środa, 30 lipca 2014

Ojczymatka

Pokochałem małą Moirę a rola Ojczymatki dodaje mi sił w trudnym dla mnie czasie. Dwie istoty w Mroku. Myślę, że zostaliśmy sobie przeznaczeni. Ona otrzymała dom i opiekę a dla mnie zatliła boska iskierka.

Określenie Ojczymatka jest wynikiem roli jaką dla tego maleństwa teraz pełnię ale zaczerpnąłem je z bardzo pokręconej gry komputerowej Zeno Clash:


Moira nadal chce pić kocie mleko tylko z mojego pępka. W nocy co trzy godziny wdrapuje się na mój brzuch, budzi mnie masowaniem łapkami i "dojeniem" pępka. Obok łóżka trzymam więc kartonik z kocim mlekiem i strzykawkę do wprowadzenia napoju do "pępko-sutka".


Samodzielnie je pokarm stały (mokra karma dla Juniorów) a czasem coś podkradnie ze stołówki moich M&M'sów:


Wkrótce więcej wieści od Moiry.

W związku z wypadkiem jaki spotkał Morgana otrzymaliśmy wiele deklaracji pomocy w ulżeniu nam w wydatkach na jego leczenie i utrzymaniu trzech kocurów. Przekonałem się wówczas, że czasem na przyjaciół (nawet tych wirtualnych) można liczyć. Dotarła do nas wówczas przesyłka od Monique ("Po prostu koci świat"). Moje M&M'sy otrzymały sporą paczkę wypełnioną smakowitościami:





Wprawdzie Kapitana Morgana z nami już niestety nie ma ale zawartość przesyłki dała mi trochę "oddechu" w wydatkach na jedzonko dla M&M'sów i jest cennym, wartościowym wsparciem dla samotnego Ojczymatki. Dziękuję Monique!



22 komentarze:

  1. Powinienes sobie sprawic taki biustonosz, do ktorego nalewaloby sie mleka i karmic koteczke piersia. Jeszcze tak zabawnego kota nie widzialam! :)))
    Mnie rowniez wirtual mocno zaskakuje, zwazywszy, ze mnie wczesniej ostrzegano przed hejterami i oszustami. A tu okazuje sie, ze w tym internecie mieszkajom same dobre ludzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HA! Przemas w biustonoszu to już zbytnia perwersja - sam pępek z ssącym kotem dla niektórych to już wystarczająco podejrzane :)

      Usuń
  2. Ale ona jest malutka, widać to najlepiej na zdjęciach z chłopakami ;)

    Ja ostatnio bardziej się udzielam w kociej fundacji i dochodzę do wniosku, że jest mnóstwo wspaniałych ludzi. Od razu robi się przyjemniej ;) Za 10 zł niewiele można zdziałać, ale jak już kilkanaście osób wpłaci po 10 zł można niemal wszystko ;) To mnie nastraja bardzo optymistycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy nich to taka mała, wszędobylska pchełka.

      Każdy nawet mały gest przywraca wiarę w ludzi o ile są to działania szczere a nie na pokaz. Na szczęście są i ludzie bezinteresowni, czyniący dobro bo tacy po prostu są. Chwała wielkim, ciepłym i czułym sercom!

      Usuń
  3. O ło matko, ale mi sie dostało :) miało być bezinteresownie i po ciuchu, a tu już kartkę okolicznościową i dostałam, a tu jeszcze taki ładny post. Cieszę się, ze mogłam pomóc, sama wiem jak to jest w życiu: raz na wozie a raz pod wozem. I kiedyś jak pod tym wozem siedziałam, ktoś wyciągnął mnie za włosy na górę. A kiedy chciałam się odwdzięczyć jakoś usłyszałam tylko : nie przerywaj łańcuszka dobrych uczynków. Tak więc staram się robić.
    Zresztą, zadeklarowałam pomoc pod postem z kapitanem, więc nie wiem o co ci głównie chodzi :D

    ps. malutka wygląda na tych zdjęciach przy misce jak Ćwierćmrówki w porównaniu z Wyrwidębem Mefisto i Waligórą Morfeuszkiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, tacy co dostali kopa od życia lub ludzi potrafią zrozumieć drugiego człowieka bo nie patrzą z perspektywy swych mięciutkich fotelików. A zdjęcia z Twojej przesyłki zamieściłem bez pytanie Ciebie bo tylko tak mogłem podziękować - pomijając zamówienie aerostatu załogowego :))))

      Usuń
    2. Zamowienia aerostatu zalogowego nic nie pobije, chyba ze nastepnym razem zamowisz jakiegos odrzutowego slimaka :D

      Usuń
    3. A wiesz, że miałem nim polecieć razem z Mefisto? To było by coś! Kot w przestworzach! Ale ledwo ogarniałem organizacyjnie tamten weekend i ciąganie kocurka w taki tłum ludzi nie było by właściwe.

