poniedziałek, 27 października 2014

Pozdrowienia od Piszczałka

W ubiegły czwartek odebraliśmy Piszczałka z lecznicy. Można powiedzieć, że gdy go tam umieściłem na początku października był to dla niego ostatni dzwonek. Zapalenie oskrzeli, orkiestra w płuckach, katar, zatkane kanaliki nosa, krwawiące dziąsła, ropiejące i krwawiące oczko, pchły, świerzb uszny, pasożyty wewnętrzne, osłabiony system odpornościowy i znaczna niedowaga.To repertuar przypadłości charakterystyczny dla zwierząt bezdomnych, który fundują im warunki w jakich żyją, kontakty z innymi zarażonym zwierzętami, niedożywienie, zimno i poniewierka. Pewnego dnia po prostu przestał by się zjawiać na miejscu naszych codziennych spotkań gdzie mu towarzyszyłem i dokarmiałem - marnie zakończyłby żywot tak jak wielu jego porzuconych pobratymców.


Burasek przebywał w lecznicy prawie 2 tygodnie. Został przebadany, odrobaczony i odpchlony. Leczyliśmy jego oskrzela, skutki kociego kataru i świerzba, który był tak potężny, że spowodował krwawe rany we wnętrzu ucha. Zrobiliśmy mu testy na FeLV i FIV, których wynik na szczęście wyszedł negatywny.


Za kilka dni zostanie poddany kastracji. Wtedy pod narkozą będzie możliwość porządnego przeczyszczenia uszu - teraz to jest niemożliwe nie tylko ze względu na codziennie zapuszczanego tam leku ale też ran, które krwawią przy najmniejszym podrażnieniu np. patyczkiem do uszu. Podczas narkozy przepcha mu się też nos i kanaliki co również jest nieprzyjemnym zabiegiem - trudno sobie wyobrazić by kot "na trzeźwo" ścierpiał wsadzanie "drutu" w nos aż po oko i zatoki.

Umieszczam raz jeszcze te zdjęcia z lecznicy, bo nie każdy z Was zaglądał do wcześniejszych wpisów ale też dlatego, że oprócz planowanej kastracji, kontrolnych wizyt i szczepień mam nadzieję nie korzystać z usług weterynarzy tak w przypadku Piszczałka jak i moich domowych kotów. A tego chyba życzy sobie każdy opiekun kotów - aby rosły i rozwijały się zdrowo, bez żadnych przypadłości chorobowych czy urazowych.




Piszczałka zawiozłem do mojej koleżanki Sylwii, która zobowiązała się przygarnąć go tymczasowo... Z pewnością nie odstawimy go z powrotem na ulicę ale też nie chcę szukać mu innego domu na siłę, by nie trafił do nieodpowiedzialnej osoby. Mam więc wielką nadzieję, że zostanie jednak u niej na stałe bo to ciepły, pełny miłości i zrozumienia dla zwierząt dom.




Ten przemiły kocurek zanim trafił na ulicę musiał być kiedyś udomowiony - potrafi korzystać z kuwety, ma również świetne rozeznanie do czego służy klamka u drzwi i okien :) Ludzcy domownicy już go polubili a i sympatyczna gromadka zwierząt Sylwii przyjęła go trochę z zazdrością ale bez agresji. Była obawa, że zżyte ze sobą od lat 2 psy i 2 koty mogą nie zaakceptować nowego przybysza a okazało się, że to Piszczałek pokazał swój charakterek i już drugiego dnia zaczął łobuzować, zagonił koty pod wannę inie wypuszczał ich z łazienki a psów nie dopuszczał do misek :)

Może po kastracji troszkę spotulnieje ale myślę, że też potrzeba troszkę czasu by zwierzęta same między sobą ułożyły relacje, by Piszczałek przekonał się, że nie musi tak jak na ulicy walczyć o każdy kęs a pozostali domownicy nie widzieli w nim zagrożenia bo dla każdego znajdzie się miska strawy a i każdy jest tu na równi obdarzany miłością i opieką.


On po prostu musi ugruntować swoją pozycję, szuka swojego miejsca w tej gromadce a i che być najbardziej słodkim i kochanym ze wszystkich zwierząt w domu :)


Mam nadzieję, że Sylwia wytrzyma jeszcze trochę zanim to wszystko się ułoży i nie będzie chciała oddać go komuś innemu. Po tych zdjęciach nie widać, że Piszczałek "chuligani" bo bardzo stara się też ukazać swe oblicze aniołka. Z pewnością podbił serce mamy Sylwii, w którą wtula się jakby chciał jej przekazać że pragnie z nią już zostać na zawsze...


