poniedziałek, 26 listopada 2012

Mefisto i Morfeusz. Pierwsze migawki.

Morfeusz jest z nami od tygodnia. Mefisto, jak można było przypuszczać, obraził się na nas za wprowadzenie do domu nowego lokatora. Nic dziwnego, dotychczas niepodzielnie władał naszą Tawerną i do niego należał każdy kąt, a wraz z przybyciem Morfeusza to poczucie jedynowładztwa zostało zachwiane.

Nie jest agresywny wobec "nowego", bardziej ma żal, że nasza uwaga dotychczas zarezerwowana tylko dla niego, przeniosła się częściowo na "przybłędę". Podejrzewa, że karmimy go lepszymi kąskami więc strzela focha i podjął strajk głodowy.

Nie faworyzuję Morfeusza, choć staram się, by poczuł się u nas komfortowo, bo trafił do nas mocno zestresowany i jak to były bezdomny wystraszony i obarczony chorobami. Są czynności, które wykonuję tylko na nim w związku z jego leczeniem. Jak wiecie, koty niezbyt lubią czyszczenia uszek - jest to mało sympatyczny zabieg i czasem bolesny, gdy przy wierzgającym kocie nawet lekko naruszymy ten delikatny instrument. W każdym razie, Mefisto nienawidzi tej czynności. Jako, że walczymy ze świerzbem u młodego, więc codziennie robię przegląd i czyszczenie jego uszek. Tu dochodzi do zabawnej sytuacji, bo gdy tylko skończę usuwać martwy świerzb z uszek Morfeusza, muszę wziąć na kolana Mefisto i pogrzebać w uszku również jemu, żeby nie czuł się pominięty. Choć to Morfeusz jest pacjentem - na wizyty do weterynarza zabieram również Mefisto jako towarzystwo. Nic mu więc nie umyka, choć nadal są podejrzenia, że gdy czeka na nas w poczekalni to za drzwiami gabinetu serwujemy młodemu jakieś super atrakcje :)

Wczoraj wyskoczyłem na chwilę do rodziców po jakieś pyszności, które mama dla nas przygotowała. Zabrałem ze sobą Mefisto. Po raz pierwszy od tygodnia był naprawdę szczęśliwy. Poczuł się wyróżniony, że zabrałem tylko jego a "znajda" został w domu. Mruczał rozkosznie, przebierał nóżkami, poocierał się o wszystkie meble zostawiając tylko swój zapach, a przez całą drogę siedział mi na kolanach, czego zwykle nie robi, gdy kieruję samochodem.

Jeszcze potrzeba trochę czasu, by stosunki między kotami się ułożyły. Póki co jest zazdrość, rywalizacja, trochę żalu jednego a bojaźni u drugiego. Podobnie jak rok wcześniej z Baldrickiem, teraz Mefisto z Morfeuszem, urządzają zawody, który z nich więcej zanieczyści kuwetę drugiemu. Zaczynają się też ze sobą bawić, szczególnie w nocy urządzają gonitwy, wspólnie też dokonali dewastacji moich kaktusów na parapecie i dokonali zsynchronizowanego desantu na moją głowę ze stojącej przy łóżku komody.

Czasem też dochodzi do spięć, których siłą sprawczą jest ciekawski i wszędobylski młody. Zaczepia Mefisto, by zachęcić go do zabawy i wspólnych gonitw, ale czasem przesadza. Szczególnie irytujące jest, gdy Mefisto układa się do snu, dokona toalety, wymości i wygrzeje sobie legowisko lub po prostu już śpi. Morfeusz ma jakieś szczególne upodobanie, by pacnąć go wtedy łapką, ugryźć w ogon lub bezczelnie i bez skrępowania spychać go z jego łoża. Rozbudzony Mefisto jest wtedy wściekły (ja też bym był, gdyby ktoś mi pociągnął z bańki w czasie snu). Morfeusz za to kilka razy dosyć solidnie oberwał. Tu nawet nie poszły w ruch pazury ani nie doszło do wymiany ciosów - Mefisto po prostu skoczył na Morfeusza, wbił mu w kark kły, przydusił całym ciężarem do podłoża, aż młodemu gały wyszły. To był widowiskowy skok i pokaz dominacji mej czarnej pantery nad młodym i zadziornym żbikiem...

