środa, 29 sierpnia 2012

Pocztówka z wakacji...

Tak sobie siedzę i przeglądam zdjęcia, którymi w okresie wakacyjnym bombardują mnie wszyscy znajomi. Zdjęcia, a jakże, wakacyjne. Wszyscy roześmiani, wypoczęci, opaleni, wyluzowani, bosko pijani. Radośnie, słonecznie i rozkosznie. Na facebooku, blogach, forach, portalach społecznościowych. Wszędzie! Znajomi nigdy nie zapomną, by cię powiadomić jak cudnie spędzają swój urlop. W mailach, opisach statusów w komunikatorach, w sms'ach z pozdrowieniami z cudownych wakacji...

Plaża, morze, góry, jeziora, europejskie miasta, egipskie piramidy lub rzymskie koloseum, palmy tropikalnych wysp, "jedzące z ręki fiordy", setki zdjęć klonów: a tu z jakimś murzynkiem w ciemnym tunelu, słoniem, wielbłądem lub żyrafą przez stalowe pręty klatki, a tu  z "podtrzymywania" krzywej wieży w Pizzie, a tu z zatrzymanym w ułożonych na kształt serca dłoniach zachodzącym słoneczkiem...

Na takim urlopie zawsze można spotkać jakiegoś celebrytę, lub osobę, która widziała kiedyś celebrytę lub przynajmniej taką, która zna osobę, która widziała kiedyś przechodzącego celebrytę lub była niedaleko miejsca, w którym celebryta mógł kiedyś przechodzić... Ileż to człowiek przywozi opowieści z takiego urlopu. Ileż można się w świecie "ju noł" nauczyć o miejscowych zwyczajach, kulturze, tradycji. Kuchni regionalnej można popróbować i koniecznie sfotografować konsumpcję: pizza po grecku, pizza po hiszpańsku, po mandaryńsku, po chorwacku, po egipsku, cóż za różnorodność smaków ("ju noł, tej włoskiej nie jedzcie, bo dziwna tak, bez keczupa"). Języka lokalnego można się nauczyć (ja, kupić, ju noł, kuuu-piiić, piłkę, piii-łkęęę, co za durny Arab, ju noł, Maradona, Pele, Ronaldo, no zakumał, ja chcę kupić piłkęęę, ju noł, do metalu")...

Dziękuję, że wszyscy każdego roku pamiętają o tym, by się ze mną podzielić swym szczęściem... Dzięki temu, czuję jakbym niemal tam był z nimi. Jakbym zjadł coś nieświeżego z tamtejszej kuchni regionalnej, bo radość taka mi się udziela, że aż pękają zajady w kącikach ust i zwieracze puszczają. Już zaciskam mocno pośladki, bo wakacyjne wspominki znajomych przeciągną się tradycyjnie do Sylwestra - potem zacznie się planowanie następnego urlopu.

To i ja się pochwalić chciałem, gdzie to ja nie byłem... No więc... w Grecji nie byłem, w Hiszpanii nie byłem, nad morzem nie byłem, w górach też nie byłem... od 10 lat na żadnych wakacjach nie byłem! Moi szefowie wiedzą, że nie lubię spoconych dziewczyn i ciepłej wódki, dlatego dla mego dobra nie puszczają mnie na urlop w lecie...

Ale wiecie co?

Nie zazdroszczę, nie narzekam. Kiedyś w delegacje czasem jeździłem i doszedłem do wniosku, że i tak... wszędzie to...


PS. Pocztówka zainspirowana utworem Elektrycznych Gitar, ale też skrótem na węgierskiej samochodowej tablicy rejestracyjnej - widocznej na zdjęciu, na którym uwieczniono mnie podczas delegacji w Budapeszcie kilka lat temu...

PPS. ... zresztą nie wyobrażam sobie już, bym mógł gdzieś wyjechać zostawiając Mefisto w domu...

PPPS. Z moimi urlopami jest tak jak u Williama Trzęsiwłóczni: "Niech z bólu ryczy ranny łoś, zwierz zdrów przemierza knieje, ktoś nie śpi aby spać mógł ktoś, to są pradawne dzieje"...