To ogromna dla mnie radość, że Piszczałek nie trafił do kogoś przypadkowego tylko do osoby, którą znam i ufam a ja zastrzegłem sobie prawo do częstych odwiedzin. Dla nas koniec tygodnia przyniósł jeszcze jedną sympatyczną niespodziankę. Braliśmy udział w candy organizowanym przez Alison (http://kotki-ziutkidwa.blogspot.com) i otrzymaliśmy nagrodę pocieszenia:



Paczuszka pełna była przysmaków zarówno dla kotów jak i Ojczymatki a do tego piękna dwudzielna miseczka porcelanowa w kształcie kota:


Ta pięknie wykonana ceramiczna miseczka, którą zaprojektowała szwedzka artystka Ylva Olsson jest idealna do serwowania drobnych przekąsek. I teraz mamy dylemat... wrzucamy tam przekąski dla kotów czy np. słodkości dla nas :) A może ze względu na dwie komory to do jednej np. chrupki Felixa a do drugiej czekoladowe drażetki? :)

A tak poważnie, sugerując się zdjęciem na opakowaniu od razu wsypałem tam kolorowe M&M'sy. Tu ukłon w stronę Alison za przesłane drażetki bo tym samym puściła do nas oko wiedząc, że moje koty nazywam M&M'sami :) Zdjęcia ze słodkościami w miseczce nie zdążyłem zrobić bo wszędobylska Moira rozprawiła się w mgnienie oka z taką aranżacją. Miseczka przetrwała w jednym kawałku ale kolorowe drażetki rozsypały się po całym pokoju :)



Ogłoszenie parafialne

Wprawdzie Piszczałek znalazł (mam nadzieję stały) dom ale jest jeszcze wiele kotów w potrzebie. Ja wciąż szukam miejsca dla szóstki kociąt i ich matki a i wiem, że inni również robią co mogą w obliczu wielu kocich nieszczęść.

Zaglądnijcie do Amyszki, tam czeka cudny rudasek z oklapniętym uszkiem, które dodaje mu niezwykłego uroku. Zapraszam na jej blog, gdzie poznacie historię tej cudnej rudej kulki:



Dzięki Amyszka za tabletki (na dniach powinny dojść) - myślę, że za ich pomocą wreszcie pozbędziemy się wrogiej inwazji.

Chciałbym też podziękować wielu innym osobom: Monique za wielkie paczki dla Tawerny (przyznam, że korzystają na tym również bezdomniaczki), Efce za "pesos", które umożliwiły opłacenia części badań Piszczałka, Basi i Orce również za pesos na Morgana i Moirę, Drewnikocurkowi i Sowie za sympatyczne mailowanie, Atenie-Olimpii za pogaduchy, drobne upominki i zainteresowanie... a to tylko osoby z ostatniego okresu, które wsparły nas w różny sposób! Rany, będę musiał dopisać tu jeszcze kilka osób, które w pośpiechu pominąłem. Dziękuję!


45 komentarzy:

  1. Super - cieszę się że z Piszczałką ok.
    Gratuluję wygranej w Candy.
    Miseczka bardzo fajna - super kształt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mario. Oby cały tydzień był tak miły również dla Ciebie :)

      Usuń
  2. Przemek tak pięknie piszesz o Piszczałku, ze chcialoby sie go zabrac do domku. Całym serduchem trzymam kciuki aby zostal w domu w którym jest, aby operacja sie udała i oby był szczęsliwym kotkiem !!!
    PS Micha na cukierasy sie przyda myślę :-) A jak by co to dla koteczków mozemy jeszcze cos (żarełko) przysłać .... tych bezdomniasków którym pomagasz ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Alison. Bardzo się z nim zaprzyjaźniłem i powiem Ci, że brakuje mi go na co dzień. Łapię się na tym, że wyglądam przez okno albo wychodzę przed kamienicę gdzie pracuję sprawdzić czy jest i czy czeka na nasze pogaduchy i jedzonko. Będę go odwiedzał u Sylwii dopóki nie zrobi mi zakazu wstępu :)

      Micha jest super i będziemy z niej korzystać ale mam nauczkę by kłaść ją z dala od Moiry :)

      Żarełko dla bezdomniaczków się przyda - wprawdzie nie planuję aż takie zażyłości z żadnym jak z Piszczałką bo to rodzi konsekwencje również dla moich kotów (jak pchły a teraz świerzb u całej mojej trójki) ale i emocjonalną rozterkę u mnie bo chciałoby się je wszystkie przygarnąć. Namierzyłem coś w rodzaju "kociej stołówki" gdzie schodzą się koty i czasem je tam ktoś dokarmia ale nieregularnie. Zacząłem tam zachodzić, karmić i pilnować aż zjedzą by im nikt tego nie wyrzucił albo nie zatruł. Duża buźka dla Ciebie i Twego zwierzyńca.