Nie ingeruję w te ich podchody i utarczki - takie sprawy powinni załatwić między sobą i sami ustalić zasady, hierarchię i zależności. Nie posiadam jak dotychczas zbyt wielu ich wspólnych zdjęć, bo nie chcę biegając z aparatem, przeszkadzać w układaniu tych relacji. Ale jak widać na poniższych, potrafią się już ze sobą bawić, Mefisto przed snem wylizuje Morfeuszowi uszka, a ten drzemiąc ugniata łapką futerko starszego kolegi. Śpią obok siebie, snując kocie sny i marzenia, chyba, że młodemu coś strzeli do głowy, by śpiącego Mefisto ugryźć w ogon, ot taki rozkoszny rozbójnik :)






Na koniec, w ramach wspominek, kompilacja zdjęć sprzed roku, gdy to Mefisto był takim właśnie przygarniętym sierotą jak teraz Morfeusz, a w domu panował nieodżałowany Baldrick...


PS Jeszcze raz listki Amyszki z moimi kocurkami, na pamiątkę cudnych barw jesieni...




PS2 Miło, że ktoś tu jeszcze nas odwiedza, bo po ostatniej "dyskusji" na innym blogu skazaliśmy się na ostracyzm i banicję w większości kociosfery. Być może przez to, że nie zawsze palec giętki wystuka na klawiaturze to co pomyśli głowa, istnieją też różne interpretacje: czy my mamy mózg czy mózg ma nas, jak też "polska języka to trudna języka" a słowo pisane "w polska języka" nie zawsze jest zrozumiałe dla używających tego "języka" na co dzień. A całkiem możliwe, bo postulowane przez większość (a ta jak wiadomo nigdy się nie myli, czego dowodem są wyniki wyborów, w których do władzy w naszym kraju dochodzi ktoś pokroju rudego Pinokia), że to moja wredota, zaprzaństwo, kiepski dezodorant i nieświeże onuce zepsuły radosną atmosferę wirtualnej krainy szczęśliwości. 

W każdym razie, nie mogę spełnić prośby jednej z interlekutorek o jakże niespotykanym w internecie imieniu "Anonim", by padło jakieś magiczne słowo z mojej strony. Na magii się raczej nie znam, nie bawią mnie przygody Harry'ego Potter'a, a i żadne zaklęcie jeszcze nie "wy­pełzło ze swe­go leża w głębi dziewiczych ścieżek umysłu i (nie) sie­działo bez­czel­nie w przedmózgo­wiu, podzi­wiało wi­doki i wy­kony­wało psychiczny od­po­wied­nik jedze­nia prażonej ku­kurydzy".


55 komentarzy:

  1. Łatwo wytykać komuś "anonimowość" gdy się samemu kryje po tajemniczym nickiem :) proszę o uśmiech do tej wypowiedzi gdyż dyskusja jest tylko dyskusją i dajmy jej spokój i niech się zakończy a fakt, że tego bloga czyta się z wielką przyjemnością jest niepodważalny
    pozdrawiam serdecznie i proszę o wymizianie koteczków :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tu bywasz, to widzisz, że wszystko tu u mnie przerysowane, z przymrużeniem oka, czasem złośliwe :) Nie czujesz w głowie czasem chrupania prażonej kukurydzy? :) A koteczki wymiziane... równocześnie, żeby focha o faworyzowanie któregoś nie było. Ba! Sam się wymiziam do tego... eee... cokolwiek dwuznacznie to zabrzmiało, to sobie poprostu zjem żurek.

