Parapetówka Mefisto...
Parapetówka Moiry...
Parapetówka Morfeusza...
Zimo. Pokryj białą pokrywą brud tego roku i oczyść swym mroźnym tchnieniem przyszłość...
Zapewne będziecie pytać o stan naszych pacjentów więc kilka słów o Mefisto i Piszczałku.
Mefisto po zabiegu czuje się dobrze. Zerwał co prawda sączek i rana czasem lekko krwawi ale żaden szanujący się kot nie pozwoli by mu coś dyndało na piersi. Dbamy o jego ranę by nie wdała się infekcja a co dwa dni jeździmy na zastrzyki. Póki co, tylko tyle możemy robić bo oczekujemy na zrośnięcie się rany, zdjęcie szwów i wyniki badań histopatologicznych. Podobnie jak po pierwszym zabiegu, gdy kilka miesięcy temu usuwaliśmy mu guza z policzka, Mefisto wyraźnie daje znak, że zabieg ten był niezbędny. Mimo rany i związanego z nią dyskomfortu jest radośniejszy, bardziej żwawy, skory do zabawy. To wskazuje na to, jak bardzo te guzy mu doskwierały, bolały i zatruwały organizm... Mefisto, typ hrabiego, jest bardzo oszczędny w czułościach. Teraz natomiast ciągle się przytula, tryka główką o moją głowę, mrucząc przy tym i przebierając nóżkami jakby chciał okazać wdzięczność za opiekę...
Piszczałek. To cudowny bury kłębek (nie)szczęścia. Tego co go "gryzie" od środka zupełnie po nim nie widać. Mimo, że przekazałem go pod dach Sylwii to kocham go jak moje M&M&M'sy i zawsze również dla niego będę Ojczymatką. Jak zobaczycie na poniższych zdjęciach jest i czuje się już pełnoprawnym domownikiem. Szczególna zażyłość nawiązała się między nim a panią Dyrektor czyli suczką Kropką, z którą śpi, bawi się i rywalizuje o smakołyki i zabaweczki, które im przynoszę.
Na koniec, zdjęcia z pierwszego spaceru Piszczałka - oczywiście wspólnie z panią Dyrektor :)
Chciałam napisać o mamuńciu ale w tej sytuacji to chyba o ojcuniu!;) Jak Twoje kotuchy ładnie parapetują:) Moje tylko trochę uprawiają ten sport bo póki nie ma śniegu to co chwilę wyłażą na podwórku. A ja latam jak perszing do drzwi bo jak przystało na prawdziwe koty raz chcą wejść a raz wyjść;) Cieszę się ogromnie, że chorowitki mają się dobrze. A Piszczałek to wygląda jak mały kotek. Widać jak mu dobrze w nowym domu. Nie mógł trafić lepiej. I od razu został asystentem Pani Dyrektor. Ciekawe czy za fachowość czy po znajomości;)))
OdpowiedzUsuńAni "mamuńciu" ani "tatuńciu" - najwłaściwszą formą wydaje się być "Ojczymatuńciu" :) Parapet u nas to najpopularniejsza kocia miejscówka... no może przebijają ją moje kolana gdy siedzę na "tronie" :) Asystent pani Dyrektor został nim może dlatego, że wobec terroru jaki Piszczałek sieje wobec dwóch pozostałych kotów, nie ma w nich kompanów. Piszczał od razu wprowadził swoje zasady: mieszkaniem władają razem z panią Dyrektor a reszta chowa się po kątach :)
UsuńPrzemek, ja Cie bardzo prosze! Nie wymawiaj w zla godzine, zeby snieg spadl, ja nie chce zadnego sniegu, a i kotom zda sie on jak psu na bude. Chcesz, zeby mialy rozrywke, pusc im przez okno konfetti. :)))
OdpowiedzUsuńMnie taka zima pasuje i juz, przynajmniej mi sie auto nie slizga. ;)
A parapet z grzejacym w doopki kaloryferem to faktycznie dobra rzecz, moje tez chetnie z niego korzystaja, choc nasz jest wezszy od Twojego. No i nigdy nie korzystaja z niego razem, z wiadomych powodow. :)))
Panterko! Do Przemka masz daleeeko! Jak u niego (i u nas) spadnie, to u Ciebie wcale nie musi :))))
UsuńNa wszystko powinna być właściwa pora. Wolę śnieg i mróz teraz niż pluchę, zimno i nie wiadomo co do maja. Lubię zimę, zdecydowanie bardziej od lata, ale taką prawdziwą zimę o ile nie trwa pół roku.
UsuńA mnie ciekawi czy pozostałe akcje zaczęte przez Ciebie też są tak udane? Co z kociakami?
OdpowiedzUsuńWszystkie wiadomości i o Piszczałku, i o ty, że Mefisto czuje się lepiej bardzo mnie cieszą. :) Moira - cud natury, jaka śliczna!