      Usuń
  3. Przemek, napisz mi na maila swoj numer konta, koniecznie z IBAN i BIC, to tez wysle, co bede mogla, zeby wesprzec Tawerne i bezdomki.
    Piszczalek, oprocz oryginalnego imienia, ma takie biedne potargane uszka, pewnie stoczyl niejedna walke.
    Miseczka baaardzo mi sie podoba! Strzez jej jak zrenicy oka, zeby koty sie do niej nie dobraly, szkoda by bylo. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemo, kurna, my wiemy ze jestes skromny porzadny chłop na schwal, ale ta skromnosc wsadz sobie czasami do kieszeni.O!
      Powtorz jeszcze raz numer konta pod mailem, ludziska chca slac pieniadze :)

      Usuń
    2. pod postem mialo byc..... powtorz numer konta od czasu do czasu pod postem :)

      Usuń
    3. Hej, dziewczyny, jesteście super ale czemu mnie tak hołubicie - dlatego, że jestem rodzynkiem w tym babińcu? :)

      Mój numer konta to: 35 1020 4274 0000 1402 0005 4130 ale jak wygenerować czy znaleźć IBAN i BIC to nie wiem. Napisałem do banku ale z nimi to na odpowiedź można do świętego dygdy.

      Monique, to nie chodzi o skromność ale nie chcę by ktoś odniósł wrażenie, że "prezenty" to jakiś mój sposób na życie (a są takie przypadki) a skoro zdecydowałem się dokarmiać czy leczyć bezdomniaczki to w sumie mój wybór, więc jak to wszystko pogodzić powinno być na mojej głowie.

      Pantera: Piszczałek na pewno naparzał się z Łowcą na Rynku ale z innymi kotami też. Takie życie ulicznika, że muszą walczyć aby przeżyć. Rany z kocich bójek nie bywają groźne - koty mają swój kodeks. Gorzej gdy zaatakuje pies czy człowiek ale i od kotów jest niebezpieczeństwo zarażenia się podczas walk różnymi często śmiertelnymi chorobami.

      Usuń
    4. O, już wiem. Numer IBAN zawiera 28 znaków, gdzie dwa pierwsze stanowią 2 literowy kod ISO Polski: "PL". Zaś reszta znaków to najprościej rzecz ujmując numer rachunku.
      Numer rachunku w formacie IBAN wygląda więc tak:
      PL35 1020 4274 0000 1402 0005 4130
      a kod BIC (Swift) to: BPKOPLPW

      Usuń
    5. A wlasciciel to Przemyslaw G.?
      Zaraz na poczatku listopada zrobie przelew, bo teraz... hmmm... troche pusto sie zrobilo.
      Dzieki za numerek ;)))

      Usuń
    6. Tak jest, Przemko G. z Przemyśla :) Duża buźka!

      Usuń
  4. Mam nadzieje ze Piszczałek znajdzie domek, widać ze dobrze mu u Sylwii :)
    A co do dokarmiania bezdomniaczkow zarcie, to my sie nie gniewamy ze sie dzielicie, a nawet sie cieszymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyznaję podzieliłem się ale też zawsze noszę coś od siebie. Mam przy sobie saszetki karmy, widelczyk, łyżeczkę, miseczkę - taka mobilna jadłodajnia dla kotów :)

      Usuń
  5. Ja mam taką cichutką nadzieję, że zarówno Piszczałek jak i Kłapouszek zamienią swoje DT na domki stałe (w tym samym miejscu) :) Są takimi misiakami, że skradną serducha opiekunów na zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam tę nadzieję bo oba koty zaczynają się przyzwyczajać a kolejna zmiana otoczenia i ludzi to dodatkowy stres kotów, które już swoje przeżyły i czas wreszcie na stabilizację. Tym bardziej, że teraz im jest dobrze a każda zmiana jest niewiadomą.