      Usuń
    2. No w tamtej dyskusji podpadłeś właśnie za to co tu uwielbiają Twoi czytacze - żywy i często dosadny język :-) Ja w każdym razie mam nadzieję, że nie będzie żadnego ostracyzmu a Ty dalej będziesz pisał tak jak piszesz :-)

      Usuń
    3. póki co moja kukurydza jeszcze nie strzela :)...może dopiero rośnie :p

      Usuń
    4. Samosiejka pewnie jakaś :) Dobra, zdrowa, genetycznie nie modyfikowana :)

      Usuń
  2. Czytam o kocurkach - gonitwy, bęcki, zazdrości. A na koniec mycie uszek i przytulanki. No rewelacyjne dokocenie muszę powiedzieć :-) Świetne te Twoje chłopaki - wygłaszcz je ode mnie i pomiziaj za uszkami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ja je pomiziam, już ja je wygłaszcze. Znowu to zrobili! Próbowałem uskutecznić popołudniowa drzemkę, bo jakiś taki niepociumany dziś jestem. Pomijając dziecko sąsiadów, które drugi rok daje popalić gardłowo za ścianą, to moje chłopaki urządzili sobie bijatykę na mojej głowie. Muszę przyznać, że z młodego to taka wsza zadziorna jest, znowu ugryzł śpiącego Mefisto w ogon i się zaczęło.. Zacznę spać w dłuższych bokserkach skoro on ma pociąg do końcówek :)))

      Usuń
  3. Super zdjęcia - pięknie razem wyglądają - pasują do siebie.Fajny macie domek dla kotów.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, ten domek już jest trochę sfatygowany. Zrobiłem go z solidnej tektury, ale te okleiny zaczynają nie wytrzymywać kocich harców :)

      Usuń
  4. Jak już macie takie widoczki to nie jest źle.
    Swoją drogą sama bym młodemu wprała za takie budzenie mnie jak już śpię ;)
    Martwi mnie tylko, że mówisz, że Mefisto liże Morfeusza po uszkach - nie zarazi się? Dajesz mu jakiś immunostymulator?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym się zastanawiałem i mam obawy, ale na tym etapie, gdy zaczynają dopiero się zaprzyjaźniać, nie chcę ich rozdzielać przy tych "pieszczotach".

      Obserwuję Mefisto i odpukać wydaje się, że niczego nie podłapał od Morfeusza.

      Mefisto jest szczepiony, był też niedawno odrobaczany profilaktycznie (robię to co 3 miesiące) porządnym preparatem, dostaje też preparaty uzupełniające dietę o niezbędne mikroelementy i witaminy. To w dłuższym okresie wydaje mi się przyniosło efekty w postaci wzmocnienia systemu odpornościowego. Nie bez znaczenia jest też, że przechodził już różne choróbska, więc z jednej strony trzeba na niego uważać, a z drugiej organizm częściowo się uodpornił.

      W każdym razie, bacznie obserwuję i w razie czego będzie szybka reakcja. Za dwa tygodnie mam termin kolejnego szczepienia. Mam nadzieję, że robię wszystko co można, by zadbać o zdrowie tego łobuziaka a przeszliśmy już razem wiele.

      Usuń
    2. U mnie lekarz, po zdiagnozowaniu świerzba u przygarniętego kota zalecił separację od reszty. Jak zapytałam co się stanie, jak się jednak zarażą, powiedział z uśmiechem, że to nie jest choroba śmiertelna ;)

      Usuń
    3. Czasowa separacja byłaby wskazana, tak na wszelki wypadek. Tyle, że nie pozamykam ich np. w łazience na cały dzień podczas naszej nieobecności. Ale podumam nad innym rozwiązaniem.