31 komentarzy:

  1. :-)))
    Na prawdziwe wakacje najlepiej jeździć we wrześniu ...
    Nie ma tłumów pijanych, nie ma tłoku,
    a przyroda piękna a jedzenie tańsze ,
    bo sezon na warzywa w pełni i dlatego lepsze :-)
    A tak w ogóle masz rację, wszędzie jest tak samo ...
    To już lepiej w domu ...
    No bo co ja zrobię z kotami i psami :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza właściwym sezonem urlopowym rzeczywiście jest i taniej i spokojniej. Z pogodą może być tylko różnie, ale przecież lipiec-sierpień potrafią płatać figle, a we wrześniu czasem jest lepsza pogoda (noce jedynie chłodniejsze już). Niby wszyscy o tym wiedzą a i tak wyjeżdżają w jednym czasie. Trochę taki owczy pęd. Coś jak wtedy, gdy wypada jakieś święto/dzień wolny w środku tygodnia. Nie wiem czy to przyzwyczajenia jeszcze zza komuny, ale ludzie wykupują pieczywo jakby wojna miała być. A to tylko jeden dzień! Nie wiem co robią potem z pięcioma bochenkami chleba, wszystko to się wala potem po śmietnikach.

      Usuń
  2. Kocham góry, jżdżę kiedy mogę. Jednak teraz to jest raczej czas przeszły.
    Wiele razy koleżankę namawiałam na wypa w góry /wiem że chciałaby pojechać/, ciagle tłumaczyła ze kot itd . Kot nie chce jeść gdy jej nie ma - opieka obcego nie wchodzi w gre. Nie rozumiałam jej.
    Teraz jestem mądrzejsza, odkąd mam moje dwa Ziutki ciężko ich zostawiać ... nawet nie myślałam, że taka więź miezy nami powstanie...
    A kota wszędzie nie da sie zabrac na wakacje .

    Pozdrawim ... wspaniałych wakacji z Mefisto :-))))
    http://kotki-ziutkidwa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że ja do niedawna też nie rozumiałem tego uwiązania w domu przez zwierzęta. Teraz jest inaczej. Nie wyobrażam sobie pozostawienie Mefisto na choćby kilka dni samego, bądź pod zaufaną nawet opieką. Widzę jaki jest smutny i zestresowany, gdy gdzieś po pracy zabandziurzę czasem po pracy na mieście i wracam późno. Wydaje mi się, że to dlatego, ze jest ze schroniska, obawia się że znów zostanie porzucony. Na szczęście dla niego, nie mam możliwości ani wyjazdu gdzieś na dłużej, a i odpuściłem jakiś czas temu organizację koncertów czy tras koncertowych, więc i weekendy spędzam w domu.

      Jak zwykle Twój komentarz trafił najpierw do spamu :)
      Widzę, że uruchomiłaś wreszcie bloga. Zaraz wrzucę sobie na pasek blogów obserwowanych i zaczynam zwiedzanie :)

      Usuń
  3. Ja tez już nie jezdze - trochę już zwiedziłam i wystarczy - teraz mam 3 koty i psa i z nimi wolę być:)
    Jeśli już mnie przyprze to jadę na jeden dzień do Kazimierza albo zwiedzam miasta polskie w których jeszcze nie byłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak studiowałem w Lublinie to często robiliśmy wypady do Kazimierza. Wynajmowaliśmy też często jakiś dom na imprezy, np. Andrzejki. Ładne miejsce, fajne czasy. Trochę się parę lat temu skomercjalizowało, wszędzie pojawiły się tabliczki, że teren prywatny i przejścia nie ma. Stało się to irytujące, ale i tak bym chętnie tam pojechał jeszcze kiedyś.