      Usuń
  6. O! Piszczałek jaki szczęśliwy i piękny. Niech zawładnie sercem Sylwii, tak, że nie będzie chciała go nikomu oddać:)
    A Moira to chyba zamierza spakować obcych i ostatecznie ich eksmitować. Czego bardzo życzymy całej Tawernie.
    Miska - świetna, gdzie można taką kupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę pogadać z Piszczałkiem by schował pazury i pokazywał się częściej z tej anielskiej strony :)

      Obcy są jak teściowa albo akwizytorzy (zarówno ci od fantastycznych produktów jak i od Bozi), jak już ich wpuścisz to tylko chyba siekierą przepędzisz. Do pchełek dołączył u nas świerzbowiec - takie są "uroki" obcowania z bezdomnymi zwierzętami.

      Taka miseczka jest dostępna w necie - szukaj produktów szwedzkiej firmy Sagaform

      Usuń
    2. PS Atena, dzięki za pomoc przy wczorajszym finansowym szantażu czytelniczym :)

      Usuń
    3. Nie, nie wierzę! Piszczałek i pazury... Niech się chłopak tylko mizi i mizia to nie będą chcieli go oddać za żadne skarby.
      Przemek - nie ma za co. Mam nadzieję, że była to co koleżanka obiecała:)

      Usuń
    4. Tak, tak, Sylwia pisze do mnie smsy o nim jako per terrorysta :)
      A co do koleżanki to wywiązała się, tantiemy za nazwę poszły na konto a ja uregulowałem zaległości u weta - zaciągając nowe :)

      Usuń
  7. wszystkie buraski to wielkie pieszczochy... mój Kropeczek ( dochodzący a spiący teraz w garażu ) też...z rąk by nie schodził...
    gratuluję wygranych cukierasów !!! i paczek bo te sa bardzooo przydatne
    pozdrawiam cieplutko z zimnego i niestety mroźnego Podlasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buraski są często niedoceniane i uważane za pospolite. A to nie prawda, coraz mniej jest takich kotów z najbardziej naturalnym i pierwotnym umaszczeniem. Mnie urzeka w nich dzikość i mądrość ich przodków połączona z sympatycznym charakterem o ile chce się go poznać. PS U nas też mroźno :)

      Usuń
  8. Oj, ktoś mnie wspomniał w poście.
    Paczkę szykuję, dzięki dzisiejszemu dniu (jak to niektórzy mawiają matki boskiej pieniężnej) będę mogła pozamawiać pewne rzeczy razem z moim comiesięcznym "abonamentem" na koty i zapakować wysyłkę do waszej Tawerny.
    Tylko muszę się ogarnąć w tym katarze, co do mnie wrócił...
    Świerzb macie?! O matko... Czyli Oridemryl w ruch? Kurczę, niefajna sprawa.
    Pamiętam ten horror na jawie. No co za pech jak nie pchła to świerzb.
    Pozdrawienia,
    PS. Miseczka cudna. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomniał, wspomniał... za te mailowe pogaduchy :) U mnie dzień MB Pieniężnej bardziej wygląda jak dzień jałmużny :) Aty kuruj się bo ile można glutów połknąć?

      A u nas jak to mówią, jak nie urok to sraczka, więc i pchły i świerzb, a co się będziemy rozdrabniać. Oridermyl w użyciu. Acha, dzwonili do mnie z tej firmy od Flee, uznali reklamację i na dniach wyślą mi puszkę sprayu.

      Usuń
    2. No to chociaż tyle, może pucha źle przechowywana czy coś. No to może chociaż pchły pożegnacie.

      Usuń
    3. No wiadomo, że ta wypłata za mała...
      Eh. Ale co zrobić.

      Usuń
    4. Też mam taką nadzieję, bo ta inwazja trwa już bardzo długo. Słabo już mi na myśl na codzienne odkurzanie, mycie, pranie, nie wspominając już o kosztach: na same środki przeciwpchelne poszło prawie 250 zł plus drugie tyle na leczenie alergii Mefisto spowodowanej tymi paskudztwami. A teraz jeszcze świerzbowiec...