      Usuń
  5. Kociambry cudne :). Z opisu wzajemnych relacji można wywnioskować, że będzie coraz lepiej :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, zastanawiam się co będzie jak Morfeusz podrośnie. To teraz jest taki młody zadziorny chuligan, ale jak na swój wiek już jest dosyć spory. Ma taką budowę, że wyrośnie na dużego kota. To dopiero będą demolki jak się pantera ze żbikiem puszczą w pogoń po mieszkaniu :)

      Usuń
  6. Kazdy ma prawo do wlasnego zdania, chocby i bylo "pod prad". Gdybysmy sie wszyscy ze soba zgadzali, byloby nudno na swiecie, a gdybysmy obrzucali sie jedynie komplementami, pewnie niedlugo utonelibysmy w wazelinie.
    Nie przejmuj sie wiec i nie fochaj. Rob swoje, jak dotychczas, a kto nie chce Cie czytac, jego strata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam w wazelinie, to chłopcy-miłośnicy czekoladowej groty nestle co najwyżej :) W internecie to co najwyżej utonęlibyśmy w budyniu (budyniowy świat - tak nazywam wirtualną rzeczywistość :)

      Usuń
    2. Pierwsze slysze, ale moze byc i budyn.
      Tez sie mozna poslizgnac, podobnie jak na czyms znacznie gorzej pachnacym.

      Usuń
  7. Ja tu widzę wzorcowe dokocenie !
    A takie pokazywanie kto tu rządzi to normalka - każdy musi znać swoje miejsce ;)
    Już widać więź między nimi -aż się serce raduje na takie widoki :-))
    Nie wiem o co kaman z tym nagrabieniem w kociosferze- ja zawsze się ostatnia dowiaduję o jakiejś hecy ;))
    Co by nie było, naszej sympatii nie stracisz na pewno :-)
    A swoje zdanie trzeba mieć i już ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kiedy czasem wydaje mi się, że z mych ust lub spod paluchów wychodzą słowa w jakimś niezbadanym narzeczu, a nikt wokół nie ma translatora i nie chce wymienić swej żony na paciorki :)

      Usuń
    2. Oj dotarłam jednak wczoraj do owej dyskusji ;)
      Za dużo tych pretensji z tego wyszło ...
      Niefajnie ...
      Taki lukrowany świat jest nam potrzebny - to odskocznia od tego co oglądamy i z czym się stykamy w realu .
      Ja też zaliczam się do tego budyniowego świata jakby co ;))

      Usuń
    3. I cóż dziś mogę Amyszko powiedzieć... Hokus Pokus jedynie, yoli yo yoli yo, yoli yo, pom pom!

      Usuń
    4. Jak głuchy ze ślepym normalnie ;)))

      Usuń
  8. oj tam,oj tam,po burzy przychodzi pogoda a moja Owczarka Poniemiecka i tak jest najfajniejsza,najpiękniejsza i robi zarypiste miny,szczególnie gdy na horyzoncie pokaże się...kot:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rzesz Ty! Psią dywersję tu uprawiasz! Mefisto niejednego psa już pazurkami o dziwną minę przyprawił :))) "Owczarka poniemiecka" :)))) Zdobycz po rozgromieniu germańskiego najeźdźcy? :)

      Usuń
  9. Jak już napisałam u siebie odpisując na Two komentarz, szkoda, że ze względu na pogodę nie wychodzisz już z Mefisto na spacery. To by mu dobrze zrobiło. Mógłby spędzić czas tylko z Tobą i poczułby się wyróżniony:))
    Ja myślę, że skoro chłopaki:
    a)śpią koło siebie
    b)wylizują sobie uszka
    c)bawią się razem
    d)krew się nie leje
    to z każdym dniem będzie już tylko lepiej!! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mefisto w ogóle bardzo brakuje spacerów, a i to poczucie więzi między nami jest szczególnie silne własnie wtedy, gdy truptamy sobie gdzieś razem.