Miło mi poinformować, że piątka kociaków trafiła do DT do Rzeszowa. Jeden zaś i matka nie dały się złapać. Nie ma mrozu więc szwędają się gdzieś i przychodzą na balkon Teresy o różnych porach na miskę. Ja tam nie mogę koczować w oczekiwaniu aż się zjawią, tym bardziej że u mnie teraz to praca-dom-wet-praca-dom-wet. Tak w ogóle dużo zastanawiam się nad moimi kontaktami z bezdomniakami, to wszystko minimalizm jest powodowany ograniczeniami czasowymi, finansowymi, brakiem zaangażowania instytucji i nie do końca mądrymi działaniami stowarzyszeń itp. Mam pewien plan, dobrze opracowany choć trudny i być może niemożliwy do zrealizowania. Zastukałem z nim do najważniejszych drzwi w mieście. Jeśli uzyska akceptację i dojdzie do realizacji to będzie punkt wyjścia do wielu działań a jeśli nie to odpuszczam bo mam na głowie czwórkę, o którą muszę zadbać i leczyć a kolejne, nawet dochodzące czy przypadkowe zwierzaki plus ich choróbska i urazy są poza moimi możliwościami bo moja sytuacja już i tak jest trudna.
UsuńNo to też mocne kciuki za to.
UsuńA kiedy coś będziesz wiedział?
Tutaj są fotki z ich DT: <<>>
UsuńKociaki otrzymały imiona Mlekuś, Szejkuś, Fela, Majka i Emilka, która(y) okazał(a) się Emilem. Dam znać co z ostatnim kociakiem i matką gdy uda się je złapać.
Kocyk na parapecie idealnie pasuje kolorem do oczu Moiry :) a z Mefista zrobił się golas, jakiś kubraczek trzeba mu uszyć, bo zima idzie i zimno... żartuję, cieszy mnie, że koty czują się lepiej / MM
OdpowiedzUsuńOj, gdybym próbował wcisnąć Mefisto w jakiś kubraczek to pogrzebałbym naszą przyjaźń:) Uznajmy, że te szwy to taki halloweenowy kostium a la Frankenstein :)
UsuńAch te parapetówki,tylko fotki im strzelać.
OdpowiedzUsuńMoje też chętnie wylegują się na parapetach,no bo gdzie znajdą lepszy punkt obserwacyjny?
Co do zimy to popieram Anię,niech nie pada jak najdłużej.
Jak ja nie lubię zimy :D
Niestety, mam tylko dwa okna. Jedno zajęte przez koty a drugie przez kaktusy. Oczywiście, moje koty ciągle dają mi do zrozumienia, że również drugi parapet powinien być dla nich i co rusz jakaś doniczka ląduje na podłodze :)
UsuńDokłądnie. Idealnie dobrana Moira i kocyk. Idealnie :)
OdpowiedzUsuńU nas też śniegu brak, ale chorób nie brak - ja smarczę, a Jaguś ma jutro akcję z ząbkami... I już choinkę demolują... Ale, trudno, niech ja wyzdrowieję, a Jaguś ma ładne ząby na święta ;) Znaczy wyleczone.
A że Amber łobuz to rózga pod Choinkę dla nich będzie, bo się bronić nie umieją przez tymi dzikimi zabawami.
I jak tam Piszczałek? Mam nadzieję, że mu pupka urosła od zjedzenia paczuszki.
A Mefisto powiem, że bardzo empatycznie na mnie te zdjęcia wpływają - istny mój Mefo albo Salem - serce się kraja... Kubraczek jakiś, jemu na pewno zimno :(
Pytasz czy Piszczałkowi dupalek rośnie? Ten łobuz stale przybiera na wadze i choć z powodu choróbska zawsze będzie drobniejszy to zaokrągla się tu i ówdzie :) Prezenty mu służą :)
UsuńPodpisuję się pod wszystkimi Twoimi stwierdzeniami na temat zimy :)
OdpowiedzUsuńMojra jest śliczna - te oczy bursztynowe! Wszystkim kotkom dużo zdrowia życzę.
Ninko, przynajmniej Ty masz zrozumienie dla Zimy! Acha, wczoraj miałem zabawną przygodę. Zabrałem Mefisto do weta na zastrzyk. Z powodu rany i szwów nie mogę mu zakładać szelek więc zapakowałem go do kontenerka. Po dotarciu do weta otwieram kontenerek a tam... cztery ślepia na mnie patrzą :) Nie wiem jak i kiedy Moira wcisnęła się do kontenerka i zapewniła sobie przejażdżkę na gapę :)))
UsuńA to spryciara! I nie bała się? Do weta?
UsuńMoira jest wielce empatyczna. Pewnie pojechała dodać otuchy Mefisto i nadzorować czynności weta, coby mu krzywdy nie wyrządził jakowejś ;-)
UsuńTo taka mała wszędobylska pannica, musi wszystko sprawdzić, wszędzie się wcisnąć. Nie lubi jeździć w kontenerku i przeważnie w nim popiskuje ale tym razem siedziała cichutko zatajniaczona :)
UsuńWidzisz, jaka mądra!
UsuńWitajcie. Troszkę mnie nie było, a u Was tyle się stało...
OdpowiedzUsuńMefisto i Piszczałek, obydwaj tacy dzielni i kochani. Kciuki oczywiście trzymane z całych sił.
Wygłaskaj ich od ciotki szczególnie miziasto :-)
Cześć Sowa. Rzeczywiście sporo się dzieje a koniec roku nie jest spokojniejszy ani w domu ani w pracy. Chłopaki są dzielni ale Mefisto przestał już lubić jeździć do weta, trochę już tego za dużo było w tym roku.
UsuńOj, Maciek go rozumie...
OdpowiedzUsuń