      Usuń
    5. No ja przez świerzbowca mam odmalowywanie mieszkania w zasadzie - dlatego, bo chodziły i trzepały uszami, a to lepkie niestety i co jakiś czas gdzieś na przedpokoju, czy przy drapaku jest taki kleks nie do zmycia... ehhh

      Usuń
    6. No bo to trzy razy dziennie, wiec łazi z praktycznie zasmarowanymi uszami jak się da, drapie się bo to świerzb i masz... Niewesoło. Oby jak najszybciej się wam skończyło, bo wiem co to za koszmar - nie tylko weterynaryjny, ale i psychiczny - weź złap kota, który już jest nietykalski bo czai bazę jak widzi, że człowiek się zbliża. A potem tylko trzepie tym łbem na wszystkie strony. A ja w panice do weta telefon, że połowę na ścianę wytelepał i czy mam zapuścić jeszcze raz na wszelki. Wet na to, że lepiej psiknąć i przytrzymać delikwenta, ale one i tak dały nam walczyć ze świerzbem jakieś dwa tygodnie. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl.
      A Aimee nam zgotowała ten los, ona, bo durna właścicielka wychodzącej mamusi Aimee trzymała maleństwa w garażu, bo lato. Czy kotkę wysterylizowała nie wiem, teraz tylko mi szkoda, że może jej siostrę trzeba było też brać, ale kto wie, może ma fajny dom (dylemat stąd, że była Aimee i ta kotka tylko - obie do oddania).

      Usuń
    7. Moje koty już mają dość bo jak nie spryskam ich sprayem na pchły to tabletkę jakąś w gardło wsadzam, to zastrzyk w dupala zapodaję a wczoraj kumulacja bo jeszcze dodatkowo ta maść w ucho. Trochę jak na kata teraz na mnie patrzą. Ja też użeram się z takimi jak właścicielka mamy Aimee. Takie co to kochają koty a ich podejście jest takie: a po co to do weterynarza, na pewno nie ma świerzba, na pewno nie ma pcheł, co to tam taki mały katarek, a troszkę z oczka ropa cieknie to samo przejdzie a o sterylizacji to już szkoda gadać.

      Usuń
  9. Dzięki Przemku za ogłoszenie Rudego Misia :-)
    Mnie też bardzo zależy żeby trafił do dobrego domu , bo taki jest kochany , przyjazny i pro ludzki... Ja już się zakochałam , ech ;)
    Ale Misio też zaczyna dominować u mamy i Wacek ucieka za kanapę , albo do kanapy. Za stary jest na takie atrakcje.
    Piszczałek dobrze trafił i oby tam został w takim fajnym domku !
    Nagroda pocieszenia ekstra , też byśmy chcieli ;)))
    Kciuki za walkę z inwazjami .
    Głaski dla MMM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię bo ja z jednej strony cieszę się, że jest u Sylwii a z drugiej tak się do niego przywiązałem, że gdybym mógł to dokooptował bym go do mojej trójki. Mam nadzieję, że Piszczałek troszkę odpuści kotom Sylwii bo je terroryzuje. Pomijając to, że zagania je do łazienki i potrafi tak ze 2 godziny ich tam przetrzymywać to i poluje na nich i leci futro :) Miewa też takie dziwne odbicia, że ni z gruchy ni z pietruchy atakuje rękę człowieka. Mnie wczoraj mocno pogryzł i podrapał w lecznicy. Myślę, że te ostatnie zmiany: ulica-->lecznica-->dom-->lecznica, "katowanie" tabletkami, zastrzykami, gmeraniem w uszach wpływają na jego zachowanie ale w jego dobrze pojętym interesie jest by się uspokoił bo gdy będzie nadal męczył koty Sylwii to w końcu straci cierpliwość. Rudemu Kłapouszkowi również życzę jak najlepiej bo jak już zaznał ciepła i serducha od Ciebie i Twojej mamy to niewyobrażalne jest by skończył gdzieś gdzie nie będzie miał tak dobrze. Z inwazją walczymy - odpukać ale wydaje mi się, że ustępuje bo coraz mniej śladów widuję w mieszkaniu ale dokładnie obserwuję i koty i teren a i równocześnie prowadzę walkę ze świerzbem. Duża buźka i ogromne dzięki za te magiczne pigułki :)

      Usuń
    2. No to faktycznie daje czadu, ja tam nie namawiam, ale może by się z Twoimi dogadał? ;)
      No bo jak się koleżanka zdenerwuje... To chyba na ulicę nie wróci. Ech, aż takich akcji w żadnej integracji nie miałyśmy. U mamy co prawda Salem i Isia się tolerują (ale w nocy jak zimno to pupa przy pupie). Ehhh, życzymy jak najlepiej obu kotkom i rudaskowi i buraskowi.