      Lista plusów, które wymieniłaś, rzeczywiście dobrze rokuje. Choć Morfeusz został przygarnięty przez przypadek, to zawsze chciałem sprawić towarzysza dla Mefisto. Obserwuję dokocenie u Ciebie i fajnie podpatrywać, jak to przebiega. Wiadomo, różne koty, różne charaktery, więc i przygody inne. Pozdrawiam mego ulubieńca Lucyferka i "chrześniaka" Gacentego :)

      Usuń
  10. Świetna relacja! Czytałam z wypiekami na twarzy :-) Ja - jak wiadomo - mam kota-jedynaka i czasami tęsknię za towarzystwem dla Tymka. A Tymek pewnie tęskni jeszcze bardziej... Kto wie co będzie, kto wie?... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie? Kto wie? Ja wiem, Ty wiesz, oni wiedzą... społeczeństwo wie :) Wkrótce się dokocisz. Harry z Tybetu Ci to wyrokuje. Spójrz wokół w kociosferę, jak obrodziło dokoceniami. Z pewnością już gdzieś tam, niedaleko, tuż tuż, czeka towarzysz dla Tymka. No wiesz, te oczka takie słodkie "Przygarnij mnie! Przygarnij przed zimą... patrz jak marzną mi paluszki...". Ciumki :)

      Usuń
    2. Rzeko, puk, puk! Tu jestem:-)

      Usuń
  11. Dobry wieczór :) Ależ odwiedzamy, odwiedzamy (nawet kilka razy dziennie). Jeśli mogę sobie pozwolić nawiązać do tematu magii i pomóc Tobie w jej zrozumieniu ;), przytoczę tutaj (stary) dowcip na ten temat:
    Mówi mąż do żony:
    - Idź po piwo.
    - Ależ kochanie, może jakieś magiczne słowo?
    - Hokus pokus, czary mary, wy...aj po browary!
    Poza tym serdecznie Wam gratuluję "dokocenia", a Morfeuszowi wspaniałego nowego domu i personelu :).
    Co do Twojego charrrrrrrrakteru ;) - niczego nie zmieniaj i nie oddawaj się żadnym "naciskom", (zresztą nigdy bym Cię o to nie podejrzewał). Serdeczności dla Was Obojga i porcja pieszczot dla futrzaków. Z kocim pozdroweiniem

    Tomek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór :) O to, to! To jest to magiczne słowo :) Nie wiem, czy to prekognicja jakowaś, ale przecież nie dalej jak w poprzednim poście jako ścieżki dźwiękowej użyłem utworu "Hocus Pocus" zespołu Focus. Yoil yo, yoli yo, yoli yo, yoli yo, yoli yo, yoli yo yoli yo, pom pom! :))))

      PS Jedynym naciskom jakim się poddaję to mojego paska na mój krąglejący na zimę brzuch :) Pom! Pom!

      Usuń
    2. Nic tak chłopa nie upiększa, jak "samara" coraz większa :):):)

      Usuń
  12. Fajnie czytać takie wieści. Chłopaki się dogadają, już to widać. Młody rozrusa trochę Mefista, dobrze mu to zrobi, no i widać, że ten nie da sobie w kaszę dmuchać. Masz rację, sami sobie ułożą stosunki.
    Co do tamtej "dyskusji", to masz rację. Sedno leży w niezrozumieniu języka polskiego, szczególnie pisanego, choć pewnie i mowa by nie pomogła. Szczerze mówiąc ta dyskusja bardzo mnie zniesmaczyła.
    Ale dość o tym.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie powinienem szybciej ugryźć się w język, a właściwie odgryźć sobie palca, który wstukiwał literki na klawiaturze, ale cóż począć - jestem jaki jestem, zarąbać szkoda a i z pozbyciem się zwłok problem (jestem po lekturze "Trupiej Farmy" to już wiem, że z rozkładem to nie takie hop siup). Masz rację "sza!". No to "Sza!"... "lala!" :)

      Usuń
    2. Wiesz, tak sobie myślę o tym świerzbie i też mnie to niepokoi. Chyba Mefisto powinien dostawać profilaktycznie te leki. Porozmawiaj z lekarzem.
      Będę miała sprawę - napiszę:)