      Usuń
  4. Ale mi się ten post podoba :) i o zgrozo...mam takich samych znajomych. Ostatnia "fejsbukowa" moda zdjęciowa, trzymanie zachodzącego słońca w dłoni...bleee :) jacy ci wszyscy ludzie tendencyjni..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, gdyby żył Roland Topor, to umieszczałby na swoim profilu zdjęcia psich odchodów :)

      Usuń
  5. No wiesz jak to się mówi: jeśli nie ma cię na facebooku nie istniejesz!
    Ludzie boją się zniknąć ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wsiąknąłem w fejsbukowy świat, a to tylko dlatego, że prowadzę kilka fanpage oficjalnych, ale też dlatego, że okazało się, że już teraz trudno skontaktować się z kimś poza fejsbukiem. Ludzie przestali używać komunikatorów, skrzynek pocztowych, nie odpisują na maile, jakiś obłęd. Przeraża mnie, że nawet dorośli, niemłodzi ludzie mają od tego sieczkę w głowie. Mam taką znajomą, która po kłótni z mężem potrafi zmienić status związku na: "to skomplikowane" albo "wolna". Masakra jakaś!

      Usuń
    2. Zawsze do komunikowania pozostają stare dobre telefony! Chociaż z telefonami to inny temat, bo ludzie też są od nich uzależnieni i jak nie odbierasz, albo od razu nie oddzwaniach to potrafią sie obrażać!
      Ale co prawda to prawda, ja też przez FB przestałam używać komunikatorów oprócz sporadycznie Skypa jeśli ktoś znajomy jest za granicą.

      Usuń
    3. A z telefonami to też tak nie do końca. Wszyscy wokół zmieniają co chwilę operatora, numery, startery itd. Nie rozumiem po co, ja mam taki sam numer od 13 lat. Z tym oddzwanianiem masz rację. Osłabia mnie jeszcze, jak ktoś dzwoni, a ja nie odbieram, to ktoś próbuje po 100 razy. No rzesz k... ciężko niektórym zrozumieć, że możesz nie słyszeć, być zajętym, prowadzić auto, spać, robić kupę lub po prostu nie chcieć rozmawiać! Żeby to jeszcze coś ważnego było, to ok, ale przeważnie pierdoły jakieś. Ale jak ktoś nie odebrał 100 razy to i za 101 też nie odbierze z powodów jak wyżej.

      Usuń
  6. He he he... Jak zawsze: świetnie zaobserwowane, dobrze napisane :-) Też baaardzo nie lubię kota zostawiać w domu, no więc wyjazdy ograniczam raczej tylko do koniecznych delegacji... No a poza tym emigracja mi się czasem zdarza... Wewnętrzna... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, bujasz się w środku :) Ja na delegacje już też nie jeżdżę, odkąd byłem "niemiły" dla kogoś kto zna kogoś kto zna kogoś ważnego i tak najzwyklej, po polsku, po katolicku był sobie na mnie doniósł komuś kto zna tego ważnego, a tamten poskarżył się bidula, że go nazwałem chomątem przepoconym :)

      Usuń
  7. A ja uważam, że Ty Chłopie przeginasz! Nie jesteś z żelaza i musisz czasem odpocząć! Czy na prawdę nie ma z kim zostawić Mefista, nawet na kilka dni? Posłuchaj Cioci Anki Wrocławianki i zrób sobie choć małe wakacje:) Ciocia starsza jest, to wie, co mówi Młody Człowieku!
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze myślałem, że należę do klanu MacLeod i jestem nie do zdarcia. Trochę muszę zweryfikować pojęcie nieśmiertelności. Wiem, że zawsze powtarzam, że może w przyszłym roku trochę odpuszczę, wyluzuję, odpocznę. A jakoś leci rok za rokiem. Ale skoro Ciocia wie co mówi, to tak zrobię... za rok :)

      Usuń
  8. Zapraszam do eksperymentu antypost wirusowy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Jasna za zaproszenie :) Nie mam chyba aż tylu zaznajomionych blogerów, a ci których "znam" już chyba biorą udział w zabawie. Ale muszę Ci powiedzieć, że zaszczepiłaś mi fajną myśl.

