktoś da tobie, jeśli zasadzisz u kogoś budyniowy komentarz to ten ktoś skomentuje coś u ciebie. Takie budyniowe kółko wzajemnej adoracji.

      Ja potrafię zrozumieć, że ktoś jest zajęty, zapracowany, ma gorszy okres, jest chory, ma odrzut od komputera, bo sam tak mam od dłuższego czasu. Nie wymagam więc od innych, by na siłę komentowali moje wpisy ani sam też nie zmuszam się do pisania czegoś byle tylko napisać. To jest po prostu nieuczciwe i sztuczne. Ale tak to niestety wygląda. Wystarczy raz czy drugi nie skomentować czyjegoś wpisu a jesteś skreślony z budyniowej listy.

      To świat, w którym podtrzymuje się iluzję budyniowej szczęśliwości i przyjaźni. Trzeba być jednomyślnym z całą resztą budyniowych ludków i wzajemnie głaskać się po budyniowych pupciach.

      Usuń
    2. Heh, zauważyłam to z tymi komentarzami, ale w mojej idealistycznej głowie stwierdziłam , że pewnie mi się tylko wydaje. Ale rzeczywiście, jak zaczęłam mniej komentować inne blogi, z braku czasu, czasem znudzenia a czasem niemocy intelektualnej to właścicielki tych blogów przestały komentować u mnie. Dziwne to dla mnie zachowanie, ale co zrobić... ;)

      Usuń
    3. Nic nie robić :) Tzn. robić swoje. Nic na siłę. Przyjaciele zostają bez względu na sytuację, a budyniowi "znajomi" czy słit komentatorzy mogą wąchać kuwetę, ot co! ;)

      Usuń
  3. Ach Mefisto oczka jak kamyczki w pierścionku :) Zaskoczyło mnie że spaceruje także z "obcymi", prawdziwy zuch z niego. Szkoda że Morfik się wystraszył, fajnie by było jakby razem dzielnie spacerowali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczka Mefisto są piękne w świetle słonecznym. A do tego ślicznie kontrastują z jego czernią. Mefisto spokojnie spacerował z wujkiem Staszkiem - z moim ojcem raz też. Tak w ogóle, to zrobił się bardzo towarzyski. Na spacerach zaczepia ludzi, chce by go pogłaskać a gdy ktoś nie zakuma o co mu chodzi to potrafi się na niego wydrzeć dopóki nie dostanie głasków :)

      Morefuszek troszkę poszkodowany jest, że nie wychodzi tak często na spacery jak Mefisto. Może się przełamie raz jeszcze. Zabieram go wieczorami, gdy jest spokój, pochodzi troszkę, połapie ćmy ale jak usłyszy jakiś hałas to czmycha do domu.

      Usuń
  4. Mam też kilka nowych "migawek spacerowych" z Songiem, ale czekam na możliwość zrobienia zdjęcia z sunią sąsiadki; odkąd jednak zaczęłam wychodzić z aparatem, jakoś się nie spotkałyśmy.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Zbieraj, zbieraj, to zrobimy kolejny wpis o Songo. PS Z robieniem zdjęć już tak jest: gdy masz aparat przy sobie, to nic się nie dzieje, a gdy zostawisz w domu to nagle atak kosmitów, tornado albo coś równie atrakcyjnego co warto było uwiecznić :)

      Usuń
  5. O nową laskę ma Mefisto ! :-))
    Czy zainteresownie jest obustronne ? ;)
    Ciekawe te wycieczki ,zawsze coś nowego do obejrzenia ,czy poznania . Nie każdy kot lubi takie niespodzianki. Ale widać że Mefisto to już stary wyga :-)
    Mam nadzieję że i Morfeuszek przełamie strach ...
    Fajnie mieć takiego kociolubnego wujka :-D
    A fota z wetem świetna :-))

    Miłego spacerowania !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak, tak, to jego nowa laska. Tyle, że nieczęsto ją widujemy. A jak już, to lafirynda przerywa czasem niespodziewanie amory, aby puścić się w pogoń za jakimś psem :) Oj, marnie ona kiedyś skończy.

      Wujek Stachu jest super sympatycznym gościem a weta muszę odwiedzić jak najszybciej, bo dawno go nie widziałem (oprócz jego wersji tekturowej :)

      Usuń