      Usuń
    3. Wybieram się do weterynarza, ale tego mojego, bo teraz leczę Morfeusza u innego i mam pewne wątpliwości. Chcę się upewnić, czy specyfiki, które ostatnio Mefisto przyjął skutecznie zapobiegają zarażeniu, ewentualnie coś dodatkowego mi poleci. A i dla Morfeusza coś wzmacniającego odporność, bo to w sumie jeszcze taka młoda bida jest. Pisz o sprawie - coś na wczoraj? :)))

      Usuń
  13. No pieknie! Ja zawsze dowaiduje sie o awanturach na koncu, ide poszukac tego co tam nawypisywales - i posmiac sie z komentarzy, bo niektorzy traktuja czasami wszystko SZALENIE powaznie.
    Tak patrze na to zdjecie gdzie Mlody tuli sie to Mefistowego ogonka..:"no daj sie przytulic do kota, no wez...." ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. jeszcze PS. ja tam lubie taplanie sie w budyniu ( bez podtekstow;)), bo ten witrualny swiat jest taki wlasnie lukrowany. Mam na co dzien dosc klopotow, wiec tu chece zeby bylo budyniowo. To taki nasz matrix, gdzie chcemy zeby bylo jak chcemy. Lubie budyn i budyniowe towarzstwo i juz! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że trzeba czasem się "odmóżdżyć", odlecieć i zresetować od trosk codzienności. Może niekoniecznie w budyniowym świecie. Od nadmiaru budyniu p..szy się ludziom w dyniu :)

      hah, z tym ogonkiem to jest raczej: "przytulę się, uśpię twoją czujność i ugryzę" :)

      Usuń
  15. Super, super! Fajnie wychodzi z kocurkami!
    A propos dyskusji - nie mam pojęcia, o co chodzi, ale jak pisze Monique, lubię ten wirtualny świat i cieszę się, że jest taki budyniowy, bo mam dość kłopotów w realu. A Ty jesteś jak szczypta chili w czekoladzie - i niech tak zostanie.
    Nawiasem mówiąc dzisiejsza dyskusja w komentarzach zdecydowanie poprawiła mi humor.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szczypta chilli" :) Ładnie powiedziane, doprawia, dodaje wyrazistości, wyostrza to co przesłodzone, dodaje pikanterii a nie jak ten pieprz co tylko pieprzy "czypoczy" :))) Dobrego humoru na resztę tygodnia życzę. Buźka.

      Usuń
  16. Heloł, Pazury! Jestem bardzo zbudowana relacją o chłopakach. :) W przeciwieństwie do tego, co dotyczy konkursu na minę kota. Bo, wyobraź sobie, buńczuczny chłopaku ;), że zaintrygowana Twoimi słowami, zadałam sobie dziś trud dotarcia do problemu, o którym wspomniałeś. A ponieważ miałam dokładnie takie same odczucia jak Ty, Retro i jeszcze ze dwie osoby, które wyraziły o tym nieporozumieniu (mówiąc oględnie) opinię, chciałam nawet jako całkowicie bezstronna osoba (gdyż bezblogową będąc, nie biorę udziału w tych konkursach, a więc i nie czyham na złote kalesony) napisać i swoją opinię u Jasnej, z czego jednak zrezygnowałam, przeczytawszy mało konstruktywne i niezbyt logiczne wypowiedzi Ani oraz Osoby Uparcie Anonimowej. Zrezygnowałam, przewidując, że i ja nie zostanę zrozumiana (jak Ty czy Retro), więc po co mi to (no bo żebym chociaż o te złote kalesony walczyła!). A moja opinia jest taka, że TEMAT NIE ZOSTAŁ ZROZUMIANY lub został kompletnie ZIGNOROWANY przez osoby, które wzięły udział w konkursie lub przez osoby głosujące. Albo zabrakło obiektywizmu i bezstronności (co raczyłeś zauważyć, narażając się osobom nieznoszącym sprzeciwu, nawet konstruktywnego). I mówię to, nie kierując, nie daj Boże, pretensji do osób, które wygrały konkurs, ani nie zarzucając niczego ich kotkom (bo oczywiście można kochać Bubę za jej urodę i charakter, jak i dziesiątki innych kotków, ale co to ma wspólnego z konkursem na KOCIĄ MINĘ?!), tylko zwracając uwagę na istotę sprawy: NIEZROZUMIENIE TEMATU KONKURSU (jeśli już nawet nie snuć teorii spiskowych o pozyskiwaniu głosów poprzez szerokie kręgi wirtualnych znajomych). Muszę też przyznać, że poruszyła mnie swego rodzaju ignorancja, a poniekąd nawet arogancja osób, które tak bardzo oburzyły się na Ciebie i Retro, w następstwie czego przeczytaliście o sobie nieprzyjemne uwagi. Pal licho, że nieprzyjemne; gorsze jest chyba to, że one są nieuzasadnione. No, to tyle miałam do powiedzenia na ten cokolwiek kwaskowaty temat. :] Niniejszym dałam już chyba do zrozumienia, że nie zamierzam bojkotować Twojego bloga, czy Ci się to podoba, czy nie. Ha, ha, ha! W zamian mogę obiecać, że już się więcej tak mocno nie rozpiszę, choćby Ci (słusznie czy nie) znów dokuczyły jakie rozjątrzone żądełka. Limit słów mi się wyczerpał. Ekhm, żartowałam! :)