      Ta zabawa byłaby ciekawsza, gdyby czytający taki antypost w ogóle nie zdawali sobie sprawy z tego, że biorą udział w eksperymencie. Już tłumaczę o co chodzi. Tutaj informujemy o tym, że jest to antypost i wciągamy do zabawy kolejne osoby. Myślę, że ciekawsze byłoby uderzenie bez uprzedzenia poprze opublikowanie zupełnie bzdurnego posta, będącego zaprzeczeniem poglądów piszącego. Wyobrażasz sobie, gdybym np. ni z gruchy ni z pietruchy wywalił post o tym, że oddaję Mefisto do schroniska, bo mam go dość, bo nie mam już siły? Ale by się zamieszanie narobiło! :) Kurcze, na mą przewrotną duszę! Zrobię to, niespodziewanie, za czas jakiś, uśpiwszy Waszą czujność, stworzę posta pułapkę! :)))

      Heh, tak teraz na szybko przypomniał mi się zapis z pamiętnika gitarzysty:

      1. Ćwiczyłem.
      2. Stroiłem.
      3. Sciszyłem.
      4. Już jadłem.
      5. Nie piję.
      6. Nie muszę zawsze grać solówek.
      7. Pewnie, że zagram z nut.
      8. Gitara już spłacona.
      9. Dziwne, wczoraj jeszcze umiałem ten kawałek.
      10. Nie spałem z Twoją dziewczyną.

      :))))

      Usuń
    2. Nikt by Ci nie uwierzył, że oddałbyś Mefisto, kiedy Ty na jeden dzień nie lubisz go zostawiać!! ;))

      Usuń
    3. Hah, masz rację, dlatego muszę wymyślić taką wkrętkę, że stringi pogubicie, ot co :)

      Usuń
  9. A ja też nie lubię wyjeżdżać i zostawiać mojego kota samego. Zawsze pierwszą reakcją jest " A Salem"??!! Fakt, że Teściowa przyjdzie, da jeść i się pobawi nie zmniejsza wcale mojej tęsknoty i obaw, czy na pewno u niego wszystko ok.
    Salem pozdrawia Mefisto;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja bym tam teściowej nie ufał :)))) Pozdrowienia dla Salema, widzę po zdjęciach, że Mefistopodobny, czyli piękny! :)))

      Usuń
  10. To zapewne sobie nagrabię ,jak napiszę że planujemy na początku września maluteńkie wakacje nad morzem ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. amyszka: jedź, jedź, bo się zrobisz taką zrzędą jak ja :) Powyższy post to po prostu marudzenie zmęczonego, sfrustrowanego i klapniętego młodzieńca-pracoholika :)

      Usuń
    2. Bardzo chcę ,choć cały czas mam obawy ...Nie cierpię zostawiać kotów !;)

      Usuń
  11. No wiesz... tak pisać, że bez urlopu...bo kotek. Ale spychologia. Ściema i podpucha:))) Ty się lepiej posłuchaj Ciotki Anki;)))

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, jak się ciotki wezmą do opierdzielania, to nie ma wyjścia, mus coś wykombinować... tyle, że może w przyszłym roku (ałłaaaa, nie po głowie!!!)

      Usuń
    2. Ach ta dzisiejsza młodzież! Uparta i zaparta jak niewiemco!

      Usuń
  12. Hmm... a my pojechalismy i koty zostaly same na pare dni. I palme na blogu wystawilam.. i troche zdjec na fb. Wszystko chyba zalezy od proporcji, czy z czyms przesadzasz czy nie. Nie lubie zostwiac kociastych, wiec organizujemy tylko parodniowe wypady. Najgorzej bylo pierwszym razem, bardzo sie martwilismy. Teraz zostawiamy kamerke internetową koło wodopoju i logujemy się od czasu do czasu zeby na nie popatrzec. Tacyśmy pokręceni ;)
    pozdrowieństwa & głaski dla Mefisto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Monique! Jasne, że wszystko kwestia proporcji i dystansu. Mój wpis, no cóż, jak większość prześmiewczo-ironiczny i przerysowany :) Ot takie wynurzenia stachanowca "pińset procent normy" :)
      Kamerka fajna rzecz - jestem ciekawy co mój kocur porabia pod moją nieobecność. Demolki nie robi w mieszkaniu, ale jestem ciekawy jak spędza czas - przypuszczam, że namiętnie spusza wodę w kiblu, bo uwielbia jak się tworzą wiry :)

      Usuń
    2. Tak, jakbys miau kamerke, to by sie wyjasnilo dlaczego rachunki za wode sa takie wysokie ;)

      Usuń