      Usuń
  4. Cudny widok kiedy tak cała trójeczka wcina :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę trudne to do ogarnięcia bo mała dostaje inną karmę od chłopaków i jest zamieszanie, bo każde z nich chce spróbować karmy drugiego :)

      Usuń
  5. Zdjęcia Małej z Dużymi wymiatają.Wysłałam meila do Cię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałem, odpowiedziałem i powtórzę jak w mailu... Ty Czubie!!! :)))))

      Usuń
    2. Poszło;) Niech się wszystkie zdrowo chowają:)

      Usuń
    3. Poszło i doszło. Żwirku nakupiłem, kociego mleczka i saszetek bez liku i na weta coś zostanie. Błogosławieństwa dla Ciebie i Twoich zwierzaków szalona kobieto :)

      Usuń
  6. Tak mi smutno, tak mi źle... i oto trafiam na post z pępkosutkiem w treści.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Miło, że do nas trafiłaś ale ciekawi jesteśmy jak :) Czy po wizycie u nas nie jest już tak smutno i źle?

      Usuń
    2. Chyba przez google grafika, w każdym razie przez przypadek
      (nie szukałam pępkosutka).
      Piękne kocie urwisy!

      Usuń
    3. Oj, gdybyś wiedziała na jakie dziwne rzeczy natrafiam w necie szukając zupełnie czego innego :)

      Usuń
  7. Mój Benek, którym zaopiekowałam się gdy był mniej więcej w wieku Moiry, miał zwyczaj ssać moje dłonie (na karmienie go mlekiem w ten sposób nie wpadłam). Tak to polubił, że przez dwa lata musiałam to znosić po kilkanaście razy dziennie, a i gdy był starszy nie odpuścił, choć zdarzało się to już coraz rzadziej. I tak to trwało do dziesiątego roku jego życia. Tak więc uważaj z tym karmieniem, bo jak jej to wejdzie w krew, to będziesz ojczymatką przez wiele następnych lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na pępkosutka też pewnie bym sam nie wpadł to Moira wymyśliła takie rozwiązanie. Też przyszło mi do głowy, że będzie trudno jątego oduczyć ale to był jedyny sposób jej nakarmienia. Powoli odsadzam ją i zaczyna pić z miseczki. Ale w nocy i tak co 3 godziny przychodzi, masuje mi brzuch i wpija się w pępek. Widać, potrzebuje jeszcze ojczymatczynego ciepła :)

      Usuń
  8. Trafiłam na tego bloga wiele miesięcy temu, ale byłam tylko obserwatorem - czytałam o waszym życiu, oglądałam zdjęcia i filmiki. Teraz jednak chciałabym dołączyć do grona ludzi, którzy w tym trudnym dla Ciebie czasie podtrzymują Cię. Jesteś bardzo dobrym, wspaniałym człowiekiem. Nie każdy podjąłby się kolejnego obowiązku wtedy, kiedy przez jego życie przejechał walec drogowy. Wielkie serce !!! Też mam trzy koty - ostatni z nich - Kajtek - to właśnie kot, którego nikt nie chciał. Wzięliśmy go "na chwilę", bo jego dwie siostry udało się w jednym dniu oddać. Po 2-3 dniach już nikogo nie pytaliśmy, czy ktoś chce kota. Został u nas i nie wyobrażamy sobie, by mogło być inaczej. A a Moirą ma coś wspólnego - do dziś, a ma już rok i dwa miesiące udeptuje i ssie kocyk (od dnia, kiedy do nas trafił i zaczął to robić nie był prany). I nie to, że został zabrany zbyt wcześnie od mamy. Ona zaginęła kilka dni po urodzeniu kociąt. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Dziękuję za miłe słowa. Jestem teraz na kolejnym życiowym zakręcie ale powiem Ci, że pojawienie się Moiry i opieka nad nią pozwala mi oderwać się od przykrych myśli.

      Dzięki za odwiedziny ale też uświadomiłem sobie, że i ja zaglądam czasem do Twojego Mirmiłowa :) Czytam różne kocie blogi ale coraz rzadziej udzielam się na nich. Blogowy świat pochłania mnóstwo czasu a mi go często bardzo brakuje. Dużo poświęcam moim kotom aby zrekompensować im moją nieobecność w domu. Po podwójnym spacerze z M&M'sami i zabawie z Moirą robi się późny wieczór. Zresztą sama dobrze wiesz, że opieka nad tak inteligentnymi stworzeniami wymaga dużo uwagi.

      Pozdrawiam Cię i Twoją gromadkę. Dzięki za Twą obecność u nas :)

      Usuń