    Pozdrawiam Ciebie i Lui bardzo ciepło i obgłaskuję Mefa i Morfa. :)

    JolkaM

    OdpowiedzUsuń
  17. Na Bogów Niejedynych! Jolka! Jolka! Złote kalisraki, czy też bardziej barchany to należą Ci się za tą epistołę! To najdłuższy komentarz, jaki u mnie zamieszczono :)

    Widzisz, ten cały budyniowy świat pozwala na oderwanie się od trosk codzienności, chwilę relaksu, może dawać namiastkę czy też bardziej ułudę krainy szczęśliwości. I byłby potrzebny a nawet terapeutycznie dla niektórych zbawienny, gdyby te kółka wzajemnej adoracji tak obrzydliwie słodko i fałszywie nie głaskały się pochlebstwami, komentarzami bez treści i od tej radości i szczęśliwości nie pękały im zajady w kącikach ust.

    Fajnie jest trzymać się za ręce i śpiewać "ogniska już dogasa blask", ale nie udawać, że nadal jest fajnie, gdy ktoś tymi rękami grzebał przed chwilą w fekaliach.

    Budyń jest słodki, budyń jest pyszny, dopóki nie zalewa uszu i oczu, nie wypełnia czaszki i nie unieruchamia znajdującego się wewnątrz narządu. Budyń możesz jeszcze dodatkowo pocukrzyć, by było jeszcze radośniej, ale i tak nie zatuszujesz tego, że na skisłym mleku był przyrządzany.

    Ten kwas wychodzi z budyniowych ludzików, gdy tylko ktoś komu nie sparaliżowało jeszcze umysłu i zmysłów, powie "coś tu śmierdzi". Wtedy te szczęśliwe i radosne budyniowe ludziki nie zważając na to, że latają wokół nich muchy, ściany obok nich się łuszczą, kafelki odpadają, a obdarzone wyczulonym węchem zwierzęta uciekają w popłochu, nie spróbują zmyć z siebie plugastwa, tylko kierując swe oskarżycielskie palce w kierunku odkrywcy ich śmierdzenia krzyczą "Spalić go! Spalić! To czarownik! Zamienia ludzi w trytona. Ma czarnego kota imieniem Bulbulek, co wiadomo pochodzi od Belzebulbulek! Czarci pomiot! Spalić!". I tak śmierdzą sobie dalej, skiśnięty budyń wylewając wszystkimi otworami, cukrząc, docukrzając, słodząc, lukrem posypując....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeś pojechał tym mdłym budyniem, chłopaku! Dobrze, że chociaż herbaty i kawy nie słodzę... ;)

      A ten, no... to kiedy się spodziewać paczuszki ze złotymi barchanami? :)

      Śpijta dobrze, Bulbulki. :)
      J.