      Usuń
    3. Bez obawy, na ulicę nie trafi. Zostaje u Sylwii a jakby co to znajdzie u mnie miejsce choć to wbrew zdrowemu rozsądkowi. Tyle, że mamy teraz poważniejszy problem, który może okazać się nie do rozwiązania :(

      Usuń
    4. No i mnie zmartwiłeś ...:(

      Usuń
    5. Jaki problem nie do rozwiązania? :(

      Usuń
  10. Takie wieczne zmiany i zabiegi których kot nie rozumie mogą kota wkurzyć. Współczuję bólu. Mam nadzieję że zdezynfekowałeś i goi się dobre.
    Miś Uszatek musi znaleźć dobry domek , bo to już jakby mój kot ;)) Sama bym go wzięła , ale A. czuwa i rozsądek nakazuje że nie możemy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... A ile macie kotków tak dokładnie? Mi przy czterech piąty zrobił różnicę tylko jakiś 30 złotych co miesiąc więcej na wydatki... Bo w zasadzie żwirek zużywa się nadal tak samo, a chrupy i tak im zostawało z worka 7 kg trochę na koniec miesiąca, jakby właśnie dla kogoś... ;)
      Nie namawiam, tylko pytam, bo wiem jak cięzko i ja... Ja nie mogłam. Amber został z nami.
      I nie żąłuję.
      A 30 zł... Nie kupuję słodyczy, po co ma mi tyłek rosnąć, skoro koteczek może być i jest najsłodszy ze wszystkiego :)
      (No oczywiście reszta moich też, ale wiecie jak to jest, nowy, nieznany, i do tego wyjątkowy...)

      Usuń
    2. Dokładnie mamy trzy koty. O ile rzeczywiście kolejny kot nie stanowi bardzo dużej różnicy jeśli chodzi o koszty jedzenia to gdy człowiek jest w kiepskiej kondycji finansowej to niestety każde wydane 30, 50 czy 100 zł nie jest obojętne. Zapominasz też o kosztach weterynaryjnych, które są bardzo duże. Kolejny kot to dodatkowe badania, szczepienia, testy, leczenie a to robią się już setki złotych. Np. moja walka z pchlą inwazją oraz związane z tym leczenie alergii Mefisto pochłonęło już około 500 zł. A moje kotki dodatkowo to szczególne przypadki z bogatą kartą pacjenta co rodzi ciągle masakryczne kwoty. Jest jeszcze jeden aspekt: czas, który mogę poświęcić moim kotom, ja ich nie traktuje jako maskotki do miziania, poświęcam im mnóstwo czasu, stymulując ich rozwój psychofizyczny a doba ma niestety tylko 24 h z czego większość człowiek spędza w pracy i na inne obowiązki a przygarnięcie kolejnego kota odbiło by się negatywnie na moich M&M'sach. Zobacz nawet ile zajmują spacery: z Mefisto przeważnie przebywamy na nich około 1,5 godziny, z Moirą i Morfeuszem krócej ale to i tak daje jakieś 2,5-3 godziny dziennie.

      Rozmawiałem z Sylwią, nie pozbędzie się go a w przypadku gdyby rzeczywiście miała dość to wtedy Piszczałek trafi do mnie. Sprawy się bardzo pokomplikowały i jestem bardzo przybity ale o tym napiszę wkrótce bo ciężko mi teraz zebrać myśli :(

      Usuń
    3. Amyszka: zdezynfekowałem ale mam już nowe rany od niego :) U Sylwii w domu nazywają go... Bin Laden :)))) Z Uszatkiem rozumiem, mam tak samo z Piszczakiem. Serce to jedno a rozsądek drugie.

      Usuń
    4. Znaczy ja A myszkę pytałam ale ładnie wszystko opisałes więcej napiszę z komputera.

      Usuń
    5. Aaaa, wybacz, trochę zamotany jestem bo mam trochę kłopotów teraz ale myślę, że u Amyszki są podobne odczucia: konflikt między sercem a rozumem :)

      Usuń
  11. Ładne kwiatki ;))
    Mój A. na słodkiego Misia Uszatka mówi Bruner , wyobrażasz sobie ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bruner i Bin Laden. Nasze słodziaki mają więc również drugie oblicza.... i za to je kochamy, prawda? :)

      Usuń
    2. Prawda :-)) Misio lubi sobie poburczeć . Nawet jak się bawi burczy i prycha na zabawkę ;)
      Ale jak się uśmiechnie gębą pełną piegów , to powala na łopatki :-)))
      Kurde uwielbiam tego kota ...:(

      Usuń