      Usuń
    2. Myślę, Jolu, że możesz się spodziewać paczuszki dziś, lub jutro, he he

      (sorki za prywatę na Twoim blogu Przem)

      Usuń
  18. A Ty, Aniu! Śledzisz mnie?! Ratunku! Chyba czas zejść do podziemia... Którędy do piwnicy?

    J.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaintrygowana jak JolkaM (pozdrawiam serdecznie!) dotarłam do w/w. dyskusji. Nie uważam, że było o co aż tak kruszyć kopie. Ja sama zagłosowałam na kota, który miał mało głosów i w dużej mierze właśnie napis sprawił, że zdjęcie wydało mi się szczególnie zabawne.
    Pewne rzeczy - słowa - zdarzenia - przyjmujemy często zbyt emocjonalnie i traktujemy zbyt osobiście (sama się czasem przyłapuję na takim postępowaniu) i stąd wynikają nasze nieporozumienia.
    Z drugiej strony równie często nie zastanawiamy się, jak nasze z kolei słowa mogą być odebrane (w nawiasie jw.) Mimo to pozostaję przy swoim zdaniu na temat konkursów - rozmawialiśmy o tym przy innej okazji - i przy tej szczypcie chili....
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że lubię dyskutować! Lubię to ścieranie się poglądów, wymianę argumentów i w końcu dochodzenie do porozumienia, kompromisu lub POZOSTANIE PRZY SWOIM ZDANIU BEZ WZAJEMNEJ URAZY . Przyznam, że znam paru ludzi, z którymi się tak fajnie dyskutuje. Może po prostu w tym wypadku mam szczęście.
      Ninka.

      Usuń
    2. Odzdrawiam, Ninko. :)

      J.

      Usuń
    3. Ja już klepiąc pierwsze zdanie w tej dyskusji (tym swoim paluchem giętkim co wystukuje w klawiaturę co pomyśli ma głowa) wiedziałem czym to się skończy.

      Wydaje mi się, że ugryzłem temat nie emocjonalnie, lecz rzeczowo. Niezrozumienie tematu (ba, nawet bez minimalnego wysiłku, by przeczytać tekst ze zrozumieniem) i stronniczość budyniowego tłumu doprowadziło do wypaczenia całej dyskusji.

      Powtórzę, to co napisałem w mailu do zaprzyjaźnionej blogerki:

      "No chyba, że ja nie potrafię pisać albo sam nie rozumiem tego co piszę albo piszę nie myśląc albo nie myślę czytając to co napisałem albo bezmyślnie czytam to co napisałem nie myśląc gdy to pisałem albo ktoś poprzestawiał mi literki na klawiaturze i zmylił tym mój palec giętki albo mój palec nie jest tak giętki jak myślałem, że jest giętki gdy bezmyślnie wklepywałem nim słowa nie rozumiejąc co myślę giętko w swej bezmyślności?"

      Buziaki

      Usuń
  20. Alee o sooo chodzi?? !! Qrcze nie nadążam za tym światem i nie ogarniam tej kuwety. Dokocenie jakie dokocenie??!! :))
    Poważniej, to GRATULUJĘ !!! Muszę koniecznie nadrobić blogowe zaległości, bo znowu jestem w tyle !!! Buuu :(((
    Pozdrawiam serdecznie całą Tawernę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz Jaguś, na mnie to też spadło niespodziewanie, przypadkowo i niezamierzenie ale cudna ta "niespodziewajka" :) Dużo dzieje się w blogowej kociosferze i przyznam, że sam już nie ogarniam i mam zaległości blogowe. Tym bardziej, że w związku z dokoceniem ale też koniecznością utrzymania tego mojego "sierocińca" włączając w to Lui, musiałem podjąć dodatkowe zajęcia, by dorobić choć trochę pesos. Tak więc po pracy wykonuję inne prace durne i durniejsze, nie wiem kiedy dzień mija :)

      Usuń